Ja na początku choroby starałam się wyedukować w zakresie tego, co w naszej chorobie może zdziałać medycyna. Zrealizowaliśmy radioterapię i chemioterapię i wiem, że niestety nic wiuęcej się nie da zrobić. Więc od zakończenia terapii nigdy nie myśleliśmy o żadnych lekarzach itp. Tylko opieka naszej pani doktor, która przychodzi do Taty z Hospicjum i dba o komfort Taty. Myślę, że to jest najważaniejsze.
Jak przeczytasz u mnie, mieliśmy takie niemiłe zdarzenie, kiedy wybralismy się na umówioną wizytę w czasie, w którym już Tata nie powinnen się nigdzie wybierać. To naraziło nas wszystkich na wielki stres, Tatę szczególnie.
Hospicjum to bardzo dobra sprawa - ja wczoraj byłam podczas wizyty i pielęgniarki i lekarki, i jakoś mi lżej na sercu się zrobiło, bo poczułam, że nie jesteśmy z tym sami.
Czułam choć na chwilę spokój w sercu, bo wiedziałam, że są ludzi, którzy w sumie z racji zawodu ( ale zawsze mogliby wybrać inne zajęcie) są z nami i nam pomagają.
kubanetka, czytalam wlasnie u Ciebie w watku
i dlatego tez chce sie na to hospicjum domowe zdecydowac
u nas tato juz przeszedl operacje mózgu, potem w miedzyczasie wyciecie woreczka zolciowego, radioterapia, usuniecie jednego plata płuca, potem radiochirurgia stereotaktyczna, znowu operacja mózgu i po kazdej bylo w miare a teraz jest coraz gorzej niestety :(
a ta wizytę musze przedyskutowac z mamą i rodzenstwem
tylko najgorsze jest to ze ta wizyta jest we wtorek a ja wtedy jade do Lublina na zabieg :(
musze pogadac z rodzenstwem zeby oni poszli z mamą
Na podstawie tego co czytam u Ciebie, myślę, że taka wizyta naraziłaby Tatę na niepotrzebne cierpienia. Tata jest słaby, nie może zebrać myśli, nie może sam jeść, cięzko mu się poruszać nawet w pomocą. Biorąc pod uwage jeszcze fakt, że już tyle zabiegów przeszedł, tyle się wycierpiał, myślę, że nalezy tu wziąć pod uwagę pomoc polegającą na zapewnieniu Tacie dobrego czasu w domu, wśród bliskich.
Wiem jak mój Tata reagował na wyjazdy, miał jakieś nadzieje z tym związane, ale zawsze ogromnie się stresował. Tata woli spokój, naszą pomoc, odwiedziny serdecznych bliskich, bo wie, że już niewiele się da zrobić:(
Możecie zawsze właśnie sami podjechać, porozmawiać z lekarzem, czy ewentualnie coś się jeszcze da zrobić, ale szczerze, to niestety, wydaje mi się, że nie.
u taty bez zmian
ale nie widzialam go bo sie rozchorowałam i nie chce jechac do niego zeby jakichs wirusów tam nie przemycic
jutro wizyta u onkologa i mama sie uparłą ze chce wziac tate
w sumie tacie wszystko jedno bo tak sie strasznie zapomina i nie kojarzy wielu rzeczy ze nawet nie zauwazy ze bylismy bez niego
nie wie jaki dzien co i jak
a najgorsze ze nie moge jechac z nimi bo sama jade na zabieg do Lublina :(
ehhh ze tez wszystko sie musi tak pokrywac
a najgorsze ze nie moge jechac z nimi bo sama jade na zabieg do Lublina :(
To są te trudne momenty, które niestety towarzyszą nam podczas choroby, że nie zawsze udaje nam się tam być, gdzie byśmy chcieli. Bo życie jakoś idzie swoim torem, nie każdy może sobie pozwolić na pełną oobecność w każdej chwili.
lekarka powiedziala ze nie kwalifikuje sie na żadne zabiegi czy chemie
nawet żadnych przeswietlen rezonansów itd powiedziala zeby nie robic bo to Go tylko meczy i osłabia :(
powiedziala tez ze to może byc kwestia kilku tyg nawet
ale nie po prostu nie potrafie tego przyjąc
wierze e to bedzie jeszcze wiecej
chociz jak patrze na jego stan to kiepski jest
na szczescie nic Go nie boli procz boku w okolicy zebra - nie wiemy czy Tato sie gdzies uerzyc czy co to innego jest bo nie ma siniaka :(
no i zapisaliśmy tate do tego hospicjum domowego
moze juz jutro lekarz zajrzy do taty
strasznie mnie to zdołowalo jak wczoraj sie dowiedzialam jak poszła wizyta u lekarza :(
jak sobie z tym wzystkim radzic ? :(
w czwartek byl u taty lekarz i pielegniarka z hospicjum
dał kilka leków
wczoraj byla pielegniarka podłaczyc kroplówki ale nie mogla sie wkłuc
dzis byla inna i jej sie udalo
tato dzis jest okropnie zły
ja teraz nie bylam u niego 4 dni bo bylismy na Komunii na drugim koncu Polski
i po tycj kilku dniach wydaje mi sie ze z tata jest gorzej
duzo gorzej mowi
juz w ogole słow nie zna procz chyba jakichs przeklenstw
wczoraj tez sam wstawała z fotela i upadł i uderzyl sie w glowe
mam troszke guza ale poza tym chyba nic mu sie nie stało
juz prawie w ogole nie moze chodzic
wczoraj tato mial jkby lepszy dzien tzn nie byl taki zły tylko taki spokojniejszy
widze jak strasznie chce nam cos powiedziec a nie moze
tylko slucha i zaczyna zdanie słowem "moze" albo "ale" i na tym sie konczy
zawsze wtedy chce mi sie plakac ale nie pokazuje tego o sobie i zmieniam temat na taki zeby tato mogl sluchac
wczoraj wzielismy go na wozek (po babci ktora odeszla w sierpniu tamtego roku) i na taras na swieze powietrze
tak sie cieszyl i usmiechal
moj brat jest na szkoleniu od kilku tygodni i mama zostala sama z siostra i ciezko juz tate do lazienki wziac ciezej jej juz go przebrac i w ogole
dobrze ze chociaz troche je
lekarz zapisał sterydy pabi-dexamethason ale mama nie chce ich dawac bo zawsze po nich tato strasznie z sil lecial i nogi stawaly sie wiotkie takie - czy faktycznie sterydy maja na to wpływ?
ciekawa jestem jak dzis sie czuje bo ma przyjsc pielegniarka kroplówki podłaczyc
a wczoraj jeszcze byla rehabilitantka
lekarz zapisał sterydy pabi-dexamethason ale mama nie chce ich dawac bo zawsze po nich tato strasznie z sil lecial i nogi stawaly sie wiotkie takie - czy faktycznie sterydy maja na to wpływ?
Wiesz momiko, tak to już jest, że niektóre leki leczą / ratują życie ale mają też działanie uboczne. Mój tata mimo, że jest leczony przez CO nie choruje na raka ale na chorobę Gravesa-Basedowa. Przez kilka miesięcy dostawał spore dawki sterydów. Wczoraj na wizycie u geriatry dopiero dowiedziałam się o konsekwecji tej terapii dla CUN.
takie są moje doświadczenia, ale na pewno ktoś mądrzejszy na forum Ci odpowie.
W tym wszystkim najważniejszy jest mądry lekarz, który wszystko wytłumaczy rodzinie i będzie widział nie tylko "kawałek" pacjenta a całego człowieka.
lekarz zapisał sterydy pabi-dexamethason ale mama nie chce ich dawac bo zawsze po nich tato strasznie z sil lecial i nogi stawaly sie wiotkie takie - czy faktycznie sterydy maja na to wpływ?
Skoro lekarz zapisał, to łatwo się domyślić, że nie zrobił tego dla własnej rozrywki i swojego widzimisię. Deksametazon może powodować osłabienie mięśni, ale NIE ODSTAWIA SIĘ SAMODZIELNIE LEKÓW PRZEPISANYCH PRZEZ LEKARZA!
Zwłaszcza sterydów.
absenteeism, mama ich nie odstwila
lekarz z hospicjum zostawil kilka tabletek i powiedzial zeby sprobowac je dawac i zobaczyc czy bedzie poprawa a jesli nie to nie faszerowac lekami
tydzien temu onkolog na wizycie nic nie zapisywala
Deksametazon w leczeniu objawowym przerzutów do mózgu jest powszechnie stosowany, ponieważ zmniejsza obrzęk mózgu oddalając tym samym ryzyko wklinowania.
Kortykosteroidy wydłużają czas przeżycia nie leczonego onkologicznie chorego z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego przeciętnie z 1-1,5 do 2,5 miesiąca. Najczęściej przyczyniają się również do złagodzenia objawów neurologicznych spowodowanych ciasnotą wewnątrzczaszkową.
Jeśli nie ma przeciwwskazań do stosowania/kontynuowania sterydoterapii (tu np. cukrzyca posterydowa) leczenie przerywa się dopiero w terminalnej fazie choroby nowotworowej, gdy chory zaprzestaje przyjmowania posiłków/płynów i ma kłopoty z połykaniem.
Mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić jakie intencje najprawdopodobniej miał lekarz zapisując deksametazon.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum