Dziękuję. Ja także jestem z Wami.
Nadal czytam wszystkie posty, ale nie odpisuję, nie mogę, jakoś tak czasem zaczynam pisać i wymazuję...
We wtorek była kremacja.
Tatuś wyglądał jakby spał.
Do rąk dałam Mu różaniec, a obok położyłam książeczkę.
Głaskałam Go, tak bardzo chciałam Mu przekazać, że jestem,że kocham, że zawsze będę.
Wczoraj był pogrzeb.
Pożegnałam się z Tatą, z Jego prochami... ostatni raz.
Głaskałam urnę, mówiłam, że kocham.
Przyszło dużo ludzi. Dużo też było Jego kolegów których nawet nie znałam.
Więc zostałam sama, sierotka.
Muszę żyć dalej. Wiem, kiedyś ten ból się zmniejszy, przyzwyczaję się do życia z nim, będzie lżej...ale jeszcze nie teraz, jeszcze troszkę.
Ciągle czytam, szukam co mogłam jeszcze zrobić, co przeoczyłam, co tak bardzo zawaliłam, że Tatusia nie ma już.
Wiem, że przeciwnik od początku nie dawał nam szans na wygraną, ale czuję, że coś jeszcze można było zrobić, aby zyskać czas...
Ciężko nadal, ale chcę abyście wiedzieli, że jestem z Wami, choć nie piszę jak dawniej (może i dobrze, odpoczniecie troszkę od jusinych wpisów) to jestem z Wami, czytam, rozmyślam i trzymam kciuki.
My przegraliśmy, ale to nie zmienia faktu, że jest nadzieja, nadzieja na to, że ciągle są i będą wygrane.
Ciągle czytam,szukam,co mogłam jeszcze zrobić,co przeoczyłam,co tak bardzo zawaliłam
JUsia, zrobilaś wszystko, co można bylo . Tak krawiec kraje, jak materii staje.
przecież i tak wiadomo, że to gra o czas - wywalczylas tyle, ile sie dalo. Więcej nie szło. Ale Twoj Tatko wiedzial, że walczysz o niego i wiedzial, że wkładasz w to cale serce.
NIe szukaj błędów w swoim postępowaniu - zawsze musimy dokonywać jakichś wyborów i zawsze towarzyszą temu wątpliwości, czy to wlaściwa droga. A moze , gdybys zrobila inaczej, byłoby gorzej?
Kiedy mój Tato umarl, zlościly mnie powiedzenia w stylu - czas leczy rany. Wydawalo mi sie, że to byloby jeszcze straszniejsze, gdybym przestala odczuwać ból po jego stracie- tak , jakbym go zdradziła - on umarl, a ja nie cierpię. I że to uczucie, to ostatnie, co mnie z nim łączy.
Teraz wiem, że jest inaczej. Ból zniknął, a on mieszka we mnie. Widzę, jak siadal na fotelu, slyszę jego ulubione żarciki, jak się śmiał.Nie mogę z nim porozmawiać, ale i tak wiem, co by mi powiedzial, co doradzil.Nie ma go, a jednocześnie jest. Trudno to wytlumaczyć, ale doświadczysz tego samego. Ból zniknie, a zostanie dobra pamięć.
Przytulam Cie mocno, najmocniej, jak tylko potrafię
My przegraliśmy,ale to nie zmienia faktu ,że jest nadzieja
Nie wydaje mi się, że przegraliście. Z tego, co czytałam, jasno było widać, że najlepiej jak mogłaś, wykorzystałaś czas z ojcem i dla ojca. To wygrana. Że pokazałaś dzieciom sposób przeżywania - to wygrana. Że wyszłaś z tego procesu umierania głębsza, bardziej dojrzała - to wygrana.
A nieśmiertelności nie ma. Więc w tym rozumieniu każdy od początku jest już przegrany.
[...] Ciągle czytam,szukam,co mogłam jeszcze zrobić,co przeoczyłam,co tak bardzo zawaliłam,że Tatusia nie ma już.
Wiem,że przeciwnik od początku nie dawał nam szans na wygraną,ale czuję,że coś jeszcze można było zrobić,aby zyskać czas... [...]
Nie można było. Wiem, że są takie myśli, też się nad tym zastanawiam czasem. Ale nie można, nie da się uniknąć tego, że są choroby i nieszczęścia na świecie w naszym życiu.
Bardzo mądrze napisała JaInka - to czy jesteśmy zwycięzcami czy przegranymi, zależy od tego w jaki sposób przyjmujemy i jak postępujemy z tym, co nas w życiu spotyka.
Ktoś na tym forum ma w podpisie jako motto słowa św. Augustyna, o tym właśnie mówiące.
Chylę czoła przed Zwycięzcami, którymi wszyscy tu jesteście. Pozdrawiam serdecznie.
Jusiu, siostrzyczko w walce, nie zadręczaj się bezsensownymi pytaniami. Nie ma sensu. Trzeba żyć, żyć dla innych.
Pamiętaj o tatusiu ale żyj i nie zadawaj pytań czy coś więcej było do zrobienia, odpowiedzi nie znajdziesz a sama się udręczysz.
Trzymaj się w tym ciężkim okresie
Ja ciągle myślałam , czy czegoś nie zaniedbałam , nie wywalczyłam dla Taty i myślę, że bałam się odpowiedzi , że jednak jeszcze coś można było zrobić . Bo Jak sobie to potem wybaczyć i jak żyć ze świadomością , że gdybym "coś " tam zrobiła , to może Tata żyłby dłużej.
Wciąż mam wątpliwości i pretensje do siebie.
Tłumaczę sobie, że człowiek jest tylko człowiekiem.
"Czy można było coś jeszcze zrobić by nie przegrać?"
Jusia, masz drukarkę? Wydrukuj to sobie i przyklej w widocznym miejscu, które mijasz co najmniej kilkanaście razy dziennie..
Ode mnie, raz jeszcze, kilka uwag:
NIE jesteś lekarzem. Miałaś prawo w trakcie choroby ufać decyzjom lekarzy tatę prowadzących.
LEKARZE w trakcie choroby Twojego taty podejmowali odważne decyzje, które były świadectwem szczerej woli walki o życie pacjenta: sama wiesz już, że zlecenie radioterapii radykalnej niekoniecznie w takim wypadku stanowi standard - PRÓBOWALI więc, czego tylko mogli.
Owszem, tata nie otrzymał chemioterapii II linii - ale może to i LEPIEJ.
Rozkładanie na czynniki pierwsze poszczególnych objawów w ostatnich miesiącach życia taty NIE MA SENSU - choroba była uogólniona i żaden zabieg nie byłby w stanie dać efektu odczuwalnej poprawy - masz w tej kwestii opinie właściwych osób, a nawet autorytetów.
Nie wymyślaj i nie zadręczaj się bo NIE MASZ CZYM. Byłaś cierpliwa, dociekliwa, dokładna, kochająca. Dziewczyno, dałaś z siebie wszystko,
a Twój ojciec miał opiekę najlepszą z możliwych.
Doceń wreszcie sama siebie!..
[ Dodano: 2010-01-24, 22:02 ] kruszynka, Ty też sobie to wydrukuj.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum