Tylko jest pewien problem - żeby walczyć z tym wszystkim to trzeba mieć bardzo dużo energii... Już sama choroba pochłania ze mnie cenne pokłady energetyczne...
Mam mnóstwo wsparcia od Was i od Boga, ale już same emocje i uczucia zabierają sporą część sił. Jak całkowicie rozładuję moje baterie to już nic nie będę mógł w stanie załatwić. Bardzo często pojawia się konflikt i refleksja oraz pytanie: Co robię z darem-skarbem mojego życia
Mogę szarpać się z różnymi instytucjami nawet latami... może być pozytywny efekt moich zmagań albo nie.... Stracę wtedy ogrom czasu i energii, której już nie odzyskam, nawet za pieniądze.
Również mogę w tym samym czasie pobawić się z małą Milenką, pójść z nią na spacer ,lub poprawić relacje z żoną.itp. Mogę w tym czasie porozmawiać z bliskimi mi osobami, komuś pomóc, pomodlić się za wszystkich cierpiących i wiele różnych rzeczy, które podładują moje wyczerpane akumulatory.
Mogę zamiast tego szarpać się z urzędnikami, złościć się, tracić energię na różne spory i walkę, czekać w kolejkach, obmyśliwać strategię, nie spać po nocach, zaniedbać rodzinę i zastanawiać się co robić w sytuacjach bez wyjścia" martwić się o przyszłość....podsycać depresję i nerwicę na którą cierpię- ta choroba też kradnie mi energie.
Nie wiem ile zostało mi czasu
, Mogę go wykorzystać na różne sposoby ,wszystko co zrobię ma swoją cenę i tylko ode mnie zależy jak ten czas wykorzystam.
No chyba , że się sklonuję i jeden Radek będzie załatwiał sprawy bytowo-finansowe i walkę z urzędami i polskim systemem, a drugi Radek będzie ojcem, mężem, przyjacielem, znajomym, sąsiadem, bratem, synem lub przyjacielem tego forum itp.
No i powiedzcie, którą ścieszkę wybrać
w obliczu choroby i tych wszystkich problemów
Tym pytaniem kończę moje rozważania i życzę sobie i Wam samych dobrych wyborów tak żebyście niczego w życiu nie żałowali, i żeby wspomnienia dawały Wam radość.
Pozdrawiam
Radosław ( który słąwi radość:)