Witam serdecznie,
Wczoraj byliśmy w Zakładzie radioterapii na tym obrysunku. Wydawało mi się, że oni będą robić jakieś kropeczki, żeby zaznaczyć gdzie ten guz jest, żeby wiedzieć które miejsce naświetlać. A zrobili tacie jeden duży krzyż na klatce piersiowej i dwa małe krzyżyki pod pachami? Ktoś wie dlaczego w taki sposób jest to rozrysowane? Boję się też, ponieważ ten duży krzyż jest na samym środku i to w sumie niedaleko serca.. Od poniedziałku tata zaczyna naświetlenia, przez 2 tygodnie, strasznie się tego boję. Gdybym wiedziała, że radioterapia go tylko osłabi, to bym tak bardzo tego nie przeżywała, a tak jestem kłębkiem nerwów bo boję się, że może to go zabić.
On już jest bardzo osłabiony, strasznie mało je, czasami tylko 1,5 kromki na kolację i mówi, że więcej w siebie nie zmieści :(
Skarży się bardzo na to, że ma słabe nogi, ciężko mu się chodzi, jak wychodzi na podwórko to już idzie o lasce, nie ma siły żeby wchodzić po schodach. Stwierdził, że chce trochę nabrać siły w nogach i zaczął jeździć na rowerze. Oczywiście nie długo bo nie ma siły, tak z 10-15 minut dziennie. Czy to dobrze? Czy nie powinien się wysilać.
Dziś też tata miał pobieraną krew, w porównaniu do ostatniego wyniku z września jak było po chemii, to wydaję mi się, że jest jeszcze gorzej. Hemoglobina spadła z 8,7 na 7,9 Dlaczego? Skoro nie bierze już chemii? Czy nie powinna się po mału odbudowywać? Natomiast płytki krwi strasznie wzrosły, jest ponad 600, o czym świadczy tak duża ilość PLT? Nie rozumiem też wyniku z moczu: Ketony, bilirubina, białko, azotyny - nieobecne? O czym to świadczy? Czy to źle czy dobrze?
Badanie krwi robiliśmy na własną rękę, z ciekawości, Zakład radioterapii, tego nie wymagał, ale jeśli te wyniki wyszły tak złe, to czy my ich nie powinniśmy pokazać w poniedziałek? Może radioterapia nie będzie wskazana przy takich wynikach, gdzie wszystko jest za mało, albo za dużo.
powodz.dekady, nie sądzę aby któryś z radioterapeutów był "małpą z brzytwą" lub chciał zaszkodzić pacjentowi - uwierz mi, że Oni znają się znacznie lepiej od Ciebie i od nas jak dokładnie rozplanować miejsce i czas naświetlania.
Piszę to chyba już po raz setny na Forum, a wydaje mi się to całkiem naturalne, że przy braku apetytu trzeba zrezygnować z 'normalnych posiłków' (głownie jeśli chodzi o czas i objętość) i zastąpić je kalorycznymi przekąskami.
Rower jest dobry, o ile tylko Twój tata ma na to siłę - przy tych wynikach morfologii proponuję z tego zrezygnować.
Nie róbcie badań z ciekawości, pobieranie krwi przy anemii nie jest najlepszym pomysłem. Układ krwiotwórczy musi się odbudować, to czasem trwa bardzo długo i dieta, czy suplementacja reklamowanych preparatów mogą niewiele pomóc. Morfologia nie wygląda dobrze, powinniście skontaktować się z lekarzem - hemoglobina jest niska i płytki wysokie, dokładnie jak napisałaś - jeszcze raz: wyniki koniecznie powinien zobaczyć lekarz.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam,
Tak megalię podajemy tacie. Tzn to nie jest tak, że on nie je nic, tylko że ma słaby apetyt.
Załóżmy na śniadanie zje 2-3 kromki z jajecznicą czy czymś innym, na obiad talerz zupy, czy jakieś inne danie, na kolację 1,5 kromki chleba lub 2. Wszystko zależy od dnia, niekiedy zjada pełen talerz, niekiedy pół, ale nie można powiedzieć, że nie je nic. Odnośnie kalorycznych przekąsek, to jest problem, bo tata odrzuca słodkie, pomiędzy posiłkami zajada się owocami, czy skubie sobie jakieś orzechy, ale owoce najbardziej mu podchodzą (szkoda, że mają tak mało kalorii).
Odnośnie tego, że badania krwi zrobiliśmy z ciekawości, to źle to ujęłam, chodziło mi o to, że w poniedziałek na 17 mieliśmy być w Zakładzie Radioterapii w celu naświetlania, a nie wiedzieliśmy jaka była krew, bo oni ego nie wymagali. Dlatego zbadaliśmy tą krew.
Po za tym tata się rozmyślił i powiedział, że nie pojedzie na te naświetlenia, że on ich nie chce.
Co ja mam teraz zrobić? Czy ja muszę tam zadzwonić i ich poinformować, że pacjent się rozmyślił? Gdzie powinnam się udać z tymi ostatnimi wynikami krwi? Z kim je skonsultować?
Czy mógłby mi ktoś jeszcze wyjaśnić o co chodzi w tych wynikach z moczu? Ketony, bilirubina, białko, azotyny - nieobecne?
Czy to dobrze czy źle?
Owoce zawierają cukry, niektóre bardzo dużo, orzechy są również kaloryczne. Wyniki badania moczu nie są niepokojące. Jeśli Twój tata zrezygnował z leczenia, to powinien o tym osobiście poinformować placówkę, w której się leczył.
Morfologię powinien obejrzeć lekarz prowadzący.
Jestem już mega załamana, brakuje mi sił i nie wiem co mam robić.
Dzisiaj usłyszałam od taty bardzo dziwne zdanie, wiedziałam, że mam na nie spokojnie odpowiedzieć jakby było najnormalniejszym pytaniem, chociaż nie było :(
Zapytał mnie: "Klaudia, mi się chyba robi coś w głowę, ale weź mi powiedz czy ja przed pójściem spać muszę coś sprawdzać w papierach?"
Spokojnie wytłumaczyłam, że nic nie musi sprawdzać, śmiało się może kłaść spać, bo jest wszystko w porządku, ale jak wyszłam z pokoju to się rozpłakałam, bo wiem, że takie pytania, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością świadczą o przerzutach do mózgu.
O tym to świadczy? Najprawdopodobniej pojawiły się zmiany w mózgu tak?
I co my mamy teraz zrobić? Czy ja muszę go zabierać do szpitala na TK głowy w celu, żeby to potwierdzili czy nie?
Jestem już załamana i teraz wiem, że rzeczywiście rak płuc to ciężki przeciwnik i chyba nie osiągniemy tego cudu o którym pisałam w czerwcu :(
Najprawdopodobniej pojawiły się zmiany w mózgu tak?
Mogą się pojawić. Zaobserwuj tatę, czy takie sytuacje się powtarzają, czy tata zachowuje się inaczej niż dotychczas. Myli rzeczywistość, narzeka na jakieś zawroty, bóle głowy, jest jakiś splątany.
powodz.dekady napisał/a:
I co my mamy teraz zrobić? Czy ja muszę go zabierać do szpitala na TK głowy w celu, żeby to potwierdzili czy nie?
Żeby być pewnym, że są to przerzuty w głowie trzeba by było zrobić TK, tylko na podstawie badań obrazowych można coś wywnioskować, reszta to tylko gdybanie.
Trzeba wybrać, jeśli widzi się, że leczenie nie pomaga, że choroba postępuje to wybieracie dobrze. Jestem jak najbardziej za tym, żeby wybrać jakość życia.
powodz.dekady napisał/a:
Załatwiłam skierowanie do hospicjum domowego. J
powodz.dekady napisał/a:
a myślałam, że nie będzie to potrzebne.
Bardzo słusznie, hospicjum to pomoc, nie myśl w kategorii, że to coś co niepotrzebne wręcz przeciwnie. To ogromna pomoc i bezpieczeństwo dla pacjenta i dla rodziny, to opieka lekarza i pielęgniarki, to ogromne wsparcie w tym trudnym czasie, bez nich na prawdę ciężko przejść przez tą chorobę.
Tata w szpitalu :( Jest tragedia. Pojechaliśmy, żeby przetoczyli mu krew, bo już chodzić prawie nie umiał. Dziś nic nie zjadł, nic nie wypił, zero kontaktu ze światem, leży i patrzy w jeden punkt na suficie :( Czy to już jest koniec? On już nie wstanie z łóżka? Czy może jak mu przetoczą krew, to będzie silniejszy i wróci do dawnej formy? Czy teraz już tylko będzie gorzej?
Przecież to jest niemożliwe, że 2-3 tyg temu jeszcze jeździł na rowerze, a dziś nie umiał iść, tylko go na wózku wiozłyśmy?
Po za tym na dnia 9,10 hemoglobina wynosiła 7,9 - był słaby, ale jako tako chodził po domu, a dziś hgb wynosiła 7,7 i nie umiał chodzić, tylko na wózku? No przecież to jest tak jakby niemożliwe. Nie spadło o dużo to skąd to osłabienie?
Dziś nic nie zjadł, nic nie wypił, zero kontaktu ze światem, leży i patrzy w jeden punkt na suficie
Przywołałaś mi tym opisem obraz mojej mamy, niestety ale ten ostateczny.
powodz.dekady napisał/a:
Czy może jak mu przetoczą krew, to będzie silniejszy i wróci do dawnej formy? Czy teraz już tylko będzie gorzej?
Ciężko powiedzieć nie widząc pacjenta. Może być tak, że po przetoczeniu krwi tato wróci na trochę do formy ale nie wiemy. A co powiedzieli lekarze?
Musisz się liczyć i z tą najgorszą wersją, bo Twój opis nie wygląda za dobrze.
W tej chorobie jest wszystko możliwe, nawet spadek całkowity formy z dnia na dzień.
Tata nadal w szpitalu, niby jutro ma być wypisany, ale to przetoczenie krwi chyba nic nie pomogło, dalej jest taki słaby jak był. Nie potrafi sam wstać z łózka, ani iść. Wszystko w asyście drugiej osoby. Więc skoro jest taki słaby, to pewnie hgb się nie podniosła i boję się, że mogą go nie wypuścić, a tata chce wracać do domu. Tzn on średnio kontaktuje, bo pytał się gdzie jest i w ogóle dużo nie stworzonych rzeczy mówi, ale widzę to że, chce być w domu.
Byłam dziś w HD, ale powiedzieli nam, że nas nie przyjmą dopóki tata leży na oddziale, dopiero jak będę miała wypis ze szpitala z tego pobytu to mogę przyjechać. Tylko, że na wypis u nas można i czekać nawet do tygodnia, więc możemy nie zdążyć do HD.
Ogólnie tatę nic nie boli, nadal nie bierze żadnych leków przeciwbólowych, oddycha bardzo ładnie, jak siedzimy obok nie słychać żadnych świstów, ani bulgotania, więc to chyba są dobre oznaki?
Natomiast bardzo martwi mnie ten całkowity zanik sił, to opowiadanie niestworzonych/ wymyślonych historii.
Tak sobie myślę, jak człowiek nie potrafi sam wstać z łózka, iść, wysikać się, umyć, zjeść, to przecież chyba jemu odechciewa się już żyć? Co to za przyjemność takie życie?
Masakra jakaś :(
Jak sobie wspomnę czerwiec jak się dowiedzieliśmy o chorobie, tata był już mega słaby, ale wszystko sam robił i chciało mu się żyć, a teraz całkiem inny człowiek. Co ja bym dała, żeby wrócił ten stan z czerwca, niech sobie będzie chory, ale żeby żył i żeby miał chęć do tego życia., bo przecież jak jemu już się odechciewa walczyć to, najgorsze nadejdzie bardzo szybko :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum