januszejmb, ewik- baaaardzo dziękuję(-emy) za słowa wsparcia, to wiele znaczy...
Mój Bohater leży już na oddziale... Oczywiście operacja została przesunięta, choć tym razem ze względów medycznych. Jak wyraził się chirurg, 'anestezjolodzy zalecili panu rehabilitację oddechową'. No i mój Tato co godzinę dzielnie robi 3 rodzaje po 10 razy ćwiczeń oddechowych. Obserwuję Go, widzę, jak głęboko wciąga powietrze i jak silnie wypuszcza, jak się stara... jak chce, żeby wszystko było dobrze... Mój Bohater.
Waga- dziś 88 kg. Chyba jest najgrubszy na tym oddziale Apetyt dopisuje, samopoczucie raczej bardzo dobre, przytulał się dziś do wszystkich po kolei: do Mamy, mnie i Brata. Spirometria i ogólna wydolność oddechowa- z tego co widziałam większość 'parametrów' tak średnio na 125%. Morfologia podobno super jak na taki czas po chemioterapii.
Tatę nic nie boli, czuje się bardzo dobrze (On naprawdę w ogóle nie wygląda na chorego... nie pasuje do tego oddziału...).
Tata rozmawiał z chirurgiem na temat operacji i on go naprawdę podniósł na duchu- zresztą nas też. Jesteśmy wszyscy dobrej myśli. Planujemy spędzać z nim mniej więcej jak wróci na pooperacyjną salę cały czas na zmianę. Wiadomo, będzie musiał uczyć się wstawać, chodzić, trzeba uważać, żeby się nie przeziębił itp. Trzeba pilnować, żeby pielęgniarki w porę podłączyły kroplówki i zadbały, żeby Tatę nie bolało. Po to nas Tata wszystkich ma.
Mam nadzieję, że ta operacja będzie ogromnym, pozytywnym krokiem w leczeniu mojego Taty. Odezwę się, jak będę wiedziała coś nowego, pewnie po operacji.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim ZDROWIA!
Moje Słońce już po operacji. Czuje się dobrze, choć ma płytki oddech i ciężko mu oddychać- leżąc. Dlatego Słoneczko więcej siedzi niż leży w pozycji półsiedzącej. Po rozmowie z lekarzem jestem dobrej myśli. Operacja się powiodła, a lekarz stwierdził, że zmiana była bardzo mała i bardzo dobrze zareagowała na chemioradioterapię. Teraz mamy tylko podnosić Tatkę na duchu i się modlić.
Tatuś myślał, że będzie dziś już wstawał (sic! ), ale ja uważam, że i tak nie jest źle. Sam się podnosi, siedzi, kładzie... to tak wiele
Takich emocji nie życzę nikomu. Siostra wczoraj miała zaliczenie na studiach, brat również- Mamy nie śmiałam prosić, żeby przyjechała do Warszawy (sama walczy z rakiem)... I gdy weszłam po jakichś 8 godzinach na oddział, żeby zjechać na intensywną terapię (nie wiem, jak przeżyłam te kilka godzin w bibliotece ), myślałam, że umrę ze strachu- że zobaczę go z powodu nieoperacyjności zmiany. Ale zobaczyłam wtedy wspaniałe pielęgniarki- były uśmiechnięte i taka podbudowana zjechałam na 1 piętro. Tatuś już samodzielnie oddychał, nawet mi powiedział, że nic go nie boli i że jest 1,5 godziny po operacji. A ja cóż- poczułam ogromną ulgę, to jest nie do opisania. Tata nawet ścisnął mi dłoń, ale dziś powiedział, że tego nie pamięta
Teraz więc tylko modlę się i szykuję jakiś pomysł na regenerację dla Taty...
Ps. a pielęgniarki z Taty oddziału są świetne, po prostu siostry z powołania... miła odmiana!
Pozdrawiam
Tatko ma zapalenie płuc - w płucu lewym (nie tym, od którego Tata był 'otwierany'). Lekarze musieli zmienić antybiotyk, ale dziś już czuje się dużo, dużo lepiej. Próba szczelności przełyku wyszła dobrze i Tata już zajada kaszki, kleiki i jogurty z apetytem. Wczoraj spacerowaliśmy po korytarzu i Tata usiadł na wagę- a tam 90 kg! Na pewno to dzięki dożywianiu dojelitowemu, ale obiecaliśmy sobie, że nie może schudnąć!
I przez to zapalenie płuc Tata wyjdzie dopiero w przyszłym tygodniu Szkoda Go, to już 3 tydzień. Ale najważniejsze, że już się nie męczy i może spać- w pozycji półsiedzącej, ale może spać. Teraz się rehabilitujemy i mam nadzieję, że Tata wróci w poniedziałek.
Zastanawiam się... co teraz? Lekarz nie był zbyt rozmowny ostatnio (chyba uważa, że powinien rozmawiać z Tatą, choć jemu mówi niemal to samo). Czy są jakieś standardy wykonywania badań po resekcji przełyku (czy to też będzie zależało od wyniku histopatologicznego?)? Będziemy kierowani do chirurga-onkologa czy do onkologa?
Witaj Asiu
Oj, straszne te emocje miałaś i stresy. Wiem doskonale jak człowiek sie czuje idąc na intensywna terapię zobaczyć tatę po operacji. Przerabiałam to rok temu, teraz trzy tygodnie temu... Podobnie jak Ty, tak potwornie bałam się wejść, że miałam puls chyba koło 150 i nogi jak z waty... te wszytskie urzadzenia, monitory, wenflony, kroplówki robią wrażenie... no i ta bladziutka twarz po operacji...
Cieszę się, że już po. Teraz musicie czekać na wynik. Mam nadzieję, że Tatko szybko wyjdzie z tego zapalenia płuc...
Asiu, nie wiem jak Ty dajesz radę. U mnie tata miał raka (teraz czeka nas kontrola kolejna u onkologa). Ty walczysz z 2 raczyskami. Koszmar...
januszejmb, dziękuję za słowa wsparcia, Tacie na pewno się to przyda.
Tata czuje się już dużo lepiej, dostaje antybiotyki, które pomagają zwalczyć zapalenie- które zostało podobno tylko w dolnej części lewego płuca (tak stwierdził dr prowadzący na podstawie osłuchania i rtg).
Martwi mnie trochę jedna sprawa... Tata ma problemy z jedzeniem (przełykaniem). Dziś na początku zwracał nawet zupę (chyba delikatna pomidorowa ze zmiksowanymi kluseczkami). Później jakoś dał radę zjeść. O zjedzeniu zmielonego kotleta mielonego (o ironio) nie ma na razie mowy, tak samo jak o bułce czy bananie. Tata je tylko biszkopty (rozpuszczają się w herbacie), jogurty, zazwyczaj zupę, ostatnio zjadł marchewkę. Pije wszystko. Raczej w ogóle nie ma smaku (pytałam go np. o smak budyniu, powiedział, że smakuje... jak budyń). Ja wiem, że to szybko po operacji, ale lekarz prowadzący już powiedział Tacie, że możliwe, że ten przełyk jest obecnie za wąski i koniecznym może być rozszerzenie przełyku. Niestety dr ciężko złapać (na oddziale rozrywany, zazwyczaj operuje), a jak złapiemy Go, to ciężko się rozmawia- brak konkretów.
Chciałabym porozmawiać z kimś (z lekarzem), czy to tak może długo być i ew. jak długo. Jak Tacie pomóc. Jak stwierdzić, czy ten przełyk jest zbyt wąski?
Tata trochę podłamał się psychicznie. Od dziecka chorował na achalazję i już miał 'przygody' ze zwracaniem jedzenia (ale mógł jeść wszystkie tzw. miękkie jedzenie, dobrze ugotowany drób, mielone, zupy, chleb, bułki itp). No ale dziś sam stwierdził siostrze, że chyba gorzej go uszkodzili niż przed operacją. Chyba spytam pielęgniarek, czy nie można jakoś "ściągnąć" psycholog do Taty.
Tata wyjdzie prawdopodobnie w tym tygodniu.
Z kim mogę jeszcze konsultować się w sprawie Taty? Oczywiście wolałabym robić to w środowisku poza CO Ursynów.
Pozdrawiam i dziękuję za pomoc.
[ Dodano: 2011-06-12, 23:46 ]
Dodam jeszcze, że Tacie puchną stópki, pomimo, że z moczem jest wszystko ok, dużo też pije. Miał już je opuchnięte w ubiegłym tygodniu, jednak ok. środy opuchlizna zeszła. Pojawiła się znów w sobotę.
[ Dodano: 2011-06-12, 23:49 ]
Tak sobie myślę, że z tym Krajowym Konsultantem to przesadziłam, ale zrozumcie- to mój kochany Tata i chcę zrobić wszystko, żeby czuł się dobrze (i komfortowo psychicznie), ta niemożność jedzenia bardzo go dobija.
Tak sobie myślę, że z tym Krajowym Konsultantem to przesadziłam
Też tak myślę.
asia19 napisał/a:
Chciałabym porozmawiać z kimś (z lekarzem)
asia19 napisał/a:
Oczywiście wolałabym robić to w środowisku poza CO Ursynów
W tej sytuacji mogę polecić kontakt np. z prof. Pawłem Lampe z Kliniki Chirurgii Przewodu Pokarmowego Śl. AM w Katowicach, współautora pracy "Zwężenie zespolenia przełykowo-żołądkowego po resekcji przełyku" (Pol.Przegl.Chir.2003; T.75 nr 8, s.772-784).
Choć osobiście nie bardzo pojmuję skąd ta niewiara w sens rozmowy z zespołem aktualnie zajmującym się tatą
Tymczasem, co prawda nieproszona , dodam od siebie kilka informacji - być może okażą się choć trochę pomocne w formułowaniu pytań do lekarzy lub 'wujka google' .
Otóż wygląda na to, że najprawdopodobniej tata Twój miał/ma 2 z najczęściej występujących rodzajów powikłań po resekcji przełyku. Częstość ich występowania to:
źródło: Doświadczenia jednego ośrodka klinicznego w chirurgicznym leczeniu raka płaskonabłonkowego przełyku w latach 1970–2007 Katedra i Klinika Chirurgii Onkologicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego J.Zieliński, M.Świerblewski, W.Kruszewski, R.Jaworski,
I.Haponiuk, N.Irga, A.Kopacz, J.Jaśkiewicz
(Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska 2011; 8 (1): 71–76)
Inni autorzy podają podobny odsetek częstości występowania w/w powikłań (w niektórych źródłach nieznacznie częściej niż zwężenie występuje nieszczelność zespolenia).
Co prawda najczęściej do zwężenia zespolenia przełykowo-żołądkowego dochodzi między 6 a 11 tygodniem po operacji, jednak w pracy prof. P.Lampe mowa jest o pojawieniu się objawów związanych z tym powikłaniem nawet już po ok. 2 tygodniach od daty zabiegu.
Dr Maciej Świerblewski z Katedry i Kliniki Chirurgii Onkologicznej Akademii Medycznej w Gdańsku w swojej rozprawie doktorskiej "OCENA WYNIKÓW SKOJARZONEGO LECZENIA RAKA PŁASKONABŁONKOWEGO PIERSIOWEGO ODCINKA PRZEŁYKU"(Promotor: Prof. dr hab. med. Andrzej Kopacz) z 2005 r. zwraca uwagę na zależności występowania powikłań od różnych czynników. Poniższe uznano za zależne od chirurga operującego:
ale i od zakresu leczenia (wyraźne różnice w częstości występowania powikłań płucnych):
W leczeniu pooperacyjnego zwężenia zespolenia przełykowo-żołądkowego stosuje się mechaniczne rozszerzanie przełyku (najczęściej metodą Savary-Gillarda). Jest to leczenie endoskopowe.
Zazwyczaj jest ono skuteczne, jednak w razie niepowodzenia można rozważyć założenie stentu (również endoskopowo).
Najpierw jednak, aby potwierdzić, że w ogóle doszło do tego powikłania - wykonuje się badanie radiologiczne (z podaniem środka cieniującego) lub badanie endoskopowe.
