Dziekuję Wam za odzew.
Ogólnie to napisałam o tym, bo mi ciężko, bo nie jestem pewna czy dobrze robię.
Oczywiście, że tata wie na co jest chory - powiedziała mu to lekarka już na samym początku, ale jestem pewna, że nie wie do końca wszystkiego.
Nie zdaje sobie sprawy z tego, że to co teraz się działo i dzieje jest spowodowane przez chorobę. Sądzi np, że opuchlizna jest spowodowana jakimiś lekami, krwotoki po zastrzyku ze sterydów. Zastanawia się od czego ten płyn w osierdziu się zebrał - i niech tak sobie myśli.
Podjęłam taka a nie inna decyzję, bo stwierdziłam, że tak będzie najlepiej dla taty.
Ale pewnie zawsze będą mną targały sprzeczne uczucia, czy dobrze zrobiłam - bo w środku czuję ,że tak, ale....zawsze jest jakieś ale.
Ja sam należę do tych, co chcieliby wiedzieć jak najwięcej i mieć świadomość, jakie są szanse, możliwości, rokowania, prawdopodobieństwa, możliwy rozwój wypadków, itd.
Też jestem taką osobą. A jeżeli rodzina ukryłaby cos przede mną to nie wybaczę. Z drugiej strony wiedzą że nic przede mną nie ukryją bo przekopie cały internet wszystkie biblioteki i przepytam każdego lekarza.
Też mam taki dylemat ze szwagrem. On wie że z rodziny ja wiem najwięcej i czasami wydaje mi się że szuka okazji zostać ze mną sam na sam.A wtedy zapyta....i.... no właśnie. Do dziś nie wiem co odpowiem. Chociaż coraz bardziej dochodzę do wniosku że nie może wszystkiego wiedzieć bo
Richelieu napisał/a:
Ale są też tacy, co boją się usłyszeć niedobrych wieści, które na nich działają źle, odbierają nadzieję, siłę walki, powodują załamanie i poddanie się
Jesteś bardzo inteligentną kobietką i wiesz co robisz. Znasz Tatę najlepiej i jezeli podjęłaś taką decyzję to znaczy że słuszną.
Ja sam należę do tych, co chcieliby wiedzieć jak najwięcej i mieć świadomość, jakie są szanse, możliwości, rokowania, prawdopodobieństwa, możliwy rozwój wypadków, itd.
Też jestem taką osobą. A jeżeli rodzina ukryłaby cos przede mną to nie wybaczę. Z drugiej strony wiedzą że nic przede mną nie ukryją bo przekopie cały internet wszystkie biblioteki i przepytam każdego lekarza.
Też się pod tym podpisuję.
Jednak ukrywanie najgorszego to już inna sprawa, robisz to z miłości, musisz żyć z tą świadomością i robić dobrą minę... Podziwiam Cię za siłę.
Ja muszę wiedzieć, przy pierwszym razie to nawet lekarz był zdziwiony tym, że przed operacją byłam bardzo nerwowa, a gdy już było wiadomo że jednak nowotwór uspokoiłam się (on i oddziałowa pytali czy się spodziewałam). Natomiast teraz nie mam wyjścia, mąż woli o niczym nie wiedzieć, to ja jestem ta odporna. Gdyby było gorzej zobaczymy ale chyba sie nie zmienię.
Cytat:
jusia napisała:
Podjęłam taka a nie inna decyzję,bo stwierdziłam,że tak będzie najlepiej dla taty.
Ale pewnie zawsze będą mną targały sprzeczne uczucia,czy dobrze zrobiłam-bo w środku czuję ,że tak ,ale....zawsze jest jakieś ale.
Jusia, gdyby Twój tata chciał wiedzieć wszystko, to nie byłoby na niego mocnych. Skoro zaś nie docieka i sama uważasz, że najlepsza dla Twojego taty jest ta częściowa niewiedza, to nie zastanawiaj się nawet nad tym ale...nie zadręczaj się.
Gdy chorował mój tata, lekarze nie informowali pacjentów. Nie miał żadnego leczenia, bo za późno operacja , ale przeżył jeszcze przeszło trzy lata. Operacja końcem lat 60tych jakie były ówczesne metody leczenia ? Jeden z lekarzy w dosyć drastyczny sposób poinformował go że ma raka, to go podłamało. Miał stomię, czy nie brał pod uwagę nowotworu? nie uwierzę, ale nie chciał wiedzieć. Spotkałam wiele osób, które wolą pozostawać we względnej nieświadomoci, ich prawo.
Tata czuje się dobrze.
Ma apetyt, krwioplucie minimalne - tylko czasem przy odkrztuszaniu.
Jutro rano mamy wizytę u onkologa, bo jest zaplanowane rtg klatki piersiowej i biopsja tego guzka szyi.
Mam nadzieję, że wyjdzie dobrze, chociaż po podejrzeniach DSS co do guzka, to wiem doskonale co to oznacza .
Synek poszedł dopiero dziś po 2 tygodniach ostrego zapalenia oskrzeli do szkoły.
Córeczka 2 tydzień na antybiotyku w domu z powodu zapalenia krtani.
No i ja od dziś na antybiotyku - gardło, kaszel...Dobrze, że gorączka nie męczy.
A ja myślałam że tylko u mnie zaraza panuje! (zaczyna się od bólu brzucha, wymioty ból gardła lub kaszel)Dziś bierze mąża. Nawet pies dziś wymiotował. Nie wiem czy to ma związek z naszą chorobą czy się czegoś najadł.
Byłam dziś z tatą u onkologa. Miał wyciągane szwy i zrobiony rtg.
Pani doktor prosiła żebym w poniedziałek sama przyjechała do niej. Będzie wynik rtg i decyzja co dalej.
Lekarka zastanawiała się na podaniem chemii drugiej albo leczeniem mono...(zapomniałam nazwy )
Z tym, że w taty przypadku to ciężko będzie, bo pierwszą chemię już źle znosił, no i teraz doszły problemy z osierdziem.
Powiedziała delikatnie tacie, że to wszystko co teraz się z nim dzieje jest spowodowane chorobą, pogorszeniem. A to, że nie stwierdzono komórek nowotworowych w płynie nie oznacza, że ich nie ma (więc tak jak DSS pisała, wynik ujemnie fałszywy) i lekarze to tak traktują jakby komórki tam były.
Kazała też kontrolować cukier.
Biopsji nie było - w poniedziałek dowiem się co z nią.
Lekarka mówiła, że szkoda, że jak tata był tyle czasu w szpitalu to, że nie zrobili mu biopsji i tomografii płuc.
Ponoć nfz się czepia, jak pacjent po wyjściu ze szpitala ma w krótkim czasie zlecane badania - bo oni uważają,że należy zrobić je wtedy kiedy pacjent przebywał na oddziale.
Ponakładali limity, a wiadomo koniec roku jak zawsze jest tragiczny w tych sprawach.
Oczywiście chodzi im o pieniądze, dla nfz pacjent, człowiek, się nie liczy.
Jeśli trzeba będzie, to odpłatnie porobimy badania.
Ps.Chodzi oczywiście o monoterapię---sklerotyczka ze mnie!!!
Kiedyś byłam tak naiwna iż myslałam że na chorych na raka nie oszczędzają. Teraz widzę że nie ma wyjątków-liczą się tylko limity a nie czyjes życie.
Mam nadzieję ze w poniedziałek przekażesz nam pomyślne wiadomości.
Witaj Słonko, buźka mi się cieszy że u Twojego Tatki dobre samopoczucie, Ty kocie też się trzymaj i walcz o badania, bo nie Ty będziesz się tłumaczyć przed nfz że ich w szpitalu nie zrobili...
łokciami Jusia łokciami!!!
buziole M.
jusia, trzymam kciuki zeby udało Wam sie załatwić te badania w miare szybko i nieodpłatnie oczywiście, no i żeby lekarze mogli wdrożyć jakieś leczenie. Dużo zdrówka i siły dla Was Pozdrawiam
PS. jezeli chodzi o choroby to współczuje. Ja od 10 października non stop z czymś walcze moja córka juz 3 anginy ropne miała a teraz jej wyszedł paciorkowiec ropny w wymazie z gardła jak jej przechodzi choroba to syn sie zaraza i tak ciagle Teraz ma brać antybiotyk aż 2 tygodnie i znowu wymaz, mam nadzieję ze sie go pozbędziemy.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Nasze sezonowe choroby sobie odeszły, mam nadzieję, że już na dobre!
Jutro rano jadę do onkolog, jestem ciekawa co zadecyduje, bo bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, że lekarze ręce mają związane jeśli chodzi o leczenie.
Tata nadal bez większych zmian, oby tak nadal było jak najdłużej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum