Już po odebraniu wyników. Miały być w piątek, ale były dopiero dzisiaj. Omało nie osiwiałam czekając na nie. A więc po 4 cyklach chemioterapii wg schematu FAC guzy na wątrobie zmalały prawie o połowę . Ostatnio najwiekszy miał 4,8 cm, a teraz ma 3 cm. Mama dostanie jeszcze 4 chemie, bo onk stwierdził - zmiany tak ładnie ustępują, że kujmy żelazo póki gorące. Mamy więc nadzieje, że uda się wyplenić to cholerstwo z wątroby całkowicie. Jak cos zostanie to może termoablacja ? Ale narazie jeszcze chemia. Kamień spadł mi z serca, że jednak chemia zadziałała . Co do kości to stoją w miejscu i nic się nie zmienia.
Witam Strasznie się cieszę czytając to co pisze soja, gdyż okazało się, że moja mama tez zachorowała i wszelkie pozytywne wiadomości na ten tamat są mi jak najbardziej potrzebne. Moja mama zachorowała na raka piersi 2 lata temu, teraz okazało się, że ma przerzuty do kości i wątroby. Kręgosłup, żebra i biodra, ale w wątrobie nie są takei duże, 3 opisane i 3 malutkie, nie miała żadnych objawów, nudności, braku apetytu czy wymiotów. W internecie wyczytałam rózne bzdury typu chorzy z przerzutami do wątroby żyją średnio 3 MIESIĄCE... pożniej, że chorzy, którzy przeszli plastykę wątroby żyją do 5 lat. Proszę mi powiedzieć czy to już jest koniec? Nie da się tego wyleczyć? Wiadomo, że został jakiś określony czas życia ? Moja mama ma dopiero 50 lat, chciałabym, żeby zdążyła być na moim ślubie, cieszyć się z wnuków. Bardzo proszę o jakiekolwiek informacje, ja oczywiście jestem pozytywnie nastawiona,bo nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Czekam na odpowiedź i Pozdrawiam
Soja,długo nie pisałaś.
Czuję smutek i radość razem.
Smutek bo Twój dziadziuś jest tak ciężko,beznadziejnie chory i
Radość,że Twoja mamcia ma się dobrze,jest poprawa i że będzie pewnie długo z nami!!
Trzymam kciuki,aby dziadziuś także mógł,jak najdłużej cieszyć się życiem.
A jak mama znosi chemię?
Pozdrawiam!
[2009-10-23, 14:58, wydzielone z tego posta]
Witam. Mama jest po 6 chemii. Będą jeszcze 3 chemie. Dużo tego, ale skoro ma pomóc to trzeba jakoś przecierpieć. Najważniejsze, że pomaga . Wiktorio, nieprawdą jest, że chorzy z przerzutami do wątroby żyją średnio 3 miesiące. Moja mama ma tam przerzuty już ponad rok czasu i jak narazie po chemii jest duzo lepiej, bo guzy maleją. Nie czytaj żadnych głupawych statystyk, ani rokowań. To tylko mąci w głowie. Trzeba walczyć i wierzyć !
Dzięki Jusia za miłe słowa . Mama coraz gorzej znosi chemię. Jak to się mówi - IM GŁĘBIEJ W LAS TYM WIĘCEJ DRZEW. Ale wyniki tomografu i nadzieja pozwalają jej tą chemię jakoś znosić. Jest bardzo słaba, wymiotuje, wszystko ją boli, ale psychicznie jest ok . Najbardziej jej dokucza spalona wszędzie błona śluzowa. Najbardziej się boję jak zareaguje na wieść o dziadku. Jeszcze nic nie wie. Powiemy jej dopiero za kilka dni.
soja, przykro mi z powodu choroby dziadka i że mamusia tak źle znosi chemie, ale najważniejsze ze pomaga. Oby tylko nie załamała się po tej wiadomości. Trzymajcie się Pozdrawiam
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Tego się właśnie boję - jej załamania. Tak sobie myślę, że może jednak da się coś jeszcze zrobić dla dziadka. Jutro jadę do szpitala w którym jest i porozmawiam z lekarzem, bo informacje które mam są od osoby nie znającej się kompletnie na onkologicznych sprawach. Kurcze, coraz częściej mam ataki padaczkowe . Zaczyna mnie to drażnić . Cholerstwo. Dobrze, że najczęściej w nocy. 4 listopada mam wkońcu to TK głowy. Jak tam coś znajdą zaliczające się do chorób zaczynających się od liter onk to chyba sobie żyły pochlastam . Aha, mam pytanko - może ktoś z was się orientuje w jakim stopniu jestem obciążona genetycznie rakiem mając chorą mamę i jej ojca, czyli mojego dziadka ?
może ktoś z was się orientuje w jakim stopniu jestem obciążona genetycznie rakiem mając chorą mamę i jej ojca, czyli mojego dziadka ?
Nie znam się co prawda na tym ale powiem Ci jak mnie potraktowali w poradni genetycznej: poszłam tam bo moja mama choruje a babcia (jej mama) zmarła na raka. No i dowiedziałam sie, że owszem choroba jakby w jednej linii ale ponieważ raczysko kazde z innej beczki to sie do badań genetycznych nie kwalifikuje - chyba, że zrobie je odpłatnie!!!!! moim zdaniem to paranoja
Soja strasznie mi przykro Pewnie ze walczcie i trzymajcie się ciplutko. A jak mama, powiedziałaś jej juz? Zdrówka zarówno dla mamy jak i dla dziadka zyczę a Tobie dużo siły. Pozdrawiam
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Soja bardzo mi przykro z powodu Twego dziadka, napisz, co lekarze zdecydowali , będzie ta chemia? A co z mamą, jak to znosi?I jak sama się czuje?
Potrzebujesz dużo sił ,
a jeśli chodzi o poradnię genetyczną, to ta paranoja w naszych warunkach jest juz właściwie normą Jakbyś tam miała znajomego., albo , z braku znajomości, pozwolenie na broń , to inaczej pewnie by Cię potraktowali. Z mniej drastycznych, a często skutecznych metod , polecam:przyprowadzenie dużego osiłka, albo odwrotnie - drobnego intelektualistę, obwieszonego aparatami fotograficznymi( uwaga-reporter!), skuteczne też bywa glośne nadzieranie się przy w miarę licznym audytorium. Mozna też ugodowo, na dobrą wolę ,z kwiatkiem - też bywa skuteczne, tylko istnieje obawa, że w którymś momencie wysiądzie Ci cierpliwość i tym kwiatkiem
Ale , generalnie, jeśli się uprzesz, to Ci te badania wykonają- nie odpuszczaj, w końcu to chodzi o Ciebie. I wierz mi, mam siostrę w słuzbie zdrowia, więc wiem , co mówię, dla pracowników w białych kitlach wszystkie badania są łatwo dostępne i to poza kolejką ! :>>:
pozdrawiam
Pogratulował i powiedział, że mama jest prawdziwą szczęściarą, bo taka dobra reakcja na chemię rzadko się zdarza.
Cudownie ,oby tak dalej!!!
Ps.A mamcia już wie o dziadzi?
Mama już wie o dziadziu. Udaje twardą, ale widziałam jak płakała po kryjomu . Tak naprawdę to nikt nie wie jak choroba dziadka jest zaawansowana, a już w szczególności mama. Nie powiedziałam jej o licznych przerzutach. Z jednej strony się cieszę, że mama ma się duzo lepiej, a z drugiej płaczę z powodu dziadka .
Dziękuje wszystkim serdecznie za kondolencje. Było ciężko i jest nadal- bez niego. Mama dostałą dzisiaj przedostatni- ósmy wlew czerwonej. Jeszcze jeden wlew i pod koniec stycznia kontrola TK. Oby było dobrze. Dziś za jednym zamachem dostała w ten sam wenflon chemię i aredię. Pewnie jutro ręką nie będzie mogła ruszyć bidulka. Bałam się o nią po śmierci jej ukochanego taty, ale widzę, że nadal dzielnie walczy. Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum