Hej Justynko
Twoje wpisy emanują wyjątkową energią,oczywiście bardzo pozytywną.
Dajesz dużo radości wszystkim na tym forum .
Dziękuję Ci za to.Jesteś zdrowa i to się teraz liczy najbardziej na tą chwilę.
Justyna
Muszę to powtórzyć, może za rok, może za dwa ...
Musisz i powtórzysz tylko dlaczego za rok może dwa. Spróbuj teraz - no chyba, że masz medyczne przeciwskazania. To nie musi być od razu Kościelec to może być tylko Nosal. Dla mnie Tatry są bardzo ważne. Tam zawsze "ładuję akumulatory". Byłam tam w lipcu i ten wyjazd pomógł mi trochę poukładać swoje sprawy. Może nie szalałam tak bardzo po szczytach ale jestem zadowolona. Kondycja w normie czyli jak za dawnych czasów. No ale ja miałam tylko operację.
Pozdrawiam
Maszo, mój problem z nie wyjazdem w góry ma związek z lękiem przed zmianą klimatu.
Przed chorobą Tatry odwiedzałam każdego roku. Nigdzie indziej nie chcę jeździć, żadne dalekie podróże, liczą się tylko Tatry ...
Może uda mnie się pozałączać zdjęcia z Tatr.
Na razie ulubiona muzyka M. Lorentza
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Dzień dobry Justynko
Wpadłam na chwilkę przywitać się i życzyć udanego weekendu.
Pewnie tradycyjnie odwiedzisz mamę.
Jak daleko od stolicy jest Twój rodzinny dom?
Pozdrawiam cieplutko
Witaj Justynko
Słucham Lorenca i zastanawiam się czy długo jeszcze będę tęsknić do swojej pracy, do ostatniego zawodu...
Moja praca miała bardzo niewiele wspólnego ze zwiedzaniem, ograniczała się do rejestrowania widoków które zapierały dech w piersiach, niekiedy budziły grozę i poczucie największego napięcia emocjonalnego, koncentracji związanej z pytaniem: jak mam wjechać w tę dziuple, gdzie ukrył się mój dostawca czy odbiorca.
Ale mimo stresu te chwile, które spędzałem na parkingach praktycznie całej Europy powodują, że wspominam je z ogromnym sentymentem i żalem, że musiałem przerwać tą pracę.
Justynko wybacz, że nie jestem w stanie do końca zrozumieć Twoją obawę związaną ze zmianą klimatu.
Poruszanie się w obrębie Polski a z ogromnym marginesem po Europie środkowej włącznie z z basenem Morza Północnego to praktycznie ten sam obszar klimatyczny i Twoja fobia jest trochę bezzasadna...
Zrób pierwszy krok w jej przełamaniu, przyjedź do Żegiestowa we wrześniu... obiecuję pomoc w pokonaniu trasy pomiędzy Krakowem i pensjonatem "Zosia" a następnie aklimatyzację w tym co Gazda nazywa górami.
Będziesz miała zapewnioną opiekę i szansę na powrót do dawnych chwil, za którymi być może tęsknisz tak jak ja
Cudnego weekendu
Cześć Ewo
Mamę odprowadziłam na dworzec, wróciłam spacerkiem do domu, po drodze porobiłam kilka zdjęć, posprzątałam mieszkanie i zaległam ozdobnie na łóżku. Do tego zalegnięcia pogoda też się przyczyniła.
Romanie, zdaję sobie sprawę, że jestem uboga jeśli chodzi o wiedzę podróżniczą i wrażenia podróżnicze (zwłaszcza, że jestem nudna, tzn. moją miłością są Tatry, ale teraz moją miłością musiało zrobić się Mazowsze). Mało widziałam. Ja rozumiem, że takie osoby jak Ty, które dużo widziały w jakiś sposób mnie współczują, że ja tak mało widziałam. Staram się to sobie rekompensować tym, że dostrzegam, ćwiczę swoją uważność w tym co mam.
Pewnie w związku z tym, że ja tak mało widziałam nie dostrzegam swojego 'ubóstwa'.
I jestem szczęśliwa pomimo wszystko
Wczoraj rozmawiałam z moją koleżanką, z którą spędziłam jakiś czas na wspólnej sali szpitalnej. Pomimo sporej różnicy wieku przypadłyśmy sobie do gustu i pomimo upływu kilku lat nadal jesteśmy ze sobą w kontakcie telefonicznym.
Koleżanka choruje na chłoniaka i po drodze ma różne skutki uboczne. Jednak ona zachowuje swój stoicki spokój i dobre samopoczucie psychiczne.
I wczoraj znów powtórzyła mnie swoją lekcję.
Przez ten czas, który ona choruje kilka osób, które Jej współczuły już niestety odeszły. A ona nadal cieszy się życiem i tym co ma.
Bardzo potrzebowałam takiej powtórki .
Moje pierwsze lekcje (w ciągu 5 minut od otrzymania podejrzenia OBS):
1. dotychczas za dużo było straconego czasu na marudzenie, narzekanie, użalanie się nad sobą, zniecierpliwienie, fałszywą dumę itp.;
2. zakaz marudzenia - wynikający z lekcji nr 1;
3. życie jest piękne;
4. afirmacja życia, docenianie urody życia - wynika z lekcji nr 3
5. oddzielenie tego co ja chcę od tego co chcę wynikające z presji środowiska (tę lekcję trzeba rozwinąć, tzn. nie chodzę o samowolę, typu hulaj dusza piekła nie ma) przy jednoczesnym określaniu tego co jest ważne
czyli 'żyć tak, aby poruszyć ziemię, natomiast nie zniechęcić nieba'
6. jeśli może życie być może będzie krótkie, to niech przynajmniej będzie szczęśliwe, szczęście - jako umiejętność
5 minut i tyle lekcje naraz przez jedną diagnozę, która postawiła mnie na granicy życia i śmierci
[ Dodano: 2012-07-28, 19:04 ]
Następna lekcja, ta już wynikająca z leżenia w szpitalu:
ważni są ludzie.
Niezależnie od wszystkiego, jak jesteśmy 'silni', ważni są życzliwi ludzie, którzy przy nas zostaną i którym na nas zależy. I poza tym czasami samemu trzeba wyjść do tych ludzi.
Dzień dobry Ewo
Masz rację pogoda niemrawa, tzn. ja jestem niemrawa, ale zwalam na pogodę .
Tobie też życzę udanej niedzieli.
Dzień dobry wszystkim
Kolejna lekcja, która nie wiem kiedy się pojawiła: każdy chce wiedzieć, mieć pewność, że był tu po coś, że był komuś potrzebny, że był dla kogoś ważny, że nie był tu po nic. Że jego gest, czyny, słowa były dla kogoś pomocne, coś dla kogoś znaczyły.
To drugi powód: dlaczego ważni są ludzie. My tu jesteśmy dla ludzi, dla drugiego człowieka.
Ludzie są dla nas pomocą, wsparciem , nie do przecenienia. To, że przychodzą, dzwonią, odzywają się do nas, są przy nas daje nam siłę. Mamy dla kogo walczyć, mamy dla kogo żyć, bo być może jesteśmy dla nich choć trochę ważni, bo mamy się im odwdzięczyć.
I my tu jesteśmy dla ludzi.
Wszystkim życzę udanej niedzieli
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witaj Justynko
Zawsze lubiłem Młynarskiego za niezwykle mądre teksty i niezwykłą inteligencję i żywość umysłu i umiejętność obserwowania życia, ale w momencie gdy związał się z Wałęsą zwątpiłem w jego zdolność pojmowania nowej rzeczywistości, ale.. nie on jeden związał się z politycznym szaleńcem.
Myślę że przejście w stan spoczynku nie umniejsza jego dorobku artystycznego, ale dziś już na jego koncert nie poszedłbym...
Justynko myślę że bardzo istotne jest nie kto ile widział, ale jak to widział, jak reagował na to co przesuwało się przed oczyma...
Ilość, nie zawsze przechodzi w jakość.
Porównuję niekiedy programy podróżnicze Tony Halika i Wojciecha Cejrowskiego... to są dwa różne światy, mimo tych samych miejsc i kamer... liczy się sposób patrzenia i sposób interpretacji i sposobu narracji, ale skoro nie ma już Halika, musi wystarczyć miernota...
W rocznicę pójścia do szpitala załączam fragment pierwszego wypisu szpitalnego (tak w celach pamiętnikowych )
Przed chorobą, patrząc na ludzi chorych na nowotwór wyobrażałam sobie, że gdybym ja zachorowała, to by mnie się świat zawalił.
I ... świat mnie się nie zawalił ... Czyli następna lekcja: wyobrażenia to nie samo co fakty. Bardzo prawdziwie brzmią słowa W. Szymborskiej: znamy siebie na tyle na ile nas sprawdzono.
Bądźmy otwarci na teraźniejszość, bierzmy z niej to co daje. Nie wyobrażajmy sobie tego czy tamtego, co będzie, co by było gdyby itp. Bo często wyobrażenia to nie to samo co rzeczywistość. Nie traćmy tego co mamy, czyli teraźniejszość na snucie co będzie w przyszłości i jak będzie w przyszłości.
[ Dodano: 2012-07-29, 12:07 ]
Nie wiedziałam, że Młynarski związał się z Wałęsą. Ale pomimo tej wiedzy nie będę pomniejszać Jego dorobku artystycznego i nadal będę go cenić za teksty
Co do Pana Halika i Pana Cejrowskiego. Wiem, że Pan Tony Halik miał programy podróżnicze i że zwiedził kawał świata, jednak jego programów nie znam dobrze. Tzn. wcale ich nie znam, pamiętam, że będąc małą dziewczynką oglądałam je, natomiast nie wiele, żeby powiedzieć nic nie pamiętam.
Programy podróżnicze Pana Cejrowskiego lubię (może dlatego, że nie mam porównania), natomiast Jego poglądy, wypowiedzi na tematy nie podróżnicze itp. to absolutnie nie moja bajka, wręcz mnie bardzo irytują, żeby nie powiedzieć gorzej.
Przesiedziałam w domu (jak już wspominałam u Soni) z robótką w rękach, lampiąc się w telewizor, słuchając muzyki i przy komputerze. Popijałam mrożoną herbatę. Czyli ogólnie LENIU jestem
Ok. 17.00 wyszłam z domu, ale okazało się, że nie taką godzinę co trzeba, bo powinnam wyjść na 19.00 (ups lekka pomyłka) i nie wiem czy się znów zbiorę do wyjścia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum