Witajcie, po kilku latach walki z nowotworem prostaty i przerzutami do kości mój chory mąż (56l.)dołączył do grupy chorych umierających w XXI wieku z głodu. Wszystko co wypije to zwymiotuje. O jedzeniu nie ma mowy juz od miesiąca, zresztą na samo słowo o jedzeniu dostaje mdłosci. Pomoc w dostarczaniu płynów przez kroplówki - niestety nie udana. Tabletki pod język i inne oraz lek na mdłosci podawany przez motylek - bez skutku. Słabiutki, leży a ostatnio coraz bardziej śpiący i bez chęci rozmowy o czymkolwiek.
A ja coraz gorzej to znoszę, nie umię juz rozmawiać z ludźmi i tłumaczyć , ze wszystkie metody leczenia mamy za sobą . Porady o ziółkach, wodzie utlenionej i innych cudnych specyfikach bardzo mnie teraz drażnią. Nie ten etap ale nikomu nie życzę doświadczania tego na sobie lub na najbliższych.Mąż chciałby, żeby lekarz znalazł sposób na jego szybsze zejście.Gdyby mógł sam wstać to może i by sobie coś zrobił. W trakcie choroby bylismy przygotowywani ,że rak może wygrać ale to co sie dzieje przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nawet posty innych i informacje na necie, łacznie ze szkoleniami dla opiekunów opieki paliatywnej nie ułatwiły mi pogodzenia sie z tą ziemską niesprawiedliwością.
Podpowiedźcie jak długo u Was trwa ten stan głodowy. Pozdrawiam
witaj lucolb
u mojego taty ten stan trwa już ponad miesiąc
Od trzech tyg dostaje kroplówki z glukozą i sól.
nie przyjmuje ani płynów ani jedzenia. Teraz cyckał kostki lodu ale nawet po nich go naciąga na wymioty. Jest już b.słaby do tego ma wodobrzusze więc w ogóle nie wychodzi z łóżka.Ma oprócz raka żołądka nacieki na trzustkę a podobno przy tym raku jest depresja wiec on ją na pewno ma.Zamknąl się w sobie ciagle ma oczy zamkniete i spi albo lezy, ledwo juz co mówi bo nie ma siły .Nie wiem jak długo jeszcze ale ciężko nam patrzeć jak młody 54 letni facet który był postury niczego sobie koło 105kg stał się szkieletem może koło 50kg
Ciężko się patrzy na jego cierpienie my jako rodzina też bardzo cierpmy że nic już nie możemy zrobić, ze tak szybko to poszło bo zdiagnozowano raka w lutym.
Współczuje Ci bo wiem co to znaczy.Trzymaj się ciepło
pozdrawiam
obawiam się, że doszło do niedrożności w dolnej części układu pokarmowego. "Fusowate" wymioty to objaw krwawienia z ukł.pokarmowego, choć raczej jego części górnej.
W tej chwili trudno pewnie ocenić gdzie i jak bardzo rozprzestrzenione są ogniska nowotworowe.
Niedrożności w tym stanie nie da się już zlikwidować (tylko operacyjnie, a w takim stanie pacjent nie przeżyłby zabiegu).
W te sytuacji tylko kroplówki nawadniające, jednak z dużym umiarem, bo mogą przynieść odwrotny skutek (mogą dodatkowo obciążyć nerki, których stan też obecnie pozostawia wiele do życzenia..).
Tak bardzo, bardzo mi przykro.
Co do ostatniej kwestii, którą poruszyłaś - zadam pani Prof Gałuszko pytanie dotyczące tego, jak poradzić sobie z sytuacją gdy najbliższa osoba odchodzi / odejdzie.
Pewnie złotej recepty nie ma, jednak podejrzewam, że każdy szczegół który może dać jakieś wskazówki niosące jakąkolwiek ulgę mogą być cenne.
Przytulam i jestem z Wami całym sercem.
Dzisiaj rano o gdz.2.30 odszedł po cięzkich i długich cierpieniach mój mąż. Walczył 6 lat .
Ostatnie dni były tak ciężkie , że gdyby miały się kiedykolwiek powtórzyć w moim życiu to wolałabym być mieszkanką takiego kraju gdzie eutanazja jest traktowana normalnie.
"Kogoś mi brak, kogoś miłego ., kogoś........
Oddałabym całe życie ,żeby on żył i był zdrowy
Trzymajcie się
Bardzo ci współczuję. Brak mi słów, nie umiem pocieszać, powiem tyko to co przecież sama wiesz - jego już nic nie boli, już nie będzie cierpiał. zostałas bez męża ale napewno nie sama na świecie. Czas leczy rany
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
jejku jak mi przykro, bo właśnie wczoraj wieczorem posłałam Ci pw jak się ma Twój mąż a tu...
bardzo mi przykro-już nie cierpi
trzymaj się mocno
Mnie to też czeka "lada chwila" i już się boję tej chwili...
Lucolb szczerze współczuję. Mnie nie pocieszało tuz po śmierci taty mówienie przez kogokolwiek z zewnatrz ze juz nie cierpi. Budzilo tylko wscieklosc ze w ogole cierpial z czasem ta, mara ale jednak pociecha, pozwala jakos, po ziarenku oswoic odejscie. Zracjonalizowac je choc troche. Choc w duszy wciaz jeden skowyt.
Współczuję z Tobą i zycze Ci duzo sily.
_________________ *Jedno tylko jest w tym dobre - rzuciłam palenie*
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum