CEA w połączeniu z CA 125 daje bardzo niepokojący obraz. CA 19-9 może być czasem w normie, nie u wszystkich chorych ten marker jest specyficzny. Natomiast CA 125 oprócz podstawowego związku z rakiem jajnika może też wzrastać przy innych nowotworach:
www.termedia.pl/Przydatno...,15858,0,0.html http://www.medical-diagno...iabetes_pl.aspx
Pozdrawiam
Mój Tata zachorował na raka trzustki z meta do wątroby, u niego guz trzustki był pierwotnym guzem, nieoperacyjnym (przy naciekach na pień trzewny guz jest nieoperacyjny). Warto walczyć o chemie, jeśli tylko wyniki krwi i wątrobowe pozwalają - Tata miał diagnozę na początku października ubiegłego roku (dolegliwości od sierpnia), do początku lutego brał chemię paliatywną. Później wyniki się pogorszyły, z chemii trzeba było zrezygnować, pojawiła się żółtaczka związana z rozrostem guza w wątrobie. Tata zmarł pod koniec marca. Jednak większą część tego okresu był w stosunkowo dobrym stanie, pogorszyło się dopiero ok. 10 dni przed śmiercią. Miał czas by uporządkować swoje sprawy, pożegnać się, my się nacieszyliśmy nim jeszcze. To jest z perspektywy czasu bezcenne - nie marnujcie czasu na udawanie, ze wszystko bedzie dobrze.
Chemia przedłużyła mojemu Tacie życie. I to jest to, na co realnie można mieć nadzieję przy raku trzustki. Polecam również opiekę hospicjum domowego. Uściski.
Dzień dobry
4 października mama umarła.
Od początku września przyjęła nową chemię skojarzoną z 2 leków, przyjmowała ją przez 3 dni w szpitalu. Po pierwszym wlewie czuła się dobrze, dopiero po drugim zaczęła słabnąć.
Na dzień przed śmiercią była z nami na zakupach, tam się źle poczuła , ale twierdziła że to ból.
W domu jej przeszło. Rano wstała,zrobiła tacie śniadanie, potem poprosiła go o herbatę, jak przyszedł z herbatą mama leżała na łóżku i nie dawała oznak życia. Sąsiad ją reanimował, pogotowie stwierdziło zgon. Nagłe zatrzymanie krążenia i oddychania w przebiegu choroby nowotworowej.
Czy mama mogła mieć zawał, czy serce było tak słabe od tej drugiej chemii że nie wytrzymało?
Druga chemia była dlatego ponieważ guz po gemzarze powiększył sie do 10 cm, dał nacieki na wątrobę i ścianę żołądka.
Taką miałam nadzieję że mama będzie jeszcze z nami, tym bardziej że nie leżała w łóżku, żyła w miarę aktywnie jak na tą chorobę.
Ciągle męczy mnie to że zaufałam jak zasłabła w sklepie że to ból, może to był początek zawału tak jak to kobiety przechodzą. Teraz wiem że guz trzustki zwiększa ryzyko zatorów, zawałów a chemia tylko to potęguje, dlaczego pozwoliłam się mamie zwieść?
Przecież musiała się czuć w miarę ok, skoro kupiła sobie nową lodówkę, pralkę i wymarzoną zmywarke, więc dlaczego????????
Witaj,
bardzo mi przykro,ze Twoja mama odeszła. Przyjmij, prosze najszczersze wyrazy współczucia.
Nie zadręczaj sie swoimi wątpliwościami, nie analizuj, bo to nie ma w tej sytuacji juz żadnego znaczenia. Twoja mama była poważnie chora i nie dało sie juz jej wyleczyć. Dobrze o tym wiesz. Bardzo dobrze dla niej,ze nie umierała cierpiąc z bólu, bo bóle nowotworowe są ponoć bardzo straszne. Ważne jest tez to, ze Twoja mama do konca była aktywna, nie leżała w łóżku czekając na śmierć, że dane jej było uniknąć tych wszystkich nieprzyjemności i niedogodności. Po prostu spokojnie zasnęła...
Trzymaj sie cieplutko i naprawde nie zastanawiaj sie juz nad tym czy cos mogli jej zaszkodzić,bo jestem pewna,ze to co ją zabiło to nowotwór..
Pozdrawiam
Przyjmij wyrazy współczucia. Chyba to lepsze niż życie z piętnem śmierci, że za jakiś czas umrzemy i do tego w ogromnych cierpieniach bo z tym kojarzy się nam rak.
Mama do końca była świadoma, szczęśliwa na swój sposób, chodząca z planami to jest uwierz ogromne szczęście dla mamy i dla Was. Śmierć była nieunikniona i wierz mi, że dla mamy to było lepsze wyjście. Nie chciałabyś na pewno patrzeć i uczestniczyć w tym strasznym procesie umierania, to zostaje w pamięci jak zły sen. Nie analizuj, nie rób sobie wyrzutów sumienia, tak widocznie musiało być.
Współczuję
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Przyjmij moje wyrazy wspolczucia....
Tym bardziej jak to czytam to jak u mojego taty..tyle ze dzieki Bogu tata wciaz zyje,i jest po 7 wlewach chemi skojarzonej jak Twoja mama i jak na razie jest dobrze bo meta sie nie rozrosly i nie ma nowych przerzutow....
Jak widzisz lekarze dawali jej szanse ze moze ta druga chemia zadziala..ale sie nie udalo.....
Najwazniejsze ze nie cierpiala....bo to najgorsze w tej chorobie.......
Trzymaj sie cieplo..i tylko czas leczy rany...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum