Witam,u nas inaczej,jakby lepiej.
Wiem że nie mogę mieć zbyt wielkich oczekiwań,ale ma ćwiczenia,siada na wózek,nawet wstał na nogi.
Tylko w oczach rehabilitantki widzę to coś,wielka ostrożność w dobieraniu każdego słowa.
Bo mąz zaraz podchwytuje,i drąży.
Chce do domu.
Niedługo Święta,ludzie rozmawiają,planują przepustki....
Matko kochana,żony chorych wiedzą że te Święta spędzimy razem jako nowa rodzina.
Witam,dzień po dniu mija w hospicjum.Mąż jest strasznie wychudzony,mimo to ciągle walczy.Dzisiaj domaga się powrotu do domu,włosy mi stanęły dęba.Jestem tak zmęczona ,tu gromada ludzi ciągle ma zajęcie przy mężu/ostatnio gnębią go okropnie biegunki/,a w domu jestem całkiem sama.Tłumaczę ,ale widzę że to na nic.Jednak nie mogę tak łatwo zrezygnować z opieki w hospicjum.Moje zdrowie już padło na glebę,a wymaga się abym podołała ciężarowi ponad siły.
w tym całym Waszym nieszczęściu, musisz oczywiście myśleć też o sobie.
To może straszne co napiszę, ale w sytuacji gdy dla męża nie ma już ratunku i ma dobrą opiekę w hospicjum, nie możesz sama tracić zdrowia i brać na siebie, niestety ciężaru.
Powiem szczerze, że gdy widzę Twój wpis zastanawiam się jaki Twój mąż musi być silny, mimo wszystko.
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum