to się wcale tym swoim zdaniem nie popisałeś... Przyznaj się. Nie przemyślałeś i palnąłeś jakąś bzdurę bo wydawało Ci się, że będzie ładnie brzmieć
Ty myślisz poważnie Gazdo, że ja się tu przyszedlem przed kimkolwiek swoim zdaniem popisywać? Chyba nie wyszło Ci dokładnie to co chciałeś napisać (tak mam nadzieję) a jak Ci wyszło to znaczy, że mnie wyjątkowo nisko cenisz i uważasz mnie za ignoranta. Ale zdanie o mnie możesz mieć jakie chcesz i nic mi do tego.
Trochę dziwię się tylko, że uznajesz, że nikt mi bliski nie choruje, bo tego nie wiesz i szczerze mówiąc to nie trafileś tu (i nie chodzi o mojego Teścia) ale to nieważne.
Staram się zrozumieć Twoje (i Wasze) argumenty, ale pewnie w pełni mi się to nie uda, więc część z nich poprostu przyjmuję jako Twoje (Wasze) zdanie i szanuję, wcale nie uważając, że mam monopol na prawdę.
Wydaje mi się, że rozumiem o czym piszesz kiedy masz na myśli te rzeczy, o które masz do losu żal, ale sam wiesz, bo jesteś człowiekiem inteligentnym, że Twój żal teraz nic na dobre nie zmieni. Ja natomiast w pełni Cię nie zrozumiem, jedyne co czuję (i rzeczywiście tak jest) to jest mi przykro i smutno, że to z czym sie zmagasz dotknęło właśnie Ciebie. Sam jednak widzę po Twojej postawie, że nie rozważasz tylko tego czego nie zdążyłeś zrobić ale myślisz o tym co jeszcze przed Tobą i to fantastycznie.
Sarenko, ja Cię nie chce do niczego przekonywać, powiedziałem to, co uważam i co wynika z mojego doświadczenia. Rozumiem jakie problemy starasz się poruszać w tym wątku i rozumiem, że oczekujesz podzielenia się własnymi doświadczeniami. Bardzo bym to chciał tu zrobić ale tak nie postąpię, gdyż osoba o której miałbym napisać nie życzyłaby sobie tego. Poruszyłaś trudny temat i tak jak ja napisałem swoje zdanie mam i życie (a nie moje wypowiedzi na forum) pokaże czy potrafię przy nim wytrwać i je obronić.
Ty myślisz poważnie Gazdo, że ja się tu przyszedlem przed kimkolwiek swoim zdaniem popisywać? Chyba nie wyszło Ci dokładnie to co chciałeś napisać (tak mam nadzieję) a jak Ci wyszło to znaczy, że mnie wyjątkowo nisko cenisz i uważasz mnie za ignoranta.
Szczerze powiedziawszy, to tak. Na pierwsze to na pewno. Na drugie - sam wiem co chciałem napisać, więc nie musisz tego tłumaczyć na "nasze". I nie oceniam Cię nisko. No, może ja kilka lat wcześniej niż Ty wyrosłem z potrzeby robienia wokół siebie szumu, i zacząłem zwracać uwagę na ilość treści, którą niosą ze sobą wypowiadane przeze mnie, okrągłe zdania. Ty jak sądzę ten okres masz jeszcze przed sobą. I nie myśl, że nie darzę Cię sympatią. Wprost przeciwnie
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
-wykażmy zrozumienie dla majkelek, -jest jeszcze młody.Wg info w profilu ma 28-29 lat.
Ja mam córke w Jego wieku,druga to już starsza,poważna i dzieciata jest,więc rozumiem tego młodego Człowieka.
Bo,faktycznie najważniejsze głosy w tej dyskusji są tych,których to bezpośrednio dotyczy.Nawet ja teoretyzuję.Sytuacja w rodzinach onkologicznych jest specyficzna,nie sposób porównać nawet taką jak u mnie-kardiologiczną.
[ Dodano: 2012-03-10, 00:57 ]
I oczywiście przez chorowanie mojego Brata,który jest zupełnie samotny i ma tylko mnie.Jeno,że On jest w tej chwili zdrowy,więc nie mam z Nim zajęcia.
Wydaje mi się, że rozumiem o czym piszesz kiedy masz na myśli te rzeczy, o które masz do losu żal, ale sam wiesz, bo jesteś człowiekiem inteligentnym, że Twój żal teraz nic na dobre nie zmieni. Ja natomiast w pełni Cię nie zrozumiem, jedyne co czuję (i rzeczywiście tak jest) to jest mi przykro i smutno, że to z czym sie zmagasz dotknęło właśnie Ciebie. Sam jednak widzę po Twojej postawie, że nie rozważasz tylko tego czego nie zdążyłeś zrobić ale myślisz o tym co jeszcze przed Tobą i to fantastycznie.
No nie mogę... stary, co Ty p...isz?
Obawiam się, że zasłużyłem na jakąś regulaminową karę za zaśmiecanie ciekawego wątku. Ale z całą pewnością nie sam. Chryste, co za bezsensowny spam...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Trudny temat, proces wybaczania długi proces. Bardzo osobisty i nie będę tu opisywać. Po śmierci pewnej osoby (ok. 4 lata temu) chcę tej osobie wybaczyć, myślę, że powoli jestem na dobrej drodze, i robię to wyłącznie dla siebie.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Gazda napisał: Czuje się miłość do swojego dziecka, i cholerny żal, że nie będzie się widzieć jak to dziecko dorasta, jak ma swoje dzieci, a Ty zostajesz dziadkiem.
Niestety to dziecko też może poczuć ten cholerny żal, że nie możesz zobaczyć jak rosną jego dzieci. Ja tak właśnie miałam, po 30 latach miałam żal do matki, że umarła (jak miałam 7lat), że nie może zobaczyć jak sobie radzę, że jej nie ma. I nie chodziło tu o jej pomoc, ale o to żeby była i patrzyła jak rosną moje dzieci.
Wydaje mi się, że rozumiem o czym piszesz kiedy masz na myśli te rzeczy, o które masz do losu żal, ale sam wiesz, bo jesteś człowiekiem inteligentnym, że Twój żal teraz nic na dobre nie zmieni. Ja natomiast w pełni Cię nie zrozumiem, jedyne co czuję (i rzeczywiście tak jest) to jest mi przykro i smutno, że to z czym sie zmagasz dotknęło właśnie Ciebie. Sam jednak widzę po Twojej postawie, że nie rozważasz tylko tego czego nie zdążyłeś zrobić ale myślisz o tym co jeszcze przed Tobą i to fantastycznie.
No nie mogę... stary, co Ty p...isz?
Obawiam się, że zasłużyłem na jakąś regulaminową karę za zaśmiecanie ciekawego wątku. Ale z całą pewnością nie sam. Chryste, co za bezsensowny spam...
Gazdo podpisuję się pod twoimi słowami , bo sama czasem przecieram oczy ze zdumienia jak czytam słowa majkelka .
Ja natomiast unikam ludzi którzy mówią o sobie w trzeciej osobie
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
Panowie i Panie , ten wątek nie sprzyja ani rozmyślaniom ani walce z przeciwnościami losu z jakim nie jedni z Was - chorych i Nas - bliskich, musimy się zmierzyć . Wątek bardzo ważny i uważam za potrzebny ale chyba przez niektórych źle odebrany. Przebaczyć lub chcieć przebaczyć , mogą ludzie którzy , do tego dojrzeli , a to niestety nie wszystkich dotyczy. Inaczej podchodzą ludzie skrzywdzeni fizycznie , psychicznie a inaczej ludzie dotknięci chorobą . Każdy z Nas jest inny, jeden wierzy w Boga , drugi w miłość, a trzeci we wróżkę . A ja wierzę , że każdy z Nas jest zdolny do wybaczenia w obliczu .........
Gusiu - teraz, kiedy czuję się dobrze, przyznaję Ci rację. Jednak kiedy było ze mną kiepsko, kiedy czułem jedynie fizyczny ból, kiedy byłem zamroczony morfiną nie myślałem w ten sposób. Nie odczuwałem konieczności uzyskania przebaczenia. Czułem żal, że cośtam spieprzyłem w życiu, i rozczulałem się nad sobą. Rozpaczliwie trzymałem się osób z którymi byłem blisko. Spotkałem się też z bezprzykładnym, werbalnym i bezmyślnym okrucieństwem. I nie jestem do tej pory w stanie tego wybaczyć. Nie czuję potrzeby.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gazdo, no i teraz wiem i dajesz tego dowód ,że jesteś dojrzałym człowiekiem. Takich ludzi na tym Forum poszukują Ci , których ta choroba, ten "Gad" sobie wybrał, a MY bliscy tych "Wybranych" , poszukujmy ludzi bez kompromisowych, WYGRANYCH i WALCZĄCYCH , takich jak TY. Wybaczanie dotyczy zawsze trzech stron , tej która oczekuje wybaczenia i tej która chce wybaczyć i tej która oczekuje wybaczenia . Do każdej trzeba dojrzeć. Na wszystko przyjdzie czas. Każdy z Nas musi się tego doczekać i doczeka się. Trzeba takich ludzi jak TY- jeden z NiCH ,który uświadomi innym o czym piszą i gdzie i w jaki sposób wypowiadają Swoje opinie na tak Trudny temat.
Spotkałem się też z bezprzykładnym, werbalnym i bezmyślnym okrucieństwem. I nie jestem do tej pory w stanie tego wybaczyć. Nie czuję potrzeby.
-i słusznie.Jak ja zawiązałam temat to w opcji -opiekujący się chorym,który w zdrowym jeszcze życiu uprzykrzał życie tej osobie bliskiej ,która ma teraz się nim zajmować.
Może trochę karkołomnie to napisałam,ale chyba da się zrozumieć moją myśl.
Spotkałem się też z bezprzykładnym, werbalnym i bezmyślnym okrucieństwem. I nie jestem do tej pory w stanie tego wybaczyć. Nie czuję potrzeby.
-i słusznie.Jak ja zawiązałam temat to w opcji -opiekujący się chorym,który w zdrowym jeszcze życiu uprzykrzał życie tej osobie bliskiej ,która ma teraz się nim zajmować.
Może trochę karkołomnie to napisałam,ale chyba da się zrozumieć moją myśl.
Teraz tak. A każdy poszedł w swoim kierunku.
Jedna osoba wyrządzała mnie krzywdę, niestety bliska, z którą musiałam być związana. W pewnym momencie ta osoba zachorowała. Choroba dała pole do większego popisu, ponieważ jak chory to mu wolno wszystko (takie pokutuje przekonanie). Gdy ta osoba żyła nie potrafiłam wybaczyć.
Gdy umarła, żal pozostał. Ale było jeszcze gorzej, bo nie było tej osoby. Nie mogłam się pozbyć całej swojej agresji, wściekłości, złości, bo nie miałam przeciwko komu jej skierować. Aby pozbyć się tego, co mnie ciąży potrzebne mnie przebaczenie, ale przede wszystkim potrzebne jest mnie przebaczenie samej sobie i dla samej siebie.
Ta sprawa powinna być załatwiona za życia tej osoby.
Potrzebowałam szmat czasu, aby się z tym uporać.
Mam nadzieję, że nie zaśmieciłam tego wątku.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
ja jestem młoda i głupia, mało wiem o życiu , ale nie potrafię przebaczyć swojemu ojcu. tak w skrócie powiem że zawsze byłam dla niego najgorsza, zawsze jak był pijany się czepiał ,wyzywał poniżał itd , dostałam w dupę porządnie od życia (wiem jak to brzmi w ustach dwudziestoparoletniej dziewczyny) nie raz dochodziło do takich sytuacji że chciałam skończyć ze sobą, ale nie potrafiłam, jak małe dziecko modliłam się żeby zachorować na raka (wymarzyłam sobie białaczkę nie wiem czemu) i umrzeć. starałam się jak najszybciej stanąć na własne nogi i mi się prawie udało bo w wieku 16-17 lat byłam prawie niezależna, robiłam wszystko żeby się od niego odciąć . i mi się udało. nie wchodziliśmy sobie w drogę, ja unikałam domu jak tylko mogłam.
aczełam sobie układać życie, matura (zostałam wyśmiana że takie głąby zdają na dobrych ocenach) praca(wyśmiewał że kuchtą jestem) nie powiem jeżeli przyszło co do czego to by mnie obronił -bo lubił się bić ..chyba dla tego.
wyszłam za mąż, urodziłam dziecko i bang 4 dni po porodzie wyszło że jestem chora.
zleciała się cała rodzina, bo każdy myślał że jestem w ostatnim stadium, mąż załamany (jego mama tez miała raka umarła 3 dni po moim opowrocie do domu po urodzeniu synka)nawet ojciec wszedł do mojej sali pogadał - zachował się jak najbardziej, przy nim przyszła pielęgniarka dała ojcu synka i zaczeła mi pobierać krew do jakiegoś tam badania. jak zobaczył moje posiniaczone ręce gdzie już były ścieżki od pobrań , widział że już żyły mi pękają, -wkłuła się za 5 razem zaczą beczeć jak dziecko, widać że żałował -albo to takie odczucie moje naiwne, w pewnym sensie przeprosił.
i ok , przeprosił ale ja nie mogę jakoś tak wybaczyc do końca, jak mi wydaje się że mam to za sobą , to wracają wspomnienia i chyba na dobrą sprawę , nie chcę żeby mnie prosił żebym mu wybaczyła, nie zależy mi już, kiedyś zależało teraz już nie.
teraz mam swoją rodzinkę i to nią się zajmuję, oczywiście kontakt z tata jest ale staramy się mijać,chyba się nie naprawi już tego co było. staram się nie myśleć o tym co było, teraz jest tu i teraz i trzeba kształtować swoje i moich dzieci życie , już bez zbędnych złych emocji (wnuki to oczka w głowie dziadka)
nie wiem czy mogę to jeszczę podciągnąć to to jak reagują na mnie ludzie kt kiedyś mi krzywdę jakąś zrobili albo po prostu nie przepadaliśmy za sobą, a mianowicie jak mnie spotkają , pytają się jak się czuję, słodzą , uśmiechają się na siłe, a najbardziej rozbawia mnie tekst -modlę się za Ciebię, -rozśmieszają mnie. pewnie chcą, jakoś zadość uczynić , żebym nie fikła i ich nie straszyła .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum