Ja już uszykowana, torba spakowana, chwila czasu więc skrobnę coś dla potomnych, zanim taksówka nie przyjedzie.
U nas dzisiaj bardzo zimno, więc stwierdziłam, że nie ma co się komunikacją miejską wozić, tylko wezmę taksówkę.
Wczoraj zawoziliśmy z młodym psa do mamy, to pół godziny skrobaliśmy samochód - a tylko 2 dni nie był używany.
Najpierw warstwa przymarzniętego śniegu, później warstwa lodu, oskrobać tego się nie dało, więc jechaliśmy jak w czołgu.
Jak dotarłam do mamy to stwierdziła, że wyglądam lepiej niż normalnie ( na codzień widzi mnie w chustecze) a teraz peruka.
Mama stwierdziła, że nie dosyć, że włosy (peruka) ładniejsze to i cera mi się poprawiła. hmmm...
Skoro więc taka jestem ładna i różowiutka idę zaraz do szpitala na kolejne "SPA"
Jestem
Bolało, bardzo mnie bolała głowa, jak poprzednim razem zresztą.
Nie wiem czy to ja tak reaguję, czy to ta chemia taka silna, ale po drugiej chemii (drugi dzień) zaczynam się czuć koszmarnie.
Pierwszy dzień był znośny, ale kolejne ciężkie.
Chodziłam do pielęgniarek po zastrzyki przeciwwymiotne, do tego brałam zofran w czopku i nic na mnie nie działa.
Ciągle wymiotowałam, nic nie mogłam jeść ani pić. Do tego ten koszmarny ból głowy - na granicy wytrzymania. Tak jak przy najgorszym zatruciu i ani chwili przerwy na wytchnienie.
Po szpitalu za to doszłam do siebie dużo szybciej niż poprzednim razem. Byłam taka mniej zamulona, co w sumie nie wiem czy lepiej czy gorzej - bo poprzednim razem jak byłam taka zamulona to po prostu spałam. A teraz przez te wymioty nawet tabletki na spanie nie mogłam wziąć.
Zawsze miałam słaby żołądek, jak coś nie tak to od razu wymioty, ale żeby aż tak...
Trochę mnie to wszystko podłamuje, bo na oddziale większość osób ma włosy i nie reagują aż tak źle na chemię.
Wszyscy sobie normalnie rozmawiają, oglądają tv, planują święta, a ja leżę zdechła i nawet nie mam siły się umyć.
No i jak mi zakładali port to też nie mogło być jak normalnie - wszystkim zakładają po prawej stronie a mi przez to, że miałam operowaną prawą rękę zakładali po lewej.
Trwało to z godzinę chyba, bo oczywiście ja nie mogę być normalna i ten wężyk od portu nie chciał wejść w żyłę.
Panie, które mi to zakładały twierdziły, że problem był dlatego, że po innej stronie niż normalnie.
Zabieg był trochę bolesny, ale bolało wpychanie tego wężyka, do tego wężyk podrażnia nerwy Na szyi i w łopatce (przynajmniej u mnie tak było) i przez dłuższy czas mnie to bolało, bolało nawet przy połykaniu. Ale tak do wytrzymania.
Przed tym "zabiegiem" dali mi pół niebieskiej tabletki która nie zrobiła kompletnie nic - miał t być głupi jaś - ja po całej takiej kiedyś pospałam sobie 20min i impreza się skończyła, a co to takie pół tableteczki.
Jak podłączyli już kroplówkę do portu to znów musiałam być inna, bo kroplówka nie chciała lecieć. Tak było za każdym razem, jak mi pielęgniarka podłączała kolejną kroplówkę, już stwierdziłyśmy, że port jest źle założony i chyba trzeba będzie go wyjąć - kiedy doszłam o tego, że aby kroplówka leciała przez mój nowy port - muszę leżeć.
Teraz trochę się boję, czy na kolejną chemię jeszcze będzie działał, bo jednak trochę się nacierpiałam przy jego zakładaniu. Na razie nie boli, ale jest takie uczucie ciała obcego.
Najgorsze chyba było jak Panie powiedziały, że teraz zrobią kieszonkę i słyszałam takie chlupanie mojej skóry i krwi razem - nie było to przyjemne.
No i na koniec - to już naprawdę mnie potraktowano...
Na początku leżałyśmy na sali 3 osobowej, ale, że część pacjentów na weekend szła do domu w sobotę przenieśli mnie na salę 5-osobową, ale byłyśmy na niej tylko we dwie i była to sala żeńska.
W poniedziałek, jak zaczęli przyjmować pacjentów zrobili z niej salę męską i zaczęli wpuszczać facetów.
Pani, która była ze mną dostałą wypis w piątek, więc po zastrzyku o 9.00 pojechała do domu a ja zostałam na sali z 5-cioma mężczyznami.
Czterech już się ułożyło na łóżkach, a jeden tylko czekał na moje łóżko.
I pewnie bym pobiegała za Panią doktor, żeby mi dała wcześniej ten wypis gdybym się tak źle nie czuła. Ciągle wymiotowałam, biegałam do ubikacji, głowa mnie bolała, chciało mi się spać i... byłam na męskiej sali.
Wypis dostałam przed 13.00. Szkoda gadać.
Stwierdziłam, że następnym razem to ja jadę do domu a wypis jedynie ktoś odbierze później.
Tak mnie brzydko potraktowano.
[ Dodano: 2010-12-22, 22:45 ]
Chyba, że to miało być SPA z dodatkowymi atrakcjami - pobyt Panów w pokoju żeńskim.
Od 2 dni cały czas chce mi się pierogów z kapustą i grzybami i to jakaś obsesja jest, ciągle tylko myślę o tych pierogach.
Najśmieszniejsze jest to, że w poniedziałek i wczoraj też jeszcze mnie bolał żołądek, wczoraj jeszcze brałam Zofran an wymioty a ciągle myślałam o pierogach.
doris123, jakbym widział swoja historię, zofran zofranem, zastrzyki przeciwwymiotne swoje a ja latała do kibelka co chwile i nie miałam siły na nic, sali nei opuszczałam prawie wcale i do 3-4 dnia po chemii na kroplówkach byłam. brrr
włosy równo 2 tygodnie po 1 wlewie poszły.
Jak masz taka ochotę na pierogi to je poprostu zjedz
Po co se katować.
Próbowałaś na mdłości pic chłodna colę?
Zufed, cola nie pomaga
w sumie to nie pomaga nic...
Zufed, z jednej strony to mnie pocieszyłaś, że nie tylko ja tak reaguję na tą chemię.
Jak wychodziłam ze szpitala to byłam w takim stanie, że dziwiłam się, że oni mnie wypuszczają i zastanawiałam się kiedy trzeba będzie wzywać pogotowie bo żołądek nic nie toleruje.
No. ale jakoś poszło.
Zufed, ile miałaś tych kursów ? i przez ile dni ? przez 3 tak jak ja ?
Teraz dopiero to rozumiem. Poprzednim razem jakoś szybciej się zregenerowałam. Teraz mam wrażenie, że żołądek mi się rozpuścił dosłownie.
Aż się boję co będzie następnym razem, bo pewnie będzie gorzej z żołądkiem. Wrzodów dostanę jak nic.
Na razie jem tylko miękkie rzeczy, bo po twardych po prostu boli mnie przełyk, dostaję strasznej zgagi, boli mnie cała klatka piersiowa.
Apetyt się zmniejszył i w sumie to najchętniej nie jadłabym ani nie piła nic, tyle, że nagle żołądek strasznie zaczyna ssać i wtedy muszę coś zjeść. No a pić po prostu się chce.
A nie wszystko mogę jeść, ja jakoś mam tak, że jak po czymś zwymiotuję to przez jakiś czas nie mogę tego jeść - niestety w szpitalu wymiotowałam po kisielu i płatkach owsianych i po herbacie i teraz mam niechęć do tych rzeczy.
Trochę pomaga to mleczko na żołądek a siemię jakoś mnie brzydzi - spróbuję takie mielone siemię.
Przez całe święta jem takie ciasto z pianką, bo jest takie wilgotne i miękkie i jakoś je toleruję no i sałatkę, zrobiłam sobie taką łagodniejszą i tym się na razie żywię.
Nic nie może być też za ciepłe, bo też momentalnie zgaga bierze.
A pierogi zjadłam 3 i było ok. Ale nadal mi się chce pierogów.
doris123, łącze się w bólu, na prawdę.
Cola, to taki domorosły sposób, jednym pomaga,innym nie. Można jeszcze zamrozić kostki ananasa i je ssać. Nie próbowałam, znam jedynie z zajęć na studiach.
doris123 napisał/a:
Zufed, ile miałaś tych kursów ? i przez ile dni ? przez 3 tak jak ja ?
Cośty, ja miałam 2 wlewy, po 30 minut każdy i tyle. Nie dostałam więcej ze względu na mój stan zdrowia (bardzo duży spadek wagi -schudłam 12 kg i fatalne wyniki krwi).
Wspominam chemie fatalnie, też wymiotowałam po wszystkim, pamiętam jak przyszła mi ochota na mandarynkę, zjadłam jedną ale potem straasznie tego żałowała. Nie tknęłam się mandarynek długo...
Ból żołądka najprawdopodobniej spowodowany jest wymiotami ( żołądek jest poprostu podrażniony), można by zastosować coś osłonowego.Jak będziesz sie widzieć z lekarzem powiedz mu o tym, na pewno coś Ci zapisze. Jeśli do wizyty daleko możesz spróbować zwykły ranigast.
Siemię lniane byłoby tez bardzo dobre (tez piłam), spróbuj tego mielonego (choć ponoć lepiej działa to w ziarenkach ugotowane na taki kisiel, ale mnie on ciężko przechodził przez gardło, myślę, że wiesz czemu ) można go albo zalać ciepłą wodą, albo mlekiem (ja tak piłam bo z woda nie było szans, i lekko miodem dosładzałam, żeby to jakiś smak miało), albo jeśli możesz i lubisz dodać do kefiru lub jogurtu.
Siemię oprócz zbawiennego wpływu na żołądek
doris123 napisał/a:
A nie wszystko mogę jeść, ja jakoś mam tak, że jak po czymś zwymiotuję to przez jakiś czas nie mogę tego jeść - niestety w szpitalu wymiotowałam po kisielu i płatkach owsianych i po herbacie i teraz mam niechęć do tych rzeczy.
i jelita jest bardzo zdrowe.
To zupełnie normalne, powinno miąć. To tak jak sie człowiek czym zatruje, potem długo tego nie je.
A próbowałaś jeść kaszki dla niemowląt? Takie mleczno-ryżowe, są w różnych smakach, szybko sie je robi i są na prawdę smaczne a przede wszystkim łatwo je łykać i nie drażnią żołądka.
A ja się zważyłam dzisiaj - ważę tyle, co przed pierwszą chemią...
Nie schudłam nic... a myślałam, że choć 1 pozytywny skutek tego będzie.
Jak przyszłam ostatnio do szpitala to Pani doktor powiedziała, że następnym razem zrobi mi badania, po czym jak spojrzałam na skierowanie do szpitala na styczeń, jest wpisana morfologia i to samo co ostatnio - jakieś badania krwi.
I nie wiem czy zapomniała o rtg czy tomografie, czy zleci je później.
Nawet nie wiem czy te moje męczarnie przynoszą jakiś skutek, czy guzy się zmniejszyły.
Zufed po tych 2 wlewach chemii tak schudłaś ? Czy to chudnięcie u Ciebie to wynik choroby i nerwów był?
Ja dostaję Ifosfamid i nie pamiętam jak się ten lek nazywa doxo coś tam - ale jest to "czerwona chemia"
Do tego mam płukania, mesna i to leci wszystko około 10 godzin, tylko zmieniają butelki.
I tak przez 3 dni.
doris123, ja miałam również doxorubicynę (czerwoną chemię), równocześnie z radioterapią. Po chemii nie jadłam kilka dni praktycznie wcale a dodatkowo miała ogromny odczyn popromienny po radio obejmujący pachwinę (rozeszła mi się rana po operacji) i całe krocze poparzone, łącznie z tym, że nosiłam cewnik.
Myślę, że to wszystko się nałożyło na moje chudnięcie.
Czytam i czytam i brak mi słow pocieszenia Bo jak mogę Cię pocieszyć jak tak cierpisz Doris :tull:Życzę Ci kochana by ten okropny czas się szybko skończył i wyniki były dobre,dużo siły,miłości i wiary,że już będzie tylko lepiej.Niech ten Nowy Rok stanie na wysokości zadania i zabierze ten ból od Ciebie:)buziaki:)
doris123,
ściskając Cię serdecznie w Nowym Roku i z całego serca życząc Ci wszelkiej pomyślności króciutko informuję o przesunięciu do 'działu tymczasowego' -> tych postów <-
Uzasadnienie znajdzie się właśnie tam, w tym miejscu jedynie przytulam mocno i proszę.. nie szukaj śladów cudotwórczych terapii.. Uwierz, szkoda na to Twego czasu, energii i pieniędzy.
Ściskam mocno.
PS. Niedawno przejrzałam całą zamieszczoną przez Ciebie dokumentację. Jesteś już w trakcie leczenia a nie diagnostyki, zatem nie wiem czy miałabyś jeszcze jakieś pytania co do Twych wyników badań? Jeśli tak, to jestem do dyspozycji
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum