I to jest właśnie najgorsze...lekarze nie widzą szans na wyleczenie więc zaprzestają leczenia i odbierają nadzieję i pacjentowi i rodzinie to jest straszne! Podłe bezduszne ! To tak jakby kazano nam czekać na zbliżającą się śmierć a ja tak nie potrafię i nie chcę potrafić.
Pozdrawiam Cię Lidziu serdecznie i przepraszam , że w Twoim wątku dałam trochę upustu swoich emocji .
_________________ Asia
„Miarą miłości jest miłość bez miary”
I to jest właśnie najgorsze...lekarze nie widzą szans na wyleczenie więc zaprzestają leczenia i odbierają nadzieję i pacjentowi i rodzinie to jest straszne! Podłe bezduszne ! To tak jakby kazano nam czekać na zbliżającą się śmierć a ja tak nie potrafię i nie chcę potrafić.
Protestuję przeciwko takiemu postawieniu sprawy.
Najważniejszą zasadą postępowania lekarza jest "Primum non nocere". Leczenie onkologiczne jest toksyczne i o ile medycznie nie jest uzasadnione jego zastosowanie - pogarsza jakość życia. Uszkadza szpik, naraża na infekcje, ból, może skrócić czas przeżycia.
W imię czego (?!) lekarz winien je zastosować u chorego, u którego wiadomo, że nie przyniesie ono skutku?
Dlaczego lekarz ma pogorszyć jakość życia chorego, który znajduje się pod jego opieką?
Drodzy, zastanówcie się zanim zamieścicie tu podobne teorie.
I szanujcie Regulamin tego Forum, który w całości opiera się i proklamuje medycynę opartą na faktach (a nie np. na myśleniu życzeniowym, nie mającym żadnego uzasadnienia medycznego).
Lidio,
Lidia Bieńkowska napisał/a:
patrząc od strony medycznej to niestety choroba zaczyna dawać o sobie znać. Rozmawiałam z onkologiem w cztery oczy i mi powiedział, że nadchodzi czas osłabienia i będzie gorzej i częściej
Lidia Bieńkowska napisał/a:
guz się zmniejszył ale bardzo mało a te wszystkie nacieki są nadal. Onkolog powiedział, że to nie ma znaczenia bo teraz ból powraca. Powiedział, że w jego ocenie był zły opis i tylko niepotrzebne nadzieje.
zgadzam się z tym, co rzekł onkolog. To mądry lekarz, i uczciwy.
Wiesz na czym stoisz, z resztą rozmawiałyśmy już czas jakiś temu na ten temat i dokładnie na to Cię przygotowałam.
Teraz najistotniejsze jest zapewnienie Twemu mężowi odpowiedniej jakości życia. W kwestii leczenia p/bólowego - jego ustawienia/modyfikacji etc. polecam się - w wybranym przez Was momencie (nie zwlekajcie zbyt długo) zapewnimy Wam najlepszą opiekę.
Wiesz na czym stoisz, z resztą rozmawiałyśmy już czas jakiś temu na ten temat i dokładnie na to Cię przygotowałam
Tak to prawda miałam niesamowite szczęście najpierw trafiając na to Forum i mogąc poznać tak niesamowitych ludzi tworzących to forum.
Madziu dałaś mi siłę i dlatego jestem gotowa przyjąć to co musi nadejść...
I jak nadejdzie ten czas...poproszę o pomoc bo wiem, że nie zostanę sama.
Dziękuję
[ Komentarz dodany przez Moderatora: alaslepa: 2013-10-10, 11:22 ] Przypominam o istnieniu wątku niemerytorycznego - w dziale Tu trzymamy kciuki.
Część postów przeniesiona.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Musze tu wtrącić swoje trzy grosze. Uważam, że właśnie nie podawanie leczenia agresywnego - chemia, naświetlenia - w takim przypadku jest najlepszym wyjściem. Mówię to po tym co obserwuję u nas. Dzięki temu M długo trzymał się bez niepotrzebnego cierpienia. Lekarze wiedzą co mówią - trzeba uśmierzać ból i pilnować właściwego odżywiania. Wtedy naprawdę można jeszcze wiele. U nas nawet założenie głupiego stentu ma teraz tak totalnie złe skutki, ze uważam że nawet to nie powinno być zrobione. Dlatego Lidio pilnuj,aby męża nie bolało i tez pilnuj jego wagi, a oszczędzisz mu wiele przykrości. Przychodzi taki moment ze naprawdę człowieka nie powinno się już męczyć, ale wspierać żeby mógł jak najdłużej żyć bez uprzykrzania czasu pobytami w szpitalach czy pod jakimiś maszynami typu tomograf lub inne.
Lidio ściskam i wierze ze czeka Was jeszcze wiele wspólnych, miłych chwil.
Lekarz ostatnio zadał mi pytanie...od kiedy trwa choroba M.? ( przerzut).
A ja odpowiedziałam, że od listopada 2012 bo wtedy w badaniach obrazowych pokazał się guz 10x10 mm.
Ale zdiagnozowany został przez profesora w czerwcu. Więc nie wiem czy podałam prawidłowy czas? To ten sam guz tylko już 7 centymetrowy.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Lekarz ostatnio zadał mi pytanie...od kiedy trwa choroba M.? ( przerzut).
A ja odpowiedziałam, że od listopada 2012 bo wtedy w badaniach obrazowych pokazał się guz 10x10 mm.
(...)
czy podałam prawidłowy czas?
Tak, na tak zadane pytanie to prawidłowa odpowiedź.
Brzmiałaby ona inaczej gdyby zapytano od kiedy rozpoczęto leczenie (związane ze stwierdzeniem przerzutu).
A pytanie lekarz zadał w kontekście czasu przeżycia dalszego bo rozmawialiśmy o stanie zdrowia w tej chwili.
[ Dodano: 2013-10-22, 09:17 ]
Tak z ciekawości zapytam... jak statystycznie lekarze liczą czas przeżycia?
Czy od rozpoczęcia leczenia czy od pojawienia się guza?
Proszę o odpowiedź.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
No tak...masz rację Justynko bo u nas procedury od pierwszego badania obrazowego do wszczęcia leczenia i postawienia diagnozy niestety trwa i trwa.
U nas ponad pół roku.
I dlatego jestem ciekawa jak to statystycznie liczą?
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
No tak...masz rację Justynko bo u nas procedury od pierwszego badania obrazowego do wszczęcia leczenia i postawienia diagnozy niestety trwa i trwa.
Lidio, to nie chodzi o długi czas diagnozowania. Tylko 'o naturę nowotworu', samego jego początku. Nie jesteś w stanie wskazać (i chyba nikt nie jest w stanie tego powiedzieć), kiedy nowotwór się pojawił. Nie to kiedy "odkryjesz guza", tylko kiedy się pojawił.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum