W marcu 2015r. moja mama zaczęła mieć problemy z językiem/gardłem.
Ból przy jedzeniu, ból gardła. Ból pod językiem, miała tam jakby rankę.
Lekarz rodzinny skierował do laryngologa.
Leczenie u laryngologa trwało od początku marca do ostatniego dnia maja, w sumie prawie 3 m-ce.
Mama leczona była antybiotykami (bez skutku), doszedł ból ucha. Ból przy jedzeniu pogłębiał się. Mama sporo schudła.
W międzyczasie robione usg ślinianek (węzły chłonne powiększone).
Laryngolog 29 maja orzekła, że mama udaje, że pozostaje udać się do psychiatry.
Zapisaliśmy się do laryngologa prywatnie i o zgrozo! Na wizytę czekaliśmy ponad m-c.
20/07 mama miała wizytę, laryngolog natychmiast wystawiła skierowanie pilne do szpitala, z podejrzeniem guza.
Wczoraj przyjęcie do szpitala na laryngologię, pobrane wycinki. Jest nowotwór języka.
Lekarz mówi, że na szczęście mały, ale głęboko umiejscowiony.
Dziś ma mieć USG, żeby sprawdzić węzły chłonne. Płuca czyste na rtg.
Jutro prawdopodobnie do domu, za tydzień w środe Konsylium Onkologiczne i mają ustalić dokładnie jak będą operować.
Operacja prawdopodobnie w piątek 31/07.
Do tego czasu musimy załatwić endokrynologa i opinię o możliwości znieczulenia ogólnego.
Jak przebiega taka operacja, tzn ile trwa? Czy pacjent po niej długo zostaje w szpitalu?
Jak odżywiają, tzn jakieś kroplówki, czy trzeba od razu próbować jeść? Jak to jest?
Wiem, że to pytania powinny być skierowane do lekarza.
Rozmawiałam z nim dzisiaj, powiedział, że o tym co po operacji będziemy rozmawiać później.
teraz trzeba się przygotować.
Mój tata co prawda miał operację policzka, żuchwy, ale równocześnie z nim operowano pana z rakiem języka, leżeli razem na sali, potem też mieli kontakt, może więc pomogę. Operacja jest długa - około 8 godzin, do tego przygotowania pacjenta do znieczulenia. Mój tata w kontakcie pełnym był około 19, o 21 go widziałam na oiomie. Pacjenci po takiej operacji mają rurkę tracheotomijną, przez nos włożoną do żołądka sondę zakończoną strzykawką, którą w pierwszej dobie karmią pielęgniarki, potem sam pacjent. W Gliwicach to jedzenie pooperacyjne jest nienajlepsze, nosilißmy własne rosołki, nutridrinki, kompoty. Wszystko przygotowane tak, żeby przeszło przez tę rurę. Jeśli nie ma przeszczepu z kości to pionizacja jest bodajże po 48 h. Mówienie wraca po około 3 dniach. Przydaje się coß do pisania, niegazowana woda do płukania tej rurki. Wyjście do domu po 7-10 dniach od operacji, uzależnione odstanu ppacjenta. W razie pytań pisz:) Powodzenia.
[ Dodano: 2015-07-23, 22:22 ]
Aha, pan miał przeszczep języka (nie pamiętam z jakiej części ciała), który nie przyjął się za pierwszym, a dopiero za trzecim razem. Operacje odbywały się jedna po drugiej. Piszę to dlatego, żeby ewentualne niepowodzenie Was nie załamało. Jeszcze w szpitalu ten Pan samodzielnie jadł zmiksowaną zupę przy pomocy słomki -przydają się cienkie i grube. U nas problemy pojawiły się po wypisie do domu- chłonka ciekła z ran, ale to możesz doczytać w moim wątku.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Czyli, że wszystko przed Wami.
Trudno gdybać, co będzie. To co dla nas jest językiem, czyli część ruchoma języka, ta w ustach, to tylko część języka. Nie wiadomo, z tego co opisujesz, jaka część i w którym miejscu jest zajęta poprzez nowotwór, dlatego nie wiadomo jaki będzie zakres operacyjnego usunięcia języka.
Wszystkie przypadki są różne.
Często pacjent , wcześniej jest zaopatrywany w 'stomię'(kłopoty z jedzeniem)... bywają trudności z mową.... wszystko to jednak sprawa indywidualna.
Jesteśmy z Wami. Powodzenia...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Wiem, napisałam mało szczegółowo, ponieważ tak naprawdę szczegółów mało.
Mama na wypisie z laryngologii ma napisane, że owrzodzenie nasady języka. Pobrano wycinek do badania histpat.
Lekarz jedynie powiedział, że cała zmiana jest "dość mała", ale "głęboko umiejscowiona".
Faktycznie, wspominał o rurce tracheotomijnej.
Z sondą już raz mieliśmy do czynienia, mama miała udar pnia mózgu i przez kilka dni była odżywiana w ten sposób.
A powiedzcie, jak długo trzyma się taką rurkę?
Wiem, pewnie to zależy od przypadku.
Jak o nią dbać? Jak dbać później o ranę po niej?
Wybaczcie chaotyczność i brak szczegółów, ale sprawa jest tak naprawdę tak świeża i stresująca, że człowiek chciałby sie dowiedzieć jak najwięcej..
Proponował bym zakończyć na tym etapie takie spekulowanie.
Tracheotomia to też częsty zabieg usunięcia krtani i zastąpienia jej rurką.... ale i zakłada się ,rurkę trache..., w czasie zabiegów... i tak dalej.
Poczekajmy na wynik Konsylium Onkologicznego i tego co wyniknie podczas operacji, jeśli takowa się odbędzie.
W taj chwili, nie wiemy nawet z czym mamy doczynienia; bo raz napisałaś, że to nowotwór (jaki?) a dalej, że jest to owrzodzenie nasady języka.
W moim przypadku, nowotwór był rozlany po nasadzie języka, i jak pamiętam, to usłyszałem informację, że jest to miejsce nieoperacyjne i tak też byłem leczony. Ale to sprawa indywidualna.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
dziś mama odebrała wynik pobranego wycinka z języka.
Załączam poniżej.
Dość skąpy, (w moim odczuciu, po przeczytaniu kilkunastu tematów z forum), ale myślę, że taki dokładniejszy pewnie jest po operacji?
Operacja zaplanowana na poniedziałek.
Jak to jest z radioterapią (o ile jest konieczna)? Po takiej operacji pacjent dostaje jakieś skierowanie ze szpitala od razu, czy trzeba udać się do jakiegoś innego lekarza? Jak dalej wygląda postępowanie z pacjentem?
Mam przeszła operację równo tydzień temu w poniedziałek,
usunięto około 1/4 języka, węzły chłonne po lewej stronie,
założono rurkę tracheotomijną.
Jutro będą ściągać szwy z boku szyi (po wycięciu węzłów),
Rurkę wyciągnęli już w czwartek, niestety rana nie goi się dobrze.
Wczoraj rozeszły się szwy, dziś zakładane na nowo.
Mamie cały czas zbiera się taka wydzielina, której ani nie może odkaszlnąć ani przełknąć, kiedy miała rurkę odsysaliśmy takim specjalnym urządzeniem, ale teraz kiedy rurki nie ma wydzielina wylatuje przez tę ranę po rurce. Myślę, że przez to też rana nie goi się prawidłowo, jest ciągle mokra.
Może ktoś spotkał się z podobną sytuacją? Można jakoś powstrzymać wylatywanie tej wydzieliny (to chyba trochę ślina, trochę pewnie katar, sama nie wiem).
Czy aby wypuścić pacjenta do domu ta rana po rurce musi być wygojona? Lekarz prowadzący (ordynator) powiedział mi dziś jedynie, że musimy poczekać i to wszystko od papierosów.
Ciężko patrzeć jak mama się z tym męczy, dusi się.
Ta wydzielina to norma, ma ja każdy z rurką tracheotomijną, przynajmniej każdy na sali taty miał. Rana zagoi się po paru tygodniach, może warto ją dezynfekować octeniseptem, często zmieniać opatrunki (są takie ze srebrem, ale trzeba zapytać, czy mogą być stosowane). Spokojnie, wszystko się zagoi. Ale na wszystko potrzeba czasu.
[ Dodano: 2015-08-10, 21:20 ]
Dodam, że ta dziurka po tracheotomii zagoiła się całkowicie po trzech tygodniach. Tatę wypuszczono ze szpitala po 10 dniach (mniej-więcej) .Jak mama zacznie więcej chodzić, wydzieliny i kaszlu powinno być mniej. Czy mama miała rekonstrukcję języka? Uzupełniono czymś wyciętego guza?
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Dzięki za odpowiedź! Widziałam na twoim wątku inf o tej wydzielinie. Hmm, u nas wyglada to tak jak, przepraszam za okreslenie, brzydki katar. Chyba tak.mogę to porównać. No i jest jej strasznie dużo, tzn wycieka non stop. Opatrunek zmienia lekarz, czasem pielegniarka, kiedy juz plaster sie odklei calkowicie, ja nie mogę tego ruszać.
A jeśli chodzi o rekonstrukcje to nie, nie było.
Boję się tego wyjścia mamy ze szpitala, szczególnie tego jak poradzić sobie z bólem (teraz 3razy dziennie dostaje do kroplowki zastrzyk przeciwbolowy), no i co z jedzeniem? Na razie mówi, ze śliny nie może przełknąć.
Mój tata przy wyjściu ze szpitala dostał receptę na plastry z opioidami. Był tak zabezpieczony,że nie bolało go nic. Tak, to wygląda jak katar, stąd tata przy odruchu kaszlu przykładał chusteczkę. Ale to minie, choć jest męczące i nieprzyjemne. Właśnie to tacie dokuczało najbardziej po operacji, a to odsysanie określał jako nie do wytrzymania.
Co do jedzenia mama niebawem pewnie dostanie słomkę i trzeba będzie próbować. zaopatrz się w dobry blender. Rozumiem, że póki co odżywiana jest mama przez rurkę założoną przez nos? Jeśli tak, to też starajcie się dokarmiać domowym, dobrze zmiksowanym jedzeniem.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Rozpoznanie: Guz trzonu języka po stronie lewej C02.9
Wynik histpat:Guz trzonu języka, do badania nadesłano fragment tkankowy o wymiarach: 3x2x2cm, w którego obrębie znaleziono: carcinoma planoepitheliale keratodes /G-2/ cum infiltratione superficialis telae muscularis /diameter tumoris: 1,3x1,2x0,8cm/ Linia cięcia chirurgicznego nie przebiega przez utkanie raka.
Węzły chłonne szyi, Hyperplasia reactiva lymphonodorum trium.
Leczenie: Tracheotomia media, Lymphadenectomia electiva colli sin. pola I,II,III. Resectio tu trunci linguae et operatio plastica. Linguae ligatura aa.carotis ext.sin.
Kod jednostki chorobowej C06.2 Stopień zaawansowania klinicznego: T2NxMo.
Czy mogę prosić o jakieś objaśnienie, co oznacza taki stopień zaawansowania?
Mama skierowana do poradni onkologicznej w celu ustalenia radioterapii, jedziemy 26.08. do Poznania.
W domu mama już czuje się lepiej, rana po rurce trach goi się, wydzielina już nie wycieka prawie wcale. Jest osłabiona, przy jedzeniu wiadomo, czuje dyskomfort, szczególnie w miejscu szwów, ale nie skarży się na ból. Dostała ketonal przeciwbólowo, ale po wyjściu ze szpitala na razie nie wzięła, mówi, że czuje potrzeby (nie wiem czy tylko tak mówi i udaje twardą czy faktycznie ból minął?). Kiedy mówi trochę więcej czy chce się zaśmiać to wykręca jej szczękę, tak wykrzywia.
Na moje oko - guz wielkości 2-4 dm, nie da się określić czy są przerzuty do węzłów lokalnych, przerzuty odległe nieobecne, ale niebawem mądrzejsi (a jest tu ich sporo) się odezwą Pozdrawiam Cię, cieszę się, że idzie ku lepszemu
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Kod jednostki chorobowej C06.2 Stopień zaawansowania klinicznego: T2NxMo.
Po pierwsze:
te zapisy wyglądają dość nierzetelnie lub mało wiarygodnie, skoro istotnie się różnią:
w odniesieniu do guza pierwotnego raz jest mowa o zaawansowaniu do cechy T3, innym razem do T2,
w odniesieniu do przerzutów (lokalnych 'N' / odległych 'M'): raz są wykluczone ('0'), raz nie określa się ich obecności ('x').
Po drugie:
w obu przypadkach jest mowa o tym, iż jest to ocena zaawansowania klinicznego,
zatem nie ostatecznego (histopatologicznego) będącego podstawą do oceny zaawansowania choroby,
na podstawie którego określa się odpowiedni sposób leczenia a także można oceniać szanse jego powodzenia.
Dronka82 napisał/a:
Na moje oko - guz wielkości 2-4 dm
Na moje oko raczej nie jest aż tak duży.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum