Kolejny dzień i dalej nic nie wiem. To znaczy wiem. Nawet sporo. Wiem to, że ojciec miał konsultację z onkologiem i zaproponowano mu leczenie w jeszcze innym ośrodku. Oczywiście się zgodził. Czyli nie zostanie tam gdzie obecnie przebywa, nie przyjedzie do mnie tylko wyjedzie jeszcze dalej. Chce tam jechać. Przecież na siłę go nie zatrzymam. Stwierdził że lekarze wiedzą co dla niego najlepsze i zaproponowali mu ten szpital choć to ode mnie bedzie z 300 km.
Niestety nie będę go przekonywać aby sprowadził się do mnie aby potem nie miał pretensji. To tyle na dzisiaj. Jutro dostaje wypis, umawia się na chemioterapię i wraca do domu. Ehhh...a jestem strzępkiem newrów