1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Potrzeby chorego
Autor Wiadomość
poli 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Maj 2010
Posty: 336
Skąd: Warszawa
Pomogła: 121 razy

 #1  Wysłany: 2011-12-10, 10:51  Potrzeby chorego


Tak naprawdę na każdym etapie życia mamy inne potrzeby psychiczne, emocjonalne i duchowe.
Ponieważ przewlekła choroba to dewastujące wydarzenie i trudny czas, każdy z nas na pewno ma parę doświadczeń, które mogą się przydać innym.

Na przykład, często powtarzamy, że nie chcemy już słyszeć "wszystko będzie dobrze" od osób nas wspierających, ale nie tłumaczymy im dlaczego. Może wydaje nam się to oczywiste, ale im więcej czytam wypowiedzi w tym dziale, tym mniej wierzę, że jest to równie jasne dla wszystkich.

Według mnie (i wielu innych chorych) takie zdanie jak - "wszystko będzie ok" albo "musi być dobrze" jest po pierwsze nie prawdziwe - nikt nie może tego wiedzieć, ponieważ nie znamy przyszłości. Tak naprawdę powinniśmy mówić "chciałbym/chciałabym, żeby wszystko dobrze się ułożyło, ale cokolwiek się stanie jestem z tobą".
Samo "będzie dobrze" powtarzane w kółko jest w uszach chorych drażniące, ponieważ odbieramy to jako zaklęcie żeby zaprzeczyć problemowi, żeby zagłuszyć własny strach, żeby zminimalizować chorobę, a na pewnym etapie tak bardzo się z nią utożsamiamy, że zbywanie problemu jest de facto zbywaniem nas i naszych potrzeb.

Zamiast tego można zawsze zapytać czego chory od nas potrzebuje. Może nie wszystkim to łatwo przychodzi, ale w pewnym momencie zaczynamy się otwierać i naprawdę prosić o to co nam psychicznie może pomóc. Grunt to nic nie zakładać na pewno :)

Proszę więc piszcie czego potrzebujecie, albo co wam przeszkadza?
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #2  Wysłany: 2011-12-10, 13:15  


Poli fajnie, że założyłaś ten wątek. Jakieś 'głębsze' przemyślenia napiszę (może) potem.
Ale teraz przyczepię się do
poli napisał/a:
przewlekła choroba to dewastujące wydarzenie i trudny czas

(przepraszam), ale chodzi mnie przede wszystkim o 'dewastujące wydarzenie'.
"Dewastujące' w sensie fizycznym: TAK. Niestety TAK. Leczenie daje mocno w kość, organizm nie ten i nie te siły. Staram się dbać o swoją kondycję (zwłaszcza, że przy długim leczeniu warto zadbać chociażby o serduszko i płucka), ale to nie jest to samo co przed chorobą. Na pewno teraz już nie poszłabym na 10-godzinną 'wędrówkę' w góry. I tego chodzenia po górach mnie brakuje.
Jeśli chodzi o 'karierę zawodową' - to choroba na pewno choroba przekreśliła (przynajmniej na razie) moje plany zawodowe (jestem na rencie).
"Dewastacja" w sensie psychicznym i duchowym - na pewno NIE. Na każdym etapie chorowania, leczenia, życia z chorobą uczę się, pogłębiam swoje przemyślenia, swoją świadomość. Jeśli chodzi o 'psyche' i 'ducha' to choroba mnie wiele nauczyła. I wciąż się uczę. Oprócz choroby jest życie obok, którego też trzeba się uczyć. Wciąż się zmieniam, uczę, formuję. Akceptuję zmiany. Jeśli bym nie zaakceptowała zmian, nie zaakceptowała swojego losu, swojej choroby nie poszłabym naprzód.
W sensie duchowym: moja wiara w Boga przeszła w zawierzenie Bogu. Myślę, że Bóg ma swój plan, a ja staram się ten plan godnie wypełniać na tyle na ile potrafię.

Zaraz na początku diagnozy zrozumiałam jak ważne jest cieszenie się z teraźniejszości. Nie raz wybiegałam z planami w przyszłość, choć wiem jak może być nieprzewidywalnie. Na każdym etapie choroby potwierdzam to co stwierdziłam na początku. Doceniać życie, doceniać dotychczasowość. Jest to coraz większa świadomość.
Potem docenianie obecność, bliskość ludzi nam przyjaznym. Towarzyszenie/bycie przy chorym przewlekłe na co dzień przez tyle czasu to niezwykłe wyzwanie dla ludzi nam towarzyszącym. To, że przez ten czas moi znajomi, przyjaciele mnie nie opuścili to niezwykle cenne i ważne. W czasie leczenia, chorowania utwierdzam się w tym coraz bardziej. Bardzo się starać podtrzymywać znajomości, przyjaźnie, i robić wiele aby, to towarzyszenie mnie nie było zbyt uciążliwe dla bliskich.

Przed wznową „będzie dobrze” bardziej oznaczało „ja wyjdę z choroby, całkowicie się z niej wyleczę”. Przed wznową to był czas „przetrwania”. Ja przetrwam to całe leczenie. Bo to jest czas przejściowy, czas oczekiwania na czas po chorobie. Po wznowie dla mnie „będzie dobrze” oznacza, że dam sobie radę z tym co mnie spotyka w sensie duchowym i psychicznym. Pewnie, że mogą być dołki i na pewno będą. Ale w ogólnym rozrachunku ‘będzie dobrze’. I nie to, że nie wierzę, że w końcu się wyleczę, że w końcu (może) będzie czas po chorobie. To również. Ale jest większy nacisk na postawienie ‘dam radę’ w sensie psychicznym i duchowym.

Jestem bardziej otwarta jeśli chodzi o wyrażanie swoich emocji, opisywanie swoich przemyśleń oraz nabieram większej umiejętności, jeśli chodzi o nazywanie, rozpoznawanie swoich emocji i przemyśleń.
W czasie choroby cały czas się uczę. Ale myślę, że i bez choroby ludzie powinni nad sobą pracować.

I wyszedł mnie za długi wywód jeśli chodzi o jedno sformułowanie.

Muszę robić obiad ;) , to na razie kończę. ;)
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #3  Wysłany: 2011-12-10, 23:49  


dobry temat

kazdy z nas inaczej definiuje potrzeby chorego a dobre chęci i stereotypy niczego nie poprawiają

jestem chora przewlekle moze trochę spostrzeżen z mojej perspektywy -czego potrzebuję? czego nie chce ?i czego tak naprawdę chcę?

mysle ze kazdy chory ma sprecyzowne zdanie na ten temat
sa tematy ktore drażnią , sa pytania ktore wywołują furię
są tez slogany ktore nic oprócz wściekłosci nie wnoszą

nienawidzę jak ktos mi wmawia ze trzeba to przetrwac bo potem będzie tylko lepiej wtedy mam ochote wrzeszczeć,
jakim prawem ktos mnie pociesza skoro wiem ze dobrze nie będzie,
moze lepiej zeby nie mowił nic, bo takimi stwierdzeniami na pewno mnie mnie pocieszy
mam ochotę zapytać a skąd to wiesz? ze będzie dobrze ? ze muszę tylko przetrwac
czy ty zaglębiłeś/ aś się w temacie? znasz statystyki ze wiesz jak się czuję i myślisz ze tego oczekuję?
miej trochę litości- nie chce pocieszania bo bardziej mnie dołuje
potrzebuje szczerego okazania ze nic się nie zmieniło ,jeszcze bardziej szczerej rozmowy i jesli ktos nie potrafi tego dać niech nie zaczyna rozmowy

moją potrzebą jest wiedziec jak najwięcej bo wtedy oswajam chorobę i strach przed nia, im więcej wiem tym mniej sie boje, wrog znany staje sie dla mnie mniej niebezpieczny, wiem ze to brzmi trochę dziwacznie ale tak mam,


moje pytanie ? czy to ze jestem chora od razu równa sie z tym ze jestem upośledzona?
moze fizycznie niesprawna często załamana ale na pewno zdrowa na umysle i to ja chce najpierw wiedziec wszytko o moim stanie zdrowia i sama decydować ile powiedziec najblizszym
na razie mam prawo decydowac o sobie, choroba mi tego prawa nie odebrała
dlaczego pozbawia się mnie tego prawa ? to dotyczy mnie i mojego zdrowia i życia , to ja mam podejmowac decyzje i decydować o sobie tak długo jak będę mogła
nie odbierajcie swoim bliskim prawa do decydowania o własnym leczeniu

wielu chorych nie potrafi zdefiniować tego czego tak naprawdę chce od najbliszych, często zostaje sam ze swoimi obawami i niezrozumieniem,
czasem w gronie najblizszych ludzi zostaje samotny ze swoimi obawami strachem i niezrozumieniem, potrzebuje bliskosci a natyka sie mur kłamstwa w tzw. dobre wierze
nie ma czegos takiego

często tak jest ze zadajemy sobie pytanie czego ten nasz chory tak naprawde potrzebuje?
myslę ze kazdy z nas zna tego bliskiego człowieka na tyle ze musi to wyczuć
trzeba duzo empatii i jeszcze więcej miłości ,zeby pomóc a nie zaszkodzic

zawsze trzeba sobie zadac pytanie czego ja bym oczekiwał(a) będą na miejscu mojego taty, mamy, brata czy innej chorej ukochanej nam osoby

"dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane" nie mozna udusić nadmiarem miłości chorego , i zabrać mu wszytko co posiada w tym rozum i wolną wolę

to moje potrzeby kazdy może chcieć czego innego , ale kazdy taki głos pomoże nam zrozumiec

pozdrawiam
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #4  Wysłany: 2011-12-11, 13:41  


niki napisał/a:
to moje potrzeby kazdy może chcieć czego innego , ale kazdy taki głos pomoże nam zrozumiec

Dokładnie TAK.
I przede wszystkim tak jak napisała Niki, w czasie choroby nie zgubiliśmy rozumu, zdolności decyzyjnych oraz wolnej woli.
I ja oczekuję umiejętnego słuchania, otwartego i odważnego. Gdy ktoś mnie słucha to chcę, aby ktoś mnie wysłuchał uważnie. Nie wkładał swoich słów w moje usta, nie wkładam we mnie swoich wyobrażeń, nie wciskał mnie w jakieś 'wyobrażone, wymyślone' ramy.

Jeśli ktoś do mnie mówi: "bo inni, to i to...', bo 'inna to i tamto...' itd. Ja nie jestem 'inni/-a'.
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #5  Wysłany: 2011-12-11, 16:35  


Na różnych miejscach forum my chorzy piszemy ciągle to samo: chcemy o sobie decydować, rozumu nam nie odebrało, uczymy się naszej choroby - ona nas interesuje, jesteśmy w stanie ocenić naszą sytuację; groch o ścianę.
Ciągle słyszę: jesteś silna dasz radę, musi być dobrze, nie myśl o tym, po co Pani to wiedzieć (specjalność lekarzy), optymiści żyją dłużej itp.

Dla mnie takie odezwania są jednoznacznym sygnałem od rozmówcy "nie chcę o tym poważnie rozmawiać" i "to Twoja sprawa, musisz ją sama rozwiązać".

Ja potrzebuję poważnej rozmowy o mojej chorobie, rozważenia wszystkich "za " i "przeciw", nawet nie dlatego że spodziewam się realnej pomocy, ale dlatego że opowiadając o chorobie układam sobie to wszystko i oswajam się z tą sytuacją. No way! Rodzina nie umie o tym mówić, lekarze nie chcą i nie mają czasu, przyjaciółki są przerażone i głównie usiłują się dowiedzieć jak uniknąć (jakbym miała receptę) a na warsztatach w Centrum Onkologii to "o uczuciach prosimy, fizyczne aspekty to z lekarzem" (dla mnie to jawna kpina jakby nie wiedziały jak się tam z lekarzami rozmawia).
Podsumowując moja podstawowa potrzeba poważnego porozmawiania o mojej sytuacji, nie została przez 2 lata mojego chorowania zaspokojona.
_________________
sprzątnięta
 
ksena82 



Dołączyła: 30 Sty 2011
Posty: 20
Skąd: Łódzkie
Pomogła: 20 razy

 #6  Wysłany: 2011-12-11, 20:53  


Cytat:
No way! Rodzina nie umie o tym mówić, lekarze nie chcą i nie mają czasu, przyjaciółki są przerażone i głównie usiłują się dowiedzieć jak uniknąć (jakbym miała receptę) a na warsztatach w Centrum Onkologii to "o uczuciach prosimy, fizyczne aspekty to z lekarzem" (dla mnie to jawna kpina jakby nie wiedziały jak się tam z lekarzami rozmawia).
Podsumowując moja podstawowa potrzeba poważnego porozmawiania o mojej sytuacji, nie została przez 2 lata mojego chorowania zaspokojona.


Temat tabu. Kiedy tylko zacznę ten temat od razu słyszę : daj spokój, jesteś zdrowa, będzie dobrze, musisz żyć-włosy dęba mi stają ze złości. Lepiej znosiłam swoje chorowanie na początku, gdy nie było czasu na myślenie , tylko był czas na działanie. Teraz-jako przetrwalnik - jest mi trudno. Boję się, że niedługo zwariuję, bo nie mam z kim pogadać o tym, że w głowie mam burzę. CIągle się boję nawrotu, kiedy mnie coś boli to od razu się BOJĘ. Z powodu tłumionych emocji jestem kłębkiem nerwów, mam problemy z zasypianiem, jestem rozdrażniona, czasem mam wrażenie, że wpadam w jakiś obłęd depresyjno-maniakalny. Lekarze nie mają czasu na rozmowy o stanie ducha, każą być optymistką, jak mam nią być? Błędne koło. U mnie we wiosce nie ma dostepu do psychoonkologa, każde przyznanie się do wizyty u psychiatry budzi u ludzi wstręt-jestem wariatką! Przeszkadza mi to, ze każdy ode mnie wymaga postawy czołga, jakim byłam na początku. Bo inni są, to ja też muszę! Mam ze sobą coraz większe problemy..W związku z tym potrzebna mi będzie pomoc jakiegoś psychologa. Jakiegoś...:/
Codziennie wchodzę na forum i dziękuję Bogu, że istnieje, gdyż bardzo dużo daje wymiana doświadczeń i pełne zrozumienie , choćby wirtualne.
Tego też mi potrzeba.
Przepraszam, że chaotycznie piszę, ale ja ost w ogóle jestem chaotyczna . W myśleniu i działaniu. Pozdrawiam !
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #7  Wysłany: 2011-12-11, 21:13  


Pomimo wszystko mam przyjaciółki (w liczbie 3), z którymi mogę pogadać. I mogę powiedzieć, że w jakiś sposób czuję się przez nie rozumiana. Czasami mniej , czasami bardziej. Ale jednak ... Sama widzę jak zmieniło się ich myślenie o chorych na raka w tym czasie co ja choruję. Potrafią skonfrontować to co myślą z tym, co ja im mówię. Zmienić swoje myślenie, wyjść poza swoje ramy wyobrażeń. Pewnie nie jest to w pełni zrozumiałe jak ja myślę (ponieważ niektóre moje przemyślenia są jakby poza ich percepcją. Wynika to z tego, że nie są w podobne sytuacji. Zresztą na niektóre 'przemyślenia', na pewne wnioski potrzeba czasu).
Ja poza tym człowiek zaparty, tłumaczę, tłumaczę do upadłego. ;)
Jeżeli nie będę mówiła, to skąd ludzie mają wiedzieć.
Poza tym jeszcze są znajomi ze szpitala, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Z nimi z większością, w większości rozumiemy się często bez zbędnych słów.
Tyle, że na tle 'ogółu' to mało.
Także jeszcze dużo 'pracy' przede mną, przed nami. ;)
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
Klara


Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 42
Pomógł: 13 razy

 #8  Wysłany: 2011-12-13, 14:22  


Justynko, już kiedyś chyba pisałam, jak bardzo Cie podziwiam za Twoją mądrość i dojrzałość, ale ja mam dokładnie tak, jak niki i ksena... Nierozumiejące otoczenie doprowadza mnie do szału, coraz gorzej znoszę swoją sytuację, choć obiektywnie w tej chwili nie mam specjalnych powodów do niepokoju, bo rak nie odzywa się już 4 lata, mimo że 2 utytułowanych onkologów stwierdziło swego czasu, że nawrót na pewno będzie i to w znacznie gorszej postaci oraz jest bardzo wątpliwe, czy przeżyję 5 lat. Wg badań amerykańskich czas przeżycia w mojej sytuacji to 27 miesięcy po zakończeniu leczenia. Czas ten minął 20 stycznia ZESZŁEGO roku, a ja ciągle żyję! Może gdyby nie te potworne kłopoty z kręgosłupem (codziennie boli i znacznie ogranicza możliwości normalnego życia), to byłabym i psychicznie w lepszym stanie, ale jest jak jest. Czasem myślę, że jedyne, co mnie tak naprawdę "trzyma", to chęć dożycia tych 5 lat (20 października przyszłego roku), żeby pokazać język jednemu z w/w panów i powiedzieć: "a ja wciąż żyję, aha!"
Wczoraj sama Ci napisałam, że "będzie dobrze!", bo uważam, ze jednak CZASAMI, zwłaszcza przed jakimś konkretnym badaniem czy zabiegiem DOBRZE jest cos takiego usłyszeć, choć wszystkie bardzo dokładnie wiemy, że nasza OGÓLNA sytuacja dobra nie jest i nie będzie, choćby z tego powodu, że nawet jak nic złego już się nie nigdy będzie działo, to nie uwolnimy się od obaw - te będą z nami do końca, niezależnie od sytuacji.
W takich momentach przypomina mi się przygoda sprzed kilkunastu lat, kiedy tkwiliśmy z synem w zagłębieniu pod granią w Tatrach Słowackich, a wokół szalała potworna burza. Dostałam histerii, a moje 17-letnie wówczas dziecko głaskało mnie po ramieniu i mówiło "będzie dobrze!". Przyznał się potem, że sam się wtedy okropnie bał i wcale nie był przekonany, że z tego wyjdziemy (później dowiedzieliśmy się, że tego dnia zginęły w górach od piorunów 3 osoby), ale uznał, że w tej sytuacji trzeba tak mówić i myśleć. Coś w tym jest. To się chyba nazywa "pozytywne myślenie"...
Gorzej, że te osoby, co nam tak mówią, przeważnie traktują to jako zakończenie sprawy (no bo po co ją ciągnąć, jeśli "będzie dobrze"?), a my (chorzy) dalej chcemy rozmawiać o swoich obawach, swoim samopoczuciu itd. A oni (zdrowi) na ogół nie chcą. Bo nie umieją, bo się sami boją "wywoływać wilka z lasu"... Bo na co dzień wolą nie myśleć, że coś takiego jak rak w ogóle istnieje i im też może się przytrafić. Tfu, tfu!
 
g0sia 


Dołączyła: 09 Gru 2011
Posty: 71
Skąd: Łódź
Pomogła: 1 raz

 #9  Wysłany: 2011-12-13, 15:51  


Bardzo ciekawe przemyślenia. Dziękuje Wam! Zdaje się, że jestem jedną z tych co starają się przekonać siebie i wszystkich dookoła, że będzie dobrze... Przedstawiliście mi tą drugą stronę. Następnym razem nie będę się starała przekonywać chorej mamy, że będzie dobrze, tylko szczerze z nią porozmawiam... :|
 
poli 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Maj 2010
Posty: 336
Skąd: Warszawa
Pomogła: 121 razy

 #10  Wysłany: 2011-12-13, 16:18  


Dziękuję, że napisałyście, taki właśnie temat mi się marzył tutaj :)
JustynaS1975 napisał/a:
Na każdym etapie chorowania, leczenia, życia z chorobą uczę się, pogłębiam swoje przemyślenia, swoją świadomość.

To jest część doświadczenia i dobrze, że istnieją osoby, które potrafią tak swoją chorobę wykorzystać. Niestety nie zawsze tak jest.
Czasami uciekamy w depresję, nałogi - wszystko to czym grozi przeżycie szoku i wielkiego stresu. Myślę, że jak nie będziemy o tym mówić, żeby nie martwić innych, albo bo tak wypada, to tylko pogłębimy szkody i myślę, że tutaj jest na to odpowiednie miejsce.
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #11  Wysłany: 2011-12-13, 16:46  


Klaro, to jest prawda, że duża większość klepie to 'będzie dobrze', bo tak jak piszesz może się boją, bo nie potrafią, bo ich to nie spotka, bo są przekonani, że będą żyć milion lat, bo teraz jesteśmy 'wiecznie młodzi', bo w życiu ma być tylko 'lekko, łatwo i przyjemnie', bo po co o takich rzeczach mówić itd. i jeszcze pewnie można wymienić tysiąc powodów. Mówią "będzie dobrze", bo wydaje im się, że trzeba coś powiedzieć, a nie wiedzą co, to mówią: 'będzie dobrze' (inna wersja: trzeba wierzyć). Tak przedstawia się ogół. Ale mam to szczęście, że mam 3 bliskie koleżanki nie-rakowe, które potrafią mnie wysłuchać (to koleżanki sprzed choroby, i znamy się od lat i o wielu różnych sprawach ze sobą rozmawiałyśmy i rozmawiamy). Nigdy nie miałam fury znajomych, tylko raczej wąskie grono przyjaciół i choroba tego nie zmieniła (tzn. przyjaciele pozostali przy mnie, tych których uważałam za bliskich pozostali).

Gdzieś znalazłam taki cytat, nie wiem gdzie (może nawet na tym forum):
"Wiedziałam tylko, że muszę żyć dalej, muszę być silna i muszę się uśmiechać, bo nikogo nie obchodzi , że posypał mi się świat."

g0siu, sprawę trzeba wyważyć. Przede wszystkim wysłuchaj, tak jak zawsze podkreślam uważnie, odważnie. Bądź otwarta. I też Mamie nie podcinaj skrzydeł. To niełatwa sprawa, niełatwa rozmowa. Serce i rozum muszą być w parze, muszą być wyważone. Szczerość, miłość, otwartość.

Ogólnie mam wrażenie (to nie tylko odnośnie trudnych rozmów takich jak np. chorowanie) umiejętność słuchania jest rzadko występującą cechą. I niestety mało docenianą przez innych. Ludzie raczej więcej mówią, czy chcą mówić mówić mówić niż słuchać. Ale to może moje przeczulenie... :|


I jeszcze jeden cytat (odnosi się do ludzi starszych, jednak można to rozciągnąć i na innych):
"Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Użycz mi chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jedno ze szczytowych osiągnięć szatana". – Św. Tomasz z Akwinu
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #12  Wysłany: 2011-12-13, 17:15  


g0sia napisał/a:
Bardzo ciekawe przemyślenia. Dziękuje Wam! Zdaje się, że jestem jedną z tych co starają się przekonać siebie i wszystkich dookoła, że będzie dobrze... Przedstawiliście mi tą drugą stronę. Następnym razem nie będę się starała przekonywać chorej mamy, że będzie dobrze, tylko szczerze z nią porozmawiam... :|


g0siu to będzie dobrze , jesli wypływa z przekonania oraz dotyczy bardzo ci bliskiej osoby często jest takim potwierdzeniem i zagrzewaniem do walki, inaczej to brzmi w ustach kogos kto rozumie i sama chorobę i to jak ktos z nia walczy, uczesniczy w tym procesie od poczatku, czasem to będzie dobrze ktorego nie znosze moze stać sie kołem ratunkowym , podaniem ręki kiedy jest niezbyt dobrze

to krotkie będzie dobrze uzywane tylko jak slogan alb chęć zwyczajnego uciekania od tematu kiedy nie ma się nic do powiedzenia jest wstretne ,
ale czasem jest czyms co pomaga uwierzyc ze tak będzie

trochę kręce ale tu nie chodzi o same słowa ale o całośc, kontekst całej sytuacji , w ktorej jednak zyjesz i jesli mamie to pomaga to nie możesz mowic inaczej

ja takie pocieszanie z ust bliskich( niekoniecznie rodziny) ale tych ludzi ktorzy autentycznie starają sie stac przy mnie i poznają wszystko co dotyczy mnie i choroby inaczej przyjmuje ale jesli ktos obcy mi tak mowi i nie chce wysłuchać niczego na temat tego jak jest naprawę to zwyczajnie chce mnie zbyć

to sa dwa inne obrazy tego sloganu, mysle ze ty mowisz to ze swiadomoscią i w dobrej woli, wiec pomagasz i nie zmieniaj tego
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
g0sia 


Dołączyła: 09 Gru 2011
Posty: 71
Skąd: Łódź
Pomogła: 1 raz

 #13  Wysłany: 2011-12-13, 17:35  


niki napisał/a:
sa dwa inne obrazy tego sloganu, mysle ze ty mowisz to ze swiadomoscią i w dobrej woli, wiec pomagasz i nie zmieniaj tego


rozumiem, dzieki :)
 
akos6 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 14 Paź 2011
Posty: 1290
Pomogła: 212 razy

 #14  Wysłany: 2011-12-14, 12:58  


ja poznałam obie strony barykady. kilka miesięcy temu wspierałam moją kuzynkę która zachorowała na raka. też mówiłam jej że będzie dobrze.. Kiedy wątpiła, kiedy ogarniał ją strach, kiedy miała dość leczenia....ale ja w to bardzo wierzyłam i nadal wierzę że tak będzie. Teraz ja choruję. ostatnio poczytałam o rokowaniach itp i rozmawiałam z kuzynką. Ona się zaśmiała i pyta czy pamiętam co jej mówiłam kilka miesięcy temu? " że to są tylko statystyki sprzed X lat i nas one nie dotyczą".
Z moim mężem nie rozmawiamy o rokowaniach, o tym co może być. On nie chce o tym słuchać- wiem że się boi i może woli nie wiedzieć. Z moją kuzynką z kolei mogę pogadać o strachu , emocjach, leczeniu,,, bo ona już to wszystko poznała na własnej skórze. rozumie mnie doskonale...
i tak jak pisała niki- chcemy słyszeć że będzie dobrze jeśli osoba która to mówi faktycznie w to wierzy....Bo w tej chorobie pozytywne nastawienie bardzo pomaga...
_________________
nic nie muszę....wszystko mogę :)
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #15  Wysłany: 2011-12-15, 14:28  


Na pewno jest jedno czego nie potrzebuje chory i to (chyba) a każdym etapie chorowania: chory nie potrzebuje litowania się nad nim, a wręcz, litość go bardzo irytuje.

[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2011-12-15, 15:02 ]
Tak jest!

_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group