MIKRO:
W nadesłanym do badania fragmencie trzustki widoczne cechy zapalenia z naciekami limfocytarnymi. Nie stwierdzono ewidentnych cech raka.
W środę mamy konsultację , ale po raz kolejny wyniki histopatologiczne potwierdzają brak cech raka. Już sam nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Ale chyba jest dobrze, prawda?
No wynik na razie dobry - oczywiście nikt nie da Ci gwarancji że w innym fragmencie nie ma raka.... Ale jest dobrze Bardzo się cieszę. Oczywiście nie jestem lekarzem - pisze na podstawie doświadczeń z moją mamą - której historię znasz
Niestety tatuś po 15 miesiącach od diagnozy, zmarł... Niestety cierpiał okrutnie... Najlepszy człowiek na ziemi odchodził w mękach, a ja nie mogłem nic zrobić...
tak mi przykro, przyjmijcie moje kondolencje, serce zabiło mi mocniej jak zobaczyłam Twój post na górze... myślałam że dobre wieści. tak strasznie mi przykro....
ankita, nie byłem na forum chyba z rok czasu i nie widziałem Twojego tematu. Przyjmij proszę najszczersze kondolencje... Widzę, że od dnia diagnozy Twoja mama i mój tato przeżyli podobny okres czasu...
Nie wiem czy sens ma to co teraz napisz, ale może ktoś kto znajdzie się w sytuacji podobnej do naszej wykorzysta to:
Nieresekcyjny rak trzustki to wyrok - niestety to prawda, ale wg mnie operacja Whipplea była zasadna i chemioterapia wg schematu Folfirinox też pomogła tacie. Tata żył i czuł się dobrze, przybierał na wadze - a więc komfort jego życia był zachowany. Dopiero w Sylwestra - pół roku po zakończeniu chemii ból powrócił i po konsultacji z prof. Szczylikiem tata rozpoczął drugą chemię - tym razem standardową - Gemzar... Tracił siły i 3 kursu już nie dostał, a w dniu kiedy miał go mieć, gdy wróciliśmy do domu, wysiadł z samochodu i stracił przytomność... To był początek końca. Ogromne cierpienie zaczęło się 4 dni później na około 10h przed śmiercią gdy podaliśmy morfinę. Wyglądało to tak, jakby działanie było odwrotne... Albo były to tylko jęki nie mające nic wspólnego z bólem. Piszę o tym, ponieważ wydaje mi się, że leczenie zastosowane przez lekarzy spowodowało, że poza bólem w ostatnich godzinach nie było nic więcej, co powodowało by dyskomfort taty. Oczywiście ból towarzyszył tacie każdego dnia, ale Tramal sobie z nim radził, a tata mógł normalnie żyć, jeździć samochodem itd... Tak, tak... Jeszcze dwa tygodnie przed śmiercią tatuś prowadził samochód - bez żadnego ryzyka...
Rada dla wszystkich którzy walczą z tym rodzajem choroby: działajcie szybko, zdecydowanie, konsultujcie i bądźcie ze swoimi bliskimi. Tylko tyle możemy dla nich zrobić...
Masz rację - komfort w tej chorobie to chyba jedyne co w naszym zasięgu, więc w pełni zgoda by konsultować i rozmawiać, szukać. Z tego co piszesz Tata rzeczywiście był w dobrej kondycji bardzo długo - porównując z moją Mamą na pewno był sprawniejszy. Długość życia jaka była im dana ta sama... Bezlitosne choróbsko, nic więcej nie mogliśmy zrobić.
Dobry wieczór wszystkim, jestem nowy na forum, postaram się pomóc na ile to możliwe. Przeczytałem ten temat i chciałbym nieco wyjaśnić nieporozumienie jakie widzę, że u Państwa zaszło.
Jeśli chodzi o Pana Taty przypadek - T420, to sprawa wygląda tak:
z pierwszego opisu TK wynika, że ewidentnie był guz w trzustce, i lekarze prawidłowo ocenili to, że guz jest nieresekcyjny, ze względu na stopień zaawansowania. To, że guz nacieka naczynia krwionośne typu ż. wrotna, czy t. krezkowa górna oznacza, że komórki nowotworu przedostały się do krwioobiegu, a co za tym idzie choroba z miejscowej, zmieniła się na uogólnioną - powstały przerzuty, które umiejscawiają się w innych narządach, i tam następuje dalszy rozrost nowotworu. Dlatego też guz jest nieoperacyjny w takiej sytuacji, nie ma sensu "wycinać choroby" jeśli nie da się tego zrobić w całości. Jeśli chodzi o to, że w innym szpitalu zadecydowali że guz jest resekcyjny i powycinali nacieki, wydaje się to cóż...wysoce nieprawdopodobne, bo to wbrew zasadom chirurgii onkologicznej. Fakt, że w niektórych krajach np. USA, czy Norwegia, operuje się "do ostatniego momentu", ale badania naukowe pokazują, że tego typu działania nie polepszają rokowania dla pacjenta. Co więcej mogą skrócić jego życie, ze względu na silne obciążenie organizmu takim wielkim zabiegiem jak pankreatoduodenektomia (zabieg Whipple'a). W sytuacjach kiedy guz trzustki daje objaw żółtaczki (masa guza uciska na przewód żółciowy wspólny zamykając jego światło, co uniemowżliwia odpływ żółci do dwunastnicy, skutkiem tego jest cofanie się jej do wątroby i krążenia, zwiększenie stężenia bilirubiny we krwi i zażółcenie powłok ciała, jest to objaw późny raka trzustki) wykonuje się operację paliatywną, która najczęściej polega na wykonaniu zespolenia omijającego, czyli nie rusza się guza, a jedynie uwalnia przewód żółciowy wspólny i wszywa go w inne miejsce jelita, co pozwala odpływać żółci. Alternatywą dla tego zabiegu jest endoskopwe udrożnienie przewodu żółciowego w badaniu zwanym ECPW (endoskopwa cholangiopankreatografia wsteczna), badanie to jest mniej inwazyjne niż operacja, ale może być trudny dostęp do przewodu żółciowego. Sama operacja paliatywna też jest mniej obciążająca niż duży zabieg Whipple'a a polepsza komfort życia. Ostatnią rzeczą o jakiej chciałem wspomnieć to to, że wręcz niewiarygodne są opisy wyników badań, które podał Pan wyżej "mikroskopowo: (...) nie stwierdzono ewidentnych cech raka". Nigdy w życiu nie widziałem tak ogólnego opisu wyniku badania histopatologicznego. To badanie służy rozpoznaniu. Co więcej, jeszcze przy ustalaniu diagnozy: zrobienie TK jamy brzusznej i uwidocznienie guza, już jest wskazaniem do zabiegu, nie potrzeba wykonywać biopsji cienkoigłowej, a właściwie jest to mało sensowne, gdyż podczas takiej biopsji najczęściej nie udaje się prawidłowo pobrać odpowiedniego do badania wycinku, dlatego też wycinek bierze się z preparatu śródoperacyjnego (fragment, lub cały guz - zależy od typu zabiegu). Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
Długo pisałem odpowiedź, ale jednak nie odpiszę Tobie nic. Powiem Ci tylko tyle, że przez takich teoretyków jak Ty i wielu lekarzy z którymi mieliśmy do czynienia statystyki tej choroby wyglądają jak wyglądają...
Jedno się zgadza - tej choroby nie da się wyleczyć, ale można podnieść komfort życia. Odsyłam do konkretnych przypadków, a nie do wiedzy książkowej o której piszesz, a która dostępna jest na pierwszej lepszej stronie i z którą każdy rozpoczynający walkę z rakiem trzustki zapoznaje się w pierwszej kolejności...
Pozdrawiam i mój udział w temacie kończę.
P.S.
Pytanie do Ciebie rossi: masz przyjemność w gnębieniu ludzi cierpiących z powodu śmierci bliskich?
Cieszę się jeśli komuś pomogłem Pan T420 chyba mnie nie zrozumiał, nie chciałem urazić, a jedynie obiektywnie wytłumaczyć sytuację. Nie wiem tylko skąd pomysł, że jestem teoretykiem, pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum