Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam
mam na imię Małgosia i w czerwcu skończę 45 lat
w 2009 roku urodziłam ślicznego synka (to moje czwarte dziecko z drugiego nieformalnego związku)
w 2010 zaczęły się problemy z tarczycą.
Trafiłam do WIM na Szaserów w Warszawie na oddział Endokrynologiczny okazało się, że mam nadczynność z silnym wytrzeszczem oczu rozpoznanie nadczynność tarczycy w przebiegu choroby Graves-Basedowa aby zapobiec stanu zapalnemu oczu miałam kurację sterydową z SoulMedrolu przez prawie 5 miesięcy (wlewki dożylne) jestem w tym samym szpitalu pod ścisłą kontrolą oddziału okulistycznego.
Po pół roku nawrót choroby tym razem wytrzeszcz w prawym oku większy niż w lewym - poczułam się jak cyborg, znowu kuracja sterydowa, odklejanie się siatkówki w oku po kuracji i konsultacji z moim endokrynologiem zdecydował o wycięciu tarczycy zgłosiłam się do Szpitala Wolskiego.
Całą operację będę pamiętać jako jakiś koszmar miałam w sumie ich dwie i cudem uniknęłam trzeciej narkozy ale po kolei, pierwsza była tuż przed 9, trwała ponad dwie godziny, obudziłam się w sali po operacyjnej, koło 14 zaczęło mnie strasznie dusić, nie mogłam oddychać, zaczęłam płakać i błagać żeby mnie ratowali bo ja mam jeszcze małego Mikołajka i muszę go wychować.
Nie pomagał tlen ani zastrzyki z Hydrocortisonu, zrobił się olbrzymi obrzęk i podejrzenie krwiaka w środku, saturacja leciała w dół a ja traciłam powoli przytomność. Szybka reakcja lekarza uratowała mi życie - zdecydował się na kolejną operację więc znowu narkoza i ponowne otwarcie wcześniej zszytej rany, do intubacji musiał użyć rurki jak dla niemowlaka bo miałam tak tam wszystko opuchnięte.
Podejrzenie krwiaka się sprawdziło po 16 obudziłam się znowu na sali pooperacyjnej było już o wiele lepiej ale cały czas byłam pod tlenem, zastrzyki z morfiny i Hydrocortison pozwalał mi zasnąć ale i tak budziłam się ze strachu, że znowu nie będę mogła oddychać i tym razem nie zdążą mnie uratować.
Następnego dnia musiano założyć mi cewnik bo nie mogłam się wysikać, przewieziono mnie przed obiadem na normalną salę w czwartek lekarz zdecydował się na wyjęcie drenu. Przyszła pielęgniarka, zdjęła z dwa szwy i nic dren ani drgnie, przyszedł lekarz dyżurny i też nic nie wskórał. W końcu ordynator który też miał dyżur zdecydował, że jak tylko zwolni się sala na bloku operacyjnym to wyjmą mi ten dren pod znieczuleniem ogólnym czekałam z dwie godziny, przyszedł jeszcze inny lekarz, zaczął ze mną rozmawiać i mówić, że trzecia narkoza w ciągu tych zaledwie kilku dni nie jest wskazana i on spróbuje sam. Mówił do mnie spokojnie, zagadywał, wypytywał o Mikołaja pogłaskał po głowie, kręcił tym drenem aż łzy mi leciały i cud, dren wylazł w piątek wróciłam do domu wyglądałam okropnie, szyja fioletowa, piersi fioletowe (po wyjęciu dreny to co zostało spłynęło niżej).
Po trzech tygodniach pojechałam po wyniki histopatologiczne z bardzo dziwnym przeczuciem, że coś jest nie tak (powinnam jechać po dwóch tyg ale coś mnie powstrzymywało) sekretarka w szpitalu powiedział, że wynik jest u ordynatora oddziału i mam się zgłosić do niego do gabinetu. Już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak, usłyszałam "ma pani raka brodawkowego".
Zaczęłam ryczeć jak głupia nie umiałam się uspokoić wyszłam ze szpitala usiadłam na ławce w parku wstałam dopiero jak się uspokoiłam wróciłam do domu wieczorem zaczęłam szukać w internecie coś na temat tego raka w wyniku jest napisane.
WYNIKI
Rozpoznanie patomorfologiczne 397425-31-/1/ :
prawy płat tarczycy o wym 7,5x4,5x4,5 cm na przekroju w miąższu barwy cielistej słabo odgraniczające się szkliste guzki.
Struma nodularis colloides 397432-42-/2/ - lewy płat tarczycy o wym 7,5x5,0x4,5 cm
na przekroju słabo widoczne drobne szkliste guzki oraz drobny białawy ok. 0,4 cm.
Microcorcinoma papillare bifocale lobi sinisti glandulae thyreoidese
Dwa drobne ogniska o utkaniu raka brodawkowego - wariant folikularny
- śr 0,3 cm położone śródmiąższowo we włóknistym podścielisku
- śr ok 0,3 położone przy torebce narządowej w otoczeniu włóknistego podścieliska i nacieków limfocytarnych z tworzeniem grudek chłonnych.
Przytarczyc i węzłów chłonnych nie znaleziono.
Wiem tyle o tym raku, że jest to rak złośliwy i w tak małym stadium jak u mnie jest na 98% wyleczalny
ale dla mnie rak złośliwy zawsze będzie rakiem złośliwym i tego się panicznie boje.
Byłam już u swojego endokrynologa od razu jak odebrałam wynik, jestem zapisana na 28 lutego na leczenie radiojodem w WIM na Szaserów.
Bardzo się boje tego wszystkiego mam małe dziecko, będę musiała się od niego odizolować, nie wiem na jaki czas? Czy dwa tygodnie po powrocie ze szpitala wystarczą?
starszy syn zabiera małego na dwa tygodnie do córki mojej, pierwszy raz rozstajemy się na tak długo, wiem, że dawka będzie dość silna ze względu na to, że wykryto dwa guzki raka i też ze względu na to, że zostały węzły chłonne w których też lubi się zagnieździć.
Chciałabym od Was się dowiedzieć wszystkiego na temat leczenia jodem radioaktywnym,
ile czasu mam być w odosobnieniu jak wrócę do domu? czy są jakieś działania uboczne?
odstawiłam już Eutyrox nie jem produktów zawierających jod ale mam ciągły głód zjadłabym konia z kopytami czy to normalne?
Dodam tylko, że mój partner a ojciec Mikołaja zostawił mnie jak dowiedział się, że mam raka,
zostałam sama z tą chorobą, najgorsze są wieczory i ta myśl która mnie nie opuszcza "co będzie jak przegram?"
Przepraszam, że tak obszernie się rozpisałam mam nadzieje, że dzięki Wam jakoś to przetrwam.