.
Martwi mnie jednak jego stan psychiczny, chyba zaczyna mieć tego powoli dosyć.
i nic dziwnego, że ma dosyć, chemia strasznie wyniszcza organizm i jak ma się czuć psychicznie, jak sam napewno czuje się okropnie źle, a przypuszczalnie jeszcze 2 chemie przed Nim.Musicie bardzo Tate wspierać. W leczeniu DRP chemia może dużo zdziałać, oczywiście jeżeli można ją podawać.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Ważne że jest w grze.
Moją mamę podniósł na duchu 1 termin naświetlań - wtorek 13.00.
Brak u mamy znajomości znaczenia słowa paliatywne bardzo nam pomaga. Mamie poprawił się znacząco humor. Życzę tego z całego serca Twojemu tacie.
Podczas wczorajszej kontrolnej wizyty (po 5 cyklu chemioterapii), tata ze względu na kiepściutkie wyniki badania krwi dostał skierowanie na przetaczanie krwi.
Z tego co mówił, bo w gabinecie był tylko on i lekarz, 6 chemioterapia stoi pod ogromnym znakiem zapytania.
angus, Polecam przeczytaj wątek absenteism, dowiesz się bardzo dużo o DRP między innymi : cyt. "Nie ma dowodów na to, że w DRP 6 cykli PE wydłuża życie choremu (względem 4 cykli), dlatego standardem leczenia jest 4-6 cykli, w zależności od tolerancji leczenia."
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Wiem, wiem, ale chodziło mi raczej o jego ewentualną reakcję na odmowę podania kolejnej chemii. Boję się po prostu jego reakcji.
Sam natomiast doskonale zdaję sobie sprawę, że nic na siłę, i doskonale widzę, że po każdym z kolejnych cykli jest gorzej z jego stanem ogólnym. Cały czas się zastanawiam czy w ogóle warto go tak męczyć.
Cały czas się zastanawiam czy w ogóle warto go tak męczyć
moim zdaniem nawet tak nie myśl. Wiesz przecież, że w DRP to najlepsza droga leczenia. U nas leczenie zakończono po 5 chemii, która bardzo dużo pomogła, potem pomalutku było coraz lepiej. Angus wiesz przecież, że musisz wspierać tate w walce z tym paskudztwem. Dla nas to straszne i wogóle niewyobrażalne przeżycie, ale co nasi chorzy przechodzą ? Dobrze, że organizm taty pozwolił na 5 chemii i to teraz jest najważniejsze. Wiem co czujesz..................
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Pomimo ciężkiej walki jaką stoczylismy i toczymy uwazam,że jak najbardziej warto sie leczyć.Każda chwila jest cenna,a dzięki leczeniu takich chwil bedzie więcej....
Dzisiaj tata wrócił ze szpitala, gdzie dostał 3x po ok. 300 ml krwi.
Wyniki się podobno poprawiły, tak przynajmniej twierdzi mama, bo ja ich osobiście nie widziałem.
Problem pojawił się późnym popołudniem, tzn. wystąpiła gorączka ok. 39 stopni.
Czy ktoś się orientuje co może być przyczyną? Jakaś infekcja, grypa złapana w szpitalu, czy tez należy się doszukiwać czegoś innego?
Poza tym niepokoi mnie brzuch mojego taty. Zawsze był drobnej postury, a przy tym posiadał dość pokaźny brzuszek. No ale teraz po czwartej i piątej chemioterapii w zasadzie ciągle wymiotuje, a brzuszek wcale nie znika. Nawet podczas leżenia wydaje się jakiś taki nienaturalnie spory, rozlany na boki.
Wczoraj tata zakończył szósty cykl chemioterapii. Na wypisie jest mowa o zakończonej terapii, a jako dalsze leczenie wskazana radioterapia. Szczegółów nie znamy, gdyż o wszystkim tata ma być poinformowany na wizycie kontrolnej u lekarza prowadzącego za 7 dni.
Proszę mi spróbować przybliżyć temat tej radioterapii. Czego się spodziewać, jakich obszarów może ona dotyczyć, ew. ile to trwa itp. Z góry bardzo dziękuję.
Ale radioterapia czego? Wcześniejsze wyniki nie wskazują na możliwość radykalnych naświetlań klatki piersiowej.
Jeśli lekarzom chodzi o PCI (profilaktyczne naświetlania głowy), to dobry pomysł. Zwykle są to naświetlania w dawce 25 Gy w 10 frakcjach. Ale najpierw należy się upewnić, czy lekarzom chodzi o PCI.
No właśnie problem w tym, że na wypisie nie jest określone jakich obszarów ma dotyczyć ta radioterapia. Jest tylko wzmianka o zastosowaniu jej w dalszym leczeniu.
Tata od pięciu dni, czyli od momentu zakończenia ostatniego cyklu chemioterapii w zasadzie w ogóle nie przyjmuje pokarmów. Wiem, że to poniekąd typowa reakcja, ale z drugiej strony trochę długo to już trwa, no a jaki ma to na niego wpływ to pisać chyba nie muszę
Dzisiaj wprawdzie pojawiło się światełko w tunelu, bo niewielkie porcje zaczął przyjmować, a raczej nie zwracać od razu, no ale nie zmienia to faktu że jest bardzo osłabiony, na tyle że musiał korzystać z pomocy mamy aby się wykąpać.
Jest ciężko, ale zakładam że jak dojdzie do siebie po tym ostatnim cyklu chemii, to będzie jeszcze w stanie przez jakiś czas w miarę "normalnie" i samodzielnie funkcjonować. W związku z tym nasuwa mi się pytanie i proszę o odpowiedź - ile trwa okres ew. remisji czy stabilizacji choroby po zakończonej chemioterapii, zanim znów zaatakuje?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum