U mojej siostry nastąpiło gwałtowne pogorszenie. Miala pierwszą wizytę lekarza/pielęgniarki z HD.
Prawie nic nie je (tylko nutridrinki), CRP 160, INR 16 - tragicznie wysoki, w każdej chwili grozi jakiś krwotok, zupełnie straciła głos -ucisk węzłów na tchawicę. Ma podawaną morfinę w tabletkach i plastry.
W CT jest (m.in), że nastąpił rozpad guza i wylanie sie płynu, to prawdopodobnie spowodowało tak wysoki stan zapalny, a jest to skutek chemioterapii
Mam pytanie - czy nie można było jakos temu zapobiec, a jeśli wiadomo, że /zwłaszcza przy płaskonabłonkowym / taki rozpad następuje to czy jest sens chorych męczyć tymi chemiami paliatywnymi, które życia i tak nie wydłużaja, co najwyżej okres cierpienia, bo co to za życie.
Może gdyby sie w ogóle nie leczyła, to zyłaby tak samo długo, a nie nacierpiałaby się podczas tych wszytskich bronchoskopii, tomografów, wlewów, kroplówek, lęku o wyniki krwi i przede wszytskim dojazdów 100 km do szpitala, wielogodzinnego wyczekiwania, często po to tylko żeby sie dowiedzieć, że chemii podać nie można.
torunianka,
Jeżeli jest leczenie paliatywne, to mamy przecież świadomość, że nie wyleczymy, nawet nie przedłużymy życia, to sami wybieramy czy chcemy tej chemii paliatywnej, czy chcemy kolejnych wizyt, TK, MR czy innych badań i wędrówek po lekarzach. Z drugiej strony staramy się zrobić wszystko co się da, skorzystać z tego co lekarze nam oferują żeby mieć tą świadomość, że zrobiliśmy wszystko, żeby później nie gryzło nas sumienie, że czegoś nie zrobiliśmy, no i najważniejsze chory pacjent, to ma być Jego decyzja czy chce coś jeszcze robić, nawet paliatywnie, czy wybiera jakość życia. Kolejna sprawa, chemia paliatywna nie wyleczy to wiemy ale jej celem jest łagodzenie dolegliwości wynikających z choroby głównej, więc staramy się z tego korzystać.
Droga torunianko, w tak okrutnej chorobie, która zazwyczaj kończy się wiemy jak co byśmy nie zrobili to zawsze mamy jakiś niedosyt, zawsze dylematy, że można było tak a może inaczej i nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani, że zrobiliśmy wszystko i poprawnie, zawsze będzie jakieś "ale" bo to walka o życie.
Guz jak jest w rozpadzie, może pęknąć w każdej chwili, czy to pod wpływem chemii, czy samoistnie i nie ma na to nikt wpływu.
U mojego dziadka też był ogromny guz i też w rozpadzie, przeszedł chemię, chemię celowaną i nic nie spowodowało, że guz mimo rozpadu pękł. Jak widzisz co przypadek to inna historia.
Czy można było u Twojej siostry przewidzieć sytuację?, myślę że nie, tak się po prostu stało.
Strasznie mi przykro, że tak się źle u Was dzieje. Pilnujcie żeby siostrę nie bolało, żeby jak najmniej cierpiała, dajcie Jej teraz odpocząć i otaczajcie miłością bo niestety może to już być niedługi czas, przepraszam za te słowa, ale sama wiesz jak jest.
Mocno przytulam , siostrze jak najmniej cierpienia a Wam jako rodzinie dużo sił, tych fizycznych i tych psychicznych.
Mam takie konkretne pytanie : jeżeli chora prawie NIC nie chce jeść, megalia nie pomaga,
to czy lekarz z HD może zaordynować jakąś kroplówkę z glukozą, czy inną ?
Przecież ludzie np w śpiączce farmakologicznej są jakos odżywiani żeby z głodu nie umarli.
Moja siostra mieszka w innym mieście, była leczona w Poznaniu. Piszę -była, bo tam już niczego zrobic nie mogli, na kolejną chemię była za słaba.
Mam kontakt tel z jej spanikowaną córką i nie wiem co jej poradzić. Czy ona może jutro jakoś
zmotywować tego lekarza żeby coś zadziałał, czy trzeba czekać aż oni sami podejmą jakąś decyzję?
czy lekarz z HD może zaordynować jakąś kroplówkę z glukozą, czy inną ?
Może zaordynować ale wtedy kiedy są do tego podstawy, czyli jak jest chwilowy spadek parametrów, jakieś chwilowe osłabienie, jeżeli stan chorego jest już bardzo ciężki, jedzenia odmawia bo wyłączają się poszczególne organy, organizm pomału przestaje funkcjonować to nie podaje się kroplówek, bo to tylko może dołożyć cierpienia.
Najlepiej zadzwonić do hospicjum i z lekarzem to ustalić czy jest taki sens podawania u siostry.
Najlepiej zadzwonić do hospicjum i z lekarzem to ustalić czy jest taki sens podawania u siostry.
pozdrawiam ciepło.
Pozdrowienia, nawet najcieplejsze niczego nie poprawiają w tej strasznej sytuacji, ale dziekuję
Znany mi jest przypadek, kiedy chora na raka trzustki pod koniec tez nie jadła, a kroplówki dostawała.
Szkoda, że nie ma na tym forum lekarza, który mógłby profesjonalnej porady udzielić .
Lekarz z HD nie jest 'na każde zawołanie', miał dzisiaj być, ale w koncu nie dojechał,
bo rzekomo miał pilniejsze przypadki.
torunianka,
zaznaczyłam Twój post dla naszej doktor Madzi, może podpowie.
torunianka napisał/a:
Lekarz z HD nie jest 'na każde zawołanie',
Wiadomo, że na zawołanie to trudno o szybką pomoc, ma zapewne wielu pacjentów, to logiczne ale mogliście chociaż podpytać telefonicznie czy opcja kroplówki wchodzi w grę.
torunianka napisał/a:
Znany mi jest przypadek, kiedy chora na raka trzustki pod koniec tez nie jadła, a kroplówki dostawała.
Każdy przypadek jest indywidualny.
torunianka napisał/a:
Pozdrowienia, nawet najcieplejsze niczego nie poprawiają w tej strasznej sytuacji
Nawet na pewno ale mimo wszystko bardzo współczuję bo miałam z tą chorobą już wiele razy do czynienia z moimi najbliższymi i wiem doskonale jakie to straszne, pozdrawiam.
torunianka,
Podawanie kroplówki w stanie terminalnym zawsze rozpatruje się indywidualnie. Generalnie jest zasada, że kroplówek w tym stanie się NIE podaje. Odstępstwa od tej zasady zawsze należy rozważyć, badając chorego. Wskazaniem może być przedłużająca się agonia, przeciwwskazaniem są np. obrzęki.
Fizjologicznie człowiek umierający nie pije - tak wygląda umieranie od strony "biologicznej". Organizm przestaje przyjmować pokarmy i płyny, ponieważ odłączają się kolejno funkcje biologiczne - trawienie, wchłanianie, filtracja nerkowa. Jeśli w taki obumierający organizm wlejemy płyn - możemy spowodować obrzęki, w tym no. obrzęk płuc, mózgu - a wtedy umieranie z procesu fizjologicznego staje się katorgą...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Moja Kochana Siostra dziś zmarła.
Bardzo cierpiała przez ostatnie dwa tygodnie. Umarła spokojnie, w domu.
Byliśmy przy niej na zmianę do końca. Rodzina - jej dzieci, rodzeństwo bardzo płaczemy, ale ulgą w tym bólu rozstania jest świadomość, że Ona już nie cierpi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum