1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Czas ostatni
Autor Wiadomość
marysiowa1 


Dołączyła: 28 Lut 2017
Posty: 11
Pomogła: 2 razy

 #1  Wysłany: 2017-10-31, 17:31  Czas ostatni


Kochani,
Piszę tutaj, bo może komuś te informacje będą pomocne. Jak wyglądały ostatnie chwile, ile trwało odchodzenie, jak można pomóc i jak sobie radzić z emocjami.
Mama została zdiagnozowana 4,5 roku temu. Rak jajnika 3C. Leczenie-standard operacje i chemie, zabiegi typu nefrostomia, stomia… do kiedy można było. To był bardzo trudny i ciężki czas dla Mamy, dla nas zresztą też. Ale nie o tym.
Kiedy, w lipcu, niecałe 4 miesiące temu, Mama usłyszała, koniec leczenia, skierowanie do hospicjum, wtedy zaczęła się równia pochyła. Nam udało się tak zorganizować opiekę, żeby Mama była w domu. Otrzymaliśmy pomoc i wsparcie w ramach hospicjum domowego. A było to trudne, nie tylko ze względu na długą kolejkę oczekujących, ale też opór Mamy. Słowo hospicjum było niemalże zakazane w domu, nie było nigdy rozmów o śmierci, odchodzeniu, niczym z tym związanym. Mama do końca była święcie przekonana, że tak jest dobrze. Myślę, że nawet w dzień przed śmiercią nie wierzyła, że to już teraz, albo że do końca nie chciała nas swoją świadomością zbliżającej się śmierci obarczać. Piszę o tym, bo taka postawa się też zdarza i nie ma w tym nic dziwnego. Nie trzeba wtedy niczego robić na siłę. My z takiego założenia wyszliśmy- tematu śmierci nie było, bo Ona sobie tego nie życzyła, chociaż wiedziała, to oczywiste. Trudne to, ale uznaliśmy że najważniejszy jest Jej komfort i spokój.
Mama odchodziła w domu, otoczona naszą obecnością, miłością, troską i szeptanymi słowami. Ostatnie godziny (Jej było ich koło piętnastu od momentu ostatniego przebłysku świadomości) to czas okropny. Zadziwiające zaś było to, czego można się najbardziej obawiać-nie było w nim bólu fizycznego, który przez ostatnie miesiące i tygodnie Mamy nie opuszczał, mimo stosowania wszelkich metod jego łagodzenia. Ostatnie godziny były bez bólu, ale nie można było Jej dotykać ani przekręcać, żadnych czynności higienicznych, z wyjątkiem zwilżania ust. Nie wiem, czy to normalne, czy tak się zdarza, ale tak było. Zrezygnowaliśmy też z podawania płynów, nie dało się podłączyć ostatniej kroplówki, dotyk powodował grymas bólu, a my nie chcieliśmy, żeby przez to jeszcze cierpiała. Nie powiem, że jest to łatwe, tak pogodzić się i zaniechać , bo cały czas z tyłu głowy krąży myśl: a może się jeszcze ocknie, może należy jednak mimo wszystko to robić do końca…? I twarz, która tak bardzo się zmienia. Sama choroba nowotworowa odarła niebywale piękną kobietę z Jej urody, ale ostatnie godziny zmieniły Ją doszczętnie. Całemu misterium towarzyszyły wszelkie inne objawy zbliżającej się śmierci- coraz płytszy oddech, przypominający pracę respiratora, pół otwarte, nieobecne całkiem oczy, brak jakichkolwiek reakcji, i na koniec oddech stał się głośniejszy, żeby po niedługim czasie ustać.
W tych strasznych ostatnich momentach absurdalnie i zupełnie nieoczekiwanie pomagała nam myśl, że Mamy już z nami nie ma, jest w czymś w rodzaju poczekalni przed dalszą podróżą, a Jej ciało zostaje tutaj niczym zrzucona skóra węża-jeszcze przed chwilą wężem było, ale teraz to tylko skóra, opakowanie, bardzo obolałe, zmęczone i zniszczone…
Czemu o tak intymnym przeżyciu piszę? Bo może komuś żegnającemu najukochańszą osobę to pomoże. Tak silnie, jak Mama nie chciała w swoim życiu TEGO wiedzieć, ja chciałam i szukałam informacji na tym forum, wielokrotnie czytając przez łzy wątki o opiece paliatywnej i odchodzeniu. Może komuś da ulgę, albo pomoże ten wpis.
Pogrzeb odbył się w zeszłym tygodniu-na trumnie stało Jej zdjęcie. Mimo, ze zrobione już w trakcie choroby, w pełni oddające Jej piękno fizyczne, ciepło i wieczny optymizm bijący z Jej oczu. Taką Ją zapamiętamy.
Bardzo bym chciała podziękować tym, którzy pisali i piszą swoje historie tutaj i tym, którzy je moderują, za bardzo, ale to bardzo pomocne, wyważone zdania, podpowiedzi i szacunek do życia i śmierci.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #2  Wysłany: 2017-10-31, 20:27  


marysiowa1,
Przyjmij wyrazy współczucia ::rose::

Na pewno nie był to łatwy do napisania post, zwłaszcza, że dotyczy tak ciężkiego tematu jak śmierć kogoś bardzo bliskiego. Wielu z nas już to przeszło, inni mają to przed sobą. Trudne to są chwile, które w większości z nas odbijają się na długie lata, u niektórych ta trauma zostaje w sercu na zawsze.
Trudno w takich momentach coś mądrego napisać więc pozwól, że chylę czoła przed takimi osobami, które z taką miłością i ogromnym poświęceniem trwają i walczą o swoich chorych, że w tym ostatnim momencie Ich życia są razem i bezpiecznie w poczuciu miłości odprowadzają na tą drugą stronę.

Jeszcze raz wyrazy współczucia.
 
nikka 


Dołączyła: 02 Wrz 2010
Posty: 109
Pomogła: 12 razy

 #3  Wysłany: 2017-10-31, 22:44  


Moja mama też nie rozmawiała o śmierci... A jakieś 2-3 tygodnie przed pytała kiedy w końcu wrócąjej siły... Mimo że była już po 10 dniowym okrecie nieprzytomności... Moja mama odchodziła w hospicjum, Lekarka mowiła że chce mnie przez swoją śmiercią "uchronić" , Udało Jej się, odeszla pó godziny przed moim przyjazdem....

ToCiężki czas dla Ciebie , ale też ulga że mama już nie cierpi. Przynajmniej ja tak czułam...

Trzymaj się cieplutko. Mama już odpoczywa, Byc może spotkała tam swoich bliskich którzy już odeszli... Będzie dobrze :) Trzymaj się :*
 
Marcin J 


Dołączył: 01 Gru 2015
Posty: 665
Skąd: Trojmiasto
Pomógł: 91 razy

 #4  Wysłany: 2017-11-01, 11:39  


::rose:: ::rose:: ::rose::

Ladnie napisalas.
Kazdy z nas tutaj ktorzy stracili bliskich przezyli podobna historie, ciezko jest odprowadzic osobe ktora sie kocha.

Dzis ich swieto, zapalmy zatem swiatelko na ich grobach.
_________________
NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
 
Ola Olka 



Dołączyła: 11 Lip 2016
Posty: 2640
Skąd: DE / PL śląskie
Pomogła: 281 razy

 #5  Wysłany: 2017-11-02, 10:10  


marysiowa1 napisał/a:
Mimo, ze zrobione już w trakcie choroby, w pełni oddające Jej piękno fizyczne, ciepło i wieczny optymizm bijący z Jej oczu. Taką Ją zapamiętamy.
Piękne słowa. Zyczę wam aby taką została na zawsze w waszej pamięci.
Przyjmij wyrazy współczucia ::rose:: ::rose::
_________________
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
 
zebrazebra8 


Dołączyła: 07 Lut 2017
Posty: 34

 #6  Wysłany: 2017-11-06, 19:50  


Mnie się to nie udało. Nie udało mi się dotrwać do końca z tatą. Zgodnie z jego decyzją ostatnie dni spędził w hospicjum stacjonarnym. Starałyśmy się z mamą być przy nim jak najwiecej. Ale w istatnią noc było tak trudno, ze moja mama zasłabła i musiała jechać do domu. Ja wytrzymałam do 24 i poczułam, ze dłużej nie dam rady. Pozegnalam się z tatą i wróciłam do domu. Zmarł rano, chwile po przyjściu mojej mamy, jakby na nią czekał. Mimo to mam wyrzuty sumienia, ze wymiękłam.
 
marysiowa1 


Dołączyła: 28 Lut 2017
Posty: 11
Pomogła: 2 razy

 #7  Wysłany: 2017-11-08, 16:25  


marzena66, [b]nikka, Marcin J, Ola Olka, zebrazebra8,[/b]

Dziękuję Wam za odzew i ciepłe słowa.

Nikka, my to chyba się znamy innego wątku...też (niestety; dotyczy wątku, nie znajomości)

zebrazebra8, tak tak, ja też te wyrzuty czułam, bo mimo czuwania wieczorem i w nocy na zmianę, ten ostatni oddech Mamy był bez naszej obecności. A jednie usłyszany. A przecież widziałam, że to już, niebawem i powinnam była cały czas być w Jej pokoju. Ale tak to już jest, odważę się nawet powiedzieć, że nic to nie ma wspólnego z wymiękaniem, chociaż jasne, że się boimy a samo świadkowanie temu momentowi budzi w nas sprzeciw. Wielokrotnie, tu również czytałam, że nasi bliscy często wykorzystują ten moment, kiedy nas nie ma obok. Nikka też o tym pisała.
Tak sobie myślę, może to brzmi dziwnie, że wystarczająco dużo cierpienia dostało się też nam, zostającym tu, jeszcze w czasie trwania choroby i umierania najbliższych, że już nie powinniśmy sami sobie dodawać kolejnych...Ściskam mocno i łączę w zrozumieniu i żalu.
 
ajatija 


Dołączyła: 26 Sty 2018
Posty: 11

 #8  Wysłany: 2018-01-27, 22:45  


Dziękuję za tą wiadomość. To jest coś czego panicznie się boję. Mama jest aktualnie w takim stanie, że raz jest jej lepiej raz gorzej. Nie wiem ile jeszcze to wszystko potrwa, ale najgorsze jest w tym wszystkim czekanie na to, żeby to 'jakoś' minęło. Mama jest po 5tej chemioterapii w przeciągu ostatnich kilku miesięcy (na przerzuty na wątrobe) i jej stan w żaden sposób się nie poprawia. Jedyna rzecz która daje tą głupią nadzieję, to to, że są takie dni kiedy rozmawia całkiem normalnie i to sprawia, że naiwnie wierzę, że to wszystko da się jeszcze cofnąć. Na dodatek u mnie w domu również ten temat jakby nie istnieje....
 
maxdata26 



Dołączyła: 24 Lip 2010
Posty: 258
Skąd: Warszawa
Pomogła: 12 razy

 #9  Wysłany: 2018-01-27, 22:49  


ajatija jeśli chcesz to napisz do mnie na priv. Mój tata też odchodzi i bardzo się boję. Tata ma szpiczaka mnogiego i teraz nowotwór złośliwy wątroby.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group