1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp
Autor Wiadomość
AnnaW 


Dołączyła: 15 Paź 2014
Posty: 36
Pomogła: 1 raz

 #181  Wysłany: 2014-12-08, 00:32  


Bardzo dobrze rozumiem te rozterki. Sama jestem poza Polska ponad 20 lat. Rodzice just po 80ce, a u mamy teraz nastapil nawrot raka piersi, po pieciu latach.
Nie mam mozliwosci powrotu, chyba zebym opuscila dwoje, jeszcze dosc malych dzieci, w tym jedno niepelnosprawne. Biorac pod uwage polski sytem, moje niepelnosprawne dziecko, nie mialoby tutaj zadnych szans.
Jest trudno, ale robie co moge, zalatwiam wszystkie jej wizyty przez telefon, staram sie rozmawiac z lekarzami. Nawet nie moge przyjechac tak czesto jak ty bo miezszkam duzo dalej.
Najbardziej obawiam sie momentu, gdy juz zadne leczenie nie bedzie mozliwe. Nie wiem jak to zorganizowac, jak zrobic zeby mamie ulatwic ostanie chwile, bo wiem ze taki moment nadejdzie, a ja nie bede mogla byc.

Zgadzam sie z Toba, ze przykre jest jesli ocenianym dlatego ze nie mozna byc tak blisko kochanej osoby jak by chcialo. Moj wybor jest taki, autystyczne dziecko lub stary rodzic. A rowniez cale moje zycie, i moich dzieci, moja praca tak aby utrzymac rodzine, ich perspektywy.

Nie wiem co bedzie dalej, ale serce boli, nie moge byc blisko mojej mamy. Rozmawiamy codziennie, ale smutek jest wielki.

Pozdrawiam
_________________
Ania
 
Ewelina Żurek 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 02 Gru 2010
Posty: 618
Skąd: Radom
Pomogła: 95 razy

 #182  Wysłany: 2014-12-15, 21:30  


Witam,
Nie sądziłam że będę jeszcze mogła wrócić do normalnego życia po śmierci mojej mamy. Ale wróciłam. Rzadko teraz tu zaglądam. Ciężko mi czytać posty bo wspomnienia wracają.
Po smierci mamy miałam wrażenie że to wszystko to jakoś sen. Zastanawiała się jak to możliwe że świat nie zatrzymał się w miejscu.
Chorobie podporządkowałam wszystko. Całe dni spędzałam u mamy. Nie prowadziłam praktycznie swojego domu. Obiady gotowałam u mamy i tam wraz z mężem i córką je jedliśmy. Do domu chodziłam tylko spać. Rano praca a potem znów do mamy. Podczas chemii (co trzy tygodnie przez trzy dni) towarzyszyłyśmy mamie na zmianę z siostrą. W ramach urlopu,200 km od domu. Na trzy dni zostawiałam córkę z mężem i jechałam z mamą. Byłam z nią w szpitalu od 8 do 20. Jak wiadomo urlop w końcu się skończył. Złożyłam wniosek o bezpłatny. Oczywiście ryzykując, że szefostwo " mi podziękuje". Nie zdążyłam go zacząć ponieważ mama niespodziewanie zmarła.
Dziś zajmuje się swoim domem i dwójką (obecnie) dzieci. Nic nie straciłam. Mam 33 lata. Gdybym wtedy straciła pracę, pewnie inną już bym miała. Mąż rozumiał że nie będzie obiadu na stole i czystych koszul w szafie. To był czas dla mnie i mojej mamy. A zyskałam wszystko. Czas spędzony z mamą wykorzystałam w 100%. Chłonęłam go całą sobą. Zapamiętywałam każdy jej gest, każde słowo. To był najgorszy i najlepszy okres w moim życiu.


Nie chcę nikogo urazic. Piszę jedynie o sobie i swoich odczuciach. Nie mówię też, że będąc daleko nie można wykorzystać tego czasu razem. Można. Są telefony, internet. To był mój sposób. I każdemu KTO MOŻE go polecam.
Pozdrawiam Was mocno,
Ewelina
 
sarenka 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 08 Wrz 2011
Posty: 650
Pomogła: 120 razy

 #183  Wysłany: 2014-12-16, 21:45  


Ewelina Żurek, -widzisz moja Droga,w życiu bywa różnie. Wiem,że to forum jest onkologiczne,a ja nie chora,jeno już dość stara i coraz słabsza.Nie trzeba być chorym onkologicznie,aby zostać samym i niedołężnym. Córka od 2004 roku jest na emigracji w Anglii. Ma dwoje dzieci niepełnosprawnych,chłopczyk 5 lat z Zespołem Aspargera i drugi 2,5 lat z wadą genetyczną. Mocno upośledzony intelektualnie i dość mocno ruchowo.Jest zakwalifikowany do wózka inwalidzkiego. I jak sądzisz czy dałaby radę być przy mnie tak jak Ty przy swojej Matce?Rozmawialiśmy już o tym,ma zadbać o to,abym miała zapewnioną opiekę na wypadek niedołęstwa czy choroby,nic więcej nie wymyślimy. Dobro Jej i moich Wnuków jest dla mnie najważniejsze. Na wypadek,gdyby ktoś po mojej śmierci miał odwagę czynić Jej jakieś wymówki,spisałam dokument w tym temacie. I tak,boję się takiej trudnej sytuacji,ale Ona tego forum nie czyta więc nie będzie o tym wiedzieć.Jest bardzo,ale to bardzo dzielna.
 
Ewelina Żurek 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 02 Gru 2010
Posty: 618
Skąd: Radom
Pomogła: 95 razy

 #184  Wysłany: 2014-12-16, 22:22  


sarenka, Wasza sytuacja jest zupełnie inna od mojej. Tak jak pisałam to była moja droga na którą mogłam sobie pozwolić. Twoja Córka nie może. I co najważniejsze Ty to rozumiesz. Ale bywają sytuacje gdy bliscy inaczej rozumieją opiekę nad chorym i mogą a NIE CHCĄ zmieniać swego życia. Nie oceniam. Chciałam tylko uświadomić tym którzy MOGĄ i się wahają jak wspaniale jest to wykorzystany czas i jak warto.
Ja mam dwoje dzieci (choć jeszcze małych). Mam nadzieję, że wspaniale ułożą sobie życie. Na dzień dzisiejszy nie chciałabym aby zostały w naszym małym mieście. Więc pewnie kiedyś zostanę sama. I pewnie tak jak dla Ciebie dobro moich dzieci będzie najważniejsze. I też będę rozumiała że nie ma ich przy mnie. Tak wygląda życie.
Miałam wielkie szczęście że mogłam być przy Mamie. Nie oceniam tych którzy nie mogą.
 
Basia2000 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 06 Sty 2014
Posty: 546
Pomogła: 188 razy

 #185  Wysłany: 2015-02-22, 00:23  


Wiecie co szanowni emigranci, rzygać mi się chce na wasze usprawiedliwienia, wczujcie się choć na moment w sytuację tych co pozostali, w tych co nie wyemigrowali bo czują na sobie ciężar odpowiedzialności za słabszych, za tych co dali nam życie, za tych co nas wychowali, za tych co odmawiali sobie w życiu wszystkiego, abyśmy my mogli być w miejscu i w sytuacji w której jesteśmy. To my dżwigamy ciężar ponad ludzkie siły, aby wam było dobrze, zabierzecie swoich słabych chorych rodziców tam gdzie jest wam tak dobrze, albo wracajcie, choćby na ten najtrudniejszy czas, do jasnej cholery na całym świecie są chyba urlopy, nie musicie ich spędzać na wakacjach, waszym rodzicom należy się też chwila uwagi.
 
jolapol 


Dołączyła: 25 Lip 2012
Posty: 272
Pomogła: 69 razy

 #186  Wysłany: 2015-02-22, 01:35  


"są chyba urlopy, nie musicie ich spędzać na wakacjach, waszym rodzicom należy się też chwila uwagi."-
tak
 
betsi 



Dołączyła: 03 Sty 2013
Posty: 1068
Pomogła: 107 razy

 #187  Wysłany: 2015-02-23, 22:48  


Szok |wht?!|
Dzieci niepełnosprawne też jakoś żyją w Polsce!!! Przecież to nie pustynia, gdzie nie ma żadnych możliwości!
Nie mogę wrócić do Polski?Tyle lat na to pracowałam?
A dlaczego wyjeżdżacie?Nie ma pracy?Za małe zarobki?Całe życie będziecie tam?A rodzina?
Ja zarabiam grosze, mąż jest chory, ledwo starcza na życie.Też mam wyjechać? Brat za granicą, siostra dalej mieszka.Rodzice- a zwłaszcza mama się cieszy, że ma nas, że jest nam potrzebna, że ma do kogo przyjść- a może wyjechać? Nie wyobrażam sobie, a kto się nimi zajmie na starość a w razie choroby?
Zagranicą, wiadomo inne zarobki stać na wszystko, ale kosztem kogoś!
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #188  Wysłany: 2015-02-24, 10:03  


Ja na pewno bym tak nie postąpiła. Za bardzo kochałam/ kocham Rodziców mimo, że oboje już nie żyją. po prostu nie wyobrażam sobie - wyjechać i zostawić ich samych. Nawet po pracy leciałam do nich jak na skrzydłach. Nie usnęłabym bez ucałowania Ich na dobranoc.

Ale też nie mam żadnego prawo aby potępiać tych, którzy zaryzykowali wyjazd. Wiadomo, jaka sytuacja jest w naszym kraju, bezowocne poszukiwania pracy robią swoje. W tej chwili ponad dwa miliony ludzi wyjechało za chlebem.... Tam również muszą walczyć o siebie, bowiem odczuwają mocno zagrożenia swej zawodowej pozycji w nowym kraju. To wszystko też nie pozostaje bez wpływu na ich psychikę.

Nasuwa się pytanie - czy starszych rodziców zaprosić do siebie? Otóż nie jest to takie proste.
Niejednokrotne zdarza się, że starszym rodzicom brakuje odwagi do zmiany życia. Dzieci za granicą przeżywają też wiele dylematów i wyrzutów sumienia.

Dlatego jest to temat niezmiernie delikatny i wymaga indywidualnego podejścia do problemów.

Pozdrawiam wszystkich.
_________________
Aegrotus sacra est...
 
agalla 


Dołączyła: 04 Lut 2013
Posty: 85
Pomogła: 13 razy

 #189  Wysłany: 2015-02-24, 23:21  Bliscy chorują a my


Każdy z nas ma inną sytuacje i nie nam oceniać! Jak moja mama zachorowała ja rzuciłam wszystko i wróciłam do kraju, do niej, bo nie wyobrażałam sobie inaczej. Nigdy bym jej nie zostawiła samej a ona nie chciała wyjeżdżać do mnie. Mama była mi za to bardzo wdzięczna!
Teraz mam spokój sumienia i wspaniałe wspomnienia naszych ostatnich dni, na prawde piękne. Potem wróciłam tam spowrotem i długo "uczyłam się" jak żyć bez niej...
 
Buuuka 


Dołączyła: 22 Sty 2015
Posty: 69
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 4 razy

 #190  Wysłany: 2015-04-07, 23:01  


Wyjdę na wyrodną córkę, ale opiszę swój dylemat z ostatnich dni..
Mam 21 lat, w październiku zeszłego roku podjęłam pierwszą, upragnioną pracę po studiach, ku wielkiej uciesze rodziców. Z mamą było jeszcze wszystko w porządku, nic nie wiedzieliśmy o przerzutach do głowy, które nadeszły niespodziewanie w grudniu. Pracę mam w Gdańsku i tu też mieszkam na co dzień, a dom rodzinny mam jakieś 140 km stąd. Nie stanowiło problemu żebym wracała na każde mamine wizyty u lekarzy czy na weekendy, ale od kiedy zaczęła się ta cała sytuacja z przerzutami do głowy- w pracy nie było mnie trochę więcej czasu i wtedy się zaczęło..Kierownictwo niby wszystko rozumie, no ale przecież praca to praca, a nie PCK i dostałam upomnienie. Potem powiedziano mi, że jeśli potrzebuję wolnego to mam zawnioskować o urlop bezpłatny- pomyślałam "super, może być" i taki też miałam plan. Koniec końców wyszło tak, że skoro kończyła mi się umowa na czas próbny z końcem marca, to chcieli mi dać umowę o dzieło na kwiecień i od maja po prostu miałam sobie iść na to wolne, a po miesiącu mam ich słowo, że przyjmą mnie z powrotem. Skoro tak się zmieniła gadka, to już wiedziałam, że chcą po prostu pozbyć się pracownika, który nagle stał się niedyspozycyjny. Przegadałam wszystko z mamą i zdecydowałam, że żadnego wolnego większego nie wezmę i tym sposobem przedłużyli mi umowę o pracę na rok. Nie wiedziałam jednak, że mamie się tak pogorszy i teraz myślę, że popełniłam wielki błąd. Niby kasa jest potrzebna, bo fakt- mój tata nie zarabia zbyt wiele, a ja dzięki swojej pracy mogłam spełniać mamy życzenia, widzieć jej uśmiech na twarzy w takich dniach, kiedy było źle, to naprawdę coś. Ale kasa to nie wszystko, chciałabym być z nią w domu, opiekować się..Wracam do domu w każdy weekend, ale to nie to samo. Biorę też oczywiście jakieś pojedyncze dni na wizyty z mamą u lekarzy, ale to też niewiele..Mama niby chce żebym pracowała, ale może mówi tak specjalnie, bo chce dla mnie jak najlepiej. Wiem, że jedyna opcja żeby z nią zostać w domu to po prostu nie pracować, ale czy to dobre rozwiązanie?..Ostatnio ciągle spędza mi to sen z powiek. Obawiam się, że może tracę ostatnie dni z mamą z dala od niej. A z drugiej strony ganię się za takie czarne myśli, bo może mama jeszcze trochę wydobrzeje i nie musiałabym wtedy już rzucać tej pracy. Myślę, że pod tym względem jestem okropną córką, bo powinnam rzucić wszystko i być przy niej, ale wszystko ma swoje "za" i "przeciw" i nic nie jest takie proste..
_________________
Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
 
 
agalla 


Dołączyła: 04 Lut 2013
Posty: 85
Pomogła: 13 razy

 #191  Wysłany: 2015-04-08, 16:16  


Jeżeli mama ma zapewnioną dobrą opieke i chce żebyś pracowała to widać, że ona na razie
czuje się z tym dobrze. Wie przecież że jesteś dla niej na każde zawołanie, przyjeżdżasz i jeżdzisz z nią do lekarza itd. Nie czuje się wcale opuszczona.
Po prostu pytaj mame czy chce żebyś wróciła oraz sama bedziesz widzieć jak sytuacja sie będzie rozwijać dalej.
Na razie nie zadręczaj sie tylko rób co możesz w tej sytuacji.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #192  Wysłany: 2015-04-08, 18:00  


Buuuka,
Buuuka napisał/a:
Wyjdę na wyrodną córkę

Absolutnie o sobie tak nie myśl bo jesteś wspaniałą córką, która martwi się o mamę, opiekuje się Nią i jest wtedy kiedy trzeba i kiedy może.
Chyba większość z nas ma takie dylematy jak Ty ale życie pisze tak różne scenariusze i nie zawsze możemy robić to co byśmy chcieli. Nawet ciężko cokolwiek doradzić, podpowiedzieć.
Buuuka napisał/a:
Wiem, że jedyna opcja żeby z nią zostać w domu to po prostu nie pracować, ale czy to dobre rozwiązanie?


Jedni z nas rzucają wszystko i są przy rodzicach, inni wybierają pracę bo nie ma innego wyjścia, to co zrobisz to będzie Twoja decyzja i tylko Ty możesz sama ją podjąć. Jaka by nie była nie ma prawa nikt Cię oceniać, ale myślę, że kiedy mama będzie Cię potrzebowała po prostu przy niej będziesz i to najważniejsze. Zawsze jak pracodawca robi jakieś problemy można wziąć opiekę, ewentualnie porozmawiać z lekarzem i załatwić jakieś zwolnienie na siebie albo po ludzku porozmawiać z szefem, że bardzo Ci zależy na jakiś dniach wolnych, że możesz być mniej dyspozycyjna, że jakaś koleżanka będzie Cię zastępowała a jak ustabilizuje się Wasza sytuacja rodzinna wszystko nadrobisz, odpracujesz, może szefowi zmięknie serce, zrozumie i pójdzie na rękę. Nie wiń się, to teraz nie jest Ci potrzebne, masz innych problemów pod dostatkiem.

Pozdrawiam
 
Buuuka 


Dołączyła: 22 Sty 2015
Posty: 69
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 4 razy

 #193  Wysłany: 2015-04-10, 16:05  


Dziękuję za słowa otuchy. Podjęłam decyzję kilka dni temu- powiedziałam kierownikom, że do końca kwietnia bedę w pracy, nawet na śmieciowej umowie, a od maja odchodzę żeby zostać z mamą i jak tak wyszłam z pracy to tak mi lekko na sercu było- czuję, że podjęłam dobrą decyzję. Do końca kwietnia i tak jeszcze długo, stety i niestety bierze mnie jakaś grypa, może wezmę ł4 i to też da mi parę dni z mamcią. Jakoś wytrzymamy te 2 tygodnie, a potem już będę z nią w domu.
_________________
Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
 
 
Miri_A 


Dołączyła: 30 Kwi 2015
Posty: 48
Pomogła: 8 razy

 #194  Wysłany: 2015-06-26, 17:40  


Strasznie trudny to temat, a ja też z tych, co nie poświęcili pracy...
Sytuacja rodzinna, zawodowa, społeczna, ekonomiczna każdego z nas jest tak odmienna, że generalizowanie, ocenianie, porównywanie nie jest mozliwe...
Chciałabym wypowiedzieć się z pozycji osoby, na którą wieść o chorobie mamy spadła nagle i nieoczekiwanie, a w przeciągu 5 tygodni, ukochaną mamusię zabrała...
Inaczej w sytuacji odnajdują się pewnie ci z nas, którzy z chorobą najbliższej osoby walczą długo... miesiące, lata... Jest czas na podjęcie decyzji, choćby o negocjacjach z bankiem itp.
Ja nie wyjechałam za granicę ale pracuję, mąż pracuje, mamy też synka. Dzięki dochodom z tej pracy, kupiliśmy większe mieszkanie a tym samym mogłam zabrać mamcię do siebie. Dzięki dochodom mogłam pomóc mamie, gdyż jej renta z ZUS w obliczu choroby stanowiła dochód symboliczny. W lepszych też chwilach, gdy mama psychicznie czuła się ok, mogła pojechać z nami na wakacje... No coż, kiedy się powzięło jednak zobowiązania wobec bezdusznych instytucji finansowych, to trzeba się niewolniczo niemal im podporządkowywać.. Raty za dom, rachunki płacić trzeba bez względu na to jak się czujemy.
Moja mamusia chorowała na kręgosłup i schizofrenię, z tym radziłyśmy sobie raz lepiej, raz gorzej ale miałam możliwość by z nią być. Gdy na początku kwietnia trafiła do szpitala, nic nie zapowiadało, że tykająca w jej płuckach bomba zegarowa wybuchnie.
5 tygodni pytań, jeżdżenia do mamci do szpitala, kupowanie pampersów, pianek, kremów, nawet niektórych leków, zakup jakiś smakołyków na które miała ochotę, a potem... biedulka nie mogła przełknąć... straszne to, że wszystko musi mieć ten cholerny materialny wymiar, ale jak mogłabym inaczej zapewnić mamie te rzeczy gdyby nie było mnie stać...
Nie zdążyłam uwierzyć w podejrzenia lekarzy co do stanu zdrowia mamy, gdy za chwilę okazywało się, że stan ten z dnia na dzień się pogarsza... Nie zdążyłam nawet pomyśleć o swojej sytuacji, nawet urlopu nie zdążyłam wykorzystać... Mamusia odeszła tak nagle!
Dylematy co powinnam, jak powinnam...
Niektórzy mogą powiedzieć... spędziłam/łem z moją bliską/bliskim każdy dzień i trwałam w jej/jego ostatnich chwilach.. rzuciłam/łem wszystko i byłam/łem...
Ja też byłam przy mamci w jej ostatnie dni, ja też zaczęłam reorganizować życie domowe, ale... nie zdążyłam podjąć radykalnych decyzji, nie zdążyłam oswoić się choć na chwilę z chorobą a w chwili, gdy mamusia odchodziła, byłam w domu... 2 godz. wcześniej wyszłam od niej ze szpitala...
Na pewno mogłam inaczej, na pewno mogłam lepiej, mogłam być z nią dłużej, mogłam zorganizować wszystko inaczej... Brakuje mi jej jak powietrza...
Każdy z nas ma swoją historię i każdy sam sobie pewnie przed lustrem zadaje te najstraszniejsze pytania...
_________________
Miri_A
 
Mikado 


Dołączyła: 29 Lip 2015
Posty: 6
Pomogła: 1 raz

 #195  Wysłany: 2015-08-01, 17:47  


Ja też 200 km od chorego taty..ostatnie pól roku umowy o pracę,potem szukanie nowej..
Tato z rakiem płuca, mieszka w starym domu na wsi razem z mamą i jej rodzicami. Niestety, pomimo 5ciu domowników, dokucza im samotność. Wieloletnie kłótnie i nienawiść do złych, nieżyczliwych dziadków sprawiły, że teraz to są jakby obcy ludzie, a może nawet gorzej.
Mama ma jeszcze 5 lat do emerytury,wiec musi pracować, bo nie będzie miała się z czego utrzymać. Z drugiej strony, ta praca jakoś trzyma ją przy życiu- to,że może wyjść z tego złego domu i poobcować z normalnymi, życzliwymi ludźmi. Ciężko powiedzieć mi do niej "musisz rzucić pracę". Jak mam to zrobić?? Przez cały lipiec mama miała urlop, a teraz musi wrócić na pełny etat, teraz kiedy stan taty naprawdę się pogarsza:((
Z rodzeństwem wszyscy staramy się jeździć na weekendy jak najczęściej, ostatnio to w każdy weekend ktoś z nas jest w domu pomimo,że 200km to nie jest blisko.
Teraz się boję, co będzie jak mam wróci do pracy? Myśl,że tato zostanie sam w domu na 8godzin mnie paraliżuje. Wymyśliłam, że może jakąś fajną osobę do opieki nad Tatą bym zorganizowała. Tyle że On nie chce. Nie chce,żeby ktoś obcy kręcił się po domu. Mówi,że będzie go to krępować. Co zrobić?? Dzwonię codziennie ale Tato coraz mniej chce rozmwawiać, a jak już rozmawia to przede wszystkim płacze..Boi się cierpienia, martwi się o nas, o mamę. Próbuję go zapewniać że pomożemy mamie, że jego też nie zostawimy, że zatroszczymy się o niego. Obiecałam mu że nie będzie go bolało:((( Co miałam zrobić??!!
Jezu..jakie to ciężkie..
Tata coraz mniej je, ma ciągle nudności a ja nie wiem czy to juz przerzuty do brzucha. Czy robić mu usg?? czy to nam coś da??
Czuję, że On się już poddał. Pomimo że nie był szczęsliwy w ostatnich latach, boi się bardzo utraty tego życia, rzeczy których już nigdy nie zrobi..
Ból rozdziera moje serce na strzępy. Nie umiem się niczym cieszyć. A mąż pyta nieustannie: co robimy na wakacje? a mnie się chce wyć, bo ja chcę do Taty ale jednocześnie mam wrażenie że od tej bliskości zwariuję!! Mąż wie, jak źle znoszę wizyty w domu, tą napiętą sytuację z dziadkami, nieporadność mojej mamy. Ja wiuem że on wszystko robi dla mojego dobra ale mnie jest tak źle..
Czuję się taka bezradna, taka mała. Nigdy nie powiedziałam mu że go kocham. Nigdy on mnie też tego nie powiedział. Do czasu tej choroby był bardzo trudnym człowiekiem, agresywnym, w dziciństwie często bił:(( Czasem miałam tyle nienawiści do niego, tyle razy przez niego płakałam. Od tylu lat leczę z tego powodu zaburzenia lękowe..A teraz zostaje taki straszny żal..za Tatą którego się nie miało, za Tatą który już nie nadrobi braku miłości z dzieciństwa.. Przecież tego mu teraz nie powiem. Po co?
Ech..rozumiem wszystkie osoby które się miotają. Rzucić wszystko, całe swoje życie..to jest trudne. Chciałabym pojechać do Taty za tydzień,może uda mi się wydusić z siebie słowo kocham. Może powstrzymam łzy..
Ściskam Was wszystkich tutaj..Mogę tylko przy Was trwać i ogarnąć Was moją ciepłą myślą i modlitwą. Życzę Wam dużo silły!
_________________
Mikado
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group