nie jest dobrze .... jest walka o każdy kęs jedzenia , bardzo żle wyglada, dużo spi , ostatnio nawet wymyślił ,że nutridrinki mu szkodzą i stąd wcześniej była biegunka....w piątek ma być pani neurolog na wizycie domowej może zaleci jakąś rehabilitację i to zmusi go do walki o siebie .... boję sie bo jest coraz słabszy i ma coraz mniej nadzieji że będzie dobrze....... jakie to trudne i niesprawiedliwe .....
_________________ Moje Kochane Słoneczko *1960-+23.04.2013
"Nic nie daje większej wiary w życia sens, że na końcu swojej drogi spotkam Cię...."
ELLA1, trzymajcie się jakoś, ciężkie to i smutne. Twój mąż traci nadzieję, ale może poczuje się choć trochę lepiej to zmieni co nie co nastawienie. Tego Ci z całego serca życzę..
Była pani doktor neurolog , wzieła sobie tk do obejrzenia , kazała mu próbować chodzić z chodzikiem i koniecznie z gorsetem, gorset już kupiłam bo miałam już wczesniej załatwioną refundacje z NFZ, pan ze sklepu przyjechał nawet do domu ,żeby dobrać właściwy rozmiar pokazać jak to zakładać ... są jeszce normalni ludzie na tym świecie. , Pani neurolog tez dobry człowiek , wie że on pokłada w niej nadzieje wiec obiecała ,że w przyszłym tygodniu znów do nas przyjdzie.....
A moje kochanie coraz słabsze . węzły chłonne coraz bardziej sie powiększają , strasznie szybko stan się pogarsza .... za to psychiczne jest bardzo dobrze nie wiem czy to działanie morfiny ? Często sie usmiecha , próbuje żartować , planuje co zrobi jak wyzdrowieje ....
ELLA1, zawsze czytam Twoje wszystkie posty. Czasem nie wiadomo co powiedzieć. Gorąco trzymam za Was kciuki... Fakt, że mąż próbuje żartować, myślę, że wówczas i Tobie robi się choć trochę łatwiej, trochę lżej. Choć na chwilę. Życzę Wam jeszcze wielu taki i lepszych momentów. A Tobie, moja droga, dużo dużo siły, choć wiem jak czasem o nią trudno.
Jestesmy po konsultacji u profesora , bez męza tylko papiery , wyniki oglądał ..... niestety nie ma dla nas nadzieji .. zadnego leczenia w jego stanie nie będzie, teraz moge tylko dbać żeby było mu jak nalepiej ... cięzko mi sie z tym pogodzić.....
ELLA1, bo z tym chyba nie można się pogodzić... to człowieka przerasta, jest ponad jego siły... Na pewno uda Ci się zrobić wszystko, żeby mężowi było jak najlepiej, a to i tak bardzo dużo. Jest mi naprawdę bardzo przykro. Będę trzymać bardzo mocno kciuki, abyście spędzili jeszcze wiele wiele wspaniałych chwil. Pozdrawiam Cie naprawdę ciepło i z całego serca
Doskonale Cię rozumiem, bardzo mi przykro. Straszne to wszystko, bardzo smutne, nie do zaakceptowania. Nikt nie będzie oczekiwał od Ciebie abyś się z tym pogodziła. Każdy przeżywa to na własny sposób. Ale ELLA1, postaraj się aby te dni które Wam zostały wspólnie w tej sytuacji były jak najlepiej się da przeżyte. Ciesz się nimi, na łzy jeszcze przyjdzie czas. Tego aby tych dni, w których jeszcze zapanuje radość było jak najwięcej z całego serca Ci życzę..
Ciesz się każdą chwilą spędzoną z mężem, bo każda z nich może być ostatnią. Przykre ale prawdziwe jak ta choroba z dnia na dzień odbiera nadzieję na lepsze jutro. Wiem, co przeżywasz i jestem z Tobą
Dzięki za pamięć
W czwartek była Pani doktor neurolog, cudowna kobieta zbadała , pokazała ćwiczenia , powiedziała że musi jeść żeby miał siłę dochodzić do zdrowia,umówiła się że przyjdzie w tym tygodniu sprawdzić jak tam postępy ......dała mojemu mężowi nadzieje coś się dzieje , jest jakieś leczenie....i parę dni było super ,ćwiczył jadł prawie normalnie sam się upominał a to już prawie jak cud, .Teraz niestety powyczuwał wszystkie powiększone węzły chłonne i trochę się podłamał , wysyła mnie na konsultacje do profesora u którego byłam i nic nie wskórałam ale on o tym nie wie, jutro jeszcze idę do jednej pani onkolog może ona coś pomoże, nie mogę go tak zostawić bez żadnego leczenia..... to jest nieludzkie . Jak moje kochanie sobie to uświadomi to całkiem się załamie i nie będzie chciał walczyć .....a przecież walczyć trzeba do końca !!! Bardzo Go kocham i muszę zrobić wszystko co w mojej mocy !!!!!
ELLA1, wspieram Was całym sercem. Zaglądam tu systematycznie. Przy tej chorobie tak jest, niestety. Z jednej strony człowiek wierzy, chce wierzyć, że będzie lepiej. Ale często przychodzą te gorsze dni kiedy wątpi się już we wszystko. Aż nagle pojawia się jakaś dobra duszyczka, lekarz, pielęgniarka, ktokolwiek i znowu rozpala w nas ta iskierkę nadziei. Jesteś ogromnym wsparciem dla Twojego męża, więc tak jak piszesz, walczyć trzeba do końca. Najważniejsze, żeby go nie bolało. Mam nadzieję, że przeżyjecie wspólnie jeszcze wiele ciekawych chwil, momentów. Trzymam kciuki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum