Niedrobnokomórkowy rak płuca prawego,obojętność lekarzy
Piszę , bo nie mogę krzyczeć, u mojego taty stwierdzono raka niedrobnokomórkowego płuca prawego. Nie może być operowany, bo ma bypasy , klamrowaną klatkę piersiową i słabe serce. Chemi lekarz odmówił, ze względu na serce, jedynie radioterapia, od lutego tata leżał kilka razy w szpitalu i nie podano mu nawet leków przeciwbólowych.Lekarze czekali na wyniki Pet, dzisiaj mój syn zawiózł tate do szpitala , alekarz rozkłada ręce, dzisiaj podano tacie tlen iśrodki przeciwbólowe, do raka dołączył zespół żyły głównej tz. tata ma całą prawą stronę ciała spuchniętą i granatową buzię. Lekarz onkolog, który przyjeżdża z Gliwic na konsultację do szpitala,ten , który zleciłPeta, dzisiaj nie został dopuszczony do mojego taty. Lekarz się dzisiaj widoku mojego taty i wziął się do leczenia, przez te wszystkie miesiące lekceważył mnie i mojego Tate. z bólem zostajemy my, nie wiem co pisać, bo gorycz mnie zalewa. Może napisz do mnie ktoś kto też spotkał na swojej drodze lekarza łajdaka, co wtedy robić?
Mój tata był w szpitalu w Krakowie na Prądnickiej. Też nie ma leczenia. Na chemię za słaby i na operację też . Ale nie mam żalu do tych lekarzy. Myślę , że gdyby mogli to coś by zrobili. Natomiast mam żale do lekarza tzw. pierwszego kontaktu. Ta pani "lekarz" przepisała tacie ranigast, nie skierowała na prześwietlenie. Po pół roku tata wręcz zażądał skierowania na rtg. Niestety jest za późno......
Godzinę temu telefonowal mój tata , w czwartek karetką wywożą go do Gliwic, chcą rozpocząć radioterapię,dzisiaj coś się ruszyło, jak zobaczyli tatę spuchniętego i granatowego na buzi, zobaczymy co będzie dalej, każdy dzień to czekanie,ale w tej chwili chęć zemsty jest silniejsza ode mnie, gdyby z winylekarzy coś się stało to mnie już na zachowaniu kultury nie zależy [ Dodano: 2009-06-15, 19:34 ]
Godzinę temu telefonowal mój tata , w czwartek karetką wywożą go do Gliwic, chcą rozpocząć radioterapię,dzisiaj coś się ruszyło, jak zobaczyli tatę spuchniętego i granatowego na buzi, co będzie dalej, każdy dzień to czekanie,ale w tej chwili chęć zemsty jest silniejsza ode mnie, gdyby z winy lekarzycoś się stało to mnie już na zachowaniu kultury nie zależy wszystkim , niestety pacjent w Polsce nie ma żadnych praw, oprócz jednego PEŁNA KIESZEŃ. Nie znam przypadku, żeby ktoś w Polsce wygrał z mafią lekarską. Ich pomyłki są na cmentarzu, tak będzie dopóki sami nie zaczniemy wymierzać sprawiedliwości, pocieszenie jest tylko jedno ONI TEŻ UMIERAJĄ NA RAKA. Wybaczcie gorycz, ale tylko tutaju mogę przelać myśli. Proszę piszcie, czy można ulżyć choremu, mój tata nie mówi tylko szepta nie ma nawet sił zrobić siku. Dla mnie to gehenna taka bezradnoćś i bezsilność.
Witam Cię Cleo, ruszyło u taty i to z kopyta, właśnie wrócił z Gliwic, od wtorku rozpoczyna radio, niestety nic więcej nie wiem, bo tata nie miał sił rozmawiać, wyszeptał mi żebym jutro przyjechała do niego to mi wszystko opowie, teraz śpi, więc nie wiem, czy dostał jakiś zastrzyk, czy co, jutro będę wiedzieć więcej. Rano idę z moją córką po świadectwo i zaraz po powrocie będę do niego dzwonić, to wszystko opiszę, a po południu jak mąż wróci z pracy to pojedziemy do niego. Muszę mu zawieżć jedzenie , bo ma ogromny apetyt i wszystko mu smakuje. Bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie i serdecznie pozdrawiam. Asia
Joanno witaj serdecznie ciesze sie ze cos ruszyło bede sledzic co i jak cały czas trzymam kciuki
Znam Gliwice tez tam jezdziłam z mamusia.
Trzymaj sie i pisz jak znajdziesz chwile.
Pozdrawiam Cię Cleo, mimo, że się nie znamy i nie widzimy cieszę się, że jesteś i wspierasz mnie myślami, ja nie mam się nawet do kogo wypłakać, córka ma 9 lat, syn 24, oni to przeżywają inaczej, mąż mój cierpi tak jak ja, bo bardzo kocha mojego ojca, ale oni rano idą do pracy córka do szkoły a ja zostaję sama z myślami. Dzisiaj rano rozmawiałam z tatą, od wtorku szpitalna karetka dowozi go do Gliwic na radio, po południu jedziemy do niego to będę wiedzieć więcej, zawozimy też dzisiaj córkędo babci na wakacje, sami też zostaniemy u mamy na weekend, bo w sobotę i niedzielę będziemy razem z mamą jeżdzić do taty do szpitala, tata ma duży apetyt i wcina aż miło patrzeć, odezwę się w niedzielę jak wieczorem jak wrócę od mamy. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie wiem, że nie jestem sama. Asia.
Byłam dzisiaj ze swoim ojcem w szpitalu w poradni pulmunologicznej-lekarka do której został zarejestrowany powiedziała "a po co pan tu przyszedł"? przecież ma pan wyniki- myślałam że jej przyłożę...
Witam wszystkich, Boże jak to dobrze że piszecie do mnie, wiem że nie jestem sama, w takim dole jakim ja jestem to dużo znaczy, właśnie wróciłam od taty, dalej jest słaby , cały czas lęży , nie pluje już krwią, nie może się wypróżnić od 8 dni, dzisiaj włożyłam mu czopek Bisacodyl, jak nie pomoże ma prosić pielęgniarki o lewatywę. We wtorek jedzie na pierwsze radio, mam nadzieję, że to pomoże ten ZZGG dusi go, jest cały granatowy na buzi, męczy się nieludzko. Bardzo proszę pomóżcie mi, przeczytałam wynik PET kod C34.9, to wiem co znaczy, ale nie wiem co znaczy to drugie J98.9, bardzo proszę jeżeliktoś rozumie tę enigmę, niech mi napisze, pozdrawiam serdecznie. Asia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum