Witam Państwa. Rok temu wykryto u mnie nowotwór złośliwy. Do tej pory nie potrafię się z tym pogodzić i gdyby nie moje dzieci, prawdopodobnie popadłabym w głęboką depresję. Nie chcę rozwodzić się tutaj ani użalać nad moją chorobą, ale chciałabym zwrócić uwagę na oburząjące zachowanie pracowników Polskiej Służby Zdrowia… W tym państwowe leczenie publiczne jest chyba tylko fikcją. Zarysuję tylko początki mojej choroby… Podczas corocznych badań z zakładu pracy, prowadzący je lekarz powiedział, że mam zaskakująco słabe wyniki i powinnam niezwłocznie udać się na specjalistyczne badania. Kiedy poszłam z wynikami do drugiego lekarza stwierdził, iż mogę mieć nowotwór, że należy szybko działać. Dał mi skierowanie na badanie… na które czekałam prawie 4 miesiące! Tak, osoba z podejrzeniem nowotworu czekała na badanie 4 miesiące… Wynik wyszedł niestety pozytywny… Może gdyby rak został wcześniej zdiagnozowany, miałabym większe szanse na wyzdrowienie… Czekam teraz na kolejną chemioterapię, w zeszłym tygodniu poszłam do lekarza, by poradzić się go, co mogę zrobić, by poprawić swoje samopoczucie, jestem wykończona, być może powinnam zmienić dietę… Lekarz tylko spojrzał się na mnie dziwnie, powiedział, żebym kupiła sobie w aptece „jakieś witaminki”, po czym stwierdził, że czeka następny pacjent, a mnie wyprosił z gabinetu. Cała wizyta trwała jakieś dwie minuty! Przecież nie chciałam jakiegoś cudownego leku, który uleczy raka, chciałam po prostu zaczerpnąć profesionalnej porady lekarskiej…. Państwo też mieli takie problemy z publiczną służbą zdrowia, czy tylko ja miałam takiego pecha?
Dokładnie!
Szanowna ewelko7,
Według mojego rozeznania (choć przyznam, że forumowiczem jestem dość krótko i nie grzeszę intelektem), to Forum niniejsze istnieje po to, by wspomagać pacjentów onkologicznych będących w sytuacji podobnej do tej, którą opisałaś. Tutaj nie ma chyba osób, które nie przechodziłyby tej trudnej drogi. Zamysł jest więc taki, że miejsce to nie służy "wylewaniu goryczy", ale niesieniu wsparcia w ramach tego, co możemy zrobić. Wsparcie to udzielane jest przez garstkę wspaniałych osób, które są Moderatorami i Administratorami tego miejsca. Osoby te, pogodzić muszą swoje życie prywatne i zawodowe z "życiem forumowym", co niejednokrotnie wymaga od Nich wielu poświęceń. W zamian nie otrzymują w zasadzie nic (bo też niczego się nie domagają). Tak sobie myślę, że (zapewne) radość daje Im poczucie dobrze spełnionego obowiązku i skromne "dziękuję" napisane przez osoby, dla dobra których się poświęcają. Ponadto, uważam, że trzeba być wyjątkowo odważnym (i nieco szalonym - w sensie pozytywnym) aby posiadając wiedzę na temat ograniczeń dotyczących metod leczenia nowotworów, jak również ograniczeń formalnych (o których między innymi Ty piszesz), dobrowolnie decydować się na angażowanie w niesienie wsparcia właśnie tutaj.
W tym świetle, Twoja wypowiedź wydaje się być zwyczajnie nieprzemyślana. Z uwagi na to, że zniechęca ona do działania osoby wspomniane przeze mnie w poprzednim akapicie, jak również (co nie mniej ważne) samych pacjentów (takich jak Ty) - bo kiedy Tobie zrobi się lżej po "wylaniu żalu", to innemu pacjentowi (który jest na początku tej drogi) zrobi się ciężej po przeczytaniu Twojej wypowiedzi.
Na Forum przychodzą osoby, które oczekują wsparcia i rady, więc jeśli Ty również tego oczekujesz, to jestem prawie pewien, że możesz na to liczyć. Natomiast temat "Absurdy polskiej służby zdrowia" jest jedną z ostatnich rzeczy, jaka jest potrzebna na Forum. Jestem pewien, że w innym miejscu, temat ten będzie bardzo poczytny i ludzie będą do niego chętnie zaglądać i "dorzucać do ognia" (niestety jestem "nienaukiem" internetowym i nie znam takich miejsc). Tutaj jednak, każdy walczy ile ma sił i nie sądzę by "wątek do narzekania" miał w tym pomóc.
ewelka7 znam to
U profesora druga wizyta za 250zł. trwała 4 minuty z czego 3 zajęło mu przejrzenie badań. I po wizycie. Zalecenie - jeszcze wykonać USG prywatnie choć były wykonane: tomografia, MRCP i wiele innych. Szkoda słów.
_________________ ''Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez CIEBIE" *27.06.2011*
A ja dzisiaj byłam zaskoczona, bo u nas jest problem telefonicznej rejestraci, więc pojechałam zarejestrować sie do ogolnego lekarza. I rejestracja jest od 7,30, więc tak byłam, a tu pani mówi, że dzisiaj juz nie ma wolnych godzin, za to są dyżury.
Normalnie szczęka mi opadła jechałam 13km a tu niespodzianka.
Okazuje sie , zę porobili dyżury lekarze co dwie godzinki to inny. I teraz muszę jechać i stać w kolejce bo jak sie nie załapie do jedniego między 14 a 16 godziną to może załapię sie do innego między 16 a 18.
Można sie rejestrować przez internet, ale jak spojrzałam w wolne dni to wyświetlił mi sie 4 luty. Teraz muszę planować chorobę.
U was też coś podobnego jest?
Czas zmienić placówkę.
U mnie nie ma takich problemów, do rodzinnego jak nie tego samego dnia to następnego się można wbić. Na onkologii, każdy pacjent ma swojego lekarza, który prowadzi go cały czas.
A to, że nasza służba zdrowia jest chora to się niestety i z przykrością zgadzam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum