Wszystko poszło tak szybko. W Święta mój tata zobaczył odrobinę krwi na chusteczce przy kaszleniu, w Sylwestra TK - guz płuca prawego z meta na węzły i płuco lewe. Dziś wynik z guza - nowotwór drobnoziarnisty.
Po pierwsze nie bardzo umiem to wszystko zrozumieć, to znaczy te słowa, zwroty, nazwy. Próbuję szukać informacji w necie, ale to wszystko bez sensu ... a lekarze są wiadomo - daleko ostrożni w wydawaniu opinii...
Jestem na etapie próby zaakceptowania choroby ojca. Ma dopiero 60 lat. Ale ja to nic. Nie wiem co zrobić z tatą. On chce wiedzieć wszystko, ale czy jest sens mówić mu, że są przerzuty, skoro on zdaje sobie ze wszystkiego sprawę? To znaczy wyczytał już wszystko w sieci i nie da się go oszukać, że przerzuty to pikuś. Może lepiej mówić mu wybiórczo? Tata strasznie się boi. Jest osobą z natury zamkniętą, nie umie pokazywać uczuć. Myślę, że zarówno i ja i moja siostra też nie umiemy. Nie wchodzi zatem w grę, że padniemy mu w ramiona i powiemy, że go kochamy, bo on chyba by od razu pomyślał, że jutro umiera. Generalnie myślę, że tata zdaje sobie sprawę, że ten rak to umieranie. Na razie trzeba się z tym oswoić. Minęły 4 dni od diagnozy, wszystko dzieje się tak szybko ... Myślę, że trzeba czasu ...
Drugi problem, to moja mama. Mama jest od lat chora na depresję, obecnie też na hormonach z powodu przekwitania. Osoba niesamowicie chwiejna emocjonalnie. Są z ojcem już 35 lat. Mama nie radzi sobie, cały czas płacze, nic nie je, nie śpi ... Co mam zrobić? Jak jej pomóc. Ona musi być silniejsza ode mnie i od siostry, bo to na niej skupi się większość. Ojciec jej mówi o śmierci, o tym, jak chce być pochowany, pyta o garnitur do trumny. Nie wiem, czemu on to mówi, ale moja mama wysiada ... Jak to wszystko ogarnąć??? Myślę, że wraz z siostrą jakoś poradziłyśmy sobie z najgorszym szokiem i płaczem i że teraz my musimy jakoś to wszystko ogarnąć. Tylko jak???
Może coś poradzicie?
Dziękuję.
Agnieszka
mówi o śmierci, o tym, jak chce być pochowany, pyta o garnitur do trumny
to znaczy, że odczuwa taką potrzebę. Musi sobie wszystko poukładać. Super, jeżeli uda mu się chorobę zwyciężyć. Ale teraz jest jego czas, czas układania wszystkiego i "zamykanie na ostatni guzik".
Skoro martwicie się o mamę, to może Wy, z siostrą, z nim porozmawiajcie. Nie twierdzę, że to jest, czy będzie łatwe. Ale ON tego POTRZEBUJE.
Generalnie zasada jest taka, że lekarze mówią teraz pacjentowi o jego stanie zdrowia. Można ewentualnie porozmawiać z lekarzem prowadzącym, żeby przekazał to w miarę delikatnie. Jednak obawiam się, że jeżeli tata jest "oczytany z tematem"... Im też nie pójdzie z nim łatwo.
Pozdrawiam
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Jak jej pomóc. Ona musi być silniejsza ode mnie i od siostry, bo to na niej skupi się większość. Ojciec jej mówi o śmierci, o tym, jak chce być pochowany, pyta o garnitur do trumny. Nie wiem, czemu on to mówi, ale moja mama wysiada ... Jak to wszystko ogarnąć???
myslę ze głownym problemem dla was w chwili obecnej jest mama , to ona musi miec opiekę moze psycholog lub inne leki na depresję , jej stan emocjonalny musi się poprawić
Na razie nie jest z tatą zle ale moze porozmawiaj z siostrą i sprobujcie tak ustawic na przyszłośc opiekę żeby to mama stała z boku
Przyjdzie czas ze będziecie u rodziców nocować na zmianę i o tym porozmawiaj z mamą
że nie zostanie sama z tym problemem , jesli będzie trzeba to wy zapewnicie im obojgu bezpieczeństwo to chyba to czego mama się boi najbardziej
Co do taty ,rozmawiace ze sobą , wiec moze przy kawie powiedz mu ,żeby tak szybko się nie wybierał na tamten swiat, bo jeszcze tutaj musi z wami pobyć i ma trochę do zrobienia to może być żartem
Delikatnie zwroć mu uwagę na to że mama się pogubiła i to ona potrzebuje pomocy , wiec niech tata z wami rozmawia na tematy związane z jego ewntualnym odejściem czy pogrzebem( niektorzy wrecz obsesyjnie dąża do dopracowania szczegółów) a mama ma nie wiedzieć i niech to będzie waszą wspólną tajemnicą .
Podpowiedz mu ,że trzeba mamę chronic i o nią dbać, mozę odwrocisz uwagę od samej choroby
W ten sposob dowiesz się co tak naprawdę tata wie , czy tylko strach przed chorobą każe mu w ten sposob mówić ? i ciagle wracać do tematu? czy on wie dużo więcej i ma potrzebę o tym mówić
jesli tata zawsze nie był zbyt wylewny ,moze czuje potrzebę żeby to nadrobić ? dlatego tak mówi ? a może on po prostu się boi i chce pocieszenia ?
To sie da zrobić , tylko musisz się do tej rozmowy przygotować i podjąć każdy temat ktory tata poruszy
życzę ci odwagi i taktu bo taka rozmowa nie jest łatwa , ale chyba konieczna dla Was wszystkich
pozdrawiam
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
astro, Dziś najważniejsze to chęć podjęcia walki i trudne leczenie, w którym powinnyście wspierać tak tatę jak i mamę. Za dużo tu na razie słów o umieraniu a za mało o leczeniu...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Dziękuję za słowa wsparcia - są one niezmiernie dla mnie istotne.
Tata jest już w domu. Wyniki nie pozostawiają złudzeń - drobnoziarnisty rak płuc, wersja rozsiana. Rokowania - 7-11 m-cy. Nie umiem sobie tego przyswoić jeszcze. Mama spokojniejsza, jak tata jest w domu. W poniedziałek onkolog i podjęcie chemii, ale będzie to leczenie raczej paliatywne.
Najgorsze jest to, że mój tata nie wygląda na chorego. Gdyby nie wiem - chudł, coś go wcześniej bolało, wylazł jakiś guz widoczny - może wszystko łatwiej byłoby pozbierać do kupy! Ale nie umiem zaakceptować, że ma w sobie to świństwo i że go zjada powoli.
Mój tata miał już do czynienia z umieraniem na raka - w rodzinie i wśród znajomych. Myślę, że się gdzieś tam wewnętrznie pogodził z tym wszystkim, a nam mówi, że da się z tego wyjść. Niestety, wszyscy wiemy, że nie ...
Czuję niesamowity żal. Tak okropny, że aż mi dech zapiera. Bezsilność i smutek, gdy patrzę na ojca - człowieka, który zawsze, z racji tego, że jest moim ojcem - był autorytetem. Zawsze wiedziałam, że gdy coś się stanie złego - on osoba starsza, dorosła, mój rodzic - stanie za mną murem i pomoże, obroni. A teraz nie potrafię odnaleźć się po tej drugiej stronie.
Jak długo trwa psychiczna akceptacja, że bliska osoba umiera?
Moja siostra ma jeszcze inny problem. Otóż w czerwcu bierze ślub. Duże wesele. Chce teraz go odwołać. Oczywiście nie mówiła tego ojcu ... Natomiast ojciec do mnie mówił, że jest mu żal, że zepsuje swoją śmiercią siostry wesele ... że on nie ma nic przeciwko temu, aby się odbyło, ale zdaje sobie sprawę, że to nie będzie już to ...
Nie wiem, czy znajdę w sobie siłę, aby to wszystko przejść ....
Witaj astro!
Jak napiasł Krzysztof za dużo słów o umieraniu.
Nadzieję trzeba mieć do końca, bo ona daje siłę i wiarę. A siła Wam wszystkim jest bardzo potrzebna.
Pamiętaj cuda się zdarzają.
Pozdrawiam
Astro Tata jest dopiero na rozruchu leczenia.Za dużo U Ciebie pesymizmu .
Leczenie nawet jak będzie paliatywne to będzie to leczenie.Do końca trzeba mieć nadzieję,że pomoże.
Najważniejsze to podjąć leczenie,nie myśleć o umieraniu.
Siły życzę.
Najgorsze jest to, że mój tata nie wygląda na chorego. Gdyby nie wiem - chudł, coś go wcześniej bolało, wylazł jakiś guz widoczny - może wszystko łatwiej byłoby pozbierać do kupy! Ale nie umiem zaakceptować, że ma w sobie to świństwo i że go zjada powoli.
Mój tata miał już do czynienia z umieraniem na raka - w rodzinie i wśród znajomych. Myślę, że się gdzieś tam wewnętrznie pogodził z tym wszystkim, a nam mówi, że da się z tego wyjść. Niestety, wszyscy wiemy, że nie ...
Nie no sorry, ręce opadają. Jesli wszyscy( łacznie z Twoim tatą) zakladają, ze nie da sie z tego wyjsc to się na pewno nie wyjdzie...
Jesli Twoj tata nie wyglada na chorego, to pownnaś sie z tego cieszyc, a nie tym martwić, bo jest to jego atut, ktory moze wykorzystac w leczeniu.
Dobra kondycja fizyczna jest istotna w przebiegu leczenia. Chemioterapia, nie da sie ukryc, oslabia organizm, wiec im lepsze i wieksze zasoby organizmu tym lepiej.
Z wszystkiego da sie wyjsc, to kwestia nastawienia.
Jestem tego przykladem, wyszlam z nierokujacego przypadku raka piersi z przerzutami na watrobe.
Zamiast szykowac ojcu trumne, skoncentrujcie sie raczej nad strategia jego leczenia
miećhaka_na_raka, wydaje mi się, że zbyt ostro wypowiadasz się odnośnie osób, które są w trudnej sytuacji jako rodzina i szukają u nas wsparcia, a nie krytyki. astro, opisała nam na razie początek choroby taty. A jak większość z nas wie, przechodzimy przez to różnie i nie wszystkim "hurraoptymizm" pomaga.
miećhaka_na_raka, wydaje mi się, że zbyt ostro wypowiadasz się odnośnie osób, które są w trudnej sytuacji jako rodzina i szukają u nas wsparcia, a nie krytyki. astro, opisała nam na razie początek choroby taty. A jak większość z nas wie, przechodzimy przez to różnie i nie wszystkim "hurraoptymizm" pomaga.
ok. może masz rację, ale megapesymizm rownież nie pomaga.
może czasami taki zimny prysznic sie przydaje
Z wszystkiego da sie wyjsc, to kwestia nastawienia.
Mam rozumieć, że ten co przegrał walkę z chorobą nie chciał żyć?
Mój Tata chciał bardzo, ale się nie udało.
Można chwalić Twój optymizm, ale niestety nie zawsze się udaje wygrać...
Z wszystkiego da sie wyjsc, to kwestia nastawienia.
Mam rozumieć, że ten co przegrał walkę z chorobą nie chciał żyć?
Mój Tata chciał bardzo, ale się nie udało.
Można chwalić Twój optymizm, ale niestety nie zawsze się udaje wygrać...
Przykro mi z powodu Twojego Taty, i oczywiscie każdy chce żyć.
Absolutnie nie uzurpuje sobie prawa to posiadania jakiegos magicznego remedium na raka i zdaje sobie sprawę, ze są rożne przypadki....
Moge tylko napisać co w moim odczuciu, w moim przypadku zadzialalo( i wcale nie musi byc to uznane za prawde absolutna) to tylko moje subiektywne odczucie.
Wg mnie z rakiem sie nie powinno walczyc, powinno sie go zaakceptowac.( oczywiscie leczyć, ale nie traktować wrogo)
W koncu to nasze komorki, zbuntowane ale nasze.
Sadze, ze psychika jest tutaj bardzo wazna i nie chodzi juz nawet o jakis mega huurraaoptymizm, tylko raczej nasze wenetrzne przekonanie, pewność, że mozna z tego wyjść. Taką pewnośc mialam od samego poczatku, absolutna, niezachwianą pewnosc, ze sie wyleczę. Guzy na watrobie zniknely calkowice, guz na piersi prawie w calkowitej remisji.. Oczywiscie biore tamoksifen, bo moj rak jest hormonozalezny, oczywiscie przeszlam 6 cykli chemii, ale oprocz tych terapii pracowalam duzo nad psychiką i zmienilam o 180 stopni sposob odzywiania.
Juz wiem, ze zaraz "przyjaciele forum" hehe wyskoczą z argumentem, ze to chemia zadzialala, i ze nastawienie i psychika to gusła hehe, ale ja jestem przekonana ze do raka trzeba podejsc holistycznie, czyli na poziomie ciala, emocji i ducha.
Może ktoś przydzielić "przyjaciela forum" za "polubienie" czy "oswojenie się z" choroby/ą? Ostatnimi czasy coś szarżuje się sarkastycznymi argumentami. Ja chętnie oddam swój "tytuł" komuś niezmiernie potrzebującemu.
A tak od siebie dodam, nie wiem czy zadziałała chemia. Być może właśnie Twoja, miećfaka_na_haka, < > albo może zmiana odżywiania. Moją mamę właśnie chemia dobiła.
Życzę żebyś była całkowicie zdrowa. Jeżeli tylko Ci się to uda, jeżeli będą na to dowody... To osobiście będę propagować Twój sposób leczenia. Ba nawet zamówię sobie koszulkę z Twoim loginem [i pewnie nie tylko ja].
I to nie ironia. Z wyrazem sympatii (choćby za samo dążenie do wyznaczonego celu).
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Jeżeli tylko Ci się to uda, jeżeli będą na to dowody... To osobiście będę propagować Twój sposób leczenia. Ba nawet zamówię sobie koszulkę z Twoim loginem [i pewnie nie tylko ja].
OK. to pogadajmy o tantiemach:)
A serio: to nie jest moj watek, tylko astro i to na niej sie skoncentrujcie:)
pozdrawiam serdecznie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum