Konieczna wizyta lekarza i pielegniarki z HD, stan taty sie pogarsza z dnia na dzien, z godziny na godzine, przy tej chorobie niestety tak jest, jest nieobliczalna.
U nas Tesc byl na dniu dziadka w piatek, w niedziele rano zmarl.
Musisz byc gotowa na wszystko, kazdy z nas bal sie tej chwili, to chyba normalne, do tego nie mozna sie przyzwyczajic, nie ma jakiegos cudownego sposobu aby przez to przejsc, kazdy obiera wlasna taktyke przyjecia do wiadomosci iz bliska nam osoba odchodzi.
Najwazniejsze to aby nie cierpial, lepiej dzien, dwa krocej ale bez cierpienia, bez bolu.
Ile Tata zje tyle zje, nie zmuszaj do niczego, wazne w tej chwili jest picie, jezeli nie ma sily to nalezy zwilzac usta, my moczylismy rolke bandazu w wodzie i zwilzalismy usta (ale to chyba jeszcze nie pora).
Jak napisala marzena66, badz przy Tacie, Tata potrzebuje teraz poczucia bezpieczenstwa.
Normalna sprawa jest krepowanie sie przed corka, tak juz jest, moj Tesc do konca sie mnie krepowal, dal sie podniesc z toalety dopiero gdy odwracalem glowe w innym kierunku i zapewnilem ze nie patrze.
Przykro mi bardzo ze i Ty przez to musisz isc, przydala by sie Tobie pomoc, nie masz kogos z rodziny, przyjaciela aby Ci pomogl, sam wiem jak ciezko jest gdy choremu brakuje sily aby dojsc do toalety.
Pozdrawiam i zycze sily, tej psychicznej rowniez bo ona bedzie teraz bardzo potrzebna.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Może póki tato ma jako takie siły można go sadzać na specjalnym krześle - toalecie i nie będzie taki skrępowany.
Wiem z doświadczenia że takie krzesło-toaleta jest bardzo pomocne. Pomśl o tym, chyba że tato na nim sam nie usiądzie a nie bedzie miał kto go posadzić. Wtedy zostają niestety tylko pampersy
sasoriza napisał/a:
Powiedział mi, że nie będzie dobrze sama wiesz.
Myślę, że każdy ma swoje przemyślenia nawet jak nadal walczy. Oczywiście że nadzieja umiera ostatnia ale realność cząsto ją swoim ciężarem przytłacza.
Trzymaj się pozdrawiam ciepło
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Podałam tą tabletkę morfiny. Powiedział mi, że nie będzie dobrze sama wiesz. Z trudem połknął. Przez słomkę nie miał siły ciągnąć. W czwartek lekarz mówił, że tata jest w dobrym stanie...
Mój tato w czwartek jeszcze ostatni raz sam wstał do toalety, a zmarł w nocy z piątku na sobotę. Może to tylko chwilowe osłabienie, a może już nie.
Też doradzam telefon do lekarza z hospicjum, jeżeli tato ma problemy z przełykaniem tabletek, to niech włączą podawanie morfiny w plastrach/podskórnie.
Ja pod koniec podawałam wodę strzykawką, z boku w kąciku ust w kierunku gdzie kończą się zęby.
Nie dam rady. Nie spałam całą noc. Tata mi się dotknąć nie da, mówi idź stad, zamknij drzwi, próbuje wstawać, majaczy. Jak się przewróci to go nie podniosę. Nawet jak będzie pielęgniarka na kilka godzin, to co z nocą, co z weekendami, sama nie dam rady, nie umiem, nie mam siły. Kocham go, jestem z nim, ale on nie jest ze mną. Wiem, że to nie jego wina, ale nie współpracuje ze mną. Jestem bardzo zmęczona.
I nikt by nie dał. Nie rób sobie wyrzutów tylko szukaj jak najszybciej pomocy. Pielęgniarka przychodząca od czasu do czasu nie rozwiąże problemu. Chyba nie obejdzie się bez pobytu stacjonarnego w szpitalu lub hospicjum. Przykro mi.
sasoriza napisał/a:
Tata mi się dotknąć nie da, mówi idź stad, zamknij drzwi, próbuje wstawać, majaczy
W tym stanie Taty chyba możesz nawet o hospicjum sama zadecydować
sasoriza napisał/a:
Jestem bardzo zmęczona.
.
Będąc w takim stanie nie możesz wiele zrobić, chyba nawet nie powinnaś. Sama napisałaś że lekarz juz ci uświadomił - "zmęczony opiekun to żaden opiekun".
Pozdrawiam cie bardzo sedecznie dzielna dziewczyno
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Nie każdy jest w stanie udźwignąć ciężar choroby nawet jak tego bardzo pragnie. Ty bardzo się boisz, tato nie współpracuje ale to nie Jego wina, to wina choroby, że jest taki a nie inny. On czuje, że zbliża się do końca, Jego zachowanie może być na prawdę różne. Rozważ hospicjum stacjonarne, tam będzie miał dobrą opiekę a Ty będziesz mogła z Nim przebywać tyle na ile czas i chęci Ci pozwolą.
Czasami chcemy na siłę opiekować się naszymi chorymi, kosztem rodziny, naszego zdrowia, pracy ale nasze zdrowie psychiczne nie radzi sobie z całą sytuacją a strach przed śmiercią, przed cierpieniem nie każdy potrafi udźwignąć.
Wyszłam na chwilkę z pokoju, żeby zadzwonić do pielęgniarki i tata spadł z łóżka. Nie byłam w stanie go podnieść. Pomo dopiero za godzinę udało się załatwić. Ma potłuczony nos. Zapisałam się do hospicjum stacjonarnego. Tyle dobrego przeczytałam, że będę mogła tam nawet z nim spać i będzie miał opiekę i ludzi wokół siebie a nie tylko mnie. Boje się, że tata nie wyrazi zgody. Przy ludziach robi się normalny i nikt mi nie wierzy, że ma problemy ze świadomością. Dzisiaj nic nie zjadł, poza tym spadnięciem, śpi dosyć głęboko cały czas.
Dziękuje Wam wszystkim, bez Was bym zwariowała.
Jakbyś chciała zajmować się tatą w domu to można z hospicjum wypożyczyć łóżko, które jest regulowane i ma zabezpieczenia, wtedy o wypadnięciu nie ma mowy.
Myślę jednak, że decyzja o hospicjum stacjonarnym jest dobra bo Ty jesteś strasznie spanikowana i wystraszona tą całą sytuacją, przynajmniej ja tak odbieram, boisz się bardzo i możesz sobie nie dać rady.
sasoriza napisał/a:
Boje się, że tata nie wyrazi zgody.
Za kłamstwem nie jestem ale zawsze można powiedzieć, że jedziesz tato trochę się podreperować do jakiegoś tam ośrodka leczących takie choroby jak Twoja, może tato to zaakceptuje, znasz tatę najlepiej.
sasoriza napisał/a:
że będę mogła tam nawet z nim spać i będzie miał opiekę i ludzi wokół siebie a nie tylko mnie
To fakt, można przebywać tam cały czas, nikt nie robi problemu, można spać, ludzi tam mnóstwo bo oprócz personelu medycznego, księdza, psychologa zazwyczaj jest mnóstwo wolontariuszy.
Przeczytałam posty o umieraniu. Wczoraj tata majaczył miał niespokojną noc, i dużo sikał, ąż do rana - a tak jak mówiłam mało pił. Mocz był ciemny, pomarańczowawy. Zatwardzenie ma od 4 -5 dni. Dzisiaj poza tym, że spadł - śpi cały dzień i nic nie jadł i nie pił. Boję się - mam dzwonić do lekarza? Wizyta jest na jutro. Mówię do niego, ale nie otwiera oczu, tylko skinął, że nie chce jeść i pić. Może poczuł, że jest dla mnie ciężarem - boję się bardzo :(
marzena66 - jestem spanikowana i się za to nienawidzę. Czuję się jakbym mu kazała umierać. Chcę dla niego jak najlepiej, zapewnić komfort, dużo miłości i dobrą śmierć i dobrze to razem przeżyć, ale te sprawy przyziemne mnie przytłaczają. Gdybym miała kogoś jeszcze do pomocy, byłoby inaczej. Za dużo tragedii się w moim życiu. Bardzo ci dziękuję za każdy post, że jesteś i pomagasz tylu osobom, bardzo dużo to dla mnie znaczy.
sasoriza robisz wszystko co człowiek w takiej sytuacji robić może. Jesteś po prostu przy tacie.
