Jusia mam nadzieję, że to nic groźnego, ale zwróć na to uwagę lekarza- wiesz oni przy chorym są 5min i nie ma siły żeby zauważyli. A teraz leć do wyrka, miałaś wystarczająco ciężki dzień.
Kołyszę Cię do snu...
Ja już właśnie dziś na ten temat rozmawiałam z lekarką.
Powiedziała, że wszystko jest możliwe - choroba już jest tak rozsiana, że wszystko co się dzieje, jest jej objawem.
A lekarze faktycznie nie muszą tego zauważać, ponieważ znają ledwo, ledwo pacjenta i po to jest rodzina, żeby czuwać i zgłaszać takie niepokojące oznaki.
Muli mnie już sen, ale jakoś tak nie mam ochoty iść spać.
Ja już właśnie dziś na ten temat rozmawiałam z lekarką.
Powiedziała,że wszystko jest możliwe-choroba już jest tak rozsiana,że wszystko co się dzieje,jest jej objawem.
To nie była chyba ta sama pani dr, która stwierdziła, że nie ma wystarczającego pogorszenia by zastosować chemioterapię II linii?..
Prawda jest taka, że nie dałoby się zastosować tego leczenia ze względu na zbyt zaawansowany stan choroby - i zły stan ogólny
Jusia, objawy neurologiczne, które wymieniasz ukierunkowują domniemania co do przyczyn ostatnich zmian faktycznie w stronę przerzutów do OUN.
I myślę, że tak niestety jest.
Można by rozważać (oczywiście po potwierdzeniu powyższego badaniem obrazowym) paliatywne napromienianie mózgu, ale..
moim zdaniem tata nie nadaje się do leczenia onkologicznego typu chemio/radioterapia(nawet paliatywnego) ze względu chociażby na krążenie. Najlpszym leczeniem w tej sytuacji będzie podawanie kortykosteroidów i leków diuretycznych, by zapobiec obrzękowi OUN. Stosowanie sterydów w takich przypadkach potrafi przedłużyć chorym z meta do OUN życie nawet o 2 miesiące.
Jednak tu sytuacja jest złożona - największym zagrożeniem zdaje się być raczej nadal zajęcie przez chorobę okolic serca.
I niestety jest tak jak sądziłam, czyli typowo - choroba w tym okresie znacznie 'przyspiesza' i nabiera (szczególnie przy nowotworach G3) galopującego tempa..
Teraz najważniejsze jest by tata miał b.dobrą opiekę i tzw. najlepsze leczenie objawowe - czyli zadbanie o opanowanie lub zniesienie dolegliwości typu ból, nudności, krwioplucie.
Czyli, żeby nie cierpiał..
ściskam mocno, jesteś rewelacyjną córką. I to jest wielka życiowa wygrana Twojego taty
Racja, te wysokie obroty mnie dobijają, ale nie mam wyjścia. Zaraz znowu lecę do taty.
Chcę aby wiedział, że jestem z nim i czuł się bezpiecznie - bo może na zewnątrz jest twardzielem, ale jestem pewna, że w środku boi się jak każdy.
DSS - oczywiście, że to nie była ta sama dr...
Jak dzieją się te wszystkie złe wydarzenia, to przed oczami stają mi Twoje posty do mnie.
Wszystko się zgadza - że naświetlania dadzą nam tylko jakieś 2-3 miesiące, że latem to był być może ostatni czas w którym tata tak dobrze się czuł, że choroba zacznie galopować itp.
Wtedy wydawało mi się to takie niedorzeczne, bo jak to możliwe, przecież damy radę przeciągnąć na swoja stronę czas..
Teraz wiem, że jesteś jak wyrocznia - nie masz dobrych wieści, ale szczere i to się liczy najbardziej.
Chociaż tak po cichu, to miewam nadzieję, że może coś tam się zmieni i, że się pomylisz, ale wiem, że to złudne.
Pozdrawiam Wszystkich!
Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się za pomoc jaką tu na tym forum uzyskuję.....
Jusiu, wiem, że ten galop i walka mogą wykończyć. Ale najgorsza w tej walce to bezsilność. Na tym etapie można wyrywać sobie żyły o to cholerstwo i tak idzie swoim trybem i nie jesteś w stanie nieczemu zapobiec. Dla mnie to niepojęte....
Jusiu, trzymam kciuki, żeby Tatę nie bolało, żebyście mogli cieszyć się sobą jak najdłużej.
Tak się cieszę ze zabieg się udał i nie było żadnych komplikacji. Myślami jestem cały czas z Tobą! Trzymaj się! Wieczorem napisz jak się czuje Tata. Trzymamy kciuki za każdy wyrwany dzień!
Galop i walka niby męczy, ale bezczynność zabija. Więc walcz ile sił, ile się da o jak najlepszą opieką dla Taty. Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki bo jadę na tym samym wózku. I co najważniejsze nic sobie nie zarzucaj bo robisz wsio jak trzeba, jest dokłanie tak jak powiedziała DSS, zresztą pewnych rzeczy już się nie da uniknąć.
Życzę wiele siły.
Jusiu, z calego serca chcialabym, zeby czas jaki Wam pozostal byl jak najdluzszy i jak najszczesliwszy...bez ciepienia, bez zalu, bez lez...spokojny i godny, cichy...bez szarpania, bez leku, bez bolu....taki Wasz.
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Dziś tatę już przeniesiono z operacyjnej sali na zwykłą.
Nadal ma założony dren.
Nawet go tak nie boli, ale męczy go niewygoda, bo strasznie cierpnie leżąc na plecach, a wstawać mu jeszcze nie wolno.
Ma ciągle dość przyspieszone tętno.
I już nie wiem co myśleć, bo dziś znowu normalnie rozmawiał, znowu był sobą..
Tamte dziwne zachowania mogą pojawiać się i znikać?
Czy bywa tak przy przerzutach do mózgu? Czy objawy by były bardziej ciągłe?
Nie wiem kochana co z tymi objawami dopiero jestem na poczatku drogi pochłaniania wszystkiego co związane z rakiem płuc.
Dobrze że nie czuje bólu.Tak czekałam na wiadomość od Ciebie.Skoro Tatę przenieśli to znaczy że jest już lepiej i tak będzie z każdy dniem. Bardzo Ci tego życzę!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum