Witajcie.
Dziś mija drugi tydzień pobytu mamy w hospicjum. Pierwszy tydzień minął ok., w drugim zaczęły się niepokojące mnie sytuacje.
Trzy razy zdarzyła się biegunka w nocy, dwa razy mama nie obudziła się w odpowiednim momencie, tylko po fakcie (to bardzo mnie martwi), trzeci raz kontrolowała sytuację (stwierdziła, że za dużo śliwek zjadła). Zdarzył się też ból nadbrzusza i serca (tak mama to określiła), dostała dwa zastrzyki, ból minął. Pani doktor z hospicjum zasugerowała, by skonsultować się z onkologiem odnośnie planowanej TK, stwierdziła, że mama jest zbyt słaba, by obciążać ją tomografią. Mam wrażenie, że w delikatny sposób chce nam przekazać że mama przegrywa z chorobą. W czwartek jadę do onkologa.
Mama jest zmieniona, inne spojrzenie, słaba, więcej śpi, dużo jednak z nami rozmawia, myśli logicznie. Zmienił jej się oddech, jest taki, jakby coś jej zalegało w płucach, w czasie rozmowy brakuje jej tchu...
Boje się... jest mi strasznie smutno
Pozdrawiam.aga