Każdy się boi odchodzenia, śmierci pożegnania bliskich. Tego nie da sie nauczyć. Nie wiń się za to.
Marzena66 napewno jeszcze cie tu psychicznie wesprze. To wspaniala osoba.
Pozdrawiam serdecznie, myślami jestem przy tobie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
To może być oznaką odwodnienia, gęsty mocz - mało płynu, może również świadczyć o problemach z wątrobą jak i postępem samej choroby, źle pracują poszczególne organy.
sasoriza napisał/a:
Boję się - mam dzwonić do lekarza?
Trudno przez internet oceniać sytuację. Na pewno idzie to wszystko ku końcowi ale ile ten stan będzie trwał, nie wiem. Nie chce tato jeść, nie chce pić, śpi non stop to są objawy zbliżającego się końca, przykro mi bardzo.
Lekarz tutaj niewiele może pomóc, Ty pilnuj tylko żeby zminimalizować ból/cierpienie. Niech tato śpi wtedy mniej czuje, mniej boli, mniej myśli i mniej strachu/lęku taty.
sasoriza napisał/a:
Może poczuł, że jest dla mnie ciężarem
Nie, po prostu czuje tato, że słabnie, że odchodzi, że Ty też cierpisz, że cierpicie oboje.
sasoriza napisał/a:
jestem spanikowana i się za to nienawidzę
Nie masz się za co nienawidzić, robisz wszystko co możesz, co umiesz, każdy w obliczy śmierci czuje lęk, panikę, boimy się tego bo jest to coś nieznanego, rozstajemy się z kimś kogo kochamy na zawsze.
sasoriza napisał/a:
Czuję się jakbym mu kazała umierać.
Nikt tego tak nie odbiera i uwierz, że wielu z nas jak patrzyło/patrzy na śmierć bliskiej osoby, na to cierpienie to nadchodzi moment, że prosi Siły Najwyższe żeby to okrutne cierpienie się już skończyło, bo cierpi chory i cierpią wszyscy wokół.
Na pewno będąc z kimś obok mniej byś się bała choć ten strach i tak by był ale wtedy mamy pomocną dłoń i ramię do wypłakania, jest wtedy ociupinkę lżej. Bardzo Ci współczuję i pewnie wszyscy czytający, również są z Tobą myślami. Przeszliśmy to/przechodzimy i wiemy jak to jest trudna lekcja życia, którą musimy przejść.
Jestem całym sercem z Tobą, bądź na tyle silna na ile możesz, rób przy tacie to co potrzeba, jak tata czegoś nie chce, nie rób, daj tacie spokój z jedzeniem, nie chce żebyś siedziała przy Nim nie siedź, woła - idź. Dostosuj się do taty i Jego obecnych zachcianek, nic na siłę, tato potrzebuje spokoju.
Ciezko to wszystko ogarnac ale Tata jest w ciezkim stanie, postaraj sie nie brac do siebie slow ktore teraz wypowiada, choroba nim wlada, to nie "jego" slowa.
Trzymaj sie dzielna corko.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Cóż jest stabilnie źle. To znaczy przez ostatnie dni tata sikał tak co 4-5 godzin, od wczoraj tylko 2 razy dziennie. Mocz dalej jest pomarańczowy. Nie je już 5 dzień, pije mało tyle aby popić tabletki. Od 3 dni jest na kroplówce, glukoza plus kwas na wypłukanie wapnia. W nocy miał przebłysk, że chce wyjść na 30 min, chciał się ubierać. Bardzo denerwuje się na pomoc, pyta czemu nie jestem w pracy. Ogólnie kontakt jest może z 2 godziny dziennie, bo resztę czasu śpi. Dwa razy dostał ataku dreszczy, więc kroplówka leci jak krew z nosa, żeby obserwować.
Czy podwyższony wapń, to przerzut do kości, czy ogólnie przerzut jakikolwiek? Poza tym wapniem wyniki krwi miał w miarę dobre.
U mnie codziennie cały wachlarz emocji od strachu, smutku, po branie się w garść.
Dziękuję za pamięć Marcin J.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum