1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: absenteeism
2013-02-14, 21:44
Śmiertelny krwotok
Autor Wiadomość
cleo33 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 2484
Skąd: Śląskie
Pomogła: 379 razy

 #31  Wysłany: 2011-09-23, 20:29  


AdArk napisał/a:
.biedny Tato, jeszcze krew sączyła się gdy leżał w trumnie


U mnie było podobnie tatko miał tampony w nosie :-(

AdArk napisał/a:
Co czuł jak umierał, dlaczego w ten sposób,

Tu akurat wiem że taki nagły krwotok był nieodczuwalny dla naszych bliskich,nie cierpieli ...

Pozdrawiam Joanna.
 
wika 



Dołączyła: 25 Sty 2011
Posty: 45
Skąd: myslowice
Pomogła: 3 razy

 #32  Wysłany: 2011-09-24, 23:40  


Mój tato także zmarł w wyniku krwotoku (rak płyca) 13 lat temu.Ale powtarzam wszem i wobec że człowiek żyje doputy dopuki inny o nim pamięta.Mój tato ma swoje miejsce w moim sercu na zawsze.
Na początku jest ciężko ale to mija zostają tylko dobre wspomnienia.
_________________
Człowiek jest tyle wart ile może dać drugiemu....
 
 
Chabrowa 



Dołączyła: 25 Sie 2011
Posty: 224
Skąd: Warszawa
Pomogła: 40 razy

 #33  Wysłany: 2011-10-28, 21:54  


AdArk - był Twój 22gi, jest mój 22gi...
przytulam.....
_________________
spontanicznie carpe diem - ale banał, nie???
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #34  Wysłany: 2012-06-07, 21:44  


Nie wiem, czy ktoś odpowie na moje pytanie, gdyż wątek nie był dawno poruszany.
Bardzo nurtuje mnie problem, czy śmierć na raka płuc w wyniku krwotoku następuje nagle i bez cierpienia?Jak długo męczy się chory? Pytam, gdyż mój Tato zmarł w wyniku krwotoku, nikt nie spodziewał się tak szybkiej śmierci.Do dnia dzisiejszego, choć minęło już 5 miesięcy od Jego śmierci, zastanawiam się, czy bardzo cierpiał, czy miał świadomość umierania. Jeżeli ktoś może, bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam
 
sylvia 



Dołączyła: 24 Sie 2011
Posty: 46
Skąd: lodz /uk
Pomogła: 7 razy

 #35  Wysłany: 2012-06-07, 22:09  


ATRAM - ja mialam i mam to samo ,tez sie zastanawiam i nie daje mi to spokoju .Moj Tata zmarł w wyniku krwotoku (miał drp płuc) 4 sierpnia zeszłego roku .Byłam przy jego smierci to najgorsze co w zyciu przezyłam i choc minie zaraz rok nie moge sie z tym pogodzic .Moze rzeczywiscie ktos mogłby odp na nasze pytania ,moze miał podobna sytuacje i dysponuje wieksza wiedza . :-(
_________________
DZIELI NAS TYLKO CZAS
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #36  Wysłany: 2012-06-07, 22:28  


Aram, Sylvia, ja przeżyłam krwotok mojej Mamy. Wtedy z niego wyszła i kiedy później z Nią o tym rozmawiałam, mówiła, że nie czuła bólu. Raczej czuła takie "odpływanie", jakby zasypiała w cieple...tak mi to tłumaczyła, bo sama byłam ciekawa czy nie cierpiała. Miała świadomość, że może to być koniec, ale nie bolało Jej to fizycznie- tak mi o tym doświadczeniu opowiadała i nie mam podstaw aby Jej nie wierzyć.
Ja myślę, że kiedy człowiek jest tak ciężko chory to każdy taki epizod uświadamia mu kruchość życia. Nie możemy nic na to poradzić....

Pozdrawiam serdecznie....

[ Dodano: 2012-06-07, 22:33 ]
Trudno jest się pogodzić z odejściem bliskiej osoby. Ciężko zaakceptować fakt, że już nie porozmawiamy, nie przytulimy i już nigdy nic więcej z tą osobą na tym świecie. A po odejściu na tysiąc sposobów będziemy analizować czy zrobiliśmy wszystko aby ulżyć w tej chwili naszym ukochanym. Nikt nigdy nie odpowie na te pytania, bo nie jest w stanie. Trzeba wierzyć, że zrobiliśmy wszystko aby te ostatnie chwile były dla naszych bliskich w miarę spokojne a oni odeszli bez obaw, że nie damy sobie rady...odeszli kochani i ze świadomością, że nigdy o nich nie zapomnimy.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #37  Wysłany: 2012-06-07, 23:29  


Dziękuję Wam za odpowiedzi. Tak, jak pisałam wcześniej, nikt nie spodziewał się tak szybkiej śmierci Taty (od chwili diagnozy minęło 3 miesiące), tej tragicznej nocy poszliśmy wszyscy spać, gdyż nic nie wskazywało na to, że się może coś wydarzyć. I właśnie wtedy- nocą 21 grudnia 2011r.-na trzy dni przed Bożym Narodzeniem, nastąpił krwotok. Mimo,że w mieszkaniu były trzy osoby, to Tato umierał w samotności, nikogo nie zawołał- nie chciał, czy nie mógł? My nic nie słyszeliśmy.Dręczy mnie pytanie, jak długo zachował świadomość, dlaczego nie dał żadnego znaku, wszystko odbyło się tak cicho.Powiem Wam,dla mnie taki stan na pewno jest gorszy, niż gdybyśmy wtedy byli razem z Nim i wszystko to widzieli.
21 czerwca minie pół roku od śmierci, a ja wciąż nie mogę się z tym faktem pogodzić, bywają dni, gdy jest mi naprawdę ciężko.
Pozdrawiam
 
AdArk 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 30 Sie 2011
Posty: 372
Pomógł: 66 razy

 #38  Wysłany: 2012-06-12, 22:59  


atram, współczuję Ci.
Jak czytałaś, mój Tato też zmarł w wyniku krwotoku. Zadaję sobie podobne pytania.

Szukając informacji na temat krwotoku z płuc, pewnie trafiłaś na ten artykuł: http://www.advpm.eu/abstr...069de4e99e3cb4a

Mój Tato był "na chodzie", w dzień śmierci kosił i grabił trawę, czuł się dobrze. Ja ciągle myślę, ze niebagatelny wkład w krwotok mógł mieć wysiłek fizyczny, upał, stres psychiczny w dzień przed planowanym wyjazdem na operację.

Zostają domysły.
Zadaję sobie wciąż wiele pytań tak jak i Ty.
Tylko przeszłości już nie zmienimy. Musimy żyć z ciężarem i bólem straty.
_________________
"tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe,
bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe..." J. Kaczmarski
 
dranka 


Dołączyła: 08 Lut 2013
Posty: 2

 #39  Wysłany: 2013-02-11, 18:13  


Witam.
Nie wiem jak zacząć. Przede wszystkim przykro mi, że spotykamy się tutaj, bo oznacza to, że ktoś z naszych bliskich doznał tej strasznej choroby jaką jest rak.
Jestem tutaj, gdyż nie potrafię poradzić sobie po stracie Taty, a - paradoksalnie - to co tutaj czytam w pewien sposób mi pomaga. Bardzo przemawia do mnie napis na samej górze: "nie jesteś sam"... Chciałabym otrzymać wsparcie.
Mój Tata w listopadzie 2011 dowiedział się, że ma raka płuca prawego. Po pierwszej chemii czuł się świetnie, w ogóle nie było negatywnych reakcji ze strony układu pokarmowego. W lipcu 2012 pojechaliśmy na ostatnie wspólne wakacje. Tata czuł się wspaniale. Chodził po górach, jeździł na rowerze. Rak zniknął. Nie było żadnych komórek rakowych. W grudniu poszedł na badania kontrolne. Okazało się, że guz powrócił i jest prawie tak duży jak za pierwszym razem. Przez 2 tygodnie leżał z gorączką w domu. Dostał zapalenia płuc. W końcu kolejny lek zaczął działać. Na Święta Bożego Narodzenia czuł się lepiej. 1 stycznia ja, mój partner, moja córeczka, moja siostra i jej narzeczony zjechaliśmy się do domu. Moja córeczka zaczęła w tym dniu mówić "dziadzia". Mój Tata bardzo się z tego cieszył. Był na sterydach (zostały podane zamiast chemii). Tego dnia czuł się bardzo dobrze. Żartował, bawił się z wnuczką. Nagle poszedł do łazienki. Zawołał mamę i powiedział jedynie: "pogotowie". To były Jego ostatnie słowa. Doznał krwotoku. Krew była wszędzie. Ponadto wypluwał kawałki płuc. Widziałam na własne oczy jak mój tata się dusi i nie mogłam NIC zrobić. Niespodziewane. Nagłe. Przyjechały 3 ekipy pogotowania, ale nie udało się uratować mojego Taty. Miał 53 lata. Byłam z Nim do końca. Nie umiem zrozumieć tego cierpienia, śmierci w tak przykry sposób. Nie umiem się z tym pogodzić. Mojego Taty nie ma już ponad miesiąc. Pokazuję mojej córeczce niebo i mówię jej, że tam jest dziadzia. Ona się cieszy i macha do niego. To jest mały skrót, ale uczucia, które towarzyszą temu wszystkiemu są nie do okiełznania. Wypełniają całe moje ciało. Mam 22 lata. Wiem jak wygląda początek i koniec życia. Nie wiem czy to otępienie uczuć mija. Czy tęsknota i ból mijają. Ale wiem, że życie po odejściu bliskiej osoby jest zupełnie inne.
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #40  Wysłany: 2013-02-11, 22:00  


