Madzia!
Lekarz dyżurny wogóle nie chce udzielać informacji, odsyła do lekarza prowadzącego mamę, a tego nigdy nie mam szczęścia spotkać.
Dzis stan mamy bardzo się pogorszył. Nie wiem czym ją naszprycowali, ale mama ludzi nie poznaje, ma rozbiegane oczy. Lekarz dyżurujący zapytany przeze mnie, stwierdził, że to po morfinie. Poszedł szukać mame na sale, ale nie znalazł jej bo była już na intensywnej terapii. Nawet o tym nie wiedział. Byl zdziwiony dlaczego. mama bardzo ciężko oddycha, ale mimo to wyrywa sobie rurki z tlenem. Mama ma wodę w płucach ale przecież nikt nawet nie wpadł na pomysł, żeby ja ściągnąć. Bo po co jak można pozbyć się problemu. Jestem załamana. Co robić. Oni jutro chca moją mamę przetransportować ze zgierza do piotrkowa. W takim stanie!!!! Lekarz dyżurujący zapytany dziś przeze mnie czy stan mamy zezwala na przewiezienie jej, odpowiedział mi: "przecież mama pojedzie karetka a z nią lekarz". Czy tak może być???
Telefonicznie nadmieniłam lekarzowi prowadzącemu w zgierzu, że na konsultacji onkologicznej lekarz stwierdził, że może po operacji zrobił sie krwiak i robi ucisk. na to Pani dr, że to napewno nie krwiak, to pozostała część guza uciska. Rentgen ma w oczach czy co? Bo nie wiem.
Skreślili moją mamę. Tak trudno mi się z tym pogodzić, bo miała wielką wolę walki, a teraz nawet nie wie co się wokoło dzieje, nie poznaje własnych dzieci, wnuków. Nie mogę tego pojąć jak w przeciągu 2 dni z człowieka można zrobić wrak...
Plyn w opłucnej sprawia, że podejrzenie zatorowości płucnej staje się jeszcze bardziej prawdopodobne. Zapytaj o to lekarzy wprost - powiedz, że znajomy lekarz (lepiej nie mówić, ze z internetu) wysunął takie podejrzenie na podstawie Twojego opowiadania i co oni na to. Może w tym Piotrkowie ktoś się da przekonać do tej koncepcji...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Nie przewożą mamy do piotrkowa, bo stan na to nie pozwala, choć myślę, że gdybym wczoraj nie uprzedziła lekarza dyżurnego, że jeżeli przewiezie, to całą odpowiedzialnością obarczam za ten pomysł własnie jego, to pewnie uśpiliby mamkę morfiną i wywieźli.jestem wręcz przekonana o tym.Ale chyba się wystraszyli.
Ale niestety nie dają sobie przemówić, że to może krwiak pooperacyjny lub zator płucny.Są po prostu mądrzejsi.Poproszę jeszcze siostrę, żeby zadzwoniła i porozmawiała, choć może dałam do myślenia, że bo ,ma być jeszcze konsultacja internistyczna.
A czy tego płynu z płuc się nie ściąga w takim wypadku???
A czy tego płynu z płuc się nie ściąga w takim wypadku???
Nie wiem,od czego to zależy.Mój Tato też miał płyn w opłucnej i o żadnym ściąganiu p.doktór prowadząca nic nie mówiła.Może dlatego,że nowotwór już był rozsiany.Pozdrawiam i dużo siły życzę Tobie i Twojej Mamie.
A jednak nagabywanie lekarzy w czyms pomogło.Wyprosilam, a raczej to może wymusiłam prześwietlenie płuc.Pani doktor stwierdziła, że zatoru nie ma, ale choroba bardzo postępuje, bo praktycznie całe lewe płuco jest już zajęte.W prawym wprawdzie przerzutów nie widać, ale to podobno kwestia czasu.Niestety!
Z mamusią wciąż jest bardzo utrudniony kontakt.Tak bardzo chciałabym, żebym choć jeszcze na chwilkę mogła z nią porozmawiać.Spodziewałam się,że choroba będzie postępować ale nie spodziewałam się, że z dnia na dzień mama przestanie nas rozpoznawać.
Co do przebiegu leczenia,to nie pomogę bo u nas leczenia nie było.Tato zmarł po 3 tygodniach leżenia w szpitalu.Wiadomo już było,że to rak,a jaki to okazało się już po Taty śmierci.Jedynie mogę opisywać objawy,które Tato wtedy miał.
Tak właśnie pisałam z tymi opuchniętymi nogami.Jak woda z brzucha zeszła i odbarczyli worek osierdziowy nogi wróciły do normalnego stanu.
Każdy organizm jest inny i inaczej reaguje nawet na taką samą chorobę.
Życzę powodzenia i jak najwięcej chwil spędzonych z Mamą
Czy morfina w dawce 10 mg co 4 godziny nie jest zbyt dużą dawką w przypadku mojej mamy?
Pytam, bo z mamą odkąd dostaje morfinę jest bardzo utrudniony kontakt. Zachowuje sie jakby byla solidnie pijana i nie poznaje bliskich.Ale przynajmniej nie czuje bólu. Zastanawiam sie czy nie można by było zmniejszyć trochę tej dawki, ażeby mogła odzyskać stan świadomości, żeby jeszcze mogła się nacieszyć byciem z nami, bliskimi. Dodam tylko, że to jest pierwsza dawka, nigdy wcześniej nie była mniejsza, wiec nie wiemy, czy przy mniejszej również nie bolało by ja.Może warto by było zasugerować lekarzowi prowadzącemu modyfikację dawki? Doradźcie proszę!
martita44, leczenie przeciwbólowe należy dostosować tak aby ich działanie było właściwe.
Oczywiście każdy pacjent na daną dawkę reaguje inaczej, więc napewno można powiedzieć lekarzowi aby zmniejszył dawkę i wtedy zobzczysz jak działa.
Gdyby okazało się, że jest za mała to zawsze można ją zwiększyć.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Moja Mama od wczoraj jest na oddziale paliatywno-hospicyjnym.Powoli odchodzi z tego świata.Ręce i nogi ma bardzo opuchnięte.Jest nieświadoma.Teraz już tylko śpi.Bardzo ciężko oddycha.Nie ma już z nią żadnego kontaktu.Wczoraj ksiądz udzielił mamie ostatniego sakramentu.Lekarz daje maksymalnie 5 dni.Teraz już może odejść.Przecież kiedyś jeszcze się spotkamy.Cieszę się, że Mama nie cierpi i nie czuje bólu.Dzieki temu ja jestem spokojniejsza.
Nie wiem, czy będzie mi dane trzymać Ją za rękę w ostatniej chwili Jej życia ale bardzo się boję tego momentu.
najważniejsze, że Mama nie cierpi i że jesteś przy Niej. Pomimo tego,że śpi z pewnością czuje Twoją obecność. Przeczytałam cały wątek - byłaś bardzo dzielna. Trzymaj się!
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum