Tak właśnie myślałam
Naukowo dowiedziono, że ryzyko powstania nowotworu pozwala zminimalizować odpowiednia dieta bogata w warzywa i owoce. Pod warunkiem jednak, że nie zwierają one więcej chemii niż witamin
. Tylko kto i gdzie uprawia dzisiaj marchewkę na ziemi nawożonej naturalnym końskim obornikiem i bez chemicznych oprysków? I czy w ogóle gdzieś jeszcze istnieje zdrowa nie skażona konserwantami i innymi świństwami żywność? Myślę, że aspiryna nie zneutralizuje tych wszystkich trucizn, które codziennie pochłaniamy
I wydaje mi się jeszcze, że w nadmiarze to wszystko raczej szkodzi, nie tylko aspiryna, która jakby nie było jest jednak lekiem, ale i szpinak też. Stwierdzono bowiem, że spożywanie nadmiaru tego jak go ładnie określił Awilem "zielska"
zwiększa zawartość kwasu szczawiowego, a co za tym idzie szczawianu wapnia w organizmie. Nie dość, że szpinak wcale nie ma aż tyle żelaza, jak ongiś sądzono, bo ktoś pomylił się i postawił przecinek w złym miejscu, to jeszcze zawartość wspomnianego kwasu szczawiowego utrudnia wchłanianie żelaza przez nasz organizm, jak również wchłanianie wapnia.
Ostatnio przeczytałam, że naukowcy stwierdzili, że choć brokuły zawierające jeden ze znanych flawonoidów - sulforafan, substancję o właściwościach przeciwnowotworowych, połowa ludności niestety nie jest w stanie z tego dobrodziejstwa korzystać, gdyż w wyniku barku jakiegoś tam genu dwie godziny po zjedzeniu brokuła wypłukuje z organizmu cudowny sulforafan, wydalając go po prostu z moczem.
Reasumując, istnieje wiele flawonoidów o działaniu przeciwnowotworowym, które zawierają między innymi pomidory, arbuzy, marchewki, truskawki, winogrona, soja, kapusta itp. One wszystkie zawsze były i są nadal podstawą mojej diety, bo ja po prostu lubię warzywa. Aspirynę dawniej też często zażywałam. I to wszystko także i mnie nie uchroniło mnie przed rakiem