Witajcie, mam na imię Maciek. Choć zalewa mnie milion pytań, to ja chyba potrzebuje bardziej się wygadać a nie pytać. Około 20 sierpnia ojciec trafił do szpitala na odział wewnętrzny z arytmią serca, po kilku dniach oznajmił nam w szpitalu że ma raka. Następne badania TK i USG wykazały wiele zmian w innych organach. Ojciec miał dostać wypis w czwartek na onkologie, tam gdzie chcemy, tak twierdził. Na piątek zarejestrowałem ojca na Onkologii Płucnej w Poznaniu. W czwartek odbierając ojca chodzącego ze szpitala lekarz oznajmił nam że dał nam wypis na Garbary ponieważ do płucnego nas nie przyjmą gdyż ojciec ma odległe przeżuty. Więc zadzwoniłem do rejestracji na Garbarach i po przeczytaniu pani rejestrującej przez telefon opisu rozpoznania , podała telefon na radiologie do pana prof. Pani sekretarka na radiorogii u pana profesora umówiła nas na godz 9.00 za 10 dni. Po 10 dniach zjawiliśmy się w sekretariacie pana profesora ale w sekretariacie pana profesora dowiedzieliśmy się że mojego ojca nie ma zarejestowanego i otrzymałem kartkę aby śie zarejestrować w głównej rejestracji szpitala. Po zarejestrowaniu dotarliśmy do lekarz onkologa w przychodni który patrząc na nas wydał okrzyk zdziwienia że co my tutaj robimy i że od 20 lat Garbary nie leczą raka płuc. od tego jest Szamarzewskiego. Była godzina 12.30. Przez telefon uprosiłem kogoś w rejestracji na Szamarzewskiego aby jakoś dotrzeć do szpitala jeszcze dziś i aby obejzał go onkolog. Na Szamarzewswkiego w rejestracji siedziała młoda ładna i z wielkim sercem pani, która osobiści poprosiła panią onkolog z oddziału aby zobaczyła mojego ojca. Po 2 dwóch godzinach oczekiwania na oddziale pani doktor po obejrzeniu ojca załatwiła nam Bronchofiberoskopie najszybciej jak się dało za 7 dni. Dodam tylko że ojciec przyjechał do Poznania z nami autem chodzący a już ze szpitala około 16 wywoziłem go na wózku. Po 7 dniach przyjechaliśmy ponownie na Bronchofiberoskopie, ojciec rano wsiadł do auta(130km) jeszcze o własnych siłach, po zakończeniu badania oddano mi ojca i powiedziano że mam iść z nim teraż do lekarza. Przyjął na pan doktor, powiedział że on zabiera ojca pod swoje skrzydła, powiedział mi żebym do niego zadzwonił za kilka dni. Po kilku dniach zadzwoniłem i pan doktor stwierdził że jest rak i że przyjmie ojca ale po kilku pytaniach do mnie zrezygnował z przyjęcia ojca na oddział i podjęcia leczenia. Rozmowa zakończona, ojciec nie nadaje się na żadne leczenie. To było w ostatni czwartek. W sobotę wyczytałem coś o radioterapii paliatywnej. Nowa nikła nadzieja. Sobota, niedziela,żadnych szans kontaktu z jakimkolwiek onkologiem. W poniedziałek pod pokojem lekarza rodzinnego spotykam p. doktor od paliatywnej opieki, nie ma czasu pogadac. Od godziny próbuje dodzwonić sie do lekarza w Poznaniu który ma wyniki Bronchfiberoskopii jednocześnie czekam w kolejce do rodzinnego. W koncu udało mi sie porozmawiać z lekarzem który ma wyniki. Opowiadam o radioterapii paliatywnej, odpowiada, możliwe ale tylko takie coś możemy robić w Poznaniu, więc proponuje mi abym znalazł miejscowego onkologa który oceni stan ojca na miejscu i zadecyduje o kwalifikacji. Jednocześnie obiecuje mi przesłać mailem wyniki ojca. Poniedziałek 11.00. Szukam lekarza w okolicy, niestety brak. Dopiero 15 pażdziernika jakaś szansa na przyjęcie. Załatwiam sprawę prywatnie, od razu otrzymuje numer komórkowy dwóch onkologów. Dodzwaniam sie do jednego. Opisuje sytuację, radioterapia paliatywna, niestety lekarz mnie informuję że nie ma możliwości aby to on z konsultował ojca , bo to może tylko radiolog. Dałem spokój. Przecież już byłem w sekretariacie radiologa pana profesora, ile mineło dni od tego czasu nie wiem, pewnie ze 20. Pisze to patrząc na ojca który siedzi obok mnie naładowany przeciwbólowymi. Własnie sobie zwija żyłkę od wędki(na niby) Tylko czasami na mnie spojrzy i sie uśmiechnie. Wiecie co mi powiedział kiedy jeszcze był kumaty? Chciałbym aby ktoś mnie zaczął leczyć. Idę teraz z nim połapać ryby, nie spełniłem jego prośby!
Przepraszam, nie wiedziałem że nie moge edytować i poprawić postu. Postaram się wrzucić to co mam, czyli opisy TK i USG.
[ Dodano: 2015-09-23, 00:51 ]
Właśnie otrzymałem wynik od pana doktora z Poznania. Opisy TK i USG wrzucę póżniej, nie mam skanów.
Nie wiem czy dodam zdjęcie poprawnie, robię to pierwszy raz.
[ Dodano: 2015-09-23, 01:04 ]
W tej chwili borykam się z problemem snu. Ojciec prawie nie śpi na leżąco. Jeśli już to pół minuty i się podnosi. Cały czas siedzi i śpi na siedząco.
Nie wiem co robić.
[ Dodano: 2015-09-23, 01:10 ]
Jezu.
Jak przeczytałem własny post, to pomyślałem że z niego wynika iż mam jakieś żale do osób które tu opisałem. Broń Boże. Nie!
Wszystkim dziękuje za pomoc i rady jakie mi udzielali do tej pory. Bardzo wszystkich przepraszam
[ Komentarz dodany przez Moderatora: JustynaS1975: 2015-09-23, 08:34 ] Plik poprawiłam. I tak jak pisze infinitezymalny, bardzo proszę usuwać również dane pacjenta.
W wyniku badania cytologicznego są stwierdzone komórki rakowe. Rak niedrobnokomórkowy.
Wynik badań obrazowych (TK, USG) powie nam o stopniu zaawansowania. Wtedy będzie można napisać cokolwiek więcej.
Pozdrawiam i witam na forum
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witaj w smutnej rzeczywistości.
W Poznaniu w prywatnym szpitalu robią badania kliniczne.
Biorą praktycznie kazdy przypadek raka płuc .
Od sponsora za każdego pacjenta dostają kasę, więc leczą.
Cześć pacjentów nowym lekiem, a część obecnie stosowanym.
Wiem o co chodzi. Najgorsza jest niemoc, że nikt nawet nie podejmuje rękawic i nie próbuje leczyć . Ja też wychodzę z założenia , że jak zginąć to na polu walki, a nie w okopach.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: majkelek: 2015-09-23, 09:38 ] Każdego przypadku nie biorą, bo do badań trzeba się kwalifikować. Każdy chory ma za to prawo sam wybrać czy podjąć leczenie (o ile jest możliwe i zalecane), czy nie.
Maciekkolo, tak jak prosi JustynaS1975 zamieść wyniki badań obrazowych, a najlepiej pełne wypisy ze szpitali. W przeciwnym razie z pewnością nie będziemy Ci w stanie pomóc.
Możliwe, że bardziej potrzebna jest Twojemu tacie opieka hospicjum domowego niż chemio czy radioterapia.
Pozdrawiam serdecznie.
Witajcie.
Chciałem tylko krótko. Tata zmarł dziś w szpitalu, o godz. 18.00
Dzięki za wszystkie rady i oferowaną pomoc. Na pewno odezwę się jeszcze na tym forum i w tym temacie. Pozdrawiam Maciek
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum