Rok 2011 właściwie zaczęła ze wznową OBS, co najmniej pół roku z życia wycięte na agresywne leczenie (ok. 4 m-ce w szpitalu, z tygodniową przerwą). Ten czas jakby ktoś mnie wyciął z życiorysu, jakby ktoś mnie ukradł te 4 m-ce ...
Mój duch na chwilę upadł, ale na swojej drodze (elektronicznej i nie tylko) spotkałam wspaniałych ludzi.
Nie mogę nie wspomnieć o Kubie, wspaniałym człowieku, który wyciągnął do mnie pomocną dłoń i dał mnie impuls do podnoszenia się. Potem miałam ogromne szczęście trafić na to forum. Nic tak nie daje impulsu do dalszego życia, jak ludzie. Czasami drobny gest wystarczy, aby zapalić w nas iskierkę, która potem rozbłyśnie.
A co jeszcze najważniejsze sprawdzeni przyjaciele pozostali przy mnie.
Wiem, ile od ludzi można doznać podłości, i przy tym wszystkim ludzie dobrej woli błyszczą jak diamenty. Nie sposób ich nie docenić.
Po tej trudnej początkowej walce, na powrót cieszę się życiem, jeszcze bezczelniej.
Życzenia "wiecznej remisji" to najlepsze życzenia. Mam nadzieję, że 5 stycznia będzie potwierdzona 'całkowita remisja'.
Na początku wznowy, w trakcie powikłań po chemii byłam nawet za eutanazją, człowiek się budzi i myśli sobie 'dobijcie mnie'. Teraz wiem, ile wspaniałości by mnie ominęło.
[ Dodano: 2011-12-31, 14:01 ]
Wszystkim ludziom, od których otrzymałam wiele dobrego nie jestem w stanie znaleźć żadnych odpowiednich słów, aby wyrazić swoją wdzięczność.