mama dostała potwornych bóli w klatce piersiowej(atak serca?)
Nie pamiętam, mama jest w domu czy pod opieką? zrobiono mamie ekg, żeby sprawdzić serce?
nikka napisał/a:
Pielęgniarka mówi ze nie może jej juz więcej przeciwbólowych dać :(
Pamiętam jak przebywałam w szpitalu, gdy ciocia leżała na onkologii i wyła dosłownie z bólu, pielęgniarka/lekarz mówili mi to samo, że podali już takie dawki, że więcej nie można. A jednak było można, tylko przeszła pod opiekę HD, bóle zostały zniwelowane. Albo źle dobrane leki, albo dawka nie taka, walcz o to, bo cierpienie to straszna rzecz.
Mama jest w hospicjum stacjonarnym... w weekend nie ma z kim walczyć... więc dopiero w poniedziałek :(
[ Dodano: 2016-01-29, 22:40 ]
Karina - nie potrafię ci odpowiedzieć na pytanie o powody nie podania większej dawki... Rozmawiałyśmy tylko z pielęgniarką a ta może podać tylko to co ma w karcie... Do dzisiaj mama miała Transtec i w razie bólu bunondol pod język. Kiedyś w domu mieliśmy jeszcze sevredol ale oddałyśmy do hospicjum jakieś 3 tygodnie temu.
Mama na serce uskarżala się już dawno... ja myślę że to biedne serduszko już nie ma siły :(
Pewnie masz rację, serce jest obciążone postępującą chorobą, lekami. Jednak ochrona przeciwbólowa musi być zapewniona, mam nadzieję, że lekarze zaradzą, by Mama nie cierpiała. Trzymaj się nikka
Wszyscy to powtarzają lekarze, pielęgniarki rodziny i bliscy chorych że na tym etapie choroby należy przede wszystkim ulżyć w cierpieniu i w maksymalny sposób ograniczyć ból .To co napisze nie każdemu się spodoba ale w chwili gdy zobaczyłam na twarzy taty cierpienie, ból i ogromny smutek było mi naprawdę wszystko jedno co i w jakich dawkach mu podam. Wiem że mogłam mu zaszkodzić ale tak naprawdę w czym zaszkodzić ? W śmierci? Suma sumarum ostatnie dwie godziny tata spędził w hospicjum bo miał straszne duszności z którymi nie mogliśmy sobie poradzic.Tam mają odpowiedni i skuteczny sprzęt. Musisz kochana porozmawiać z lekarzem i to koniecznie, co jak co ale leczenie bólu jest w Polsce dość dobrze rozwinięte (specjalistyczne poradnie leczenia bólu) chyba że znowu się mylę? Dużo, dużo siły dla Ciebie a dla Twojej mamusi jak najmniej cierpienia, pozdrawiam
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
poradni leczenia bólu nie wspominam zbyt dobrze... ładowali w mamę tylko tramal mimo zgłaszania że to nie jest wystarczające... A dobił mnie lekarz pierwszego kontaktu poproszony o wypisanie tramalu stwierdził " Ale to ma pani brać doraźnie a nie 2x dziennie" na drugi dzień zmieniliśmy przychodnię...
Z moją maminką coraz gorzej :(
Wygląda źle , coraz gorzej z dnia na dzień...
Je troszkę (śniadanie - 10 łyżek, obiad tak samo, na kolację pół kromeczki)
Dziś wbiłam do pani doktór. Zwyklle chodziła nasz Basia kochana a tym razem pojechałam wcześniej ja. Na dzień dobry mi pani doktór powiedziała że właśnie miala do mnie dzwonić... Mówi że według jej obserwacji od 2 tygodni proces wręcz galopuje...
Uzgodniła z mamą postępowanie p/bólowe. Ja dopowiedziałam że mama może brać ból na przeczekanie, tzn "jeszcze wytrzymam" a to niewskazane. Dokleili jej dodatkowy plaster. Do tego jak zgłosi ma miećwpięty motylek i wtedy bedą jej coś dawać co 4 godziny, myślę że mowa o morfinie lub czymś podobnym...
Mama właściwie kontaktowa, rozpoznaje kto przyjeżdża... ale dziś jak przyszłam to mi powiedziała że widzi mnie całą w robakach...
Ja rozkleiłam się troszkę w gabinecie p.doktór, ale u mamy już byłam spokojna, zaczełam głupkować że co prawda głowę mam nie umytą ale jeszcze nic po niej nie chodzi....
Dziwnie się czuję... trzęsę się i mam dreszcze... boję się...
Droga Nikka - tak bardzo Cię rozumiem, to bardzo trudne i smutne chwile. Nie bój się, robisz przecież wszystko, aby Mamę najmniej bolało. W tym momencie siły jakoś się znajdują i serce dyktuje co robić. Serce Mamci bije coraz wolniej, za to Twoje ma podwojone obroty. Jeśli jesteś wierząca, to proś o pomoc Wyżej.
Jesteśmy z Tobą i blisko Ciebie. Musisz być dzielna do końca. Przytul się ciepło do Mamci, abyś potem mogla z tego ciepła czerpać siły do życia bez Mamy.
Ciężkie chwile przed Wami, choroba postępuje ale ważne, że mama dobrze zabezpieczona. Te robaki i inne stwory to ma dużo pacjentów. Jedni mówią, że to polekowe, może wynik zmian w głowie a czasami są to oznaki bliskości końca. U nas też były robaki, obce osoby chodzące po domu, dziwne cuda towarzyszyły moich odchodzącym bliskim.
nikka napisał/a:
Dziwnie się czuję... trzęsę się i mam dreszcze... boję się...
to są na pewno nerwy, strach. Może masz coś uspokajającego to sobie łyknij. W takich chwilach trudno być bohaterem.
Zatrzymanie moczu to taki charakterystyczny objaw. Pielęgniarki tłumaczyły mi, że zanikają powoli wszelkie funkcje (m.in.połykania, zatrzymanie moczu), bo cały organizm skupia się na utrzymaniu pracy serca. Jeśli zauważysz bordowe wybroczyny, będzie to stan agonalny. Ja brałam leki uspokajające, trochę ogłupiały, ale nie powodowały braku kontaktu, wszystko rozumiałam, było mi łatwiej. Lekarz na pewno dałby Ci coś sensownego, ale to tylko Twoja decyzja. Bądź silna, trwaj ile możesz, ale pamiętaj - nic na siłę. Pozwól sobie na zniesienie tylko tego, co będziesz w stanie udźwignąć. Ściskam Cię.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Nikka, czytając Twoje ostatnie wpisy przypominają mi się nasze chwile... Do końca wierzyłam, że to jeszcze nie ten czas, że jeszcze dam radę coś zrobić, ale...
Jesteś przy Mamie i to jest najważniejsze, choć wiem jakie to trudne i bolesne dla oczu i serca. Jesteśmy z Tobą
Moja mamcia to jest moja mamcia...
Wczoraj mama praktycznie mnie nie poznawała, Cały czas spała. Przebudzałam ją do picia. Zjadła tylko zupę mleczną na śniadanie, obiadu i kolacji już nie jadła. Jak wieczorem wychodziłam to była prawie nieprzytomna... Nie protestowała że idę tylko spokojnie zamknęła oczka i odleciała... Pozbierałam część wiktuałów z szafki (no bo przecież ich nie je to co mają stać). Dziś przed południem pojechałyśmy do mamci z Basią - mama kompletnie bez kontaktu. Poszłyśmy do pani doktór porozmawiać... Usłyszałyśmy że pielęgniarka rano nawet chciała postawić już gromnicę. Dowiedziałyśmy się że dobrze by było żeby ktoś stale przy mamie był bo mimo że nieprzytomna to umierająca osoba czuje czy jest sama czy ktoś przyniej czuwa...Według pani doktór zostały mamci co jakwyżej dni... Powiedziałam tak z głupia że wcale bymsię nie zdziwiła jakby mam się znów wybroniła no bo przecież już kilka razy lekarzy"wykiwała... Popakowałam większość ciuchów, resztę ciasteczek , jogurcików itp. Posprzątałam nanakastliku...
Postawiliśmy na nogi prawie całą rodzinę, znaczy rodzeństwo mamy... Ściągnęliśmy jej ulubionego brata z Nowego Sącza... No teraz wieczór wujkowie sobie u mamy siedzą, umawiają się na jutro a tu moja mama się obudziła i z zadowoleniem stwierdziła "ale mi się dobrze spało"
nikka, muszę Ci to napisać, bo pierwszy raz od dawna uśmiechnęłam się jak przeczytałam co napisałaś! Masz wspaniałą mamę! Jest mi przykro, że tak się toczą Wasze losy...
Każdego dnia uczę się dostrzegać właśnie takie gesty, o których napisałaś, zachować je w pamięci na zawsze! Trzymam kciuki, żeby udało Ci się "nałapać" jak najwięcej takich ciepłych chwil!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum