Witajcie
Mamcia po 3 kursie, oto wyniki badań:
WYNIKI BADAŃ:
Morfologia z 09.01
WBC 4,01 [tys/ul] RBC 4.19 [mln/ul] HGB 12,0 [g/dl] HCT 37.6 [%] PLT 205 [tys/ul] NEUT 1,74 [tys/ul] i to taka najniższa zauważalna wartość ale w przypadku leczenia to chyba normalne?
Biochemia z 06.02
BILI 0.33 [mg/dl] UREA 26 [mg/dl] CREA 0,62 [mg/dl] URIC 3.16 [mg/dl] ALAT 36 ASPAT 41 Na 141,8 [mmol/l] K 4,48 [mmol/l].
Czyli w zasadzie oprócz płytek i neutrocytów wszystko ok? i prośba co oznacza badanie Urea i Uric?
Poza tym mama bardzo śpiąca i "fochowa". Szczeliła tzw "focha" bo chciało jej się śledzia a ja powiedziałam ze na noc to nie wolno bo będzie ją bolało i jutro jej kupię
No to stwierdziła ze nie ma co jeść i obrażona otworzyła słoiczek papryki w occie i zjadła razem z chlebem.
Bolą ją łydki i bardzo na zimno reagują jej opuszki palców od razu mrowieją, jak pytałam lekarki to powiedziała że to jeden ze skutków ubocznych chemii jaką bierze więc pozostaje "unikać" zimnego. Następny kurs 20.02, co "dojdzie" do siebie to od nowa i tak do sześciu i dopiero wtedy badania. Mam nadzieję że "gadzina" ledwo dycha i następne chemie go dobiją- innej opcji nie przewidujemy bye, bye maszkarraaa[/i]
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Wyniki badań, na moje niefachowe oko to są chyba dobre, ale jak mówię, ja się nie znam i mogę coś pokręcić
Wiadomo, że po takiej chemii, to Mamcia może być fochowa i osłabiona. Moja Mamcia chemii nie ma, a też jest osłabiona i się focha o byle co
Widzę też, że apetyt wraca, choć zachciewajki ma jak nie przymierzając w stanie pobłogosławionym Ale niech je jak ma ochotę. Wszyscy na około mówią, że jak się ma na coś ochotę, to nie może zaszkodzić. Kiedyś nawet słyszałam to z ust lekarki, więc pewnie coś w tym jest
Najważniejsze Małgolinku, że jeszcze trzy chemie i będzie po wszystkim
Buziaki Siostro Forumowa i cmoknij przyszytą Mamusię ode mnie
Witajcie
dawno nie pisałam bo jest jak to ująć super, aż trudno uwierzyć że mama w ogóle jest chora. Po chemii jeden dzień tylko słaby a reszta to zupełnie jak moja "normalna" mama. Zostawiam jej kochanego wnusia na cały tydzień zamiast do przedszkola hasa do babci i obydwoje są przeszczęśliwi. I znów nadejdzie poniedziałek i znów będę ja musiała odwieźć na "trucie" już mam "nerwy" czy badania będą ok i czy podadzą chemię, mama chce ją jak najszybciej skończyć bo uważa że chemia zmniejszy guzy a chirurg usunie "co trzeba" i ciężko będzie gdy okaże się inaczej, póki co żyjemy nadzieją że tak właśnie będzie.
Przykro mi kiedy czytam o chorych na forum, których zmagania opisują najczęściej ich dzieci i jeszcze bardziej żal kiedy widzę jak po długiej walce odchodzą. Wiem że śmierć to koniec wędrówki człowieka ale czasami przychodzi nie tak jak trzeba, tylko w bólu i cierpieniu, mam tylko cichą nadzieję że mamie się uda i jeśli przyjdzie jej "godzina" to będzie pełna spokoju i ukojenia a nie bólu.
Hmm,przepraszam ale musiałam to z siebie wyrzucić bo pełno we mnie przeciwności.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Małgoniu Słonko, przecież to normalne, że to przeżywasz, że o tym myślisz, że kłębi się to w Tobie. I tak wspaniale sobie radzisz (przynajmniej tak to wygląda, gdy wypowiadasz się tutaj) ja latam jak kot z pęcherzem i histeryzuje jak jakieś przygłupawe dziecko (bez obrazy dla dzieci)
Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Zmiany na wątrobie znikną, a potem gada się wyciapa i będzie już tylko lepiej
Pozdrawiam Cię serdelecznie i buziaki dla przyszytej Mamci
Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Zmiany na wątrobie znikną, a potem gada się wyciapa i będzie już tylko lepiej
Reszko to jedyna moja nadzieja że jeśli się nie zmniejszą to ze przynajmniej nie przybędzie nowych na wątrobie i innych przerzutów.
Zaczynam się załamywać, chora mama a teraz nie wiadomo co u mnie, to jakiś koszmar, Boża ja gram chyba w jakimś kiepskim dramacie........
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Oj Małgoniu Małgoniu, nie płakusiaj no
Większość z nas gra w jakiś kiepskich telenowelach i nic niestety nie możemy na to poradzić :(
Badaj się, lecz jak to konieczne i najważniejsze nie załamuj. W końcu podobnie jak Twoja Mamusia masz po co i dla Kogo żyć
Najważniejsze żeby gada usunęli, to się już rozpylać nie będzie więcej, a przerzuty się chemią wytłucze.
Mama po 4 chemii. Dosyć dobrze ją toleruje tylko problem bo robią jej się "gulki" na żyłach do których wbijali wenflon. Smaruje je maścią z kasztanowca i arniką ale i tak ją bolą żyły.
Z badaniami chyba ok tylko płytki spadły oraz wzrosły sporo ALAT i Aspat czy jest to jakieś zagrożenie?
Jeśli chodzi o sprawdzenie skuteczności folfoxu u mojej mamy lekarka powiedziała że po 6 chemii tomograf, czy nie powinni też wykonać markera CEA żeby porównać?
Teraz psychicznie próbujemy szykować się do operacji i mama już ma stracha ze będzie miała stomię a co za tym idzie dochodzi dodatkowy stres. Proszę o info od osób które miały lub mają stomię czy jest to faktycznie takie obciążenie jakim "straszą" mamę "koleżanki niedoli"?
pozdrawiam i załączam skan wypisu z 4 chemii.
Z badaniami chyba ok tylko płytki spadły oraz wzrosły sporo ALAT i Aspat czy jest to jakieś zagrożenie?
Z płytkami faktycznie trzeba uważać. AspAT i AlAT - na razie bez stresu, wątroba zaczyna być prawdopodobnie obciążona leczeniem i stąd ten wzrost. Warto monitorować, ale bez nadmiernej paniki
Małgosia81 napisał/a:
Jeśli chodzi o sprawdzenie skuteczności folfoxu u mojej mamy lekarka powiedziała że po 6 chemii tomograf, czy nie powinni też wykonać markera CEA żeby porównać?
Można, ale najważniejsze jest TK.
Małgosia81 napisał/a:
Proszę o info od osób które miały lub mają stomię czy jest to faktycznie takie obciążenie jakim "straszą" mamę "koleżanki niedoli"?
Mam nadzieję, że doradzą inni Forumowicze, którzy mają takie doświadczenia. Ja od siebie mogę polecić do przejrzenia blog prowadzony przez młodą osobę ze stomią: http://stomia.blox.pl/html lub tę stronę: http://www.stomia.info.pl/
Cóż rzec mogę, poza tym, że się cieszę, że wszystko zmierza ku lepszemu?
Moja Mamcia ma takie żyły i skórę, że jak Jej krew pobierali i musiała mieć wenflon, to się siniaki na spodki robiły. Zakupiłam na to taką maść na krwiaki, uderzenia itd. Siniak się bodajże nazywało i pomagało, bo to przeciwzapalne, łagodzące jest, ale oczywiście maść z kasztanowca i arnika też super
Na razie niech się Mamcia tą stomią nie nakręca, Tobie też to radzę. Całkiem możliwe, że obejdzie się bez tego, a jakby co, to nie jest to takie okropne jak się wydaje. Mamy z Mamcią taką znajomą z 5-6 lat starszą ode mnie, która właśnie obecnie ma stomię, bo doszło w czasie ginekologicznej operacji do przecięcia jelita i wdało się zapalenie otrzewnej. Biedna jest strasznie. Co prawda jeszcze jest w szpitalu, więc to trochę inaczej jest, ale sobie radzi dobrze. Początkowo się bała jak sobie da radę, bała się jeść, ale teraz jest już okej. Więc się naprawdę nie stresujcie Kochane Moje. Lekarze i pielęgniarki na bank pomogą, wyjaśnią i nauczą. Oczywiście trzymam kciuki i posyłam energię by nie było to potrzebne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum