Taki artykuł wpadł mi.
Moze ktoś zechce poczytać
http://www.medonet.pl/psy...ul,1720910.html
U mnie ciężko. Opadł kurz po bitwie i robi mi sie coraz mniej przyjemnie.
Choroba, pogrzeb to było działanie jak na haju. Trzymała adrenalina, robiłem wszystko co do mnie należy jak w amoku.
A teraz. Konfrontuje się z rzeczywistością i jest mi źle. Strasznie smutno.
W domu mamy straszna cisza i pustka. Wygląda tak jakby mama jeszcze miała wrócić .
Nic kompletnie nie robiłem w domu, poza tym, że pościelilem łóżko, w którym umarła .
Najgorsze jest to, że już nie wróci.
Niby czas goi rany. Na razie to działa odwrotnie