zauważyłam w wypisie,że Tato dostawał Encorton 20mg.No i leki, które brał zawsze:m.in. Beto ZK, Verospiron.... Jest napisane, że zaleca sie leczenie paliatywne... ale chyba nie tymi lekami na serce. Dlaczego nie ma przepisanego Encortonu? Nie wiem, czy to jest przeoczenie, czy tak ma być.... chyba pojadę jutro do szpitala .... do poradni ma sie zgłosic 15.12. To jeszcze troche czasu... Nie chciałabym,żeby Tato znowu zesłabł.....
Serdecznie pozdrawiam.
Witaj Ewelino
Tato ma się coraz lepiej... trenuje wchodzenie po schodach ( mieszka na pierwszym piętrze). Jest szansa że wyjdzie trochę na powietrze..... Apetyt , iście wilczy... wcina potrawy, których do tej pory nie jadł... juz po wyglądzie nie smakowały..... i ta ogromna ochota na coca-colę..... za to nie lubi już kawy i herbaty.... czyżby organizm sam się upominał o to czego potrzebuje?....
Jeżeli chodzi o ten lek, to lekarz w przychodni stwierdził,że mógł nie zostać przepisany, bo jest bardzo szkodliwy i zaaplikowano go tylko po to żeby Tatę postawić na nogi.
Tato cały czas myśli o wizycie za dwa tygodnie... czy profesor wznowi leczenie...... i wierz mi, wolę nie myśleć co będzie jak nic z tej chemii nie wyjdzie.... Tato na samą myśl o tym dostaje " trzęsawki" :(.... a mnie cały czas chodzi po głowie myśl,że może tomograf się "myli".. że nie jest tak źle.... tym bardziej,że ostatnie wyniki (oprócz morfologii) są dobre, No, OB jest 80. Ale Tato ma zaawansowaną próchnicę zębów a dentysty boi się jak ognia. Fakt, RTG płuc jest takie samo jak to pierwsze....... :(
Może to głupie, ale najchętniej załatwiłabym jeszcze raz ten tomograf....... już sama nie wiem..... czy innymi też targają takie wątpliwości?.... tym bardziej,że jak czytam ten pierwszy to dochodzę do wniosku że za dużo w nim zdań typu: prawdopodobnie, być może.....
pozdrawiam
Tato niby postawiony na nogi... ale nadal nie wiadomo co dalej. RTG płuc mniej więcej taki sam jak poprzedni, tyle że jest "coś" w okolicy żeber.... Kreatynina o i le pamiętam ok 150.... i za dużo potasu, krew 9,6. Profesor dał skierowanie do szpitala na powtórzenie badan i ew. podanie chemii.... potem cos mówił,że poprosi o konsultację onkologa, i że poślą do Krakowa wycinki,żeby tam dokładniej określono jaki to rodzaj gruczakolakoraka ( tak, jakby nie można było tego zrobić już trzy miesiące temu)... i że można by podać inne leki..... PO naradzie z onkologiem stwierdził,że jednak nie ( Tato miał już "dość"), i ze ma się zgłosić na onkologię na naświetlania..... ponoć jest odwodniony i osłabiony.... Tato zauważył,że spuchły mu stopy, i że generalnie bolą i swędzą go nogi..... nie wiadomo jak długo będzie czekał na termin naświetlań... a czas leci..... wydaje mi się, że Tato trochę zżółkł.... boli go tez w okolicy żeber... zażywa majamil i zoldiar.... i coś wziewa...... znowu jest przerażony...ręce mu sie trzęsą......
rzeczywiście, musiałam źle zrozumieć, ale dopytam ile jest tej kreatyniny ( na pewno nie jest w normie) .... Tato ma spuchnięte stopy... kostki są bez zmian.... przynajmniej wczoraj tak było..... Dzisiaj się skarżył,że bolą go nogi..... Wiem,że ma kilka kamyczków w nerkach... tomograf wykazał także przerzuty do nadnerczy......
znalazłam w internecie lek(?) o nazwie OVOSAN. Zachwalała go jakaś apteka internetowa... czy może ktoś wie więcej na temat tego specyfiku? Ponoć łagodzi skutki leczenia onkologicznego... wzmacnia odporność...powoduje cofanie się komórek rakowych... czy to nie jest zbyt piękne żeby było prawdziwe? czy nie jest tylko robienie nadziei ?
Krysia, ja wiem, że podczas choroby chwytamy się każdej deski ratunku. Ja też o tym leku słyszałam i byłam o mały krok od kupna tego. Pamiętam, że przed kupnem zapytałam taty doktor co myśli o kupnie tego "cudownego" leku a ona zrobiła wielkie oczy i nie wiedziała o czym mówię - to powinno dać Ci do myślenia. Nie ma cudownych leków ! A już nie wspomnę o cenie danego leku
Anelio, ale mi dałaś lektury do poczytania ..... Macie rację, cudów nie ma..... przynajmniej nie za pomocą tego suplementu.... chociaż, no , szkoda :(....
Przynajmniej otworzyliście mi oczy... bo już chciałam zamówić....., chociaż rozsądek podpowiadał,że gdyby to był taki cudowny lek lekarze by go aplikowali na potęgę.....
dziękuję Wam bardzo
Krysia, W chorobie kazde z nas szuka cudownego leku...Cudownym lekiem moze byc w naszej sytuacji modlitwa..modlitwa o czas..ciesz sie ze masz Tatulk obok siebie,tym ze mozesz Go trzymac za reke,rozmawiac...Dzialaj jak najwiecej z lekarzami wspolpraujac i jak Cie wypchna drzwiami to wchodz oknem..Kazda chwila jest wazna a czas leci nieublagalnie..
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Goniu, tak właśnie mam zamiar uczynić..... w środę jedziemy do IO żeby ustalić terminy naświetlań... mam nadzieję,że nie odejdziemy z przysłowiowym "kwitkiem". Tato rzeczywiście jest słaby.. pierwsza chemia dosłownie ścięła Go z nóg....od listopada słyszymy ciągle, że musi się wzmocnić, bo w takim stanie nie nadaje się do chemii a z drugiej strony... czym ma się wzmacniać? Sama dietą? Oprócz jakiejś wziewki i leków przeciwbólowych nic Mu się nie aplikuje.... a czas leci..... Wlewamy w Tatę hektolitry soków (nie wiem, czy od nich troszkę nie zżółkł, chyba że to od wątroby, na której też są zmiany), trochę lepsze jedzenie.... Tato po przejściu kilku kroków dyszy jak lokomotywa, nie schyla się prawie wcale..... płacze z bezsilności...... Przecież ma zajęte tylko jedno płuco, fakt,że z przerzutami do opłucnej i okolicznych węzłów chłonnych.... ale są ludzie, którzy żyją z jednym płucem...... i mają się całkiem nieźle..... Ktoś mówił,że chorzy na raka nie powinni zażywać wit.C... czy rzeczywiście?
Byliśmy na Onkologii... niestety, doktor stwierdziła,że jest za słaby żeby Go naświetlać :(.. przynajmniej na razie....... ale termin naświetlania wyznaczyła....10.02... do tego czasu mamy Go postawić na nogi...I nawiązać współpracę z hospicjum,żeby tacie jakoś w tym "stawianiu na nogi" pomogli...... Tato coraz bardziej żółty... nawet białka oczu.... do tego doszły bóle w okolicy lędźwi... nie jest to ból ciągły... ale spać to w zasadzie może tylko na wznak..... wcina więc majamil i zoldiar :(. Byłam dzisiaj w hospicjum.. w czwartek będzie pani doktor... zobaczymy co będzie dalej... :(....Boję się...... :(Tata nie chce iść do szpitala... chyba się boi,że jak tam pójdzie to już nie wróci...cały czas Go uspokajamy,że nikt "na siłę" Go tam nie wyśle ale lekarza trzeba wezwać, żeby zobaczył co i jak....
Krysia, niestety z tego co czytam to wydaje mi się, że musicie skupić się na leczeniu z hospicjum.
Jak sama piszesz :
Krysia napisał/a:
pierwsza chemia dosłownie ścięła Go z nóg....od listopada słyszymy ciągle, że musi się wzmocnić, bo w takim stanie nie nadaje się do chemii
więc wcale się nie dziwię, że :
Krysia napisał/a:
Tata nie chce iść do szpitala... chyba się boi,że jak tam pójdzie to już nie wróci...
Tata jest już bardzo osłabiony po chemii także nie dziwię się, że się boi dalszego leczenia. Naświetlanie jest bardzo obciążające dla organizmu i lekarze mają rację aby pacjenta tak osłabionego nie męczyć leczeniem. Tata po chemii poczuł się dużo gorzej więc myśli, że po następnym leczeniu może być jeszcze gorzej stąd ten strach.
Jak już na początku wspomniałam najlepiej jest się skupić na leczeniu przeciwbólowym jakie da Wam hospicjum.
Krysia napisał/a:
Tato coraz bardziej żółty... nawet białka oczu....
Byliście dziś na Onkologii i co na to lekarz ?
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Pani doktor podejrzewa,że jest to skutek przerzutów.... jesienią miał robione USG jamy brzusznej które nie wykazało żadnych złogów w woreczku żółciowym.. wszystko to jest takie chybanie, gdybanie...... Tato właśnie uczepił się tych naświetlań jak deski ratunku....,jeszcze nie wie,że to leczenie ma charakter paliatywny... chyba że tak dobrze gra.... chociaż wydaje mi się,że zaczyna sobie zdawać powoli z tego sprawę.... ale jeszcze tli sie gdzies nadzieja... nikt nie ma serca Mu jej odebrać....parszywie sie z tym czuję... podejrzewam,że doktor zapisała Go na to naświetlanie tylko po to,żeby Go nie załamywać... to jest tak jakby dała czas na wyklarowanie sie sytuacji.... sądzę,że Tato czeka na jakieś konkretne wytyczne... lekarz jest dla Niego autorytetem... chyba ma troszkę dość tego "zamieszania" wokół Jego osoby... nawet nasza troska o Niego zaczyna Go mierzić.... Ja sie tylko boję,że przez Jego opór nie można podjąć radykalniejszych kroków...mam nadzieję,że w czwartek pani doktor z hospicjum jakoś zaradzi, żeby poczuł się spokojniejszy...... sama nie wiem.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum