Chemia uszkadza szpik, stąd i słabsze wyniki morfologii. A szpik się regeneruje.
Lekarze przed podawaniem chemii będą Twojego Tatę monitorować i kontrolować. Jeśli wyniki pozwolą, to podadzą planowane chemie.
[ Dodano: 2012-05-21, 11:41 ]
Plany są, a jak będzie z realizacją to się okaże w trakcie leczenia.
Bądź dobrej myśli.
Pozdrawiam Was serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Trzeba zrobić wszystko aby tato zakończył leczenie aby dostał całą zaplanowaną chemie i dokończył planowo radioterapię. Trzeba zrobić wszystko aby tato trafił na oddział. Tam będzie stale kontrolowany i prowadzony tak aby mógł dostać każdą kolejną chemię. Ja w DCO dostałem 3 cykle chemii w odstępach co 3 tygodnie,. Była to chemia bardziej wycieńczająca organizm niż ta którą raz na tydzień dostaje Twój tato, którą w połączeniu z radio... tak zle znosi. Lekarz prowadzący mówił mi zawsze, że muszą mnie tak prowadzić i tak kontrolować abym zawsze był gotowy na te kolejna chemie. Dlatego przez całe 49 dni byłem boleśnie kuty, codziennie miałem morfologie, wieczne kroplówki, leki. To, że tato mało je, że boli go w przełyku, że odczyny popromienne na szyi i w przełyku są bolesne i wręcz płakać się chce na widok spalonej szyi, to to z czym musi sobie poradzić. Najważniejsze w tym leczeniu jest za wszelką cenę wziąć całą zaplanowaną serię radio... i chemioterapii. Inaczej ten trud może okazać się daremny. Niech tato nie uchyla się od położenia na oddziale jak robi to wielu chorych i wręcz naciska na jak najszybsze znalezienie łóżka w DCO.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Justyna, dziekuję..
Krzysztof, ja wiem, jak ważne jest żeby tato dostał wszystko, co zostało zaplanowane, dlatego się martwię, że dzisiaj nie dostał tej chemii..
Póki co lekarka powiedziała, że ma się u niej stawiać codziennie, więc przynajmniej jestem spokojniejsza, że będzie pod stałą obserwacją.. a później zobaczymy, moze w ostatnim tygodniu położą go na oddział.. bardzo zmarniał przez ostatni tydzień:(
Tak, my też marnieliśmy a to głównie za sprawą chemii, spotęgowane radioterapią i kłopotami z jedzeniem. Ja np. -26 kg inni na Zlocie też o tym mówili. Dla swego dobra, gdybym był na miejscu taty to narzekał bym co dzień na tych wizytach.
Ps. Gdyby nie pobyt na oddziale ja napewno nie zniósł bym tego leczenia.
[ Dodano: 2012-05-21, 13:06 ]
- za tydzień, oby nie ale może być znów inna gorsza sytuacja
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
No wiec tak,mama miala pierwszy cykl radioterapii(5 naswietlan) i chemii(najbardziej agresywnej)-z tego co pamietam 24 godzinnej.Po zakonczeniu tego cyklu(po 3 miesiacach) miala robiona tomografie komputerowa ktora w porownaniu z wynikami z kwietnia przed leczeniem wykazaly 78% remisji,zostalo ,,tylko,, wzmocnienie przy nasadzie jezyka.We wrzesniu mama miala 30 naswietlan i kolejna chemie 24h.Po zakonczeniu tego cyklu(3 miesiace od jego zakonczenia)miala zrobiony rezonans magnetyczny i tam stwierdzono,iz nie stwierdza sie cech aktywnego nacieku nowotworowego.Wystapila jednak martwica,ktora teraz leczymy w Siemianowicach w komorze hiperbarycznej,mama jest po 11 zabiegach,razem ma miec 60.Mam nadzieje ze napisalam to raczej jasno.Pozdrawiam
Słuchajcie, mój tato dzisiaj zasłabł w drodze do szpitala, "odjęło mu nogi" jak powiedziała moja mama, karetką przewieziono go do szpitala na Borowską, żeby zrobić mu jakies dodatkowe badania. Mama czeka na wieści w poczekalni, bo nie pozwolono jej z nim wejść...Nie moge przestac myśleć jakie badana moga zrobic na Borowskiej, których nie mogą zrobić na Hirszfelda?! Czy możliwe, ze tomograf, żeby zobaczyć, czy nie ma przerzutow? Nikt nic mamie nie mowi, siedzi tam sama bidulka..nie wiem, co robić, najchętniej bym pojechala, ale jestem w pracy, 80km od Wrocławia..
Patxxx, spokojnie, najważniejsze, że Tata jest pod opieką lekarzy, w szpitalu.
Myślę, że jego zasłabnięcie związane jest z samym leczeniem onkologicznym (skutki uboczne) a nie samą chorobą nowotworową, więc raczej na tym lekarze będą się skupiać, by ogólnie jego stan fizyczny ustabilizować i poprawić. Chemia i naświetlania mocno osłabiają organizm więc różnie może być.
Mi co prawda tak dramatycznie "nóg nie odjęło", ale ja tam na tych moich nóżkach w trakcie i po leczeniu za mocno się nie przemieszczałam. Raczej dom-auto, auto-szpital, a i tak bywało różnie. Dwa razy zdarzyły się i omdlenia, na szczęście pod okiem specjalistów... tak mierzyłam, żeby mnie w szpitalu jakby coś ścięło
Bądź cierpliwa, pewnie już wiesz co się stało i jak sprawa została rozwiązana, więc daj czym prędzej znać.
jego zasłabnięcie związane jest z samym leczeniem onkologicznym (skutki uboczne) a nie samą chorobą nowotworową,
- osłabiony i wycieńczony organizm leczeniem, czyli tylko i wyłącznie skutki uboczne, to jest pewne. Tomografu na pewno mu nie robili bo to nie ma sensu w takich przypadkach i nie myśl ciągle o przerzutach. Tak nie wolno myśleć. No i ta pogoda ma wpływ na stan taty i nawet przejście kilkunastu metrów to dla niego nie lada wezwanie. Najwyższy czas, a teraz są kolejne powody aby tato został położony na oddziale.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Witajcie kochani,
naprawdę dziękuję za wsparcie.
Prosto z pracy pojechałam wczoraj do Wrocławia..
A jednak robiono mu tomograf i dużo innych badań, m.in. neurologicznych, aby wykluczyć przerzuty..Wyszlo ok, ale niestety okazało się, że ma ostrą niewydolność nerek, CRP ponad 170, więc zostawiono go w klinice na Borowskiej na oddziale nefrologii..od wczoraj dostaje antybiotyk w kroplówce..niestety leczenie onkologiczne na ten moment przerwano..Lekarka z Hirszfelda powiedziała, że miejsce w szpitalu na niego czeka od poniedziałku, jak tylko się uporają z nerkami, ale nie wiem, jak to dalej będzie..Jak go wczoraj zobaczyłam to się załamałam..skóra na szyi spalona z ranami na wierzchu, buzia tez w ranach i bąblach, osłabiony strasznie, ledwo mówił.. serce mi się krajało...taką mam jeszcze nadzieję, że jezeli radioterapia działa jeszcze przez 3 miesiące po leczeniu to może teraz te kilka dni przerwy nie będzie miało takiego znaczenia? jakoś się musze pocieszyć, bo czuję, jakby zeszło ze mnie powietrze..
skóra na szyi spalona z ranami na wierzchu, buzia tez w ranach i bąblach, osłabiony strasznie, ledwo mówił..
Patrycjo współczuje tego widoku. Dla kogoś kto nie uczestniczy w leczeniu jest to widok okropny. Jednak są to skutki uboczne, które niestety musimy przejść i są nieuniknione i o nich piszemy aby inni pacjenci po prostu się ich nie bali. Trzeba przez nie przejść bo taka jest właśnie cena leczenia.
U taty kłaniają się niestety badania kontrolne w czasie leczenia, których pozbawieni są niestety pacjenci dochodzący. Miejmy nadzieję, że tato będzie mógł wrócić do leczenia i na oddział Radioterapii II w DCO od poniedziałku, czego wam serdecznie życzę.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
koszmaru ciąg dalszy..
lekarka z Borowskiej stwierdziła, że nie dostała żadnej informacji na temat leczenia onkologicznego taty (?!) a na ten moment oni go tylko nawadniają, więc to samo mogliby również zrobić na Hirszfelda..lekarki taty z Hirszfelda natomiast nie ma i nie ma nikogo, kto mógłby wypisać historię choroby... a czas leci i przerwa w radio już 2gi dzień..masakra jakaś..dopiero jutro rano mama bedzie mogła wydobyc papiery z Hirszefelda i z tym pojechac na Borowską, żeby oni mogli zdecydowac, czy moga go wypuścić a jak wypuszcza to nie wiadomo, czy już bedzie miejsce na Hirszfelda..sam na radio na pewno nie da rady chodzić..krew mnie chyba zaleje przez ten durny system, w którym papiery sa ważniejsze od życia..
[ Dodano: 2012-05-25, 11:04 ]
Witam,
tato zostaje jednak na weekend na Borowskiej a od poniedziałku przyjmują go na Hirszfelda. Niestety dzisiaj jeszcze nie było miejsca a w dodatku profesor z Borowskiej powiedział, że chcą jeszcze zrobic tacie badania w niedziele, żeby upewnić się, że jego nerki pracują normalnie. Póki co wyniki się stabilizują, no i tato jest cały czas nawadniany..
Nie chcę nawet myśleć jak ta przerwa wpłynie na leczenie..niby lekarka powiedziała, że na tym etapie to nie ma większego znaczenia, ze jakby na początku to mógłby być problem...ale na ile w tym prawdy..
Chcialam jeszcze zapytać, jak to jest po leczeniu - - człowieka wypuszczają do domu a on dalej nie je - przeciez w jeden dzień buzia się nie zregeneruje- i co wtedy? Kroplówki w domu przecież nie dostanie..Jak sobie radziliście?
Chcialam jeszcze zapytać, jak to jest po leczeniu - - człowieka wypuszczają do domu a on dalej nie je - przeciez w jeden dzień buzia się nie zregeneruje- i co wtedy? Kroplówki w domu przecież nie dostanie..Jak sobie radziliście?
W moim przypadku nie dostałam wypisu z oddziału od razu. Co prawda skończyły mi się naświetlania i nie musiałam już codziennie biegać na zabiegi, ale cały czas byłam pod opieką.
Co drugi dzień na kontroli (pewnie gdyby była potrzeba to i codziennie bym tam była), badania krwi, kroplówki, recepty... Dopiero kiedy objawy zaczęły ustępować, ja zaczęłam się lepiej czuć, a moja pani dr zobaczyła lepsze wyniki i mnie z lepszym samopomoczuciem dała mi wypis.
Myślę, że jak Tata trafi na oddział to nikt w dniu ostatniego naświetlania nie wypisze go ze szpitala i nie zostawi go samemu sobie - spokojnie!
Leczenie skutków ubocznych i efektów popromiennych terapii to też jeden z etapów leczenia onkologicznego.
Myślę, że ważne jest żeby niczego nie ukrywać, mówić jak boli (nieważne, że widać), domagać się pomocy i uzbroić się w cierpliwość, bo wiadomo, że na gojenie się ran też potrzeba czasu...
Trzymam kciuki za poprawę stanu zdrowia i samopoczucia u Twojego Taty a Tobie i mamie życzę siły do dalszej walki!
Chciałam powiedzieć ,że wcale nie jestem pewna, że nie dostanie tata wypisu w ostatni dzien po naświetlaniu. Ja dostałam i wcale nikt się mną nie przejmował, czy mam problemy czy nie. Na wizycie kontrolnej okazło się,że mam duże problemy z opuchlizną i bardzo duży przykurcz mięśnia (częściowo był wycięty) m-s-o to lekarz kazał mi szukać prywatnie dobrego masażysty bo jak powiedział niedługo głowę ędę miała na ramieniu.
Jak widać nie wszędzie jest tak dobrze jak w Szczecinie. Vicctory Tobie dali skierowanie na zabiegi rehabilitacyjne szyi mimo , iż piszesz , że nie są Ci potrzebne. Ja za jeden zabieg płacę 70 zł.
Tarnowianka, ja jeszcze przed rozpoczęciem naświetlań byłam w ośrodku rehabilitacji zapytać o możliwości usprawnienia szyi bo wtedy faktycznie miałam z nią problem.
Teraz wydaje mi się, że blizna była po prostu zbyt świeża i instynktownie chroniłam ją przykurczem.
Poradzono mi pójść do lekarza POZ i poprosić o skierowanie na rehabilitację, tak też zrobiłam. Mogłam zacząć od razu ale, że zaczynam radio to kazano mi przyjść po leczeniu. Jestem zarejestrowana na 20 czerwca i wtedy w zasadzie okaże się czy mi to potrzebne czy nie, subiektywnie daję radę
Tarnowianka napisał/a:
Jak widać nie wszędzie jest tak dobrze jak w Szczecinie.
Hm... a ja myślałam, że to standard przykre.
Mam nadzieję, że u Patxxx, będzie jak u mnie. A jak nie to wiadomo - Walczyć o swoje i nie dać się zbyć!!! Trzymam kciuki i czekam na wieści! Oby jak najlepsze.
Niestety nie wszyscy z nas wytrzymują trudy leczenia jako dochodzący. Chemioterapia i radioterapia bardzo wycieńcza i dlatego dziwi mnie gdy słyszę, że ktoś jest zadowolony, że może dojeżdzać na zabiegi lub być dochodzącym pacjentem. Po mamie basiajani2 Twój tato jest kolejnym tego przykładem. Piszę to aby następni zainteresowani i przed leczeniem mieli to na uwadze.
Patrycjo, Twój tato nie wyjdzie z Hirszfelda bez wypisu, tego bądź pewna. Jak trafi tam w poniedziałek to zacznie na nowo leczenie i będzie pod stałą kontrola i pewnie codziennie będzie miał badania krwi i moczu. Jeśli cos będzie poza normą to będzie dostawał leki i kroplówki tak jak ja to miałem. Tam pacjent jest dokładnie monitorowany, przygotowywany aby mógł być poddawany kolejnym radio... i chemioterapią a gdy będzie już pod koniec radioterapii i nie daj borze ze złymi wynikami to wyjdzie gdy parametry wrócą do normy. Dbają o to, bo każde łóżko jest na wagę złota i nie ma czasu po zakończonej radio... na trzymanie pacjenta a ze złymi wynikami nie wypuszczą, wiec wszystko jest na bieżąco monitorowane.
Badania kontrolne będzie tato miął po miesiącu z zaznaczeniem, że jeśli coś... to zgłosić się natychmiast. Leczenie jednak skutków ubocznych lub walka z nawodnieniem, elektrolity itp. odbywają się zawsze w rejonie i nie jedni z nas byli pod kroplówkami po Klinice u siebie w rejonie. W zaleceniach na pewno będzie morfologia i inne stwierdzone ( poza normą w szpitalu) parametry do sprawdzenia po 10-ciu dniach. Wyniki taty będą jednak wracały do normy bardzo powoli przez wiele tygodni i miesięcy. Zaraz po zakończeniu lamp zacznie się powolna ale zauważalna poprawa. Jak radzimy sobie z jedzeniem, bolesnym przełykaniem czy odczynami popromiennymi (ranami) w ustach to opisujemy tu na naszych wątkach bardzo dokładnie. Poza tym tato dostanie dokładny wykład w czasie wypisu.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum