Witam wieczornie
Dla mnie III Zlot Onkologicznych zakończył się... powrotem do domu dzięki uprzejmości Marzenki i Andrzeja, W tamtą stronę zawieźli mnie Krzysiu z Beatką, czyli pełen komfort i wygoda w obydwie strony z dostawą na miejsce.
Kochani raz jeszcze dziękuję
Zlot zakończył się, pozostały wspaniałe momenty wspólnych rozmów, dyskusji i zabawy o których będziemy mogli wspominać i spróbować wykorzystać w naszym dalszym życiu, bo podstawowym celem naszych spotkań jest wykorzystanie naszych doświadczeń w dalszym naszym życiu, bo przecie spotkania są tak rzadkie, ale walka nigdy nie kończy się i zawsze będziemy musieli borykać się ze swoimi codziennymi problemami.
Myślę że nie będę pisać swojego podsumowania ze wszystkich wrażeń, jakie odniosłem w trakcie tego spotkania, prawdę mówiąc czułem się trochę nie do końca zadowolony z ilości uczestników, biorących udział w tym Zlocie, liczyłem na zdecydowanie szerszy udział nowych uczestników naszego Forum...
Na pewno każdy z nas ma inne potrzeby nawiązywania znajomości niżeli ja, czy inni uczestnicy Forum, to jest za każdym razem indywidualna potrzeba kontaktu i sposobów dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami...
Z całą pewnością jest to też kwestia finansowa, bo w końcu nic nie jest za darmo, a dojazd do Żegiestowa i sam pobyt, bez względu na to jak tani i korzystny w świetle obowiązujących cen nie jest tematem który można pominąć milczeniem...
Ale pomijając wszystkie aspekty takiego wyjazdu, powiem tylko jedno, niech żałują wszyscy, którzy nie dojechali, ci którzy nie pomyśleli o takim spotkaniu, weźcie to naprawdę pod rozwagę i jeśli pojawi się następna taka okazja, bez względu na to gdzie będzie się odbywać... nie odpuszczajcie i przyjeżdżajcie na takie spotkania, naprawdę warto.
Nawet małe indywidualne spotkania są bardzo ważne i potrzebne.
Kochani dziękuję wszystkim za odwiedziny w moim wątku, jest mi strasznie miło, że nie zapominacie o mnie, że pojawiają się nowe osoby które wspierają mnie i oczekują moich wypowiedzi...
Ostatnimi czasy jest mi trochę trudniej wypisywać się nas forum i blogu, musicie mi wybaczyć ale wszyscy mamy świadomość, że będąc cały czas pod wpływem chemioterapii mam naprawdę ciężkie dni... ale zanim naprawdę będzie lepiej, muszę ten okres przeczekać.
Jest to dołek zarówno fizyczny jak i psychiczny, dlatego pod wpływem p. psycholog poproszę o konsultację psychiatryczną i zacznę wspomagać się jakimiś antydepresantami, bo niestety czuję spadek formy psychicznej, czuję się momentami wyprany ze swoich uczuć, ze swojego normalnego stanu, który jest połączeniem optymizmu z odrobiną fatalizmu, co stanowi dobre nastawienie dla realistycznych możliwości zarówno mojego organizmu jak i możliwości działań medycznych.
Zawsze podkreślałem, że w trakcie walki z chorobą jest zapewnienie sobie możliwie najwyższego komfortu życia, jeżeli mamy jakiekolwiek dolegliwości fizyczne, które można zlikwidować za pomocą leków, rehabilitacji, leczenia bólu należy wykorzystać wszystkie możliwości aby zachować jak najwięcej sił do walki z główną chorobą, jeżeli potrzebni są nam specjaliści z innych dziedzin niżeli onkologia czy radioterapeuci... nie wahajmy się domagać konsultacji i pomocy od innych specjalistów, od tego są właśnie specjaliści, aby pomogli nam wtedy gdy jest to niezbędne, lub tylko dlatego, że istnieje szansa, że nam pomogą, bo walka z główną chorobą jest naprawdę wymagająca i pochłaniająca mnóstwo sił i energii.
Pozdrawiam serdecznie