W końcu udało się
dotarliśmy dzisiaj do onlologa, do pani onkolog. Naprawdę dawno nie czułam się tak spokojnie jak dziś. Pani Doktor - cudowna kobieta, przyjęła nas bardzo ciepło, spokojnie objaśniła chorobę (rozrysowała całą sytuację), wyjaśniła dlaczego Tata ma kaszel, chrypkę i duszności. Węzły chłonne znikły, znaczy zmniejszyły się, rozrost na razie zatrzymany tylko ... no właśnie pęknięte żebra.
Mnie to nie dawało spokoju od roku, pani doktor stwierdziła, że trzeba temu przyjrzeć się dokładnie ( poprosiła o przyjazd na Płocką do W-wy 14-04), będzie robione: RTG, morfologia i biochemia (pod kątem kości). Po wizycie kiedy uszły z nas złe emocje, wracając samochodem wspominaliśmy dawne czasy i śmieliśmy się do rozpuku. W pewnym momencie Tata zrobił się poważny i stwierdził, że bał się ale tak naprawdę a ja w duchu pomyślałam ... TATUSIU, żebyś Ty wiedział jak ja się bałam .....