Droga Dranko, doskonale Cię rozumiem. Przyczyna śmierci mojego Taty była taka sama, jak Twojego. Śmiertelny krwotok. Też dla nas wszystkich wielkie zaskoczenie. Jak zapewne czytałaś wcześniejszy mój post, stało się to niespodziewanie, w nocy. Co najgorsze, nikt z domowników nie słyszał, że dzieje się coś niepokojącego. I choć minął już rok od tamtego tragicznego wydarzenia, wierz mi, że do dnia dzisiejszego nie mogę przyjść do siebie. Wydaje mi się, że to za wielkie przeżycie, aby wrócić do normalności. Musisz sobie Dranko dać trochę czasu.
Mam do Ciebie pytanie, jak długo męczył się Twój Tatuś zanim odszedł? Czy długo był świadomy?
Pozdrawiam Cię serdecznie, życzę dużo siły.Atram
 
slimak1982 



Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 91
Skąd: kujawsko-pomorskie
Pomogła: 6 razy

 #41  Wysłany: 2013-02-12, 13:53  


Mój tata nie zmarł bezposrednio z powodu krwotoku, ale miał kilka większych. To był rozpadający się guz, strzępki płuc. Jak chciał coś odpluwać to ze strachem w oczach widziałam jak patrzy w husteczkę czy jest czysta czy jest czerwona od krwi. Chyba ten widok był dla niego najstraszniejszy bowiem nie miał już nadziei :( Teraz tak sobie myślę z biegiem czasu
_________________
Monika B.
 
magdal 



Dołączyła: 05 Lut 2013
Posty: 500
Skąd: łódzkie
Pomogła: 105 razy

 #42  Wysłany: 2013-02-12, 19:27  


Czytam Wasze historie i płaczę...Tak przykro...
Moja mama....jej guz jest taki duży...
Boję się co dalej...
Przytulam Was. Magda
_________________
Tata NDRP, Mama DRP
 
misiak 


Dołączyła: 16 Lis 2012
Posty: 770
Pomogła: 96 razy

 #43  Wysłany: 2013-02-13, 21:10  


Ł zy z oczu płyną.Jak straszna jest ta choroba.Tyle nadziei mamy, ale wkońcu i ona wygasa...dlaczego?Zadaję sobie to pytanie,ale odpowiedzi nie- ma.
_________________
http://www.forum-onkologi...t976.htm#217751
 
slimak1982 



Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 91
Skąd: kujawsko-pomorskie
Pomogła: 6 razy

 #44  Wysłany: 2013-02-14, 08:50  


Każdego dnia zadaje sobie to samo pytanie
Dlaczego ?
_________________
Monika B.
 
gabik 


Dołączyła: 29 Sie 2012
Posty: 46
Skąd: częstochowa
Pomogła: 3 razy

 #45  Wysłany: 2013-02-14, 09:48  


Dranko - byłam z dziadkiem do ostatniego oddechu. Widziałam jego ból, widziałam jak powoli dogasa ostatnia iskra życia.
Teraz patrzę jak rak trawi mamę. Niszczy od środka.
Tego się nie da zapomnieć czy przejść obojętnie. Pocieszające jest to, że rok po śmierci dziadka, choć dalej w pamięci mam tamte wydarzenia, wiem, że jemu było lepiej, że odchodził wśród bliskich, niż sam w szpitalu.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group