Na koniec polecam przykładową lekturę uzupełniającą:
Tatuś już w domku Schudł strasznie, aż smutno na niego patrzeć. Waży 77 kg, co przy jego budowie oznacza kościste nogi, ramiona i troszkę brzucha. U Taty, tak jak pisała droga DSS, doszło do 2 najczęstszych powikłań po radio-chem. i takiej operacji: zapalenie płuc, zwężenie zespolenia przełykowo-żołądkowego. Tatuś może jeść jedzenie półpłynne, do tego cukierki czekoladowe, normalnie pije. Nie wiem, czy talerz zupy i dwa kotlety zmiksowane, plus talerz kaszy i kilkanaście cukierków to nie za mało. Ale co możemy zrobić? Tata miał poszerzany przełyk metodą wkładania tych rurek (czyli nie balonikowanie, ale nazwy nie pamiętam) no i poszło do 14 mm. Jak sobie wyobrażam, ile to jest to serce ściska. No ale Tata powolutku odzyskuje siły, rany się pięknie wygoiły, nie dokucza mu kaszel ani żaden ból. Gdy tylko zacznie jeść np. bułkę wrocławską to myślę, że będzie ok. U Taty była pacjentka po tej samej operacji, miała ją przeprowadzoną 13 miesięcy temu. Dopiero po około 2-3 miesiącach mogła spożywać niezmielone, miękkie rzeczy. Także jesteśmy dobrej myśli, że ten przełyk będzie i u Taty funkcjonalny, jak na takie zespolenie. Wieczorem zeskanuję kartę wypisową, bo teraz robię ogórki z Mamą Pozdrowienia dla wszystkich i dużo siły
Słuchajcie, jest coraz gorzej. Tata bardzo mało je, w zasadzie tylko nutridrinki, herbata i serek Monte. Wszystko inne nie przechodzi. Lekarz podawał Tacie w trakcie hospitalizacji lek na opuchnięcie przełyku, jednak nie ma go w karcie. Tata ma konsultację we wtorek, ale czekanie do wtorku z takim stanem to narażanie jego zdrowia i życia- bo jutro może już nic nie jeść! Czy orientuje się ktoś, czy mogę z tą sprawą jechać do lekarza rodzinnego, ew. na pogotowie?
Na Taty oddziale lekarz prowadzący jest rzadko, a w weekend to już w ogóle. POMOCY
[ Dodano: 2011-07-08, 13:31 ]
Czy w Płocku w WSZwP Tata może otrzymać jakąś pomoc, czyt. kroplówki na wzmocnienie cokolwiek?
[ Dodano: 2011-07-08, 13:57 ]
Rozmawiałam z lekarzem Taty, nie ma on możliwości przyjęcia go na oddział (remont 2 skrzydła oddziału). Umówi rozszerzanie, z zastrzeżeniem, że od kolejnego tygodnia (nie najbliższego) lekarze od rozszerzania będą na urlopie. Kto nam to wtedy zrobi? Tata przed chwilą zwracał nawet herbatę Jechać do naszego szpitala czy nie jechać? Co mogą Tacie podać?
Ja sie nie znam, ale lepiej jedź. Wiem, że to stres dla Taty - szpital, ale może i wybawienie, bo skoro juz troszkę jadł a znowu mniej je, to jest coś niepokojącego:(
W szpitalu powinni Tatę wzmocnić, bo opadnie Wam z sił, a musi czekać przceież na to rozszerzenie...
Dziękuję Katarzynka36 i dziękuję za pomoc Madzia70. Już prawie mieliśmy Tatę w samochodzie- ale za wszelką cenę nie chciał jechać. Protestował strasznie. Najpierw poszła coca-cola, później herbata i 2 nutridrinki. Dziś od rana też już dobrze- mówi, że puściło coś w przełyku. Wypił nutridrinka i zjadł monte, na obiad zażyczył rosołek, dorzuci sobie kaszy- bo o miksowanym na razie też nie chce słyszeć. Boi się, że znów się zablokuje. Moje kochane serduszko. Nic go nie boli, nic nie odczuwa, ma ogromną ochotę na jedzenie, a ten beznadziejny przełyk mu nie pomaga. Wiem, że to i tak super po takiej operacji.
Dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby mogą udzielić Tacie pomocy w szpitalu u nas na miejscu. A muszę Wam powiedzieć, że i chirurg operujący Tatę zachował się bardzo w porządku- po pierwszym telefonie tak chyba trochę obojętnie podszedł, ale gdy dzwoniłam zapytać o termin poszerzania, to już sam zapowiedział, że lekarz dyżurujący w razie nie uzyskania pomocy na miejscu- przyjmie Tatę. Cieszy mnie takie pojęcie, dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby wiem, w które drzwi pukać.
Katarzynka36
Tato wczoraj był na poszerzaniu, udało się poszerzyć (tylko?) do 12 mm. Tata odebrał wyniki histpatu. Nie znaleziono NIGDZIE komórek rakowych- wniosek, całkowita remisja nowotworu po rth-chth. Margines cięcia- R0. Pobrane były również węzły, nie pamiętam dokładnie, ze śródpiersia górnego i dolnego (?) i skądś jeszcze. Wszystko ok. Wkleję wynik w najbliższych dniach, bo nie bardzo mam czas. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę Teraz najważniejsze, żeby Tatuś jadł
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum