Witam poniedziałkowo
Myślę że dopadły mnie skutki napromieniania i chemii razem wzięte...
Podobnie jak po pierwszej radioterapii mam okres potwornej senności, sypiam po 12-16 godzin na dobę, w międzyczasie walcząc z paskudną grzybicą nosa i języka.
Nystatyna praktycznie nie pomaga, ale dostałem jeszcze jakieś tabletki i wychodzi na to że powoli zaczyna oczyszczać się moje ryło z nalotu grubości mchu leśnego
Słaby jestem już tradycyjnie, ale trochę odpuściłem sobie i staram się nic nie wojować w ogrodzie, mam trochę zaległości ale poczekam aż przejdzie mi śpiączka.
Kruszynko u mnie dalie są w trakcie swojego szczytu, kwitną jak wściekłe, tak że jedne kwiaty już są praktycznie zwiędnięte i martwe, a kolejne dopiero się rozwijają.
Mam zamiar wykopać je nie wcześniej aż uschną wszystkie łodygi, wtedy będę miał pewność, że zasuszą się prawidłowo i przez zimę przetrwają w dobrej kondycji do wiosny...
Podobną technikę stosuję ze swoim zdrowiem, biorę to wszystko na przetrzymanie... skoro nie jestem w stanie nic zrobić ze swoimi dolegliwościami... czekam na jakiś przełom w międzyczasie robiąc to co jest możliwe, przyjmuję leki, śpię i odpoczywam, nawet nie będąc zmęczonym.
Zacząłem przyjmować lek antydepresyjny ( citobax), który ma poprawić mój bilans nastrojów, co prawda okres kiedy lek zacznie działać jest stosunkowo długi, bo około 4 tygodni, ale jeśli nie zacząłbym teraz, to i tak nie skróciłbym czasu kiedy będę mógł zacząć liczyć na poprawę swojego stanu psychicznego.
A niestety psychika zaczyna trochę siadać...
Od blisko 16 miesięcy znajduję się pod wpływem dosyć silnego stresu, staram się być silny i odporny, walczyć ze swoimi dolegliwościami i chyba niekiedy otoczeniem które w wielu wypadkach traktuje mnie już jak człowieka straconego...
Nie czuję się przegrany, dlatego że jestem chory, ale to jest mój punkt widzenia, niekoniecznie zgodny z poglądem innych ludzi, którzy twierdzą, że zdiagnozowana choroba nowotworowa równa się wyrokowi i to stosunkowo szybko realizowanemu.
Do tej pory nie miałem żadnych problemów z znalezieniem motywacji, ze znalezieniem sił i nadziei, teraz gdy dopadła mnie z jednej strony depresja, z drugiej strony nasiliły się dolegliwości fizyczne... nadszedł czas na działania psychiatry... myślę że psycholog niewiele jest w stanie mi pomóc...
Rozmowy i dyskusje nie wnoszą zbyt wiele nowego do naszej sytuacji.
My jako osoby chore, lub zajmujące się chorymi jesteśmy najlepiej zorientowani w naszych potrzebach i oczekiwaniach, niesiemy sobie wzajemnie tyle wiedzy i wsparcia ile jest to tylko możliwe... żaden psycholog nie jest w stanie zapewnić nam większej pomocy, dlatego zastosowanie leków, z zakresu dostępnego psychiatrom może wnieść do naszego życia znaczącą poprawę naszego samopoczucia.
Moim pechem jest jednak fakt, że końcówka roku nie sprzyja ustalaniom jakichś mądrych terminów na wizyty u specjalistów...Samo życie
Agnieszko jestem cały czas z Tobą, zaczynasz zawsze kolejny zabieg dwa dni przede mną, a ja drżę jak będziesz to znosić, ale... wiem że pomimo schodów damy radę, podobnie jak dziesiątki innych osób, które przechodzą te piekielne dni.
Nie mamy specjalnego wyboru, musimy poddać się biegowi wydarzeń i wytrzymać...
Dziękuję Wszystkim za odwiedziny, mam nadzieję że poczekacie jeszcze trochę na moją rewizytę, ale naprawdę niekiedy nie mam zbyt wiele energii na buszowanie po Forum
Pozdrawiam serdecznie