Witajcie moi kochani..
Święta za Nami były najgorsze w moim życiu
w pierwszy dzień świąt jechaliśmy wszyscy tzn ja, mój mąż i dzieci do mamy na cmentarz...nie dojechaliśmy mieliśmy wypadek samochodowy, uderzyło w nas auto, które zajechało nam drogę na zielonym świetle. Dachowaliśmy...przez najdłuższa sekundę w życiu myślałam ze straciłam wszystkich których kocham najbardziej na świecie. Na szczęście w tym nieszczęściu nic poważnego nam się nie stało. dzieci miały lekkie urazy głowy( dzięki fotelikom i zapiętym pasom), mąż ucierpiał najbardziej, ma szyta skórę na głowie i czekamy czy wszystko się zagoi czy nie wda się martwica
ja ucierpiałam najmniej choć obolała jestem do dzisiaj. spędziłam z dziećmi 6 dni w szpitalu, mąż jest tam nadal
ale nie o tym chciałam napisać...bo kiedy tak wisiałam w tym aucie głową do dołu i histerycznie błagałam wszystkich dookoła by ratowali moje dzieci, by je wyciągnęli z tego zmiażdżonego auta to jakiś wewnętrzny głos mówił mi, ze wszystko jest dobrze, ze mam się nie bać, że nic im nie jest i nie będzie..i ja jestem przekonana, ze to moja mama do mnie mówiła, ze czuwała nad nami
i że nadal czuwać będzie. W każdej sekundzie swojego życia czuje przy mnie Jej obecność, rozmawiam z Nią...i może ta myśl pozwala mi żyć jako tako, bo ciężko jest...
Życzę Wam kochani szczęśliwego 2015 roku!!!! życzę zwycięstw nad chorobami, słabościami!!! Życzę miłości i wytrwałości w walce..niech się spełnią Wasze marzenia!