W innych dokumentach taty znalazłam określenie: T2bN1Mo. Pewnie to jest poprawne. W protokole z konsylium jest też ujęte, że guz jest z cechami rozpadu. Co to oznacza? Tata ma trochę słabsze wyniki krwi np. niższy poziom kreatyniny, wysokie CRP. Czy ten rozpad jest niebezpieczny?
T2b - Guz o średnicy większej niż 5 cm, ale nie większej niż 7 cm
N1 - Przerzuty w węzłach chłonnych okołooskrzelowych i/lub wnękowych po stronie guza
pierwotnego oraz wewnątrzpłucnych (w tym bezpośrednie zajęcie przez ciągłość od
strony guza pierwotnego)
M0 - Nieobecność przerzutów odległych
http://www.onkologia.zale...%20oplucnej.pdf
Majax napisał/a:
że guz jest z cechami rozpadu.
Informacja z forum, wyjaśnione przez DSS innemu użytkownikowi forum
Cytat:
Rozpad guza może nastąpić samoistnie pod wpływem masy i/lub tempa wzrostu nowotworu i wynika to z narastania wewnątrz guza ognisk martwicy. Te ostatnie zaś są efektem tego, że tkanka nowotworowa rośnie szybciej niż sieć naczyń krwionośnych mająca odżywić guza. Obrzeża guza są zatem odpowiednio odżywione i utlenione, zaś jego środek obumiera.
Takie zjawisko obserwuje się głownie w guzach o dużych rozmiarach oraz/lub o sporej złośliwości histologicznej.
Nie jest to niestety prognostycznie korzystne, ponieważ może wróżyć gorszą tolerancję leczenia systemowego, zazwyczaj wyklucza radioterapię i może stać się ogniskiem zapalnym (o ile tzw. makrofagi - a więc 'komórki-sprzątacze' nie poradzą sobie odpowiednio z usunięciem obumarłej tkanki).
Na pewno w trakcie leczenia chemioterapią trzeba będzie zachować tzw. czujność, ale o to z całą pewnością będzie dbać onkolog prowadzący (odpowiedni monitoring parametrów krwi, wykonanie kontrolnego badania obrazowego po 2 cyklu CHTH / lub -w razie potrzeby- wcześniej).
Majax napisał/a:
Czy ten rozpad jest niebezpieczny?
Może, jak napisane wyżej ale spokojnie nie zawsze do niego dochodzi.
Witajcie ponownie. Tata jest po dwóch chemiach. Trzeciej nie dostał bo spadła mu hemoglobina. Zalecono przetoczenie krwi. Przetoczono cztery jednostki i uzyskano dobry efekt. Podczas przetoczenia tatę mocno rozbolała ręka i przekłuto wenflon w drugą rękę. Pierwsza bardzo spuchła i zrobiła się czerwona. Ból był coraz silniejszy i dlatego lekarz wprowadził zastrzyki przeciwzakrzepowe. Nie uzyskując poprawy wprowadzono okłady i antybiotyk. Niestety mimo podania antybiotyku po dwóch dobach to samo stało się z drugą ręką. Pobrano krew na posiew. Niestety już spadła hemoglobina. Martwi mnie, że już po niecałym tygodniu od przetoczeń. Lekarz powiedział, że nie można podać chemii w takim stanie pacjentowi. Ja to rozumiem, tylko nie mogę się dowiedzieć skąd nagle to zapalenie żył? Tata nigdy nie miał takich problemów. Usłyszeliśmy jedynie, że tak się zdarza po chemii. A bakterie we krwi to skąd? Boję się, że taka długa przerwa w podawaniu chemii nie przyniesie założonych efektów. Tata bardzo mało je, jak twierdzi nie ma apetytu i koniec. Poza tym jest na tabletkach z morfiną, gdyż sam ketonal niestety już nie pomagał. Scyntygrafia kości bez zmian - mimo ciągłych bólów (głównie nóg).
Majax,
Skoro tak u taty wyglądają ręce to zapewne jest to zakrzepowe zapalenie żył i tutaj potrzebne jest leczenie heparyną (lek przeciwzakrzepowy] i tak też tatę lekarze leczą i słusznie.
Majax napisał/a:
Usłyszeliśmy jedynie, że tak się zdarza po chemii.
.
Jak najbardziej może to być reakcja na chemioterapeutyki i jest to odczynowe zapalenie żył.
Majax napisał/a:
A bakterie we krwi to skąd?
No nam to trudno stwierdzić skąd, a lekarz niczego nie zasugerowała?
Może być tak, że infekcja jest z zewnątrz np. był podkażony wenflon i od tego jest nadkażenie bakteryjne i zapalenie żył ale to już powinien ocenić lekarz i wtedy stosuje się antybiotykoterapię.
Majax napisał/a:
Boję się, że taka długa przerwa w podawaniu chemii nie przyniesie założonych efektów
Przy takim stanie taty pewnie, że nie można podać chemii. Ile ta przerwa w podawaniu trwa? 2-3 tygodnie nie powinno aż tak tragicznie skutkować.
Nie wiem co się dzieje...Tata już wcześniej miał różne poty nocne i trząsł się z zimna. Wówczas lekarz dał skierowanie na tomograf głowy (wynik dobry). Ostatniej nocy działo się coś dziwnego...Tata blisko godzinę trząsł się tak bardzo, że przypominało to drgawki. Łzy leciały mu po policzkach. Nie można było tego zatrzymać. Nie wiem kompletnie co to oznacza. Tacie od jakiegoś czasu wzmożyły się charczenia nocne, w dzień także ale nie są tak nasilone. Nie wiem czy jest to progres choroby. Lekarz nie mówi wprost. Same takie ogólniki.....
Tak, tato pół roku temu skończył radykalna radioterapię. Jeszcze wcześniej miał chemię. TK płuc był robiony po zakończeniu leczenia. Wynik niewielkie cofnięcie się zmian. Miał też TK głowy - bez zmian i usg jamy brzusznej około 3 miesiące temu - bez zmian. Przyznam, że nie mierzyliśmy temperatury, ale wydaje się, że jest w porządku. To znaczy nie jest bardzo ciepły. Tato cały wczorajszy dzień był bardzo czerwony na twarzy. Wieczorem się zaczęły te drgawki. Tato nie mógł nad nimi zapanować tylko krzyknął "O Jezu co się dzieje..."
Spróbujcie jeszcze raz TK głowy. U mojego taty przez niedowład zrobiono tk i wyszły przerzuty do OUN. Pojawiły się też drgawki i ciało jakby omdlałe, jednak świadome.
(a guz w płucach pięknie zmniejszony z max wymiaru 10 do max 4 cm )
No to jest właśnie to.......Nie wiem czy lekarz da ponownie skierowanie w tak stosunkowo niedługim czasie. To bardzo smutne co piszesz. Mój tata też miewa jakieś niedowłady czy porażenia (tak to określa). Lekarze mówią, że to po chemii. Czy powinnam zwrócić uwagę na jeszcze jakieś objawy (pod kątem zajęcia OUN?)
Możecie spróbować. U nas to wszystko poszło bardzo szybko. Przed Bożym Narodzeniem radioterapia (po chemi). Po ok 2 m-cach tk brzucha (tacie było źle ale dał rady), tydzień później tk płuc (do domu po schodach że powiem tak brzydko wewlekli go). Nagle niedowład, przewrócił sie w łazience. Szpital, w międzyczasie wyniki, obydwa doskonałe, brzuch czysty, płca o wow. Radość trwała bardzo krótko. Trzeci wtorek z rzędu tk głowy, wezwanie lekarki pilne popołudniu i diagnoza. Potem... brak słów...
Przez to miejsce dużo wiem, mam świadomość (chyba największą z rodziny). To co dzieje się w środku jest straszne. Jestem u taty jak najczęściej, uśmiecham się, żartuję, ćwiczę nogę, kazuje się brać za siebie bo przecież nie będzie tak siedział na wózku wieki... a przecież wiem... może miesiąc, tydzień...
Trzymam kciuki aby z Twoim tatkiem było dobrze. Gdyby jednak... sterydy, może radio... pozwolą Mu "wrócić" abyś ie się jeszcze mogli sobą nacieszyć, pobyć. Ale póki co głowa do góry, pierś do przodu i dawaj :-)
Praktycznie od wakacji stan mojego taty bardzo się pogorszył. Jeszcze w wakacje lekarz zadecydował o podaniu chemii paliatywnej, która bardzo wyniszczyła ojca. Ciągłe spadki hemoglobiny, praktycznie co dwa, trzy tygodnie przetaczanie krwi. Pojawiają się epizody dużej duszności (raz interwencja karetki). Tata słabnie.....czasem nie ma siły wstać z łóżka... Ostatni wynik taty: zmiana lita tu w górnej części płuca prawego i częściowo w płacie środkowym o wymiarach około 97 cm na 52 cm na 97 cm. Zmiana nacieka struktury śródpiersia i sięga ściany klatki piersiowej przykręgosłupowo. Znacznie przewężone jest oskrzele główne i segm. płata dolnego płuca prawego. Płyn w jamie opłucnowej do 28 mm.
Najbardziej martwią mnie problemy z oddychaniem. Od niedawna jesteśmy pod opieką hospicjum domowego. Pielęgniarka przywiozła koncentrator tlenu. Lekarz mówi, że to niewiele da....Bardzo się boję, że tato znowu zacznie się dusić. Nie wiem co wtedy robić? Karetka...? Zbieramy się na rozmowę z lekarzem, bo jak do tej pory nikt nam nie mówi jasno, że stan taty jest bardzo poważny. My czujemy swoje i chcemy być tak przygotowani żeby pomóc tacie. Proszę, naprowadźcie mnie jak postępować dalej i na co się przygotować. wiem, że tu można pytać o wszystko i mnie nie zbędziecie jak większość lekarzy.....
Stan jest bardzo poważny niestety, dobrze, że opiekuje się wami hospicjum.
Chemia paliatywna jak pewnie wiesz nie ma na celu cofnięcia zmian, jedynie łagodzi objawy.
Warto rozmawiać z lekarzem, warto też szczerze porozmawiać z siostrą, która przyjeżdza z hospicjum.
Pielęgniarki i lekarze z hospicjum są bardzo doświadczeni na codzień mają doczynienie z odchodzeniem. Pytaj więc o wszystko nie ma głupich pytań.
Koncentrator tlenu dobrze że go macie, moja mama spędzała pod nim sporo czasu.
Może niewiele da hm... Ja bym tego tak nie określiła, daje poczucie względnego bezpieczeństwa.
Jakie obecnie leki tato dostaje?
[ Dodano: 2018-10-27, 08:25 ]
Płyn w opłucnej również utrudnia oddychanie. Czy jest odbarczany?
[ Dodano: 2018-10-27, 08:26 ]
Ściągany?
_________________ Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
Nie powiem teraz dokładnie o wszystkich lekach bo gubię już się w tych nazwach, ale ma dwa rodzaje leków wziewnych, tramal (po morfinie błądził bardzo), plastry z jakimś lekiem przeciwbólowym, leki przeciwwymiotne (bo bardzo wymiotował po chemii), żelazo, pramolan. To chyba te najważniejsze. Niedawno był jeszcze leczony na grzybicę układu pokarmowego po chemii. Ten płyn to świeża sprawa, wynik lekarz zobaczy dopiero w poniedziałek. Może zapadnie decyzja o jego ściągnięciu....nie wiem.. Nie wiem czy 28 mm to dużo? Jeśli chodzi właśnie o rozmowy o odchodzeniu...to na razie nie mam z kim rozmawiać. Jak była pielęgniarka z hospicjum to raczej rozmowa toczyła się w kierunku "wszystko będzie dobrze" a do mamy po cichu "proszę pomyśleć o zleceniu na pieluchomajtki". Gdy mama podpytuje o konkrety to słyszy " nie wyprzedzajmy faktów". I się z nami nie rozmawia, to znaczy odbieramy to jako unikanie rozmowy, być może trudnej...ale potrzebnej...
Majax,
Zmiany w płucach są duże dlatego są kłopoty z oddychaniem, choroba postępuję, nie jest za dobrze. Układajcie tatę wyżej, w pozycji półsiedzącej, bedzie Mu się lepiej oddychało.
Trzymaj się przed Wami niestety te trudniejsze chwile.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum