tronca33
Ależ dzielny jest Twój tata, prawdziwy wojownik na wszystkich frontach.
Trudna decyzja przed Wami ale myślę, że tutaj musi Wam podpowiedzieć lekarz, czy tato dalej może przyjmować chemia czy lepiej dla Niego jak spokojnie dożyje swoich dni bez dodatkowych "atrakcji" medycznych.
Pani dr.ktora Tate prowadzila Dzis nam uscisnela Reke I zyczyla wszystkiego dobrego,Czy like koniec chemi.Powiedziala ze juz Nie ma sensu bo znow moze byc udar a moze I zawal.Tato Nic o tym Nie Wiem.Na rehabilitacji udarowej spedzi 21 dni I Mam nadzieje ze juz go na nogi postawia bo mama Nie chce aby swoje ostanie tygodniu,miesiace spedzil w szpitalu.
Dzis biedaka wymeczyli ze o 18 juz chcial Spac.Ale postepy as niesamowie.Nie Wiem skad on czerpie Tyle sily?Podziwiamy go.Ale wiemy ze najgorsze przed nami,przed Nim.
Nie Wiem co mu Powiemy Jak sie spyta kiedy ma chemie.Bo zawsze mu mowilismy ze chemia daje mu Zycie?
Pozdrawiam kochani I Dziekuje za wsparcie.
Droga tronca, chyba prawdę, że na razie nie może przyjąć chemii bo:
tronca33 napisał/a:
Nie ma sensu bo znow moze byc udar a moze I zawal
że musi tato teraz dojść do sił po ostatnim wylewie.
Nie wiem jak tato przyjmie tą informację ale to wszystko prawda, że następny wlew mógłby się u taty skończyć tragicznie a tak godnie, bez męczenia przeżyje spokojnie swój czas u boku kochanej rodziny.
To chyba najlepsza w tej chwili opcja, choć wiem, że z drugiej strony dla Was bardzo przykra bo jak napisałaś :
tronca33 napisał/a:
Bo zawsze mu mowilismy ze chemia daje mu Zycie?
ale teraz mogłaby mu szybko je zabrać a tak może tato będzie z Wami jeszcze trochę tego czasu, przecież to silny zawodnik, czego Mu bardzo życzę.
Tato szybko do siebie dochodzi.Juz Sam Idzie po scianach do toalety.Wiec duza poprawa.O Niebo czuje sie bardzo dobrze.Dobrze tez wyglada na twarzy.A juz 6 tygodni jutro mija od ostatniego wlewu.Az sie boje co bedzie dalej....
Jak to bedzie wygladalo?Ze bedzie dobrze I nagle zle?Czy ta choroba bedzie pomalu go wykanczac czy od razu?Jest wiele pytan I brak odpowiedzi.Ale na razie chwilo trwaj...
On jest taki silny..Moj bohater...
Ciężko powiedzieć jak to będzie. U mojego dziadka kiedy zaprzestano podawania chemii, guz odrósł do pierwotnych rozmiarów (inny rak). Może choroba u taty postępować bo już nie ma czegoś, co ją blokuje (chemii), stan raczej powoli będzie się pogarszał ale może to być szybko.
tronca Twoj tata jest mega!!! Moze byscie sprobowali czegos wzmacniajacego? Nie pisze o zadnych terapiach cudownych bo niestety akurat srednio w nie wierze ale jakas dieta, ziola? Zawsze mozna ugrac troche czasu moze, Twoj tata to wyjatkowy przypadek wiec u Niego mysle ze to inaczej bedzie postepowalo, tzn wolniej s przynajmniej tego Ci zycze <3
Kochani dawno nie pisalam.
Ja po 3 tygodniach w Polsce,u boku taty w szpitalu dzien w dzien, wrocilam do siebie..bo zycie toczy sie dalej...
Ale dzieki temu ze przylecialam zaraz po udarze..tata stanal na nogi....Bo mowilam mu ze musi walczyc,ze nie moze sie poddac...I tak moj tatko dzis po miesiacu wrocil do domu....
Najwazniejsze,ze chodzi,mowi i moze sam zalatwiac swoje potrzeby....
Co dalej nie wiemy.....raczej nie dadza mu juz chemi.Mial dzisiaj konsultacje..ale nic nie wiem ,bo mama nie chciala mi nic powiedziec bo tato byl obok....
Ale on caly czas mowi ,ze chcialby wiedziec co sie dzieje w srodku....Ze jesli guz urosl i ma nowe przerzuty to juz nie chcialby chemi....
Ale nikt mu juz nie zrobi TK,bo jak powiedziala jego Pani doktor.To nic nie da,ze zajrza do srodka...Bo kazde podanie kontrastu uszkadza nerki..Wiec nei ma sensu...
Wiec zobacze co mi mama powie.Ale wiem ze 26 maja wizyte u Onkologa i zobaczymy co bedzie dalej...
Ogolnie tatko czuje sie dobrze....Wiec mam nadzieje,ze jeszcze dlugo z nami bedzie....Tyle przeszedl..wiec moze jeszcze Bozia mu pomoze....
My walczymy,on walczy....
Ale przy pozegnaniu poplakalismy sie razem..bo boje sie ze moglo byc to ostani raz...ale trzeba myslec pozytywnie jak zawsze.....Ze jeszcze sie zobaczymy i razem napijemy herbatki z gozdzikami :-)
[ Dodano: 2016-11-10, 16:38 ]
Przepraszam 26 Listopada...nie Maja :-) ..ale mam nadzieje ze w Maju nadal bedzie z nami....
Walka z rakiem 4 lata od pierwszych objawow....a 3 lata i 6 miesiecy od diagnozy ..Wiec taka paskuda z nim nie wygra.. :-)
Kochani mamy problem...
Tato ostatnio ma problemy z oddychaniem.(mial w szpitalu ale nie tak ostro bo mysle ze wiedzial ze tam ma pomoc)Przynajmniej on tak mowi..Od trzech dni ciezko mu zlapac powietrze.Ja uwazam ze to na tle nerwowym i dochodzi atak paniki i sie poglebia.Zaczyna otwierac okna lapac powietrze ustami jak ryba...
Wczoraj mama wezwala pogotowie.Dali mu zastrzyk na zbicie cisnienia i zastrzyk uspokajajacy i nitro pod jezyk.
I sie uspokoil.Dzis znow to samo i mowi do mamy aby dzownila po pogotowie.Ale moja mam nie moze co 5 minut pogotowia wzywac....
Lekarz powiedzial ze wydajnosc pluc w normie,krew utleniona wiec nie widzi zadnych problemow.Ja wiem ze to na tle nerwowym.Ma wciaz nos zapchany juz mu sie bardzo sluzowka wysuszyla...
I to poglebia objawy.Ja mysle ze on mysli ze to juz koniec i boi sie ze koniec nastapi przez uduszenie.
Nie wiemy co robic.Dzwonilismy po lekarza aby umowic wizyte domowa.Bo musi zmienic lek na cisnienie ale jak to oni zaraz jakies ale....bo to bo tamto...
I jak powiedzial lekarz z Pogotowia ,ze mama musi od nich (lekarza rodzinnego)egzekwowac taka wizyte i powiedziec ze zna swoje prawa bo inaczej nikt nie przyjdzie....
To wszystko zaczyna isc w zlym kierunku..
Tata w nerwach,mama w nerwach bo ne wie jak pomoc...
Czy ktos wie co robic w takiej sytuacji???
Ja uwazam,ze lekarz powinien tacie przepisac cos mocniejszego na nerwy aby moze spokojnie spal i nie denerwowal sie ..
Nie wiemy co robic..?/Jakies techniki aby uspokoic go?
Nie pamiętam co tato bierze na uspokojenie ale jeśli są to ataki lęku to trzeba tacie wdrożyć jakiś silniejszy lek na lęki/uspokojenie/wyciszenie, są to leki uzależniające ale przynajmniej w krótkim czasie szybko tłumią lęk, leki z grupy benzodiazepiny np. Afobam, Xanax czy chociażby Relanium.
Madziu nie krzycz , wiem, że nie powinnam podawać nazw.
Dziekuje kochana...
Na uspokojenie nic nie bierze..Mama mu dawala tylko jakies z apteki siolowe jak sie bardzo zdenerwowal i przechodzilo ale widac ze te leki sie nasilily i bez silnych lekow na recepte nie obejdzie sie...
No nic czekaja na lekarza rodzinnego.Ma przyjsc ok 18 wiec zobaczymy co przepisze...
Chyba czas zapisac tate do hospicjum domowego.Bynajmniej bedzie mial opieke raz w tygodniu jak by co...
Ale bardzo sie z tym wzbranialismy,ale chyba juz czas...
Kochani orientujecie sie jak to jest.Skoro hospicjum rodzinne ma placowke w innym miescie oddalone od naszego 18 km,to czy taka pielegniarka tez zostanie przydzielona i lekarz na wizyty?Czy trzeba bedzie za ich dojazdy placic czy to w ramach NFZ?
Dziekuje Marzenko jeszcze raz za odpis..
I MADZIU nie krzycz na nia prosze :-)
Czas na pewno i nie bójcie się tego i nie kojarzcie z najgorszym ale tylko z czymś co zapewni tacie/Wam dobrą fachową opiekę medyczną a to jest bardzo ważne dla psychiki, że mamy zaplecze medyczne, że nie zostaniemy z problemem sami, że możemy zadzwonić jak coś się złego dzieje, że nie musicie prosić nikogo z zewnątrz tylko jest ktoś kto zajmie się tatą, pozna Go i zna Jego ból fizyczny i psychiczny jak również zna obawy i strach rodziny.
tronca33 napisał/a:
Skoro hospicjum rodzinne ma placowke w innym miescie oddalone od naszego 18 km,to czy taka pielegniarka tez zostanie przydzielona i lekarz na wizyty?Czy trzeba bedzie za ich dojazdy placic czy to w ramach NFZ?
Teraz nie pamiętam ale hospicjum ma swoje zasady, że najlepiej jak pacjent jest w obrębie 30-50 km ( nie wiem dokładnie i nie wiem czy to takie wewnętrzne ustalenia czy prawne), w sumie jest to logiczne bo ciężko by było dojechać do pacjenta szybko, jak coś się dzieje i mieszka bardzo, bardzo daleko a tych pacjentów lekarz/pielęgniarka ma pod opieką dużo.
Te Wasze 18 km, nie będzie na pewno stanowiło problemu i jest za darmo, tak przynajmniej było u nas i było trochę więcej kilometrów.
Trzymajcie się, Twój tato tronco, jest bardzo dzielnym człowiekiem, tyle lat zmaga się z chorobą, tyle przeszedł, nie ma się co dziwić, że to długoletnie leczenie i widmo śmierci bo na pewno wie z czym walczy odbiło się na Jego psychice i zwyczajnie, po ludzku boi się i trzeba Mu ten strach niwelować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum