Dobrze idzie, nie trza psuć!
Cieszę się jak diabli Buziaczki.
_________________ Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
Witam wieczornie
Mój sprzęt zaczyna pracować dopiero wieczorem, może to i dobrze, bo przez cały dzień nie drażnię się bez sensu, robię wszystko aby nie zanudzić się na śmierć.
Zaczynam sezon podcinania żywopłotów i moich iglaków, może nie jest to optymalny termin, ale biorąc tempo w jakim pracuję... będzie dobrze.
Rozpuściłem wieści odnośnie pamięci RAM, są już pierwsze znaki, ale jak na razie to nie zgadzają się częstotliwości jakie są dostępne, moje 330 a dostępne są 660 i istnieje prawdopodobieństwo że zaskoczą...
Poczekam.
Jeśli chodzi o samopoczucie to... jest, nie bawię się w problemy gastryczne, innych dolegliwości na razie nie widzę... lawiruję na razie z terminami, 08 mam poradnię leczenia bólu 14 tomograf czaszki a 21 kolejna chemia...
Kombinuję jak wstrzelić się i jednak zrobić ten wyjazd do rodzinki...
Wrzesień może być już kiepski, dlatego, że żona chce koniecznie wrócić do pracy a ma taką szansę, ale wtedy ja zostanę upupiony przy garach, o których nie mam bladego pojęcia...
Niestety nie każdy rodzi się Gazdą...
No cóż czas pokaże co da się zrobić...
Pozdrawiam weekendowo, życząc cudnych chwil, bez względu na pogodę
Romanie - jeżeli chodzi o gotowanie, to na naszą pomoc zawsze możesz liczyć Jak sprawdzi się najgorszy scenariusz i zona wróci do pracy, to możemy Ci kroczek po kroczku każdą czynność opisywać i coś tam upichcisz napewno. Wczoraj mój Daro na ten przykład został przymuszony do zrobienia deseru. Stało się tak bo brakło mi czasu na jego wykonanie i ktoś musiał mi pomóc, bo goście byli prawie przed drzwiami (małżeństwo polaków z Krakowa, które pracuje w naszym szpitalu). Na początku był przerażony ale jak w 5 minut uporał się ze wszystkim to się zdziwił, że to takie łatwe a potem puchł z dumy jak powiedziałam znajomym że on to zrobił. To taki angielski deser zwany "triffle" składa się z biszkoptów dla dzieci (tych samych którymi mój dziamdziak oblepił już pół Wielkiej Brytanii), jednej galaretki, owoców z kompotu, budyniu i śmietany w areozolu. Słodkie to dziadostwo ale smaczne. Dobre na lato bo wszystko chłodzi się razem w lodówce. Także nigdy nie wiadomo co przy użyciu kobiety zmajstrować można (oprócz dzieci) Buziaki sobotnie
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
W drodze szczególnego wyjątku dziś mam dobry dzień ze swoim złomkiem, prawie cały dzień nic się nie wiesza, i jakoś można popatrzeć dalej niż na własny ogródek, poodrabiać zaległe sprawy i gdzieś zerknąć.
JustynaS1975,
Dzięki za linki pozostawione na wątku nasturcja,
http://www.forum-onkologi...e-vt5877,45.htm
okazuje się, że ciągle uczę się naszego Forum, ciągle zaskakuje mnie paleta tematów, bogactwo refleksji i przemyśleń, które są udziałem nas Wszystkich.
Naprawdę To Forum to kopalnia wiedzy o chorobie i towarzyszących jej emocjach, przemyśleniach sposobach, postrzegania wydawać by się mogło najprostszych prawd.
Nie sądzę aby było realne napisanie poradnika z prawdziwego zdarzenia dla osób chorych, oraz opiekujących się nami... ale lektura naszego Forum powinna otworzyć oczy i trochę zmienić podejście do naszych problemów całemu społeczeństwu, które zafiksowało tylko wąski wycinek z wiedzy o chorobie, o jej skutkach i kosztach leczenia, co wypacza cały problem, zawężając go do tych właśnie spraw.
Koszty leczenia, niska skuteczność i paniczny strach nie powinny blokować wiedzy o tym czym jest rak, jak należy z nim walczyć jakie metody badawcze powinny być stosowane, zwłaszcza w obliczu zwiększającej się liczby zachorowań.
Chowanie głowy w piasek nikomu i niczemu nie służy.
Justynko dzięki za przypomnienie Tych tematów, one są ciągle aktualne
http://www.forum-onkologi...robie-vt649.htm http://www.forum-onkologi...obie-vt3731.htm
Pozdrawiam sobotnio
Romku, nawiążę do tego rozmawiania z chorymi na raka. I patrzę po sobie, staram się patrzeć z różnych stron i ... im głębiej w las, tym więcej drzew.
Pierwsze JA (może nieładnie, ze zaczynam od siebie, ale to jest nieważne, zaczyna bo najłatwiej) - powtarzam się, ja chcę znać o swojej chorobie jak najwięcej, wiem, tyle ile zdołam przeczytać, wypytać, itp. To ja cenzuruję wiadomości do moich bliskich.
O swojej chorobie mogę rozmawiać bez ogródek, ale ... nie każdy potrafi słuchać o chorobach, rakach itp. To nie jest tak, że wchodzę w towarzystwo i mówię o swojej chorobie. Mówię o niej mało. Bo ... o to takie przykre sprawy, przecież lepiej przecież rozmawiać o czymś przyjemniejszym, bo widzę, że jak niektórzy są zażenowani, bo ... itp. Wyczuwam do kogo co mogę powiedzieć.
Widzę po sobie, że inaczej mówię swojej Mamie, a inaczej przyjaciółce, inaczej koleżance, inaczej dobrej kuzynce, itp.
Mamie niektóre sprawy cenzuruję (i w tym momencie zaczynam rozumieć bliskich, którzy chcą 'ochronić' swoich bliskich chorych). Bratu mówię szczerze, po męsku bez ogródek, czasami w krótkich komunikatach, bo jakby na Nim ma spoczywać spory ciężar na wszelki wypadek.
Przyjaciółce, mówię szczerze, po babsku, z refleksjami, i takie tam. Mam to szczęście, że przyjaciółka jak już wspominałam potrafi słuchać (a to jest rzadko spotykana umiejętność). Otwarcie, odważnie, szczerze. Nie-rakowa osoba, a czuję u Niej pełne zrozumienie. Dla mnie to jest luksus.
Mam jeszcze dwie inne przyjaciółki, z którymi też szczerze rozmawiam, ale to jest trochę inny poziom zrozumienia. Jednak mogę z nimi bez krępacji.
Innym, zazwyczaj w krótkich zwięzłych komunikatach.
Typu:
-jak się Pani/Ty czuje/-sz
-teraz OK
(i starczy)
Z niektórymi w ogóle o tym nie rozmawiam.
A teraz druga strona medalu. Rozmawiam z chorymi mnie w jakiś sposób bliskimi, których stan jest poważniejszy. I ja pomimo swojego doświadczenia, wiem jak jest to trudne. A może również dlatego, że mam doświadczenie, wiedzę, nie lubię banałów (bo niektóre powodują, że rośnie mnie gul na szyi), a widzę, że jest kiepsko ... to nie wiem co mam powiedzieć. Oczywiście nie unikam dzwonienia, czy jak mam okazję odwiedzenia tych osób, ale to jest trudne doświadczenie. A pomimo tego, że to jest trudne doświadczenie, to nie chcę go unikać. Nie potrafię zostawić tych chorych bliskich bez słowa.
Nadal mam problem, czy dobrze zrobiłam, i czy dobre słowa skierowałam do Kuby. Powiedziałam słowa, które sama chciałabym usłyszeć, i pomimo tego, że wiedziałam o stanie psychicznym Kuby (pogodzony), to nie wiem czy postąpiłam właściwie.
Teraz mam koleżankę, której stan jest niepokojący (tak ujmę bardzo delikatnie). Chcę do Niej dzwonić, dawać Jej sygnał, że jest dla mnie ważna. Ale często gdy do Niej dzwonię mam pustkę w głowie, bo nie wiem co mam powiedzieć.
Wspominam tu o ludziach chorych bliskich, których znam choć trochę pod względem psychicznym i pomimo wszystko jest to wszystko trudne.
A ludzie raczej unikają takich trudnych spraw. Bo teraz taka kultura, że ma być lekko, łatwo i przyjemnie itp. Bo gdy się wspomina o raku itp., to jednocześnie przypomina im się o ich własnej ułomności, śmiertelności i że być może to im się przytrafi. A przecież oni są nieśmiertelni, ... no są śmiertelni, ale nie teraz, ... no może za jakieś milion lat.
Bo nie mamy treningu w skutecznym współczuciu, bo nie wiemy jak się zachować.
Itp.
Napisałam i tak przydługi post, a i tak całego problemu nie oddałam.
Skoro ja nie oddałam całego problemu przy przydługim poście, to jak można tak złożony problem przekazać teraz w mediach. Skoro ma być łatwo, lekko, przyjemnie i krótko. Zboczyć z głównego nurtu 'wiecznej młodości', 'konsumpcjonizmu'.
[ Dodano: 2012-08-04, 23:17 ]
I dobry wieczór
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witam niedzielnie
Justynko problem, który poruszyliśmy oboje jest naprawdę trudny i złożony, i nie znajduje jednoznacznych sposobów na rozwiązanie, ale ze względu na ilość zachorowań wymaga poświęcenia mu większej uwagi, bo dotyczy co raz większej części naszej populacji.
Twoja wiedza, i doświadczenie powodują, że potrafisz praktycznie rozwiązywać problemy związane z komunikowaniem się z innymi osobami, ale zanim doszłaś do takiej sytuacji kosztowało to mnóstwa czasu, bólu a przede wszystkim samouświadomienia, pracy nad własną osobowością praktycznie od momentu zachorowania, aż do dziś.
Musisz również mieć świadomość, że ten stan zawdzięczasz zarówno cechom swojego charakteru, jak i wykształceniu ogólnemu.
Takie połączenie wszystkich składników daje dopiero obraz Justynki, jaki odbieramy my, Forumowicze i osoby związane z Tobą fizycznie.
Problemem w dalszym ciągu pozostaje fakt, że chcąc osiągnąć podobne efekty jak u Ciebie, dla całej palety chorych, i ich rodzin, Musimy zmienić podejście do naszych problemów w skali całego społeczeństwa, a to już nie jest takie proste, bo wymaga szczególnej pracy edukacyjnej, przez bardziej nośne media, niżeli literatura fachowa czy nawet internet, który pomimo swojej nośności jest mniej popularny od kolorowych pism, telewizji śniadaniowej, czy poważnej sztuki filmowej.
Dla wielu osób, to o czym mówimy to wydumane w chorych głowach problemy, ale sądzę że to w świetle badań statystycznych jest nas chorych każdego roku więcej...powinno zadecydować o tym w jaki sposób z nami rozmawiać
Może okazać się, że odsetek ludzi chorych jest bardzo wysoki, a nasza wiedza o tym jak sobie z tym radzić jest na poziomie wiedzy o np. autyzmie, który można wyleczyć, że może być przyjemny jak w Rain Man`ie.
Wiem że moje krakanie jest niezbyt fajne, ale uważam, że w chwili obecnej donoszenie o sukcesach osób wyleczonych, zwłaszcza w najprostszych formach nowotworu, jest zwykłym błędem medialnym i edukacyjnym zachwycanie się jednym przypadkiem przy setkach innych sukcesów mniej znanych osób jest zwyczajną głupotą i celowym zabiegiem dezinformującym społeczeństwo, że leczenie, badania nad rakiem jest niezwykle kosztowne i z ekonomicznego punktu widzenia szkodliwe dla reszty społeczeństwa...
Znalazłem sobie temat na niedzielę...
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i życzę naprawdę cudnej niedzieli
Romanie, teraz wpadam, aby powiedzieć Ci dzień dobry i życzyć udanej niedzieli
Ale myślę, że do tego wątku potem wrócę, bo mnie też leży na sercu, albo jak kto woli na wątrobie i denerwuje mnie to podejście, jakie płynie z mediów. I zgadzam się z tym co napisałeś powyżej.
A na dzień dzisiejszy
https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/484487_404261409634708_1650094874_n.jpg
[ Dodano: 2012-08-05, 11:55 ]
Jest upalny dzień, a ja siedzę w domu przed kompem i wypisuję 'różności', bo nie chce mnie się wyjść na ten skwar. I oczywiście nawiążę do tematu 'przekaz mediów na temat onkologicznych'. Główny scenariusz opisałam w swoim wątku. Już pisałam, że teraz ma być krótko, nie za poważnie, itp.
Romanie, przedstawię Ci Kubę.
http://www.niepoddamsie.blogspot.com/ - tak gdybyś chciał
Po pierwsze bo to dla mnie ważny człowiek:
http://www.niepoddamsie.b...ml#comment-form
Wracając do głównego mojego wątku w tym poście.
Kuba popełnił program na temat białaczki, przeszczepów szpiku itp. Przede wszystkim chciał przedstawić swoją całą historię choroby. Chciał pokazać problem ludzi po wznowach po przeszczepie szpiku (i procent wznów po przeszczepie szpiku nie jest taki mały). Była ekipa telewizyjna, rozmawiali z nim ok. 1 godz. Opowiedział wszystko. Zostało to wszystko zmontowane do 5 minut, a przekaz był taki jak zawsze. Proszę zapisywać się banków dawców szpiku. Kuba jest jest już po przeszczepie. Wyjdzie do domu i będzie świetnie.
http://niepoddamsie.blogs...spodzianek.html http://niepoddamsie.blogs...co-inaczej.html
Mój komentarz do takiej sytuacji jak jest komentarz na Twoim blogu.
[ Dodano: 2012-08-05, 17:17 ]
Cd. Wspominałam w wątku Czkaweczki o tym, że oglądałam film Moje życie beze mnie. Film jest o młodej kobiecie, która dowiaduję się, że ma raka i zostało jej niewiele czasu. I tu pojawia się inna kontrowersja (do przemyślenia), ta kobieta nie mówi swoim bliskim jak jej stan jest poważny. Ona robi listę rzeczy, które chce załatwić oraz nagrywa słowa, które kieruje do bliskich. Te taśmy mają być odtworzone po jej śmierci.
Piszę o tym filmie w Romka wątku, dlatego, że wnosi do ostatniego tematu. I pada tam słowa:
"Nikt nie myśli o śmierci w supermarkecie."
Można to odebrać bardzo dosłownie. Jest scena w markecie. Bohaterka mówi w ten sposób: czytamy etykiety, patrzymy ile jedzenie zabiera chemii, robimy minę, wrzucamy jedzenie do koszyka i wtedy mówi: "nikt nie myśli o śmierci w supermarkecie."
A można i trochę bardziej wydumanie. Mamy konsumpcjonizm, w takiej kulturze życie, wiele wartości można porównać jak do supermarketu. Kupujemy 'zabawkę' , 'zabawka' się zepsuła, wyrzuca się ją i kupuje nową. Bez problemów, łatwe życie (choć może tylko ułuda łatwego szczęśliwego życia, ale o tym się nie myśli, że może to być ułuda łatwego i szczęśliwego życia). Ale chodzi o to, że trudno w tym myśleć i reflektować o poważnych problemach, podejść do nich poważnie.
A może zbyt wydumanie
Romanie, jak za bardzo Ci zaśmiecę wątek, palnij mnie w łeb
Wybacz, siedzę dziś w domu i nic nie robię specjalnego, to piszę.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum