Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam wszystkich.
Pod wpływem "dnia walki z rakiem" postanowiłem opisać swoją historię związaną ze wspomnianym w temacie paskudztwem. Może moja skromna wiedza w tej materii pomoże komuś, a może i ja dowiem się czegoś pomocnego.
Wszystko zaczęło się w lecie 2010, mimo bardzo dobrego apetytu nie tyłem a nawet trochę chudłem.
We wrześniu zacząłem lekko kasłać, w październiku pierwsza wizyta u lekarza - antybiotyk i nic a kaszel coraz wiekszy (bez wyksztuszania).
Kolejna wizyta - steryd wziewny i też nic, pojawiła się wieczorna gorączka, nocne poty i ogólne zmęczenie.
Zrobione pod koniec października podstawowe badania krwi były dla mnie szokiem.
Zawsze wszystko było w normie a teraz prawie same strzałki (zbyt dużo lub za mało).
Katastrofalny brak żelaza a w moczu pojawiły się erytrocyty.
Wizyta u urologa, badanie prostaty - lekko powiększona, PSA w normie a kaszel, gorączka i nocne pocenie wzmagają się.
Prześwietlenie płuc nie dało jasnego obrazu, ale dostałem skierowanie do szpitala na Płocką w Warszawie (od chorób płucnych).
Tam w trakcie rutynowych badań USG wykryto raka lewej nerki i z zaleceniem pilnej diagnostyki wystawiono mnie jak najszybciej za bramę (początek grudnia - brak funduszy).
Wizyta u lekarza pierwszego kontaktu uświadomiła mi, że czekając w kolejce na wizytę u specjalisty oraz na oficjalną tomografie komputerową tracę tylko cenne zdrowie.
Zdecydowałem sie wykonać TK prywatnie i w połowie grudnia wiedziałem już, że mam guza lewej nerki o średnicy 65 mm, pozostałe narządy w porządku.
Wyznaczony wstępnie termin usunięcia nerki to koniec stycznia / początek lutego 2011.
Jednak tuż przed Świętami informacja ze szpitala o wolnym terminie 27.12.2010.
Wszystko poszło dobrze i już na Sylwestra byłem w domu. Blizna z kilkudziesięcioma klamerkami wyglądała imponująco.
Po dwóch tygodniach zdjęcie szwów i wynik badania histopatologicznego RCC pT3a G3.
Operator twierdził, że wszystko pozostałe narządy są OK, termin wizyty kontrolnej w połowie czerwca.
Było to dla mnie trochę dziwne, ale po operacji poczułem się znacznie lepiej, kaszel, gorączka i poty zniknęły natychmiast.
Dla własnego spokoju zrobiłem badania kontrolne pod koniec marca.
USG oraz krew wypadły praktycznie bez zarzutu (troche podwyższona kreatynina i trochę erytrocytów w moczu ale podobno po operacji to normalne).
Początek maja znów pojawia sie kaszelek, znów lekka wieczorna gorączka.
Badania krwi i znów pełno strzałek - hemoglobina 10,4, kreatynina 2, CRP 254.
Prześwietlenie płuc - różnej wielkości cienie niewidoczne w poprzednim badaniu - czyli przerzuty do płuc.
Wiedząc z internetu o sposobach leczenia rozsianego raka nerki skierowałem sie do szpitala na Szaserów a później CO w Warszawie.
Jednak zaproponowane terminy rozpoczęcia jakichkolwiek działań to 4-6 tygodni a ja czułem, że choroba pędzi w szybkim tempie.
To był, jak dotychczas, najgorszy moment w mojej chorobie. Całkowita bezsilność, nikt nie może pomóc a do tych, którzy ewentualnie mogą nie można się dostać.
Zbawienna okazała się informacja, że leczenie mozna podjąć w prywatnej przychodni na ul. Fieldorfa.
Natychmiast tam popędziłem i za 2 godziny byłem u sympatycznej Pani Onkolog.
Zapisała mnie na wszystkie badania niezbędne do przyjęcia do programu ICD-10 C 64 leczenie raka nerki i po 2 tygodniach dostałem SUTENT.
Nie obyło sie bez komplikacji bo bezpośrednio przed podaniem leku przekroczyłem graniczny poziom hemoglobiny (miałem 8,7).
Córka zareagowała natychmiast, oddała krew i następnego dnia było już 10,3. Lek (tabletki) dostałem do ręki.
Teraz dopiero zdecydowałem się na obejrzenie wyników tomografii.
Okazało się, że jest "pełna kaszana" - liczne zmiany meta w obu plucach do 17 mm,
zmiany w wątrobie do 33 mm, w lozy po nerce 40x53 mm, w mięśniu lędźwiowo-biodrowym 24x31mm.
Reszta dobrze.
Inne paskudne wyniki; płytki 579 tys. żelazo 16,4 , fosfataza zasadowa 543, neutrocyty 18,5 tys.
Z innych leków dostałem małego steryda, żelazo i hepa merck na wątrobę oraz zwolnienie lekarskie na 3 miesiace.
W domu lekkostrawna dieta, wszystko "zdrowe ,hand made" już żona się o to postarała.
Po pierwszym opakowaniu leku czułem sie znacznie lepiej. Wprawdzie dokuczały nieco skutki uboczne leku ale nic to.
Po 3 cyklach, w połowie października, badania kontrolne. Wiedziałem, że będą lepsze, bo wyniki krwi cały czas sie poprawiały.
Miałem rację, zmiany w płucach uległy znacznej regresji (zostały dwa guzki), zmiany w wątrobie znacznie się zmniejszyły (góra 13 mm), w loży po nerce i w mięśniu zniknęły.
Teraz jestem pod koniec drugiego cyklu (1 cykl 3 opakowania), do pracy wróciłem od 1 października, kolejne badania kontrolne w połowie lutego.
Samopoczucie cały czas niezłe choć z powodu "ręka -stopa" ledwie chodzę.
Krew z nosa, pryszcze i wysypki w róznych miejscach, osiwiała broda, biegunka, troche podwyższone ciśnienie to głowne, widoczne na codzień skutki uboczne.
Ale się rozpisałem, kończę bo bolą plecy.
Jeśli ktoś będzie tymi wypocinami zainteresowany to udzielę dodatkowych wyjasnień i informacji.
Pozdrawiam wszystkich, jermal.