No i zabieg odwołany, na razie wstrzymany do poniedziałku albo kto wie... Zrobiłam morfologię i wyszło, że mam 147 [x10^3/ul] płytek krwi. Niby nie jest tragicznie, lekko poniżej normy i nie było przeciwwskazań, gdyby nie to, że w czerwcu miałam ich 238. Sama przytargałam lekarzowi wyniki dla porównania, bo mnie to zaniepokoiło. Skąd nagle taki gwałtowny spadek???
W piątek jadę do hematologa na konsultację oraz na USG tarczycy, śledziony, wątroby - jamy brzusznej w ogóle. Brałam dwukrotnie antybiotyk DALACIN C (clindamycinum) po resekcji paru zębów, ale skończyłam go brać ze dwa tygodnie przed badaniem krwi. Nie złapałam żadnej infekcji, tak sądzę, bo czuję się dobrze.
Zestresowałam siebie i mojego lekarza. Czy powinnam się bać
Ja też mam wahania płytek, i białych krwinek. Uszkodzenie szpiku kostnego podczas chemii... Brałaś cisplatynkę? Podczas ostatniej, czwartej serii miałem leukopenię, dostawałem neupogen, po którym wszystko wróciło do normy, ale gdzieś koło marca zaczęło spadać, aż zatrzymało się na 2,6k białych i około 130 płytek...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Brałam cisplatynę przez pół roku (I nie wyłysiałam - to tak na marginesie) i jednocześnie to świństwo - Cetuksymab, zwany też erbituxem, ale wydaje mi się, że nie miałam aż takich skoków. No ale w lipcu tego roku minęły dwa lata odkąd skończyłam chemioterapię Jestem tak mało inteligentna, że wywaliłam wszystkie stare wyniki badań krwi przed wyjazdem z Grecji i zabrałam tylko te ostatnie z czerwca co za idiotka ze mnie. Odtrąbiłam zwycięstwo, a teraz nie mam porównania. Mam tylko wypis ze szpitala z grudnia 2008 roku i płytek było jakieś 348 oraz zaawansowany wtedy rak z przerzutem na węzły chłonne. Białe krwinki ładnie mi się podniosły do 5 tysięcy, czerwone tez ponad 4 tysiące. No i reszta w normie. Tylko te płytki, a ja od razu wpadłam w panikę, ale i lekarz też. Boję się wznowy. Żyję ciągle tak jakby na kredyt, jakbym siedziała na bombie.
A ty, jak się czujesz Gazdo? Dzięki że jesteś
Ja cały czas czuję się doskonale
A jeśli chodzi o płytki - to według mnie ich poziom ma się nijak do nowotworu. Moim zdaniem do wahania ich poziomu dochodzi po obciążającym szpik leczeniu. A jaki poziom białych masz? Znam osoby którym po kilku latach wyniki do normy nie doszły... Miałaś w czasie leczenia podawane środki pobudzające szpik kostny?
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Białych krwinek miałam dość mało, ale już po zakończeniu chemioterapii otrzymywały się w dolnych granicach normy. W czerwcu podniosły się do 4,5, a teraz mam ich dokładnie 5,2, czyli dobrze jest. Brałam w trakcie leczenia zastrzyki na pobudzenie produkcji szpiku kostnego. Nie pamiętam ich nazwy. Początkowo przez pięć dni po każdym wlewie, a później wymienili mi na jeden w ramię. Pewnie był silniejszy od tych poprzednich. Jakiś czas po zakończeniu chemioterapii okropnie bolały mnie stawy, wszystkie kości w ogóle, możliwe, że te zastrzyki to powodowały. Na szczęście przeszło, bo było to bardzo dokuczliwe.
Jutro jadę do hematologa, zobaczymy co powie.
Zrobiłam morfologię i wyszło, że mam 147 [x10^3/ul] płytek krwi. Niby nie jest tragicznie, lekko poniżej normy i nie było przeciwwskazań, gdyby nie to, że w czerwcu miałam ich 238. Sama przytargałam lekarzowi wyniki dla porównania, bo mnie to zaniepokoiło. Skąd nagle taki gwałtowny spadek???
Jeden wynik o niczym nie świadczy. Po jakimś czasie warto powtórzyć morfologię z rozmazem.
Takie wahania zdarzają się również u osób zdrowych (bez leczenia onkologicznego w wywiadzie).
I z całą pewnością nie jest to parametr, który można by uznać za wskazówkę w prognozowaniu ewentualnej wznowy nowotworu litego głowy i szyi.
Dziękuję DSS. Masz rację jak zawsze. Morfologię nie tylko warto, ale sądzę, że należy za jakiś czas powtórzyć. Nie można wykluczyć błędu laboratoryjnego.Niekiedy zdarza się, że krew za długo jest przetrzymywana w probówce i dochodzi do samoczynnego krzepnięcia. Ponadto w ostatnim czasie dwukrotnie pod rząd brałam Clindamycinum. Wzięłam właśnie do ręki ulotkę i przeczytałam m.in.: "Działania niepożądane: przemijająca neutropenia, leukopenia, eozynofilia, agranulocytoza, trombocytopenia (niedobór płytek krwi), granulocytopenia" itp.
Hematolog rozchorował się, więc muszę przełożyć wizytę do czasu aż wyzdrowieje i wróci do pracy. Tymczasem jadę w sobotę na konsultację do onkologa i lekarza chorób wewnętrznych. Nie zaszkodzi obejrzeć wątrobę i śledzionę, a nawet tarczycę. Będę spokojniejsza. Arsenał silnych leków jakimi bombardowano u mnie oporne drożdżaki i bakterie czepiające się ciągle jamy ustnej z pewnością mocno obciążał pierwszy z wymienionych organów.
Panikara ze mnie
Zoi - będzie dobrze. Gdzie robiłaś te wyniki. W klinice, na wyniki z poza kliniki, patrza niechętnie.
Napewno wszystko jest OK i masz to juz za sobą. Musisz teraz tylko uważać na skutki uboczne tego Ciężkiego leczenia jakie za Toba.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
W poniedziałek usunęłam, to znaczy chirurg usunął mi wszystkie zęby z górnej szczęki. W sumie 12, jakie tam jeszcze pozostały. Ciśnienie, które chyba od urodzenia mam zawsze poniżej 100/70 skoczyło mi ze strachu na 145/80! Dało się przeżyć, jak zapewniał mnie wcześniej Gazda, aczkolwiek przyjemne to raczej nie było . Wyszłam z gabinetu z pozszywanymi dziąsłami, wypchanymi spongostanem i protezą natychmiastową. Znowu nie mogę jeść, a ściślej gryźć, czyli przez czas jakiś będę spożywać wyłącznie płyny i delikatne papki, głównie mleczne - jogurty i serki homogenizowane, bo z tym najlepiej sobie radzę, a co za tym idzie mam kolejną szansę zrzucić parę zbędnych kilogramów, co akurat mnie raduje. Ale przede wszystkim mam piękny, biały hollywoodzki uśmiech. Wiecie co to znaczy po tylu miesiącach, żeby nie rzec dwóch latach unikania rozmów z ludźmi i uśmiechania się bez otwierania ust? Poboli i przestanie, a jak się wygoi za jakieś 6 tygodni może, to zabiorę się za dół. Dzięki Bogu tam nie trzeba wszystkiego wyrywać, ale sześć, w tym cztery siekacze, pójdzie na straty.
Przed zabiegiem zrobiłam USG niemalże wszystkiego: ślinianek, węzłów chłonnych, tarczycy, wszystkich narządów w jamie brzusznej włącznie z jajnikami. Poza jedną zwłókniałą kompletnie ślinianką przyuszną cała reszta jest w najlepszym porządku.
Iza-55 pytała mnie o problemy z tarczycą po radioterapii. U mnie akurat takowych nie ma, ale pan doktor potwierdził, że często występują, dlatego zaleca się kontrolę jej parametrów raz na dwa lata - TSH, TPO. Trzeba będzie zrobić. Iza-55 niech siostra zrobi też USG.
Dzień po resekcji całej szczęki, czyli wczoraj zrobiłam ponownie pełną morfologię z rozmazem, ale tym razem citówkę w innym laboratorium. Wynik jest wzorcowy, a płytki krwi nieoczekiwanie podniosły mi się o setkę, do 230. Jak słusznie podejrzewałam poprzedni wynik był zwykłym błędem laboratoryjnym. Może to nie moja sprawa, ale pani z tamtego punktu pobrań (nie podam lokalizacji, żeby nie robić jej reklamy ) powinna zastanowić się nad celowością wysyłania materiału aż do innego regionu.
zoi, dobrze, że już to za Tobą (przynajmniej część). I tak jak pisałaś, poboli i przestanie. Aby jak najkrócej i jak jak najmniej uciążliwie.
Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Uff Zoi dobrze, że już po wszystkim:) Obie z siostrą trzymałyśmy kciuki
Dzielna z Ciebie dziewczyna
Jutro jadę z siostrą na kontrolę do Opola. Wspomniane przez Ciebie usg jest już zrobione i lekarz oceni czy wszystko dobrze. Siostra miała też robione badania krwi TSH, FT3 i FT4. Nie wiem co to za badanie TPO?
Cieszę się, że u Ciebie już po wszystkim, pozdrawiam serdecznie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum