1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Jestem na granicy załamania - proszę o pomoc
Autor Wiadomość
kretka83 


Dołączyła: 07 Gru 2009
Posty: 311
Skąd: Łódź
Pomogła: 20 razy

 #16  Wysłany: 2013-08-22, 10:56  


Nie wiem, co Ci napisać. Już wczoraj próbowałam, ale brakło słów.
Doświadczyłam tej niemocy, rozpaczy, pomieszanej z nadzieją...
Mojego Taty już nie ma, ale walczył długo i dzielnie. I myślę, że jedną z głównych rzeczy, które pozwoliły mu tak wiele czasu wyrwać dla siebie (od pierwszej diagnozy ponad 5 lat, większość z tego czasu w całkowitej sprawności), była rodzina. Jej siła i miłość.
Dlatego bądź silna. A żebyś była silna, musisz zadbać też o siebie. Odpocznij. Spróbuj nie myśleć o tym, choć jeden dzień, choć pół dnia... Wiem, że to trudne, ale też konieczne, by nie zwariować. By mieć siłę cieszyć się tym czasem, który macie jeszcze dla siebie - może jest go bardzo dużo? Tego Ci bardzo mocno życzę. Nic nigdy nie jest na pewno, nawet najgorsze rokowania nie zawsze się sprawdzają. Życzę, aby Wam się udało pokonać gada.
Spróbuj też pomóc Mamie powrócić na ścieżkę życia. Niech przeżyje strach, pomyśli o tej kwaterze na cmentarzu, jeśli jej to pomoże, a potem... niech walczy o to, żeby ona się jeszcze dłuuugo nie przydała.
Ściskam Was!
_________________
Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #17  Wysłany: 2013-08-27, 20:14  


Dobry wieczór,
Mama jest po konsultacji w Krakowie. Niestety, potwierdzono czerniaka. I drugie niestety - wg lekarzy guz ma 1,5 mm, więc jest zbyt mały, aby wdrożyć leczenie. Jak urośnie do 2 mm mama ma niezwłocznie się zgłosić i wykonają zabieg. Zaskoczeni byli, że mama tak szybko wyłapała zmianę.

Jestem przerażona, ale wierzę lekarzom, że wiedzą co robią. |wht?!| Nie wiem dlaczego trzeba czekać, boję się, że czas działa na naszą niekorzyść...

Z mamą rozmawiałam telefonicznie. Chyba za dużo emocji się skumulowało... chce by jej wszyscy dali spokój, łącznie ze mną. :-( Wydaje mi się, że bardzo się nastawiła na pomoc, a tu coś takiego... nie wiadomo do końca jak to rozumieć. Jestem zła na siebie, że nie pojechałam z nią, może bym więcej wiedziała, była bardziej dociekliwa. Ale mama mówi, że lekarze bardzo, bardzo mili... że im ufa i czuje się pod dobrą opieką :) To też jest ważne.

Z drugiej strony zaczynam rozumieć to, o czym pisaliście. Ja muszę też mieć swoje życie. Wyjazd sprawił, że jednak odpoczęłam, dziecko przeszczęśliwe, poukładaliśmy jakoś te puzzle.

Tylko ta niewiadoma co robić dalej...
 
fraszka33 



Dołączyła: 12 Lut 2011
Posty: 414
Skąd: Wrocław
Pomogła: 92 razy

 #18  Wysłany: 2013-08-28, 20:25  


Witaj
Diagnoza jest ważna, coś już wiecie. A założyłaś już wątek na naszym forum? Na pewno ktoś coś podobnego doświadczył.
Pozdrawiam i cieszę się, ze wyjechaliście na urlop:)
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #19  Wysłany: 2013-09-01, 07:51  


Dzień dobry
Nie zakładałam, bo na razie stan psychiczny mamy jest na tyle zły, że chcę odczekać. :-( Na dodatek pochorowała się na oskrzela, jutro idzie do lekarza, ale zamknęła się w sobie i nie chce żyć. Wczoraj wieczorem byłam u niej i dopiero to zmusiło ją do zjedzenia czegokolwiek od wtorku.
Wiem, że powinnam skupić się też na mężu i synku - póki co nie potrafię.
 
magdal 



Dołączyła: 05 Lut 2013
Posty: 500
Skąd: łódzkie
Pomogła: 105 razy

 #20  Wysłany: 2013-09-21, 19:11  


Tereniu, co u mamy?
Pozdrawiam cieplutko. Magda
_________________
Tata NDRP, Mama DRP
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #21  Wysłany: 2013-09-23, 17:01  


Dzień dobry,
trochę sobie pomilczałam i chyba nabrałam odpowiedniego dystansu. W sensie tego, że zrozumiałam dobitnie, że możemy starać się robić wszystko, co najlepsze, ale na niektóre rzeczy nie możemy już mieć wpływu, choćby mi serce pękło na pół. Z drugiej strony pierwsze 2 tygodnie września myślałam, że się nie pozbieram i poważnie rozważałam pójście ze sobą, a nie z mamą, do psychiatry. Nie wiem, czy musiałam to odreagować... Czy za dużo się naczytałam historii innych...

Przy okazji dowiedziałam się, ile warte są przyjaźnie, zarówno moje jak i moich rodziców. Ja wiem, po sobie, że w chorobie w pewnym sensie i tak jest ogromna samotność, ale wartość ludzi poznaje się też po podejściu do drugiego, chorego człowieka. Nie ma co udawać, że "nic się nie stało" i "chodź na piwo, to ci przejdzie". Nie trzeba być od razu psychologiem, ale często wystarczy trochę dobrej woli, aby zrozumieć drugą osobę.

U mamy psychicznie lepiej. Już nie ma etapu pt.: "nic nie kupię, bo i tak umrę" (który zresztą i mi się udzielił), "jaki jest sens skoro...", "po co ja szłam do tego okulisty, tak bym żyła normalnie dalej". Ja wiem, że ona nadal przeżywa i to bardzo, ale zaczyna żyć normalnie, tylko z chorobą. Zaczynamy mieć plany, bo kto zabroni coś planować? Może faktycznie, nie od razu wczasy w Egipcie, ale proste przyjemności. To pozwala nam też wierzyć, że jest sens w tej walce.

W pierwszej połowie października mama ma badania kontrolne, które zadecydują, czy już musi wracać do kliniki w Krakowie, czy czekamy na grudzień. Byłoby bardzo dobrze, gdyby okazało się, że zmiana stoi w miejscu.
 
magdal 



Dołączyła: 05 Lut 2013
Posty: 500
Skąd: łódzkie
Pomogła: 105 razy

 #22  Wysłany: 2013-09-23, 19:31  


Wiesz, jeśli chodzi o te przyjaźnie to mam też takie samo zdanie. Moja mama zawsze pomagała innym, kosztem swej rodziny i zdrowia, a teraz ci którzy najwięcej jej zawdzięczają, zniknęli z naszego zycia.
czasem jest bardzo przykro i jej, i mnie.

To dobrze że macie plany, że mama ma się lepiej. Może oswoiła się już z chorobą?

Pozdrawiam i życzę dużo sił i nadziei, i dobrych wyników :)
Magda
_________________
Tata NDRP, Mama DRP
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #23  Wysłany: 2013-10-09, 16:08  


Po ostatniej awarii mój post i czyjaś odpowiedź wyleciały w kosmos. :roll: Ale może to i lepiej? Miałam kilka dni kryzysu, gdy myślałam, że się nie podniosę. Może dlatego, że jestem z tym SAMA? Mam siostrę, która jest dość skupiona na własnym życiu, więc formalnie dzwoni do mamy i to raczej nie pomaga. :| Tato jest przy mamie i imponuje mi z jednej strony tym, że wypełnia jej czas i np. gdzieś ją weźmie na wycieczkę, ale jak ma zły dzień, to marudzi i nie pomaga. Ja go rozumiem, bo sam choruje to też nie jest łatwe. :| Na rodzinę nie możemy liczyć, za to dużo wsparcia jest od obcych ludzi. I to cieszy.

Ja siedziałam jedną bezsenną noc. Rozliczyłam się z wieloma prywatnymi sprawami. Byłam u dermatologa z moimi zmianami skórnymi. Pozamykałam otwarte sprawy. Szukam pracy, ale na spokojnie, bez szarpania się o cokolwiek. Jestem spokojna, chociaż na pewno bardzo, bardzo się boję. A z drugiej strony to moja jedyna szansa, aby przeżyć to życie odpowiednio dobrze. :) Chociaż wiadomo, na pewno będą chwile zwątpienia.
 
Lidia Bieńkowska 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 20 Kwi 2013
Posty: 1456
Skąd: Warszawa
Pomogła: 193 razy

 #24  Wysłany: 2013-10-09, 18:01  


Terenia, jestem z Tobą myślami bo potrzebna Ci siła |przytula|
_________________
Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
 
Kaska89 


Dołączyła: 16 Lip 2012
Posty: 90
Pomogła: 3 razy

 #25  Wysłany: 2013-10-12, 19:14  


Witaj Tereniu .. przeczytałam Twoją historię i łzy mam w oczach :( sama przeżywam swoją tragedię i wiem co czujesz .. mój tato też choruje, bardzo cierpi, a lekarze nie dają nadziei :( Również tworzymy małą rodzinę, rodzice i ja. Mamy jeszcze pod opieką babcię. Jest ciężko :( strach jest wielki, łzy ciągle cisną do oczu, tak nagle. I ten żal do życia i świata :( im więcej czytam na forum, tym bardziej zdaję sobie sprawę jak ten świat jest okrutny :( jednak nie można się poddać, póki ma się dla kogo żyć. Tulę Cię bardzo mocno
 
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #26  Wysłany: 2013-10-13, 15:11  


Widzę, że na tym forum to 95% to dziewczyny, a gdzie Ci faceci ? niestety mrą cichutko, nie mając odwagi aby pisać o swoim raku, robią to za nich ich dziewczyny; żony, narzeczone, córki, kochanki, może jesteście bordziej odważne, wrazliwe...
Ja też walczyłem i nadal walczę sam ze swoją chorobą, ale napiszę dla pokrzepienia i jako przykład że z beznadziei można jakoś wyjść;
Leczenie raka to dwa procesy ten medyczny i ten wewnątrz pacjenta. Nie będę ich wyceniał w % ale powiem, że ich waga jest porównywalna. Jestem zwolennikiem teorii o
nieskończonych możliwościach organizmu z samowyleczeniem raka włącznie....
Wiem co mówię bo 8 lat temu rozpoznano u mnie raka watroby HCC w formie guza o wymiarach 16cmx 17 cm x 19,8 cm - cytat " ststystyczny pacjent żyje 0,5 roku od zdiagnozowania HCC" i tyle dawał mi świat medyczny 8 lat temu...
_________________
karol2012
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #27  Wysłany: 2013-10-13, 17:54  


Terenia napisał/a:
Mama jest po konsultacji w Krakowie. Niestety, potwierdzono czerniaka. I drugie niestety - wg lekarzy guz ma 1,5 mm, więc jest zbyt mały, aby wdrożyć leczenie.


Przepraszam, ale nie rozumiem czekają aż urośnie?

Myślę, że powinniście to konsultować w Warszawie w COI.
 
magdal 



Dołączyła: 05 Lut 2013
Posty: 500
Skąd: łódzkie
Pomogła: 105 razy

 #28  Wysłany: 2013-10-16, 22:00  


Tereniu, co u Was?
_________________
Tata NDRP, Mama DRP
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #29  Wysłany: 2013-10-24, 10:32  


DorotaP napisał/a:
Terenia napisał/a:
Mama jest po konsultacji w Krakowie. Niestety, potwierdzono czerniaka. I drugie niestety - wg lekarzy guz ma 1,5 mm, więc jest zbyt mały, aby wdrożyć leczenie.


Przepraszam, ale nie rozumiem czekają aż urośnie?

Myślę, że powinniście to konsultować w Warszawie w COI.


Dokładnie tak to wygląda. Przy czym nie ma z kim skonsultować gdzie indziej, bo w Polsce jedynie dwa ośrodki zajmują się onkologią oka (Poznań i Kraków). A tak naprawdę najlepszy jest ośrodek w Krakowie, bo ma największe doświadczenie. Po wielokrotnym "przemieleniu" tematu, doszliśmy do wniosku, że być może oni potrzebują obserwować tempo rozwoju tej zmiany. Mama była u nich bowiem pierwszy raz, więc może teraz w grudniu założą mamie płytkę. Faktem jest, że mam kontakt z osobą, której leczenie wdrożono po blisko 2 letniej obserwacji zmiany. Natomiast okulista prowadzący wyraźnie powiedział, że nikt mamy bez leczenia nie zostawi, więc ma się stosować do tego, co proponuje Kraków.


Jednak jeśli w grudniu nadal nie będą mamy leczyć, to zastanawiam się nad konsultacjami w klinice w Berlinie.

------------------------

Jeśli chodzi o mamę, to daje sobie dobrze radę. Na pewno zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji, załatwiłyśmy wiele istotnych spraw, dużo rozmawiamy. Są dni, kiedy zapominam, że to się dzieje naprawdę. Mama stara się aktywnie spędzić każdy dzień.

Ja natomiast straciłam chęć do czegokolwiek, boję się, że zaraz kolejna osoba zachoruje. Już tyle to dotknęło, to czemu nie? Nie ma limitów. Nie wiem, jak inni czerpią radość z życia, mi się to nie udaje. Może trochę na pokaz - dla mamy. Mam poczucie, że ten czas się niemiłosiernie skraca, że nic dobrego tak naprawdę mnie już nie czeka - bo co? Czasami najchętniej sprzedałabym wszystko i wyniosła się na drugi koniec kraju. No, ale tak się nie da.
 
Terenia 


Dołączyła: 17 Sie 2013
Posty: 57
Pomogła: 8 razy

 #30  Wysłany: 2013-10-25, 18:15  


Boję się, że nasz świat i czas tak się kurczy. Niby to oczywiste, ale jak patrzę na nasze szczęśliwe twarze rok czy dwa lata temu, to serce mi pęka. Tak, trzeba się cieszyć tym, co jest teraz. Ale to naprawdę niełatwe. :-( Już od wczoraj w nocy wiem, że mama się podłamuje. Dzisiaj długie rozmowy, co powinna zrobić, bo nasza cała rodzina jest pochowana w innym miejscu kraju, a tu gdzie mieszkamy prawie nie ma nikogo. :?ale?: I co ja mam jej powiedzieć? :-( Na wiele pytań nie znam dobrej odpowiedzi.

Kilka lat temu rodzice chcieli wrócić na emeryturę w rodzinne strony. Wtedy na przeszkodzie stanęły moje studia, bo nie chcieli, abym została tu sama jak palec. Mam wrażenie, że teraz mama tego żałuje. Kilka razy była już na grobach rodziców, chociaż to kilkaset km. Mówi, że będzie teraz jeździć, bo nie wie ile czasu zostało. :|

Wyrzucenie tego wszystkiego w eter, niesie chwilową ulgę. Nikt nie mówił, że życie ma być piękne. Ale boję się tego, że tak naprawdę będzie coraz bardziej samotne. Wiszę w próżni...
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group